Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 150 takich materiałów
    Audi S2 – W zimowej scenerii.
Właściciele Quattro zacierają ręce gdy biały puch na dworze
    W zimowej scenerii.
    Właściciele Quattro zacierają ręce gdy biały puch na dworze
    31 lipca 2013, 19:57 przez seba_1239 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (3)
    Pan Emil - człowiek, który podpadł strażnikom miejskim i gminnym – Przed sądem w Sulechowie toczy się proces karny, jakiego nie powstydziłyby się organy PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości.

Oskarżonym jest człowiek, który ośmielił się piętnować nadużycia lokalnej straży miejskiej. Prokurator uznał, że filmowanie czynności służbowych podejmowanych przez straż miejską stanowi przestępstwo stalkingu. Proces jest brudny. Zastrzeżenia budzi nie tylko postawa prokuratora, ale także sędziego, który wydalił z rozprawy publiczność. Arogancja władzy może doprowadzić do niepokojów społecznych.

1. Aktorzy

Oskarżonym jest pan Emil - człowiek, który ośmielił się monitorować działania fotoradarowych straży gminnych oraz piętnować nieprawidłowości w działaniach tychże straży.

Pokrzywdzoną i zarazem oskarżycielką posiłkową jest Katarzyna S. pełniąca funkcję Komendanta Straży Miejskiej w Kargowej.

Oskarżycielem jest prokurator Arkadiusz Flis z Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie.

Świadkiem w sprawie jest Leszek W. - właściciel fotoradaru (czy też przedstawiciel firmy wynajmującej fotoradar gminie Kargowa).

Adwokata dla pani komendant wynajęła Gmina Kargowa (ciekawe, co na to mieszkańcy Kargowej oraz Regionalna Izba Obrachunkowa w Zielonej Górze?).

2. O co (i po co) ten proces?

Otóż pani komendant wraz z panem Leszkiem W., z którym od lat razem wykonuje pomiary prędkości, przygotowała na pana Emila zasadzkę (niektórzy twierdzą, że autorem tego pomysłu jest pan Leszek). A było to tak.

Kiedy pan Emil przyjechał swoim samochodem w dniu 3 sierpnia 2012 r. do Kargowej, pani komendant (chociaż nie miała takich uprawnień), dokonała zatrzymania pana Emila. Uczyniła to w ten sposób, że stanęła przed maską jego samochodu uniemożliwiając mu przejazd. W pewnym momencie pani komendant zgięła się wpół, udając, że samochód pana Emila na nią najechał i potrącił ją w kolano. Leszek W. zamiast ratować upadająca panią komendant, podbiegł wtedy z aparatem fotograficznym, który akurat przypadkowo miał w rękach, aby uwiecznić ten "upadek"...

Chcąc nie chcąc, przypomina się scena z serialu "Zmiennicy", w której to Maniuś zostaje przyłapany z panienką lekkich obyczajów i sfotografowany "na gorącym uczynku"...

Na szczęcie pan Emil zawsze ma włączoną kamerę w samochodzie i kamera uwieczniła to zdarzenie. Na zarejestrowanym filmie widać wyraźnie, że w momencie kiedy pani komendant schyla się udając uderzenie - samochód pana Emila stoi w miejscu...

Usiłowano "zabezpieczyć" kamerę pana Emila, ale pan Emil kamery nie oddał i nagranie posiada. Gdyby nie to nagranie - nie chciałbym być w jego sytuacji....

Pani komendant posiada natomiast obdukcję oraz opinię lekarza sądowego, z której wynika, iż doznała ona w dniu 3 sierpnia 2012 r. następujących obrażeń:

- zasinienie i obrzęk kolana prawego,

- bolesność uciskową rzepki.

Lekarz sądowy zaznaczył w swojej opinii z dnia 26 października 2012 r. iż: "obrażenia te mogły powstać w sposób i w czasie podawanym przez pokrzywdzoną". Opinia ta wywołana została w wykonaniu postanowienia o powołaniu biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej, które wydał w dniu 16 października 2012 r. prokurator Arkadiusz Flis.

Prokurator Arkadiusz Flis oskarżył ponadto pana Emila o popełnienie przestępstwa stalkingu, a dokładnie o to, że jeżdżąc za panią komendant swoim samochodem obserwował ją oraz filmował podczas wykonywanych czynności służbowych, a także sugerował, że w sposób niewłaściwy i nieprofesjonalny wykonuje swoje obowiązki służbowe, czym wzbudził u Katarzyny S. uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia...

