Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 111 takich materiałów
    Honda Civic Si B18C6 po kilku modyfikacjach na hamowni Autorud Fabryka Mocy Rzeszów.
    -Dolot AEM V2
    -Kolektor wydechowy Hytech Tri-Y 4-2-2-1 2.5"
    -Kompletny układ wydechowy Toyo Sport 2.5"
    -Komputer P72 wystrojony pod obecne graty przez Rysia z Warszawy http://www.strojenia.pl/.
    Wynik: 211,2KM i 177,6 NM.
    14 sierpnia 2013, 23:18 przez vtecmaniak (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (2)
    Honda Civic Si B18C6 po kilku modyfikacjach na hamowni Autorud Fabryka Mocy Rzeszów.
    -Dolot AEM V2
    -Kolektor wydechowy Hytech Tri-Y 4-2-2-1 2.5"
    -Kompletny układ wydechowy Toyo Sport 2.5"
    -Komputer P72 wystrojony pod obecne graty przez Rysia z Warszawy http://www.strojenia.pl/.
    Wynik: 211,2KM i 177,6 NM.
    14 sierpnia 2013, 23:21 przez vtecmaniak (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Pod fabryką Volkswagena vol.2 –
    9 sierpnia 2013, 0:00 przez ~seb48125 | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Pod fabryką Volkswagena  vol.1 – Jak dla mnie, bude ten model ma od Audi A8
    Jak dla mnie, bude ten model ma od Audi A8
    9 sierpnia 2013, 0:00 przez ~seb48125 | Do ulubionych | Skomentuj (3)
    FSO Polonez Cabrio – Jazda w upale nie należy do najprzyjemniejszych, zwłaszcza bez klimatyzacji, no chyba, że cieszy nas słońce i wiatr we włosach. Ten model byłby idealny na lato... zwłaszcza prawie 30 lat temu.

W Serbii odnaleziono oryginalny egzemplarz Poloneza, a mianowicie trzydrzwiowy kabriolet pochodzący z 1984 roku. Samochód jest napędzany silnikiem benzynowym o mocy 75 KM, któremu daleko do obecnych wygórowanych norm emisji spalin. Ten model spełnia jedynie wytyczne Euro 1. Na jego liczniku znajduje się 127 tys. km przebiegu.

Fabryka FSO zdołała wyprodukować jedynie 5 prototypowych egzemplarzy trzydrzwiowego Poloneza pozbawionego zadaszenia, gdyż nie potrafiła sprostać większemu zamówieniu. Wszystkie egzemplarze trafiły do Jugosławii.

Unikatowy model znaleziony w Serbii jest przeznaczony na sprzedaż za 999 euro, z pewnością zainteresuje się nim wielu kolekcjonerów.
    Jazda w upale nie należy do najprzyjemniejszych, zwłaszcza bez klimatyzacji, no chyba, że cieszy nas słońce i wiatr we włosach. Ten model byłby idealny na lato... zwłaszcza prawie 30 lat temu.

    W Serbii odnaleziono oryginalny egzemplarz Poloneza, a mianowicie trzydrzwiowy kabriolet pochodzący z 1984 roku. Samochód jest napędzany silnikiem benzynowym o mocy 75 KM, któremu daleko do obecnych wygórowanych norm emisji spalin. Ten model spełnia jedynie wytyczne Euro 1. Na jego liczniku znajduje się 127 tys. km przebiegu.

    Fabryka FSO zdołała wyprodukować jedynie 5 prototypowych egzemplarzy trzydrzwiowego Poloneza pozbawionego zadaszenia, gdyż nie potrafiła sprostać większemu zamówieniu. Wszystkie egzemplarze trafiły do Jugosławii.

