Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 72 takie materiały
    Jak szybko i efektywnie usunąć kamień i inne osady ze szklanej powierzchni lub płytek? Mamy na to sposób - K2 Roker. Rozwiązujemy odwieczny problem myjni samochodowych. Z K2 Roker domycie okien lub płytek ceramicznych jest łatwiejsze niż kiedykolwiek.

    Domowe sposoby radzenia sobie z kamiennym osadem na pewno są ekologiczne i tanie, ale w porównaniu z dedykowaną chemią myjniową, w ogóle nieefektywne. Gruba warstwy zaschniętych wosków i środków czyszczących w ilościach przemysłowych, zostawia nalot na szybach i płytkach, z którymi nie sposób sobie poradzić. Maszynowe mycie czy polerka, może tylko uszkodzić wierzchnią warstwę płytki, zostawiając ją przy tym bardziej podatną na kolejne zabrudzenia.
    18 grudnia 2017, 19:04 przez Folley96 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    W odcinku testujemy auto do 2000zł, które według nas jest fajnym samochodem do miasta jeżeli ktoś nie ma zbyt wielu wymagań i zależy mu tylko na tym, żeby auto było tanie w eksploatacji i sprawnie przemieszczało się z punktu A do B. Oczywiście jak zawsze za wszystkie błędy i niedociągnięcia przepraszamy. Zachęcamy również do dyskusji pod naszym filmem i do ocenienia go.
    Czy warto kupować tanie chińskie gadżety do samochodu? Zobacz, czy działają!
    23 sierpnia 2017, 19:46 przez pojechani (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    pojechani.tv

    Zwiększenie kar za cofanie liczników? – W Ministerstwie Sprawiedliwości co jakiś czas powraca temat karania za manipulacje przy przebiegu auta. Resort sprawdza czy i jak można technicznie sprawdzić ingerencję we wskazania licznika przebiegu pojazdu i zastanawia się nad nowymi możliwościami ścigania tego procederu. Jednocześnie wskazuje na trudność ustalenia, który z właścicieli jest odpowiedzialny za tego typu machlojki, jeśli mamy do czynienia z autem, które ma np. czwartego właściciela. Nad zmianami w przepisach dotyczących tej kwestii pracuje też jeden z senatorów z PiS.


Warto zauważyć, że w Polsce samochody używane przy przebiegu w okolicach 200 tys. km nagle przestają jeździć. Taki wniosek można wysnuć na podstawie danych w popularnych serwisach ogłoszeniowych. Zdecydowana większość aut używanych w ogłoszeniach ma nie więcej niż 200 tys. km i to bez względu na to, czy mają 7, 10 czy 12 lat. Powód tego zjawiska jest prosty – dla klientów 200 tys. km to pewnego rodzaju psychologiczna bariera, poza którą nie interesują się już używanymi autami wystawionymi na sprzedaż.

Proceder cofania liczników kwitnie na granicy Niemiec z Polską i nie ukróciło go nawet wprowadzenie w 2014 r. obowiązku wpisywania przebiegu pojazdu podczas obowiązkowego, corocznego przeglądu technicznego. Ta regulacja spowodowała, że część aut została oficjalnie „zalegalizowana” w bazie CEPiK już ze sfałszowanymi wcześniej przebiegami. Co więcej, zdarza się nawet, że wskazania licznika z roku na rok są coraz niższe.

Senator PiS Grzegorz Peczkis proponuje dalsze zaostrzenie kar. Cofanie licznika miałoby zostać objęte odpowiedzialność karną w postaci grzywny nawet do kilkuset tysięcy złotych. Jeśli z przeglądu na przegląd auto miałoby niższy przebieg, to oznaczałoby potencjalne konsekwencje karne dla właściciela auta. Planowane jest także zsynchronizowanie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców z podobnymi rejestrami funkcjonującymi np. w Niemczech. Ma to umożliwić weryfikację faktycznego przebiegu dla aut z importu. Projekt w tej sprawie ma wkrótce trafić do prac w Sejmie. Czy jednak zwiększenie sankcji to właściwa droga?