3 . A o co chodzi tak naprawdę?

Naprawdę chodzi o to, że w tych dniach, kiedy pan Emil obserwował pomiary prędkości dokonywane przez panią komendant wraz z panem Leszkiem W. nie było żadnych dochodów z mandatów, gdyż kierowcy widząc, że coś się dzieje na drodze, jeździli prawidłowo i nie popełniali wykroczeń. Gmina zatem miała straty... Desperacja Gminy Kargowa w wyeliminowaniu pana Emila jest tak duża, że na koszt Gminy Kargowa wynajęto dla Pani Komendant adwokata, który reprezentuje ją w procesie.

Gmina (tzn. jej włodarze) ma zatem interes w tym, żeby pozbyć się intruza, który wykrywa nieprawidłowości w działalności straży gminnej i psuje dobry fotoradarowy biznes. Świadek (właściciel fotoradaru, wynajmowanego gminie) ma interes w tym, żeby nadal wynajmować gminie fotoradar. Za pieniądze, które gmina wydała na wynajem tegoż fotoradaru, mogłaby sobie kupić kilka takich urządzeń, ale z jakiegoś powodu woli wynajmować...

4. Sąd ogranicza jawność procesu

O tej precedensowej sprawie winno być na bieżąco informowane społeczeństwo. Niestety, nie jest to możliwe, gdyż prowadzący sprawę sędzia Piotr Filipczak nie zezwolił na nagrywanie rozprawy. Sąd nie przychylił się do wniosku pana Emila o umożliwienie mu rejestracji rozprawy za pomocą dyktafonu. Pan Emil złożył taki wniosek po tym, jak sąd nie zaprotokołował słów pokrzywdzonej, z których mogło wynikać, że cała akcja z 3 sierpnia 2012 r. została przez pokrzywdzoną oraz świadka zaplanowana. Sąd uzasadnił swoją decyzję następująco: "gdyż ma to wpływ na prawidłowość postępowania, a w szczególności z uwagi na istotę sprawy, na swobodę wypowiedzi świadka".

Chwilę potem sędzia Piotr Filipczak postanowił usunąć z sali całą publiczność! Jako podstawę prawną swojej decyzji wskazał art. 48 ust. 3 ustawy o ustroju sądów powszechnych.

Powołany przepis ten brzmi:

" Sąd może wydalić z sali rozpraw publiczność z powodu jej niewłaściwego zachowania".

W protokole rozprawy z dnia 13 czerwca 2013 r. całe zdarzenie opisane zostało w sposób następujący:

"W tym miejscu Prokurator oświadcza, iż z widowni podawane są oskarżonemu karteczki zawierające jakieś notatki.

Przewodniczący stwierdził, że takiego faktu nie zauważył, jednak zauważył, że przed oskarżonym leży zapisana kartka, którą w trybie art. 217 § 1 i § 2 KPK wydano Przewodniczącemu.

Na kartce jest zapisek o treści: "kto zapłacił honorarium adwokackie pełnomocnikowi oskarżycielki posiłkowej, ona sama, czy gmina ze środków gminnych"?

Przewodniczący dołączył kartkę do akt sprawy.

W tym miejscu oskarżony oświadczył, że to nie jego pismo.

Wobec powyższego na podstawie art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych Sąd postanowił wydalić publiczność z sali.

5. Ocena decyzji sądu o wydaleniu publiczności

Jedną z naczelnych zasad polskiego procesu jest zasada jawności. Rozpoznawanie spraw sądowych odbywa się publicznie. Zasada ta zagwarantowana jest w Konstytucji. Zasada ta zabezpiecza przed arbitralnością procesu sądowego, a także ma istotne znaczenie dla budowania zaufania do sądów, poprzez poddanie ich społecznej kontroli. Obowiązujące przepisy przewidują pewne odstępstwa od tej zasady. W niniejszej sprawie nie wystąpiły żadne przesłanki do podjęcia przez sędziego Piotra Filipczaka decyzji o usunięciu publiczności z sali rozpraw. Publiczność zachowywała się spokojnie. Wszyscy w milczeniu i ze smutkiem w oczach obserwowali toczący się proces. Wszyscy byli trzeźwi, schludnie ubrani. Wszyscy byli pełnoletni.
W trakcie rozprawy trwającej kilka godzin dwukrotnie podana została z sali kartka w kierunku ławy oskarżonego. Sąd tego nie zauważył. Podanie kartki nie zakłóciło w najmniejszym stopniu przebiegu rozprawy. Kartki przez kilkanaście minut leżały na ławie oskarżonego i dopiero po tym czasie zareagowali na ten fakt adwokat oskarżycielki posiłkowej oraz prokurator.