    Unikatowy model znaleziony w Serbii jest przeznaczony na sprzedaż za 999 euro, z pewnością zainteresuje się nim wielu kolekcjonerów.
    9 sierpnia 2013, 14:41 przez MrFlames (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (2)
    FSO Warszawa Ghia – Na fali zmian drugiej połowy lat 50 Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu postanowiła zmodernizować produkowaną tam już od dłuższego czasu przestarzałą Warszawę. Przystąpiono do konstruowania nowocześniejszego, górnozaworowego silnika, projekt nadwozia zamawiając we wspomnianej firmie Ghia, w dwóch wersjach - sedan i kombi. Powierzenie renomowanym zachodnim stylistom zaprojektowania karoserii auta dla fabryki z kraju komunistycznego było wydarzeniem zaiste rewolucyjnym...

Włosi wywiązali się z zadania, przysyłając do kraju dwa przygotowane przez siebie prototypowe auta. Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami przede wszystkim zaprezentowano je I sekretarzowi PZPR Władysławowi Gomułce. Towarzysz "Wiesław" był człowiekiem znanym z siermiężnych gustów i zamiłowania do prostego, skromnego życia. To on przekonywał rodaków, że doskonałym zamiennikiem dla cytryn, jako źródła witaminy C, jest kiszona kapusta. To jemu przypisywano słowa, celnie oddające realia gospodarki PRL: "Gdybyśmy mieli blachę, to moglibyśmy produkować konserwy, ale nie mamy, niestety, mięsa".

Czy w tej sytuacji można się dziwić, że na widok samochodów, porażających elegancją i urodą z innego świata, szef rządzącej partii ze słowem "Robotnicza" w nazwie skrzywił się, uznając je za "zbyt wyszukane, burżuazyjne". Ta opinia wystarczyła, by projekt, na który wydano znaczącą jak na owe czasy kwotę 62 tys. dolarów, trafił do kosza, a polsko-włoskie pojazdy zamknięto w magazynie, gdzie stały aż do chwili, gdy pocięto je na złom.

Żadne ze zdjęć Warszaw Ghia nie trafiło nigdy do prasy. Wygląd wersji sedan był znany jedynie z fotografii modelu w skali modelu 1:5. Jak prezentowała się wersja kombi? Tego nie wiedział nikt poza grupką wtajemniczonych pracowników FSO.
    Na fali zmian drugiej połowy lat 50 Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu postanowiła zmodernizować produkowaną tam już od dłuższego czasu przestarzałą Warszawę. Przystąpiono do konstruowania nowocześniejszego, górnozaworowego silnika, projekt nadwozia zamawiając we wspomnianej firmie Ghia, w dwóch wersjach - sedan i kombi. Powierzenie renomowanym zachodnim stylistom zaprojektowania karoserii auta dla fabryki z kraju komunistycznego było wydarzeniem zaiste rewolucyjnym...

    Włosi wywiązali się z zadania, przysyłając do kraju dwa przygotowane przez siebie prototypowe auta. Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami przede wszystkim zaprezentowano je I sekretarzowi PZPR Władysławowi Gomułce. Towarzysz "Wiesław" był człowiekiem znanym z siermiężnych gustów i zamiłowania do prostego, skromnego życia. To on przekonywał rodaków, że doskonałym zamiennikiem dla cytryn, jako źródła witaminy C, jest kiszona kapusta. To jemu przypisywano słowa, celnie oddające realia gospodarki PRL: "Gdybyśmy mieli blachę, to moglibyśmy produkować konserwy, ale nie mamy, niestety, mięsa".

    Czy w tej sytuacji można się dziwić, że na widok samochodów, porażających elegancją i urodą z innego świata, szef rządzącej partii ze słowem "Robotnicza" w nazwie skrzywił się, uznając je za "zbyt wyszukane, burżuazyjne". Ta opinia wystarczyła, by projekt, na który wydano znaczącą jak na owe czasy kwotę 62 tys. dolarów, trafił do kosza, a polsko-włoskie pojazdy zamknięto w magazynie, gdzie stały aż do chwili, gdy pocięto je na złom.