W Niemczech dane pokazują, że nawet 30% aut używanych wystawionych na sprzedaż miało cofnięty licznik. To i tak sporo, gdyż jest to u naszych zachodnich sąsiadów traktowane jako przestępstwo zagrożone karą więzienia do 5 lat. W Polsce za tego typu praktyki można dostać nawet 8 lat, ale w praktyce za „kręcenie” bardzo trudno ukarać sprzedającego auto z cofniętym licznikiem. A jest z czym walczyć, bo z szacunków Związku Dealerów Samochodowych wynika, że w Polsce proceder ten dotyczy nawet 80% aut używanych z importu. To zestawienie pokazuje wyraźnie, że nie wysokość, ale nieuchronność kary jest receptą na zmianę skali tego negatywnego dla kierowców zjawiska.

Temat ostatnio powrócił. Ministrowie zastanawiają się, by wprowadzić kary za fałszowanie przebiegu jak w Niemczech. Tam  za cofanie liczników grozi kara do 5 lat więzienia, zaś we Francji grzywna w wysokości 37 tys. euro i kara więzienia do 2 lat. 

W Ministerstwie Sprawiedliwości co jakiś czas powraca temat karania za manipulacje przy przebiegu auta. Resort sprawdza czy i jak można technicznie sprawdzić ingerencję we wskazania licznika przebiegu pojazdu i zastanawia się nad nowymi możliwościami ścigania tego procederu. Jednocześnie wskazuje na trudność ustalenia, który z właścicieli jest odpowiedzialny za tego typu machlojki, jeśli mamy do czynienia z autem, które ma np. czwartego właściciela. Nad zmianami w przepisach dotyczących tej kwestii pracuje też jeden z senatorów z PiS.

Warto zauważyć, że w Polsce samochody używane przy przebiegu w okolicach 200 tys. km nagle przestają jeździć. Taki wniosek można wysnuć na podstawie danych w popularnych serwisach ogłoszeniowych. Zdecydowana większość aut używanych w ogłoszeniach ma nie więcej niż 200 tys. km i to bez względu na to, czy mają 7, 10 czy 12 lat. Powód tego zjawiska jest prosty – dla klientów 200 tys. km to pewnego rodzaju psychologiczna bariera, poza którą nie interesują się już używanymi autami wystawionymi na sprzedaż.

Proceder cofania liczników kwitnie na granicy Niemiec z Polską i nie ukróciło go nawet wprowadzenie w 2014 r. obowiązku wpisywania przebiegu pojazdu podczas obowiązkowego, corocznego przeglądu technicznego. Ta regulacja spowodowała, że część aut została oficjalnie „zalegalizowana” w bazie CEPiK już ze sfałszowanymi wcześniej przebiegami. Co więcej, zdarza się nawet, że wskazania licznika z roku na rok są coraz niższe.

Senator PiS Grzegorz Peczkis proponuje dalsze zaostrzenie kar. Cofanie licznika miałoby zostać objęte odpowiedzialność karną w postaci grzywny nawet do kilkuset tysięcy złotych. Jeśli z przeglądu na przegląd auto miałoby niższy przebieg, to oznaczałoby potencjalne konsekwencje karne dla właściciela auta. Planowane jest także zsynchronizowanie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców z podobnymi rejestrami funkcjonującymi np. w Niemczech. Ma to umożliwić weryfikację faktycznego przebiegu dla aut z importu. Projekt w tej sprawie ma wkrótce trafić do prac w Sejmie. Czy jednak zwiększenie sankcji to właściwa droga?

W Niemczech dane pokazują, że nawet 30% aut używanych wystawionych na sprzedaż miało cofnięty licznik. To i tak sporo, gdyż jest to u naszych zachodnich sąsiadów traktowane jako przestępstwo. W Polsce za tego typu praktyki można dostać nawet 8 lat, ale w praktyce za „kręcenie” bardzo trudno ukarać sprzedającego auto z cofniętym licznikiem. A jest z czym walczyć, bo z szacunków Związku Dealerów Samochodowych wynika, że w Polsce proceder ten dotyczy nawet 80% aut używanych z importu. To zestawienie pokazuje wyraźnie, że nie wysokość, ale nieuchronność kary jest receptą na zmianę skali tego negatywnego dla kierowców zjawiska.