Takie sytuacje, że ktoś podaje w milczeniu na sali rozpraw jakąś informację zapisaną na kartce zdarzają się bardzo często. Zachowania takiego w żaden sposób nie można zakwalifikować jako spełniającego dyspozycję normy zawartej w art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych. A jeśli nawet, w przekonaniu sądu, takie zachowanie uznać należało za niewłaściwe, to sąd mógłby wówczas, co najwyżej, usunąć z sali tę osobę, która podawała kartki, a nie całą publiczność!!!

Opisywana sprawa wywołuje szeroki rezonans społeczny i jest niezwykle ważna z punku widzenia interesu publicznego. W procesie tym prokuratura oskarża człowieka, który wykazując się wyjątkowo obywatelską postawą, monitorował działania władz lokalnych ujawniając nadużycia tych władz. Człowiek ten jest ponadto dziennikarzem oraz członkiem stowarzyszenia, którego statutowym celem jest monitorowani działalności władz publicznych. Sąd nie ma prawa pozbawiać społeczeństwa udziału w postępowaniu, które dotyczy człowieka walczącego o respektowania zasad społeczeństwa obywatelskiego.

"Wpływanie na skład publiczności przychodzącej do sądu to przejaw naruszenia zasady jawności, niedającego się usprawiedliwić nawet dla celów respektowania ważnych interesów jednostkowych. Stanowi bowiem zaprzeczenie idei swobody dostępu obywateli do rozpraw" (R. Koper, Jawność rozprawy głównej a ochrona prawa do prywatności w procesie karnym.)

Sędziemu Piotrowi Filipczakowi należy też przypomnieć, że "Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu" (art. 4 ust. Konstytucji). Tego właśnie Narodu, który bezprawnie został usunięty z sali obrad.

Kolejna rozprawa w niniejszej sprawie odbędzie się 6 sierpnia 2013 r. o godzinie 9.00 w budynku sądu w Sulechowie, a grupa obywateli wybiera się, aby ją obserwować i patrzeć na ręce procedującemu sądowi. Co teraz wymyśli sędzia Piotr Filipczak?

Oświadczenie autora:

Oświadczam, że nie jestem w posiadaniu filmu, o którym mowa w artykule, ale go oglądałem. Film jest dowodem w sprawie sądowej i nie jestem pewien, czy można go w tej chwili publikować. Dysponentem filmu jest pan Emil. Prędzej czy później film zostanie upubliczniony.

Na filmie tym samochód pana Emila się nie przemieszcza. Widać pewien ruch samochodu, który spowodowany jest przemieszczeniem się kierowcy (pana Emila) wewnątrz samochodu: z siedzenia kierowcy częściowo na fotel pasażera. Samochód jednak z całą pewnością nie jedzie, lecz stoi. Poza tym na miejsce zdarzenia przyjechała policja. Pani komendant podczas rozmowy z policjantem poruszała się normalnie i nie okazała żadnego obrażenia. Biegły sądowy stwierdził w opinii wywołanej na zlecenie prokuratury, że pojazd był bez ruchu.

Widać było na filmie jak świadek Leszek W. podbiega z aparatem fotograficznym, aby sfotografować to zdarzenie.

Artur Mezglewski
    Przed sądem w Sulechowie toczy się proces karny, jakiego nie powstydziłyby się organy PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości.

    Oskarżonym jest człowiek, który ośmielił się piętnować nadużycia lokalnej straży miejskiej. Prokurator uznał, że filmowanie czynności służbowych podejmowanych przez straż miejską stanowi przestępstwo stalkingu. Proces jest brudny. Zastrzeżenia budzi nie tylko postawa prokuratora, ale także sędziego, który wydalił z rozprawy publiczność. Arogancja władzy może doprowadzić do niepokojów społecznych.

    1. Aktorzy

    Oskarżonym jest pan Emil - człowiek, który ośmielił się monitorować działania fotoradarowych straży gminnych oraz piętnować nieprawidłowości w działaniach tychże straży.

    Pokrzywdzoną i zarazem oskarżycielką posiłkową jest Katarzyna S. pełniąca funkcję Komendanta Straży Miejskiej w Kargowej.

    Oskarżycielem jest prokurator Arkadiusz Flis z Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie.