    Żadne ze zdjęć Warszaw Ghia nie trafiło nigdy do prasy. Wygląd wersji sedan był znany jedynie z fotografii modelu w skali modelu 1:5. Jak prezentowała się wersja kombi? Tego nie wiedział nikt poza grupką wtajemniczonych pracowników FSO.
    Fabryka ferrari – w Maranello nocą
    W Maranello nocą
    19 czerwca 2013, 23:26 przez nikodemxmen (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    własne

    Lech z Opalenicy - pierwszy polski motocykl – Czy wiecie Państwo, że mamy w Polsce pomnik motocykla? Ja także o tym nie wiedziałem, dopóki nie trafiłem do Opalenicy pod Poznaniem, która stała się ostatnio znana jako siedziba reprezentacji Portugalii podczas Euro 2012. Historykom osada, założona pod koniec XIV wieku, kojarzy się przede wszystkim z jednym z najświetniejszych rodów Rzeczpospolitej, Opalińskimi herbu Łodzia, który wydał osobistości tak znakomite jak Łukasz Opaliński, marszałek koronny wiernie stojący przy królu Janie Kazimierzu podczas szwedzkiego potopu, a przy tym poeta, pisarz polityczny i teoretyk literatury. Była też królowa Polski Katarzyna z Opalińskich, żona Stanisława Leszczyńskiego. W XIX wieku Prusacy zatarli ostatnie ślady po zamku Opalińskich nad brzegiem rzeki Mogielnicy, za to wjeżdżając dziś do dziesięciotysięcznego miasteczka szosą od strony Poznania nie sposób nie zauważyć sporej tablicy informującej, że to właśnie tu wyprodukowano pierwszy polski motocykl! Nazywał się Lech. Zarówno tablicę jak i  metalowy posążek motocykla na rynku ufundował miejscowy klub motorowy, który wśród swoich statutowych celów zapisał kultywowanie pamięci o tym ambitnym przedsięwzięciu. 
W niektórych opracowaniach jako twórcę pierwszych w Polsce motocykli wymienia się Henryka Choińskiego, znanego w Warszawie sportowca, gwiazdę toru na Dynasach. Trudno jednak uznać jego konstrukcje przeznaczone do ścigania się na betonowym owalu u podnóża wiślanej skarpy za wyroby przemysłowe, a jego samego - za producenta. Za datę początkową polskiej produkcji motocykli przyjmuje się więc początek roku 1929, gdy w Państwowej Wytwórni Samochodów przy ulicy Terespolskiej na warszawskiej Pradze powstała seria CWS-ów M 55, dość wiernie skopiowanych z Harleya-Davidsona i Indiana. Pośpiech i niekompetencja konstruktorów sprawiły, że maszyny były pełne wad i usterek. Pełnowartościowym motocyklem okazała się dopiero udoskonalona wersja z początku lat 30. nosząca nazwę CWS 111, a następnie Sokół. W Opalenicy przedsiębiorstwo noszące trochę na wyrost nazwę "Pierwsza Fabryka Motocykli w Polsce" wystartowało 1 stycznia roku 1929. Budowę próbnej serii motocykli rozpoczęto w dwa tygodnie później, prototyp z nazwą "Lech" na zbiorniku paliwa gotowy był do prób w lutym!
Tak szybkie tempo nazywano kiedyś amerykańskim i w przypadku opalenickim nie była to wcale metafora. Lecha zaprojektował inżynier Władysław Zaleski, który po odrodzeniu Polski w roku 1918 powrócił do kraju z USA. Legitymował się przeszło dwudziestoletnią praktyką w tamtejszych biurach konstrukcyjnych. Spiritus movens całego przedsięwzięcia był obywatel Opalenicy Wacław Sawicki, który wcześniej przez kilka lat prowadził w miasteczku garbarnię parową noszącą nazwę "Towarzystwo