Temat ostatnio powrócił. Ministrowie zastanawiają się, by wprowadzić kary za fałszowanie przebiegu jak w Niemczech. Tam  za cofanie liczników grozi kara do 5 lat więzienia, zaś we Francji grzywna w wysokości 37 tys. euro i kara więzienia do 2 lat. 

Czy takie kary będą wystarczające, by ukrócić proceder? A co z przypadkiem, gdy handlarz sprowadzi samochód, po drodze zrobi korektę, a spisze umowę kupna-sprzedaży tak, jakby to nabywca kupował auto od właściciela za granicą? I gdy wyjdzie na jaw korekta, to karą zostanie obarczony nabywca (który kupował auto w dobrej wierze), czy sprzedający (który o cofaniu licznika nic nie wiedział). A prawdziwego sprawcy w papierach nie ma. Jest jak duch - ulotnił się. Najpierw trzeba uszczelnić proces sprowadzania samochodów, by nie było takich wypaczeń (pośrednik zarabia i się ulatnia, biorąc zarobek i nie odprowadzając podatku, jednocześnie fałszując przebieg), a potem dopiero karać nieuczciwych sprzedawców, którzy korygują przebiegi. 

Jest o co walczyć, by rynek motoryzacji w Polsce stał się normalny. I samochody z dużymi przebiegami były tanie, zaś te z przebiegami niskimi kosztowały odpowiednio więcej. Czyli dokładnie tak, jak jest na zachodzie. Wtedy klient szybko by decydował jakie auto kupić i rynek zrobił by się normalny, a nie patologiczny, jak ma to miejsce obecnie. To nie przypadek, że 8 letni samochód w prawdziwym przebiegiem 150 000 km jest w Niemczech 30 - 40% droższy niż w Polsce. I właśnie takie samochody do nas nie trafiają. Zapytaj jakiegokolwiek handlarza - chcesz kupić samochód tanio - kupuj w Polsce. Na Zachodzie okazji nie ma. Tam wszystko ma swoją cenę...
    W Ministerstwie Sprawiedliwości co jakiś czas powraca temat karania za manipulacje przy przebiegu auta. Resort sprawdza czy i jak można technicznie sprawdzić ingerencję we wskazania licznika przebiegu pojazdu i zastanawia się nad nowymi możliwościami ścigania tego procederu. Jednocześnie wskazuje na trudność ustalenia, który z właścicieli jest odpowiedzialny za tego typu machlojki, jeśli mamy do czynienia z autem, które ma np. czwartego właściciela. Nad zmianami w przepisach dotyczących tej kwestii pracuje też jeden z senatorów z PiS.


    Warto zauważyć, że w Polsce samochody używane przy przebiegu w okolicach 200 tys. km nagle przestają jeździć. Taki wniosek można wysnuć na podstawie danych w popularnych serwisach ogłoszeniowych. Zdecydowana większość aut używanych w ogłoszeniach ma nie więcej niż 200 tys. km i to bez względu na to, czy mają 7, 10 czy 12 lat. Powód tego zjawiska jest prosty – dla klientów 200 tys. km to pewnego rodzaju psychologiczna bariera, poza którą nie interesują się już używanymi autami wystawionymi na sprzedaż.

    Proceder cofania liczników kwitnie na granicy Niemiec z Polską i nie ukróciło go nawet wprowadzenie w 2014 r. obowiązku wpisywania przebiegu pojazdu podczas obowiązkowego, corocznego przeglądu technicznego. Ta regulacja spowodowała, że część aut została oficjalnie „zalegalizowana” w bazie CEPiK już ze sfałszowanymi wcześniej przebiegami. Co więcej, zdarza się nawet, że wskazania licznika z roku na rok są coraz niższe.