    Świadkiem w sprawie jest Leszek W. - właściciel fotoradaru (czy też przedstawiciel firmy wynajmującej fotoradar gminie Kargowa).

    Adwokata dla pani komendant wynajęła Gmina Kargowa (ciekawe, co na to mieszkańcy Kargowej oraz Regionalna Izba Obrachunkowa w Zielonej Górze?).

    2. O co (i po co) ten proces?

    Otóż pani komendant wraz z panem Leszkiem W., z którym od lat razem wykonuje pomiary prędkości, przygotowała na pana Emila zasadzkę (niektórzy twierdzą, że autorem tego pomysłu jest pan Leszek). A było to tak.

    Kiedy pan Emil przyjechał swoim samochodem w dniu 3 sierpnia 2012 r. do Kargowej, pani komendant (chociaż nie miała takich uprawnień), dokonała zatrzymania pana Emila. Uczyniła to w ten sposób, że stanęła przed maską jego samochodu uniemożliwiając mu przejazd. W pewnym momencie pani komendant zgięła się wpół, udając, że samochód pana Emila na nią najechał i potrącił ją w kolano. Leszek W. zamiast ratować upadająca panią komendant, podbiegł wtedy z aparatem fotograficznym, który akurat przypadkowo miał w rękach, aby uwiecznić ten "upadek"...

    Chcąc nie chcąc, przypomina się scena z serialu "Zmiennicy", w której to Maniuś zostaje przyłapany z panienką lekkich obyczajów i sfotografowany "na gorącym uczynku"...

    Na szczęcie pan Emil zawsze ma włączoną kamerę w samochodzie i kamera uwieczniła to zdarzenie. Na zarejestrowanym filmie widać wyraźnie, że w momencie kiedy pani komendant schyla się udając uderzenie - samochód pana Emila stoi w miejscu...

    Usiłowano "zabezpieczyć" kamerę pana Emila, ale pan Emil kamery nie oddał i nagranie posiada. Gdyby nie to nagranie - nie chciałbym być w jego sytuacji....

    Pani komendant posiada natomiast obdukcję oraz opinię lekarza sądowego, z której wynika, iż doznała ona w dniu 3 sierpnia 2012 r. następujących obrażeń:

    - zasinienie i obrzęk kolana prawego,

    - bolesność uciskową rzepki.

    Lekarz sądowy zaznaczył w swojej opinii z dnia 26 października 2012 r. iż: "obrażenia te mogły powstać w sposób i w czasie podawanym przez pokrzywdzoną". Opinia ta wywołana została w wykonaniu postanowienia o powołaniu biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej, które wydał w dniu 16 października 2012 r. prokurator Arkadiusz Flis.

    Prokurator Arkadiusz Flis oskarżył ponadto pana Emila o popełnienie przestępstwa stalkingu, a dokładnie o to, że jeżdżąc za panią komendant swoim samochodem obserwował ją oraz filmował podczas wykonywanych czynności służbowych, a także sugerował, że w sposób niewłaściwy i nieprofesjonalny wykonuje swoje obowiązki służbowe, czym wzbudził u Katarzyny S. uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia...

    3 . A o co chodzi tak naprawdę?

    Naprawdę chodzi o to, że w tych dniach, kiedy pan Emil obserwował pomiary prędkości dokonywane przez panią komendant wraz z panem Leszkiem W. nie było żadnych dochodów z mandatów, gdyż kierowcy widząc, że coś się dzieje na drodze, jeździli prawidłowo i nie popełniali wykroczeń. Gmina zatem miała straty... Desperacja Gminy Kargowa w wyeliminowaniu pana Emila jest tak duża, że na koszt Gminy Kargowa wynajęto dla Pani Komendant adwokata, który reprezentuje ją w procesie.

    Gmina (tzn. jej włodarze) ma zatem interes w tym, żeby pozbyć się intruza, który wykrywa nieprawidłowości w działalności straży gminnej i psuje dobry fotoradarowy biznes. Świadek (właściciel fotoradaru, wynajmowanego gminie) ma interes w tym, żeby nadal wynajmować gminie fotoradar. Za pieniądze, które gmina wydała na wynajem tegoż fotoradaru, mogłaby sobie kupić kilka takich urządzeń, ale z jakiegoś powodu woli wynajmować...