Akcyjne W. Sawicki i Spółka". Po zlikwidowanym w 1927 roku zakładzie pozostały trzy hale o łącznej powierzchni 840 metrów kwadratowych i w jednej z nich ulokowano warsztat, w którym powstały pierwsze Lechy. Dwie pozostałe hale miały być zagospodarowane po uruchomieniu produkcji seryjnej. Z zachowanych dokumentów wynika, że Pierwsza Fabryka Motocykli w Polsce dysponowała dwiema tokarniami, szlifierką, wiertarką, piłą poprzeczną, hartowniczym piecem gazowym, piecem i tyglami do wykonywania odlewów aluminiowych oraz warsztatem ślusarskim i małą kuźnią. Takich "fabryk" było jednak wtedy mnóstwo.
Rok 1929 - z czym kojarzy się nam ta data? Oczywiście z wybuchem wielkiego kryzysu, który rozpoczął się krachem na nowojorskiej giełdzie, a niebawem rozlał się na cały świat. Czas, gdy społeczeństwa gwałtownie ubożały, banki i przedsiębiorstwa bankrutowały, a bezrobocie rosło lawinowo był chyba najgorszym z możliwych do rozkręcania interesu. Sawicki zdawał sobie z tego sprawę i zabiegał o pozyskanie zamówień wojskowych. W grudniu 1929 roku wystąpił z pismem do MSWojsk. prosząc o określenie warunków, jakie musiałby spełniać motocykl by był uznany za przydatny dla armii. W Opalenicy pojawili się przedstawiciele Wojskowego Instytutu Badań Inżynierii w Warszawie. Pozytywnie ocenili intencje przedsiębiorcy, ale zwrócili uwagę na pewne niedostatki techniczne prototypów oraz na fakt, że motocykle budowano nie na podstawie szczegółowej dokumentacji lecz pobieżnych szkiców. To ostatnie może nasuwać wątpliwości co do kompetencji inżyniera Zaleskiego, ale przecież w podobnym stylu, kreśląc projekty na serwetkach i dokonując obliczeń w pamięci pracował genialny konstruktor, twórca m.in. samochodu CWS T-1, Tadeusz Tański. 
Zaleski znał motoryzację amerykańską i trudno się dziwić, że Lech wyglądał na nieco zmniejszoną kopię Harleya-Davidsona. Miał silnik dwucylindrowy, widlasty, dolnozaworowy połączony ze skrzynią biegów o trzech przełożeniach w osobnej obudowie. Jego pojemność - 500 cm sześć., moc 5 KM. W pierwszej wersji zbiornik paliwa znajdował się pod górną belką ramy, później wprowadzono nowocześniejszy, obły zbiornik osadzony na ramie. W prototypie brakowało też hamulca przedniego koła. Oryginalnie prezentowało się trapezowe zawieszenie przedniego koła resorowanego za pomocą tzw. sprężyn płaskich. Motocykl osiągał prędkość ok. 75 kilometrów na godzinę.
Korespondencja z ministerstwem trwała przez cały rok 1930. Wojskowi chwalili jakość motocykli i stosowanie w nich dużej liczby surowców i podzespołów krajowych. Formułowali też dość mgliste, ale budzące nadzieję obietnice "szerszej współpracy". Na wystawach przemysłowych stoisko Lecha było oblegane, a firma zdobywała dyplomy uznania. Lech w wersji sportowej uczestniczył w wielu rajdach i wyścigach. Nie wygrywał, ale w rękach czołowych wielkopolskich motocyklistów wykazywał się solidnością i niezawodnością. Gdy zaczęło brakować pieniędzy, Sawicki próbował przekształcić firmę w spółkę akcyjną. Bez powodzenia. Pierwsza próba stworzenia polskiej prywatnej fabryki motocykli zakończyła się fiaskiem po wyprodukowaniu kilkunastu bądź kilkudziesięciu jednośladów. Do naszych czasów nie przetrwał żaden z nich.