    Senator PiS Grzegorz Peczkis proponuje dalsze zaostrzenie kar. Cofanie licznika miałoby zostać objęte odpowiedzialność karną w postaci grzywny nawet do kilkuset tysięcy złotych. Jeśli z przeglądu na przegląd auto miałoby niższy przebieg, to oznaczałoby potencjalne konsekwencje karne dla właściciela auta. Planowane jest także zsynchronizowanie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców z podobnymi rejestrami funkcjonującymi np. w Niemczech. Ma to umożliwić weryfikację faktycznego przebiegu dla aut z importu. Projekt w tej sprawie ma wkrótce trafić do prac w Sejmie. Czy jednak zwiększenie sankcji to właściwa droga?

    W Niemczech dane pokazują, że nawet 30% aut używanych wystawionych na sprzedaż miało cofnięty licznik. To i tak sporo, gdyż jest to u naszych zachodnich sąsiadów traktowane jako przestępstwo zagrożone karą więzienia do 5 lat. W Polsce za tego typu praktyki można dostać nawet 8 lat, ale w praktyce za „kręcenie” bardzo trudno ukarać sprzedającego auto z cofniętym licznikiem. A jest z czym walczyć, bo z szacunków Związku Dealerów Samochodowych wynika, że w Polsce proceder ten dotyczy nawet 80% aut używanych z importu. To zestawienie pokazuje wyraźnie, że nie wysokość, ale nieuchronność kary jest receptą na zmianę skali tego negatywnego dla kierowców zjawiska.

    Temat ostatnio powrócił. Ministrowie zastanawiają się, by wprowadzić kary za fałszowanie przebiegu jak w Niemczech. Tam za cofanie liczników grozi kara do 5 lat więzienia, zaś we Francji grzywna w wysokości 37 tys. euro i kara więzienia do 2 lat.

    W Ministerstwie Sprawiedliwości co jakiś czas powraca temat karania za manipulacje przy przebiegu auta. Resort sprawdza czy i jak można technicznie sprawdzić ingerencję we wskazania licznika przebiegu pojazdu i zastanawia się nad nowymi możliwościami ścigania tego procederu. Jednocześnie wskazuje na trudność ustalenia, który z właścicieli jest odpowiedzialny za tego typu machlojki, jeśli mamy do czynienia z autem, które ma np. czwartego właściciela. Nad zmianami w przepisach dotyczących tej kwestii pracuje też jeden z senatorów z PiS.

    Warto zauważyć, że w Polsce samochody używane przy przebiegu w okolicach 200 tys. km nagle przestają jeździć. Taki wniosek można wysnuć na podstawie danych w popularnych serwisach ogłoszeniowych. Zdecydowana większość aut używanych w ogłoszeniach ma nie więcej niż 200 tys. km i to bez względu na to, czy mają 7, 10 czy 12 lat. Powód tego zjawiska jest prosty – dla klientów 200 tys. km to pewnego rodzaju psychologiczna bariera, poza którą nie interesują się już używanymi autami wystawionymi na sprzedaż.

    Proceder cofania liczników kwitnie na granicy Niemiec z Polską i nie ukróciło go nawet wprowadzenie w 2014 r. obowiązku wpisywania przebiegu pojazdu podczas obowiązkowego, corocznego przeglądu technicznego. Ta regulacja spowodowała, że część aut została oficjalnie „zalegalizowana” w bazie CEPiK już ze sfałszowanymi wcześniej przebiegami. Co więcej, zdarza się nawet, że wskazania licznika z roku na rok są coraz niższe.

    Senator PiS Grzegorz Peczkis proponuje dalsze zaostrzenie kar. Cofanie licznika miałoby zostać objęte odpowiedzialność karną w postaci grzywny nawet do kilkuset tysięcy złotych. Jeśli z przeglądu na przegląd auto miałoby niższy przebieg, to oznaczałoby potencjalne konsekwencje karne dla właściciela auta. Planowane jest także zsynchronizowanie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców z podobnymi rejestrami funkcjonującymi np. w Niemczech. Ma to umożliwić weryfikację faktycznego przebiegu dla aut z importu. Projekt w tej sprawie ma wkrótce trafić do prac w Sejmie. Czy jednak zwiększenie sankcji to właściwa droga?