    4. Sąd ogranicza jawność procesu

    O tej precedensowej sprawie winno być na bieżąco informowane społeczeństwo. Niestety, nie jest to możliwe, gdyż prowadzący sprawę sędzia Piotr Filipczak nie zezwolił na nagrywanie rozprawy. Sąd nie przychylił się do wniosku pana Emila o umożliwienie mu rejestracji rozprawy za pomocą dyktafonu. Pan Emil złożył taki wniosek po tym, jak sąd nie zaprotokołował słów pokrzywdzonej, z których mogło wynikać, że cała akcja z 3 sierpnia 2012 r. została przez pokrzywdzoną oraz świadka zaplanowana. Sąd uzasadnił swoją decyzję następująco: "gdyż ma to wpływ na prawidłowość postępowania, a w szczególności z uwagi na istotę sprawy, na swobodę wypowiedzi świadka".

    Chwilę potem sędzia Piotr Filipczak postanowił usunąć z sali całą publiczność! Jako podstawę prawną swojej decyzji wskazał art. 48 ust. 3 ustawy o ustroju sądów powszechnych.

    Powołany przepis ten brzmi:

    " Sąd może wydalić z sali rozpraw publiczność z powodu jej niewłaściwego zachowania".

    W protokole rozprawy z dnia 13 czerwca 2013 r. całe zdarzenie opisane zostało w sposób następujący:

    "W tym miejscu Prokurator oświadcza, iż z widowni podawane są oskarżonemu karteczki zawierające jakieś notatki.

    Przewodniczący stwierdził, że takiego faktu nie zauważył, jednak zauważył, że przed oskarżonym leży zapisana kartka, którą w trybie art. 217 § 1 i § 2 KPK wydano Przewodniczącemu.

    Na kartce jest zapisek o treści: "kto zapłacił honorarium adwokackie pełnomocnikowi oskarżycielki posiłkowej, ona sama, czy gmina ze środków gminnych"?

    Przewodniczący dołączył kartkę do akt sprawy.

    W tym miejscu oskarżony oświadczył, że to nie jego pismo.

    Wobec powyższego na podstawie art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych Sąd postanowił wydalić publiczność z sali.

    5. Ocena decyzji sądu o wydaleniu publiczności

    Jedną z naczelnych zasad polskiego procesu jest zasada jawności. Rozpoznawanie spraw sądowych odbywa się publicznie. Zasada ta zagwarantowana jest w Konstytucji. Zasada ta zabezpiecza przed arbitralnością procesu sądowego, a także ma istotne znaczenie dla budowania zaufania do sądów, poprzez poddanie ich społecznej kontroli. Obowiązujące przepisy przewidują pewne odstępstwa od tej zasady. W niniejszej sprawie nie wystąpiły żadne przesłanki do podjęcia przez sędziego Piotra Filipczaka decyzji o usunięciu publiczności z sali rozpraw. Publiczność zachowywała się spokojnie. Wszyscy w milczeniu i ze smutkiem w oczach obserwowali toczący się proces. Wszyscy byli trzeźwi, schludnie ubrani. Wszyscy byli pełnoletni.
    W trakcie rozprawy trwającej kilka godzin dwukrotnie podana została z sali kartka w kierunku ławy oskarżonego. Sąd tego nie zauważył. Podanie kartki nie zakłóciło w najmniejszym stopniu przebiegu rozprawy. Kartki przez kilkanaście minut leżały na ławie oskarżonego i dopiero po tym czasie zareagowali na ten fakt adwokat oskarżycielki posiłkowej oraz prokurator.

    Takie sytuacje, że ktoś podaje w milczeniu na sali rozpraw jakąś informację zapisaną na kartce zdarzają się bardzo często. Zachowania takiego w żaden sposób nie można zakwalifikować jako spełniającego dyspozycję normy zawartej w art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych. A jeśli nawet, w przekonaniu sądu, takie zachowanie uznać należało za niewłaściwe, to sąd mógłby wówczas, co najwyżej, usunąć z sali tę osobę, która podawała kartki, a nie całą publiczność!!!

    Opisywana sprawa wywołuje szeroki rezonans społeczny i jest niezwykle ważna z punku widzenia interesu publicznego. W procesie tym prokuratura oskarża człowieka, który wykazując się wyjątkowo obywatelską postawą, monitorował działania władz lokalnych ujawniając nadużycia tych władz. Człowiek ten jest ponadto dziennikarzem oraz członkiem stowarzyszenia, którego statutowym celem jest monitorowani działalności władz publicznych. Sąd nie ma prawa pozbawiać społeczeństwa udziału w postępowaniu, które dotyczy człowieka walczącego o respektowania zasad społeczeństwa obywatelskiego.