źródło: strona klubu motorowego "Lech 1929 Opalenica"
    Czy wiecie Państwo, że mamy w Polsce pomnik motocykla? Ja także o tym nie wiedziałem, dopóki nie trafiłem do Opalenicy pod Poznaniem, która stała się ostatnio znana jako siedziba reprezentacji Portugalii podczas Euro 2012. Historykom osada, założona pod koniec XIV wieku, kojarzy się przede wszystkim z jednym z najświetniejszych rodów Rzeczpospolitej, Opalińskimi herbu Łodzia, który wydał osobistości tak znakomite jak Łukasz Opaliński, marszałek koronny wiernie stojący przy królu Janie Kazimierzu podczas szwedzkiego potopu, a przy tym poeta, pisarz polityczny i teoretyk literatury. Była też królowa Polski Katarzyna z Opalińskich, żona Stanisława Leszczyńskiego. W XIX wieku Prusacy zatarli ostatnie ślady po zamku Opalińskich nad brzegiem rzeki Mogielnicy, za to wjeżdżając dziś do dziesięciotysięcznego miasteczka szosą od strony Poznania nie sposób nie zauważyć sporej tablicy informującej, że to właśnie tu wyprodukowano pierwszy polski motocykl! Nazywał się Lech. Zarówno tablicę jak i metalowy posążek motocykla na rynku ufundował miejscowy klub motorowy, który wśród swoich statutowych celów zapisał kultywowanie pamięci o tym ambitnym przedsięwzięciu.
    W niektórych opracowaniach jako twórcę pierwszych w Polsce motocykli wymienia się Henryka Choińskiego, znanego w Warszawie sportowca, gwiazdę toru na Dynasach. Trudno jednak uznać jego konstrukcje przeznaczone do ścigania się na betonowym owalu u podnóża wiślanej skarpy za wyroby przemysłowe, a jego samego - za producenta. Za datę początkową polskiej produkcji motocykli przyjmuje się więc początek roku 1929, gdy w Państwowej Wytwórni Samochodów przy ulicy Terespolskiej na warszawskiej Pradze powstała seria CWS-ów M 55, dość wiernie skopiowanych z Harleya-Davidsona i Indiana. Pośpiech i niekompetencja konstruktorów sprawiły, że maszyny były pełne wad i usterek. Pełnowartościowym motocyklem okazała się dopiero udoskonalona wersja z początku lat 30. nosząca nazwę CWS 111, a następnie Sokół. W Opalenicy przedsiębiorstwo noszące trochę na wyrost nazwę "Pierwsza Fabryka Motocykli w Polsce" wystartowało 1 stycznia roku 1929. Budowę próbnej serii motocykli rozpoczęto w dwa tygodnie później, prototyp z nazwą "Lech" na zbiorniku paliwa gotowy był do prób w lutym!
    Tak szybkie tempo nazywano kiedyś amerykańskim i w przypadku opalenickim nie była to wcale metafora. Lecha zaprojektował inżynier Władysław Zaleski, który po odrodzeniu Polski w roku 1918 powrócił do kraju z USA. Legitymował się przeszło dwudziestoletnią praktyką w tamtejszych biurach konstrukcyjnych. Spiritus movens całego przedsięwzięcia był obywatel Opalenicy Wacław Sawicki, który wcześniej przez kilka lat prowadził w miasteczku garbarnię parową noszącą nazwę "Towarzystwo Akcyjne W. Sawicki i Spółka". Po zlikwidowanym w 1927 roku zakładzie pozostały trzy hale o łącznej powierzchni 840 metrów kwadratowych i w jednej z nich ulokowano warsztat, w którym powstały pierwsze Lechy. Dwie pozostałe hale miały być zagospodarowane po uruchomieniu produkcji seryjnej. Z zachowanych dokumentów wynika, że Pierwsza Fabryka Motocykli w Polsce dysponowała dwiema tokarniami, szlifierką, wiertarką, piłą poprzeczną, hartowniczym piecem gazowym, piecem i tyglami do wykonywania odlewów aluminiowych oraz warsztatem ślusarskim i małą kuźnią. Takich "fabryk" było jednak wtedy mnóstwo.