    W Niemczech dane pokazują, że nawet 30% aut używanych wystawionych na sprzedaż miało cofnięty licznik. To i tak sporo, gdyż jest to u naszych zachodnich sąsiadów traktowane jako przestępstwo. W Polsce za tego typu praktyki można dostać nawet 8 lat, ale w praktyce za „kręcenie” bardzo trudno ukarać sprzedającego auto z cofniętym licznikiem. A jest z czym walczyć, bo z szacunków Związku Dealerów Samochodowych wynika, że w Polsce proceder ten dotyczy nawet 80% aut używanych z importu. To zestawienie pokazuje wyraźnie, że nie wysokość, ale nieuchronność kary jest receptą na zmianę skali tego negatywnego dla kierowców zjawiska.

    Temat ostatnio powrócił. Ministrowie zastanawiają się, by wprowadzić kary za fałszowanie przebiegu jak w Niemczech. Tam za cofanie liczników grozi kara do 5 lat więzienia, zaś we Francji grzywna w wysokości 37 tys. euro i kara więzienia do 2 lat.

    Czy takie kary będą wystarczające, by ukrócić proceder? A co z przypadkiem, gdy handlarz sprowadzi samochód, po drodze zrobi korektę, a spisze umowę kupna-sprzedaży tak, jakby to nabywca kupował auto od właściciela za granicą? I gdy wyjdzie na jaw korekta, to karą zostanie obarczony nabywca (który kupował auto w dobrej wierze), czy sprzedający (który o cofaniu licznika nic nie wiedział). A prawdziwego sprawcy w papierach nie ma. Jest jak duch - ulotnił się. Najpierw trzeba uszczelnić proces sprowadzania samochodów, by nie było takich wypaczeń (pośrednik zarabia i się ulatnia, biorąc zarobek i nie odprowadzając podatku, jednocześnie fałszując przebieg), a potem dopiero karać nieuczciwych sprzedawców, którzy korygują przebiegi.