    "Wpływanie na skład publiczności przychodzącej do sądu to przejaw naruszenia zasady jawności, niedającego się usprawiedliwić nawet dla celów respektowania ważnych interesów jednostkowych. Stanowi bowiem zaprzeczenie idei swobody dostępu obywateli do rozpraw" (R. Koper, Jawność rozprawy głównej a ochrona prawa do prywatności w procesie karnym.)

    Sędziemu Piotrowi Filipczakowi należy też przypomnieć, że "Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu" (art. 4 ust. Konstytucji). Tego właśnie Narodu, który bezprawnie został usunięty z sali obrad.

    Kolejna rozprawa w niniejszej sprawie odbędzie się 6 sierpnia 2013 r. o godzinie 9.00 w budynku sądu w Sulechowie, a grupa obywateli wybiera się, aby ją obserwować i patrzeć na ręce procedującemu sądowi. Co teraz wymyśli sędzia Piotr Filipczak?

    Oświadczenie autora:

    Oświadczam, że nie jestem w posiadaniu filmu, o którym mowa w artykule, ale go oglądałem. Film jest dowodem w sprawie sądowej i nie jestem pewien, czy można go w tej chwili publikować. Dysponentem filmu jest pan Emil. Prędzej czy później film zostanie upubliczniony.

    Na filmie tym samochód pana Emila się nie przemieszcza. Widać pewien ruch samochodu, który spowodowany jest przemieszczeniem się kierowcy (pana Emila) wewnątrz samochodu: z siedzenia kierowcy częściowo na fotel pasażera. Samochód jednak z całą pewnością nie jedzie, lecz stoi. Poza tym na miejsce zdarzenia przyjechała policja. Pani komendant podczas rozmowy z policjantem poruszała się normalnie i nie okazała żadnego obrażenia. Biegły sądowy stwierdził w opinii wywołanej na zlecenie prokuratury, że pojazd był bez ruchu.

    Widać było na filmie jak świadek Leszek W. podbiega z aparatem fotograficznym, aby sfotografować to zdarzenie.

    Artur Mezglewski
    Celica – swoje przeszła, dobrze zaniedbana była jak w moje ręce trafiła
    Swoje przeszła, dobrze zaniedbana była jak w moje ręce trafiła
    23 lipca 2013, 0:09 przez arekkm1993 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Primera P12, Proszę o pomoc!! – Witam,
Szukałem pomocy już chyba wszędzie i każdy rozkłada ręce, dla tego proszę o pomoc Was, może ktoś spotkał sie z takim problemem, albo wie co to sie może dziać....
Mam problem z Nissanem Primerą P12, z silnikiem 2.2 Diesel, wersja 126 konna z roku 2002 o przebiegu niemal 150tys km.., a mianowicie co jakiś czas( raz co 20 km, a zdarza sie nawet że co 100km) auto traci moc i zaczyna okropnie kopcić na czarno. Choćbym dodawał mu gazu do dechy to nawet nie reaguje, dajmy przykład: jadę sobie na 5 biegu jakieś 90 km/h, i samochód przede mną skręca i musze zwolnić do prędkości ok 60 km/h, redukuje bieg i mam około 2tys obrotów, dokładm gazu a tu żadnego rezultatu, tak jakby auto nie miało wgl mocy, i tak tocze sie i obroty powolutku wzrastają, i wzrastają aż dobije do 3,5 tys i zaczynam wreszcie dynamiczniej przyspieszać ale gdy popatrze lusterka widze chmure czarnego dymu, i tak pomęcze go nawet do 4 tys i po 2-3 km mu przechodzi i jedzie normalnie... a inny przykład: skręcam na skrzyżowaniu w lewo a tam dość stromy podjazd (ale bez przesady), redukcja do 2, cos ponad 2tys obrotów a primera wgl nie ciągnie i tak obroty gwałtownie spadaja że musiałem zredukować do 1 biegu, i znów deptam mu niemal do 4,5 tys obrotów chmura czarnego dymu i po chwili odzyskuje moc... pod ta samą góre wyjeżdżam spokojnie na 3-4 biegu gdy auto normalnie pracuje... hmmm cóż jeszcze moge dodać, nigdy nie dzieje sie tak na początku jazdy gdy silnik jest całkiem zimny, gdy normalnie pracuje nie zauważam większych dymów, czasami tylko przy gwałtownym dodaniu gazu ale to chyba normalne w dieslach... bardzo prosze o pomoc, może miał ktoś podobny problem i go rozwiązał? Oczywiście byłem u mechanika ale akurat autko normalnie pracowało i komputer nie pokazał żadnego błędu, a sam mechanik stwierdził że turbo jest dobre, sprawdził wszystkie wężyki itp, wtryski też to nie powinny być, ale zwrócił uwage że może być problem z zaworem egr, Bardzo prosze o pomoc!

