Korzystając z ładnej pogody wyciągnąłem z garażu moją drugą zabawkę, a właściwie mój główny środek transportu w okresie wiosna-jesień. Długo jej tu nie było, bo w zeszłym roku za dużo nie latałem. W samym środku sezonu motocykl zaczął brać koszmarne ilości oleju, ok 0,5 l/300km. Winna okazała się zerwana gumka zaworowa i za luźne pierścienie. Po wykonanym praktycznie całkiem we własnym zakresie mini-remoncie góry silnika przez 800km, które zrobiłem do końca sezonu poziom oleju się nie zmienił, więc problem mam chyba z głowy. Generalnie jak wiosna zacznie się na poważnie kończę wszystko, co jest do roboty przy Hondzie i latam ile wlezie. Swoją drogą jak ktoś z Trójmiasta i okolic też ma Hondę RFVC to chętnie bym się spotkał i porównał swój egzemplarz z innym.
Dino, w języku włoskim to słowo powinno oznaczać – „relacja ojca z synem”. Dino to nie samochód. To miłość ojca i syna, wspólna pasja do motoryzacji, rodzinna tragedia i coś o wiele więcej, niż środek transportu. Wielokrotnie to mówiłem, powtórzę jeszcze raz, kocham motoryzacje za emocje, za ten ułamek magii, która wypełnia wnętrze metalowej puszki i przemienia ją w symbol. -> http://tejsted.pl/dino/