    Jest o co walczyć, by rynek motoryzacji w Polsce stał się normalny. I samochody z dużymi przebiegami były tanie, zaś te z przebiegami niskimi kosztowały odpowiednio więcej. Czyli dokładnie tak, jak jest na zachodzie. Wtedy klient szybko by decydował jakie auto kupić i rynek zrobił by się normalny, a nie patologiczny, jak ma to miejsce obecnie. To nie przypadek, że 8 letni samochód w prawdziwym przebiegiem 150 000 km jest w Niemczech 30 - 40% droższy niż w Polsce. I właśnie takie samochody do nas nie trafiają. Zapytaj jakiegokolwiek handlarza - chcesz kupić samochód tanio - kupuj w Polsce. Na Zachodzie okazji nie ma. Tam wszystko ma swoją cenę...
    Fieśka 1.3 '97 i Tikobot 0.8 '95 – Niby nic ale własne 
Tikobotem nie raz uciekałem wściekłym golfom.  Mówcie co chcecie na temat tego samochodziku, ale jak tylko będę miał ku temu dobrą okazję, to na bank kupie sobie jeszcze jednego 
Fieśka jest bardziej leniwa, ale wiadomo, czerwony kolor robi swoje 
Obydwa wozy full stock spec, premium bieda edyszyn - czyli z bajerów tylko grzana tylna szyba, ale nie cała
    Niby nic ale własne
    Tikobotem nie raz uciekałem wściekłym golfom. Mówcie co chcecie na temat tego samochodziku, ale jak tylko będę miał ku temu dobrą okazję, to na bank kupie sobie jeszcze jednego
    Fieśka jest bardziej leniwa, ale wiadomo, czerwony kolor robi swoje
    Obydwa wozy full stock spec, premium bieda edyszyn - czyli z bajerów tylko grzana tylna szyba, ale nie cała
    23 kwietnia 2017, 20:07 przez motodoradca (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Tesla poradziła sobie z największym problemem aut elektrycznych. Odtąd ich zasięg będzie nieograniczony! – Dlaczego ludzie nie kupują aut elektrycznych? Bo się rozładowują, a jak nie ma w pobliżu stacji ekspresowego ładowania, to trwa ono wieki. Jest to póki co największe ograniczenie elektryków. I to ładowanie strasznie gryzło Pana Elona Muska, założyciela Tesli, bo wie on, że prąd głównie powstaje albo w elektrowniach atomowych, albo poprzez spalanie paliw kopalnych. A co jakby jeździć elektrykiem bez konieczności przerw na doładowanie? Brzmi pięknie, prawda? I takie jest! Elon Musk jest wizjonerem i powołał w roku 2002 kolejną spółkę - SpaceX. Miała ona w zamierzeniu sprawić, by loty kosmiczne stały się tanie dzięki modułowym rakietom, które były by odzyskiwane w całości oraz taniego paliwa (ciekły metan). Firma ta zbudowała rakietę Falcon Heavy, która to rakieta może wnieść na orbitę ponad 50 ton ładunku. I tu się zaczynają dziać cuda. Musk planuje umieścić na orbicie gęstą sieć satelitów - elektrowni. Satelity takie przekazywały by energię elektryczną na ziemię w postaci mikrofal. A jak wytwarzały by taką energię? Cóż pozyskiwały by ją za Słońca za pomocą nowoczesnych ogniw fotowoltanicznych. Wszak Słońca w kosmosie nic nie zasłania. W satelitach zastosowano dodatkowe boczne anteny, które będą wysyłać promieniowanie do innych satelitów. W ten sposób w kosmosie zostanie utworzona sieć, która niezależnie od tego, czy satelity będą po stronie nasłonecznionej, czy też po stronie, gdzie Słońce schowane jest za Ziemią, przekaże do samochodów wystarczającą część energii. Jak to ma działać? To taka bezprzewodowa ładowarka telefoniczna, tylko bardziej. Karoseria samochodu będzie tak skonstruowana, że energię mikrofal będzie skupiać i przetwarzać na energię elektryczną, a ta będzie ładowała baterie. Genialne? Owszem. Samochody będą ładowane na bieżąco i to już jak baterie wyczerpią się do połowy. Ładowanie do pełna będzie trwać około 40 minut, a samochód cały czas będzie mógł być w ruchu. W przypadku wyjechania poza zasięg satelity, ładowanie zostanie przejęte przez innego satelitę. Proces ładowania będzie się odbywał automatycznie. Samochody, w których poziom naładowania baterii spadnie do 1/4 (na przykład poprzez włączenie urządzeń pożerających prąd w garażach, czy podczas jazdy w parkingach podziemnych), zostaną potraktowane priorytetowo i będą ładowane w pierwszej kolejności. Usługa tego ładowania przez okres gwarancji ma być bezpłatna, a po nim ma kosztować 70 dolarów na rok. System ma być wdrażany od połowy roku 2018, po udanych próbach startu rakiety Falcon Heavy, które są zaplanowane na rok 2017. Na rok 2021 planuje się jego pełną funkcjonalność. Co by dużo nie pisać Elon Musk jest geniuszem i może on uratować Ziemię.
    Dlaczego ludzie nie kupują aut elektrycznych? Bo się rozładowują, a jak nie ma w pobliżu stacji ekspresowego ładowania, to trwa ono wieki. Jest to póki co największe ograniczenie elektryków. I to ładowanie strasznie gryzło Pana Elona Muska, założyciela Tesli, bo wie on, że prąd głównie powstaje albo w elektrowniach atomowych, albo poprzez spalanie paliw kopalnych. A co jakby jeździć elektrykiem bez konieczności przerw na doładowanie? Brzmi pięknie, prawda? I takie jest! Elon Musk jest wizjonerem i powołał w roku 2002 kolejną spółkę - SpaceX. Miała ona w zamierzeniu sprawić, by loty kosmiczne stały się tanie dzięki modułowym rakietom, które były by odzyskiwane w całości oraz taniego paliwa (ciekły metan). Firma ta zbudowała rakietę Falcon Heavy, która to rakieta może wnieść na orbitę ponad 50 ton ładunku. I tu się zaczynają dziać cuda. Musk planuje umieścić na orbicie gęstą sieć satelitów - elektrowni. Satelity takie przekazywały by energię elektryczną na ziemię w postaci mikrofal. A jak wytwarzały by taką energię? Cóż pozyskiwały by ją za Słońca za pomocą nowoczesnych ogniw fotowoltanicznych. Wszak Słońca w kosmosie nic nie zasłania. W satelitach zastosowano dodatkowe boczne anteny, które będą wysyłać promieniowanie do innych satelitów. W ten sposób w kosmosie zostanie utworzona sieć, która niezależnie od tego, czy satelity będą po stronie nasłonecznionej, czy też po stronie, gdzie Słońce schowane jest za Ziemią, przekaże do samochodów wystarczającą część energii. Jak to ma działać? To taka bezprzewodowa ładowarka telefoniczna, tylko bardziej. Karoseria samochodu będzie tak skonstruowana, że energię mikrofal będzie skupiać i przetwarzać na energię elektryczną, a ta będzie ładowała baterie. Genialne? Owszem. Samochody będą ładowane na bieżąco i to już jak baterie wyczerpią się do połowy. Ładowanie do pełna będzie trwać około 40 minut, a samochód cały czas będzie mógł być w ruchu. W przypadku wyjechania poza zasięg satelity, ładowanie zostanie przejęte przez innego satelitę. Proces ładowania będzie się odbywał automatycznie. Samochody, w których poziom naładowania baterii spadnie do 1/4 (na przykład poprzez włączenie urządzeń pożerających prąd w garażach, czy podczas jazdy w parkingach podziemnych), zostaną potraktowane priorytetowo i będą ładowane w pierwszej kolejności. Usługa tego ładowania przez okres gwarancji ma być bezpłatna, a po nim ma kosztować 70 dolarów na rok. System ma być wdrażany od połowy roku 2018, po udanych próbach startu rakiety Falcon Heavy, które są zaplanowane na rok 2017. Na rok 2021 planuje się jego pełną funkcjonalność. Co by dużo nie pisać Elon Musk jest geniuszem i może on uratować Ziemię.
    Niecodzienne, niezwykłe i nieprzyzwoicie tanie gadżety do auta z AliExpress - zobacz, które warto zamówić!
    1 marca 2017, 20:10 przez pojechani (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    www.pojechani.tv