Dzisiaj już tragedia... wystartowałem z domu i przez 2 km było dobrze... ale po tym dystansie porażka, auto ma zero mocy i tak przez jakieś 20 km, miał problem z wyjazdem pod niemal każdy podjazd... wizyta w sklepie i droga powrotna.. jeszcze gorzej!!! przy każdorazowym ruchu gazem kupa dymu i praktycznie zero reakcji, ile bym gazu nie dodał to nie ma róznicy, jedyna to zmiana chmury dymu! Jeżeli turbina to jak to sprawdzić?? Może nie turbina? Proszę o pomoc...
    Witam,
    Szukałem pomocy już chyba wszędzie i każdy rozkłada ręce, dla tego proszę o pomoc Was, może ktoś spotkał sie z takim problemem, albo wie co to sie może dziać....
    Mam problem z Nissanem Primerą P12, z silnikiem 2.2 Diesel, wersja 126 konna z roku 2002 o przebiegu niemal 150tys km.., a mianowicie co jakiś czas( raz co 20 km, a zdarza sie nawet że co 100km) auto traci moc i zaczyna okropnie kopcić na czarno. Choćbym dodawał mu gazu do dechy to nawet nie reaguje, dajmy przykład: jadę sobie na 5 biegu jakieś 90 km/h, i samochód przede mną skręca i musze zwolnić do prędkości ok 60 km/h, redukuje bieg i mam około 2tys obrotów, dokładm gazu a tu żadnego rezultatu, tak jakby auto nie miało wgl mocy, i tak tocze sie i obroty powolutku wzrastają, i wzrastają aż dobije do 3,5 tys i zaczynam wreszcie dynamiczniej przyspieszać ale gdy popatrze lusterka widze chmure czarnego dymu, i tak pomęcze go nawet do 4 tys i po 2-3 km mu przechodzi i jedzie normalnie... a inny przykład: skręcam na skrzyżowaniu w lewo a tam dość stromy podjazd (ale bez przesady), redukcja do 2, cos ponad 2tys obrotów a primera wgl nie ciągnie i tak obroty gwałtownie spadaja że musiałem zredukować do 1 biegu, i znów deptam mu niemal do 4,5 tys obrotów chmura czarnego dymu i po chwili odzyskuje moc... pod ta samą góre wyjeżdżam spokojnie na 3-4 biegu gdy auto normalnie pracuje... hmmm cóż jeszcze moge dodać, nigdy nie dzieje sie tak na początku jazdy gdy silnik jest całkiem zimny, gdy normalnie pracuje nie zauważam większych dymów, czasami tylko przy gwałtownym dodaniu gazu ale to chyba normalne w dieslach... bardzo prosze o pomoc, może miał ktoś podobny problem i go rozwiązał? Oczywiście byłem u mechanika ale akurat autko normalnie pracowało i komputer nie pokazał żadnego błędu, a sam mechanik stwierdził że turbo jest dobre, sprawdził wszystkie wężyki itp, wtryski też to nie powinny być, ale zwrócił uwage że może być problem z zaworem egr, Bardzo prosze o pomoc!

    Dzisiaj już tragedia... wystartowałem z domu i przez 2 km było dobrze... ale po tym dystansie porażka, auto ma zero mocy i tak przez jakieś 20 km, miał problem z wyjazdem pod niemal każdy podjazd... wizyta w sklepie i droga powrotna.. jeszcze gorzej!!! przy każdorazowym ruchu gazem kupa dymu i praktycznie zero reakcji, ile bym gazu nie dodał to nie ma róznicy, jedyna to zmiana chmury dymu! Jeżeli turbina to jak to sprawdzić?? Może nie turbina? Proszę o pomoc...
    15 lipca 2013, 11:21 przez kuba95s (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (16)
    Źródło:

    Internet

    Skradziono Yamaha TDR 125! – Dnia 13.07.2013 około godziny 14.00-15.00 skradziono motor Yamaha TDR 125 w Dzikowcu koło Nowej Rudy woj. Dolnośląskie. Nr rej. DKL R886 Jeżeli ktoś posiada jakieś informacje proszony jest o natychmiastowy kontakt. Osoba dokonująca czynu była ubrana w szary dres, czapka Monster, włosy rude i wyryta litera K na prawej ręce. Za wnoszące coś do sprawy informacje przewidziana jest nagroda.
Za odnalezienie motoru 4000zł!