    Rok 1929 - z czym kojarzy się nam ta data? Oczywiście z wybuchem wielkiego kryzysu, który rozpoczął się krachem na nowojorskiej giełdzie, a niebawem rozlał się na cały świat. Czas, gdy społeczeństwa gwałtownie ubożały, banki i przedsiębiorstwa bankrutowały, a bezrobocie rosło lawinowo był chyba najgorszym z możliwych do rozkręcania interesu. Sawicki zdawał sobie z tego sprawę i zabiegał o pozyskanie zamówień wojskowych. W grudniu 1929 roku wystąpił z pismem do MSWojsk. prosząc o określenie warunków, jakie musiałby spełniać motocykl by był uznany za przydatny dla armii. W Opalenicy pojawili się przedstawiciele Wojskowego Instytutu Badań Inżynierii w Warszawie. Pozytywnie ocenili intencje przedsiębiorcy, ale zwrócili uwagę na pewne niedostatki techniczne prototypów oraz na fakt, że motocykle budowano nie na podstawie szczegółowej dokumentacji lecz pobieżnych szkiców. To ostatnie może nasuwać wątpliwości co do kompetencji inżyniera Zaleskiego, ale przecież w podobnym stylu, kreśląc projekty na serwetkach i dokonując obliczeń w pamięci pracował genialny konstruktor, twórca m.in. samochodu CWS T-1, Tadeusz Tański.
    Zaleski znał motoryzację amerykańską i trudno się dziwić, że Lech wyglądał na nieco zmniejszoną kopię Harleya-Davidsona. Miał silnik dwucylindrowy, widlasty, dolnozaworowy połączony ze skrzynią biegów o trzech przełożeniach w osobnej obudowie. Jego pojemność - 500 cm sześć., moc 5 KM. W pierwszej wersji zbiornik paliwa znajdował się pod górną belką ramy, później wprowadzono nowocześniejszy, obły zbiornik osadzony na ramie. W prototypie brakowało też hamulca przedniego koła. Oryginalnie prezentowało się trapezowe zawieszenie przedniego koła resorowanego za pomocą tzw. sprężyn płaskich. Motocykl osiągał prędkość ok. 75 kilometrów na godzinę.
    Korespondencja z ministerstwem trwała przez cały rok 1930. Wojskowi chwalili jakość motocykli i stosowanie w nich dużej liczby surowców i podzespołów krajowych. Formułowali też dość mgliste, ale budzące nadzieję obietnice "szerszej współpracy". Na wystawach przemysłowych stoisko Lecha było oblegane, a firma zdobywała dyplomy uznania. Lech w wersji sportowej uczestniczył w wielu rajdach i wyścigach. Nie wygrywał, ale w rękach czołowych wielkopolskich motocyklistów wykazywał się solidnością i niezawodnością. Gdy zaczęło brakować pieniędzy, Sawicki próbował przekształcić firmę w spółkę akcyjną. Bez powodzenia. Pierwsza próba stworzenia polskiej prywatnej fabryki motocykli zakończyła się fiaskiem po wyprodukowaniu kilkunastu bądź kilkudziesięciu jednośladów. Do naszych czasów nie przetrwał żaden z nich.

    źródło: strona klubu motorowego "Lech 1929 Opalenica"
    Bayerische Motoren Werke – a po naszemu - Bawarska Fabryka Maszyn
(takie tam jak by ktos nie wiedzial)
    A po naszemu - Bawarska Fabryka Maszyn
    (takie tam jak by ktos nie wiedzial)
    7 maja 2013, 21:57 przez motomaniac (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (7)
    Maluszek z sinikiem od Seicento 1108 cm3 po panowaniu głowicy + ostry wałek + polerowany kolektor ssący + CHIP i oczywiście full dolot i przelot. Szacowana moc ok ~85-90 KM. Bączek został na maxa obniżony na tyle ile fabryka pozwoliła
    29 kwietnia 2013, 22:09 przez ~starzu001 | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    własne