    Fiat Panda 100HP Mój mały wysportowany Miś – Właśnie zakupiłem tą "inną" Pandę.
Szukałem samochodu małego do 20 000 PLN w miare dobrze wyposażonego i żeby jakoś się odpychało oraz było tanie w eksploatacji.
Padło na Pandę. Dlaczego?
-6 biegów
-klimatyzacja
-radio z Bluetooth
-sztywne zawieszenie
-dobre osiągi w stosunku mocy do masy
-oryginalny wygląd wersji 100HP

Jeżeli tylko komuś nie przeszkadzają twarde plastiki, mało miejsca dla pasażerów z tyłu i twarde zawieszenie to jak najbardziej polecam taki oto samochód 

Za niską jakość zdjęcia przepraszam i pozdrawiam.
    Właśnie zakupiłem tą "inną" Pandę.
    Szukałem samochodu małego do 20 000 PLN w miare dobrze wyposażonego i żeby jakoś się odpychało oraz było tanie w eksploatacji.
    Padło na Pandę. Dlaczego?
    -6 biegów
    -klimatyzacja
    -radio z Bluetooth
    -sztywne zawieszenie
    -dobre osiągi w stosunku mocy do masy
    -oryginalny wygląd wersji 100HP

    Jeżeli tylko komuś nie przeszkadzają twarde plastiki, mało miejsca dla pasażerów z tyłu i twarde zawieszenie to jak najbardziej polecam taki oto samochód

    Za niską jakość zdjęcia przepraszam i pozdrawiam.
    4 czerwca 2016, 12:58 przez ~Preemczyn | Do ulubionych | Skomentuj (13)
    Źródło:

    Własne