Nr. tel 695 063 803
E-mail: kamilmac55@o2.pl
    Dnia 13.07.2013 około godziny 14.00-15.00 skradziono motor Yamaha TDR 125 w Dzikowcu koło Nowej Rudy woj. Dolnośląskie. Nr rej. DKL R886 Jeżeli ktoś posiada jakieś informacje proszony jest o natychmiastowy kontakt. Osoba dokonująca czynu była ubrana w szary dres, czapka Monster, włosy rude i wyryta litera K na prawej ręce. Za wnoszące coś do sprawy informacje przewidziana jest nagroda.
    Za odnalezienie motoru 4000zł!

    Nr. tel 695 063 803
    E-mail: kamilmac55@o2.pl
    14 lipca 2013, 22:03 przez ~EnduroTM | Do ulubionych | Skomentuj (14)
    Samochód Googl'a – Tego nie było. Oto czym się wozi Google robiąc streetview

Przepraszam za jakość, autko mi uciekało a miałem telefon w ręce tylko

PS: w tle ładna bemcia
    Tego nie było. Oto czym się wozi Google robiąc streetview

    Przepraszam za jakość, autko mi uciekało a miałem telefon w ręce tylko

    PS: w tle ładna bemcia
    22 czerwca 2013, 21:18 przez MrJBL (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (10)
    Źródło:

    Własne

    Z serii "Jak wszyscy to i ja" – Mój Peugeot 205 1.8D 1988 r. którego wyciągnąłem praktycznie z krzaków. Dostałem go od wujka za "flaszkę". Był w opłakanym stanie, więc postanowiłem wziąć go w swoje ręce, wszystko zrobiłem sam jak najtańszym kosztem! Wspawanie progów, dziur w podłodze, do wymiany na nowe było całe przednie zawieszenie, tylna oś, nowa pompa hamulcowa, przewody hamulcowe, pompa podciśnienia vacum, wymiana całej tylnej elektryki, nowe lampy przód, tył używane no i teraz czeka go trochę kosmetyki. Przy silniku nic nie było robione, tylko wymieniłem filtry i olej, oryginalny przebieg to 536 tys. km, (stan licznika nie ruszany, ponieważ wujek miał go prawie od nowości) Francuz pali na jedno grzanie świec nawet przy -25'C. Jest to autko, które nie ma żadnych bajerów, ma prostą elektrykę, mechanikę, ma tanie części zamienne i co ważne pali bardzo mało w granicach 4,5 - 5 l/100km. Podsumowując Peugeot 205 dostał nowe życie.
    Mój Peugeot 205 1.8D 1988 r. którego wyciągnąłem praktycznie z krzaków. Dostałem go od wujka za "flaszkę". Był w opłakanym stanie, więc postanowiłem wziąć go w swoje ręce, wszystko zrobiłem sam jak najtańszym kosztem! Wspawanie progów, dziur w podłodze, do wymiany na nowe było całe przednie zawieszenie, tylna oś, nowa pompa hamulcowa, przewody hamulcowe, pompa podciśnienia vacum, wymiana całej tylnej elektryki, nowe lampy przód, tył używane no i teraz czeka go trochę kosmetyki. Przy silniku nic nie było robione, tylko wymieniłem filtry i olej, oryginalny przebieg to 536 tys. km, (stan licznika nie ruszany, ponieważ wujek miał go prawie od nowości) Francuz pali na jedno grzanie świec nawet przy -25'C. Jest to autko, które nie ma żadnych bajerów, ma prostą elektrykę, mechanikę, ma tanie części zamienne i co ważne pali bardzo mało w granicach 4,5 - 5 l/100km. Podsumowując Peugeot 205 dostał nowe życie.
    2 czerwca 2013, 19:47 przez matti2870 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (15)
    Źródło:

    własne.

    I jest  gdzie ręce włożyć –
    31 maja 2013, 21:39 przez andyace (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Przypadkiem wpadło mi w ręce taki nieszczęśliwy obrazek.... – Podobno sama atrapa kosztuje 12 tyś zł... Współczuję
    Podobno sama atrapa kosztuje 12 tyś zł... Współczuję
    12 maja 2013, 16:39 przez Dasteri (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (4)
    "Skrzydlate ręce" –
    9 maja 2013, 19:50 przez Putson (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (2)