Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 87 takich materiałów
    Pan Emil - człowiek, który podpadł strażnikom miejskim i gminnym – Przed sądem w Sulechowie toczy się proces karny, jakiego nie powstydziłyby się organy PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości.

Oskarżonym jest człowiek, który ośmielił się piętnować nadużycia lokalnej straży miejskiej. Prokurator uznał, że filmowanie czynności służbowych podejmowanych przez straż miejską stanowi przestępstwo stalkingu. Proces jest brudny. Zastrzeżenia budzi nie tylko postawa prokuratora, ale także sędziego, który wydalił z rozprawy publiczność. Arogancja władzy może doprowadzić do niepokojów społecznych.

1. Aktorzy

Oskarżonym jest pan Emil - człowiek, który ośmielił się monitorować działania fotoradarowych straży gminnych oraz piętnować nieprawidłowości w działaniach tychże straży.

Pokrzywdzoną i zarazem oskarżycielką posiłkową jest Katarzyna S. pełniąca funkcję Komendanta Straży Miejskiej w Kargowej.

Oskarżycielem jest prokurator Arkadiusz Flis z Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie.

Świadkiem w sprawie jest Leszek W. - właściciel fotoradaru (czy też przedstawiciel firmy wynajmującej fotoradar gminie Kargowa).

Adwokata dla pani komendant wynajęła Gmina Kargowa (ciekawe, co na to mieszkańcy Kargowej oraz Regionalna Izba Obrachunkowa w Zielonej Górze?).

2. O co (i po co) ten proces?

Otóż pani komendant wraz z panem Leszkiem W., z którym od lat razem wykonuje pomiary prędkości, przygotowała na pana Emila zasadzkę (niektórzy twierdzą, że autorem tego pomysłu jest pan Leszek). A było to tak.

Kiedy pan Emil przyjechał swoim samochodem w dniu 3 sierpnia 2012 r. do Kargowej, pani komendant (chociaż nie miała takich uprawnień), dokonała zatrzymania pana Emila. Uczyniła to w ten sposób, że stanęła przed maską jego samochodu uniemożliwiając mu przejazd. W pewnym momencie pani komendant zgięła się wpół, udając, że samochód pana Emila na nią najechał i potrącił ją w kolano. Leszek W. zamiast ratować upadająca panią komendant, podbiegł wtedy z aparatem fotograficznym, który akurat przypadkowo miał w rękach, aby uwiecznić ten "upadek"...

Chcąc nie chcąc, przypomina się scena z serialu "Zmiennicy", w której to Maniuś zostaje przyłapany z panienką lekkich obyczajów i sfotografowany "na gorącym uczynku"...

Na szczęcie pan Emil zawsze ma włączoną kamerę w samochodzie i kamera uwieczniła to zdarzenie. Na zarejestrowanym filmie widać wyraźnie, że w momencie kiedy pani komendant schyla się udając uderzenie - samochód pana Emila stoi w miejscu...

Usiłowano "zabezpieczyć" kamerę pana Emila, ale pan Emil kamery nie oddał i nagranie posiada. Gdyby nie to nagranie - nie chciałbym być w jego sytuacji....

Pani komendant posiada natomiast obdukcję oraz opinię lekarza sądowego, z której wynika, iż doznała ona w dniu 3 sierpnia 2012 r. następujących obrażeń:

- zasinienie i obrzęk kolana prawego,

- bolesność uciskową rzepki.

Lekarz sądowy zaznaczył w swojej opinii z dnia 26 października 2012 r. iż: "obrażenia te mogły powstać w sposób i w czasie podawanym przez pokrzywdzoną". Opinia ta wywołana została w wykonaniu postanowienia o powołaniu biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej, które wydał w dniu 16 października 2012 r. prokurator Arkadiusz Flis.

Prokurator Arkadiusz Flis oskarżył ponadto pana Emila o popełnienie przestępstwa stalkingu, a dokładnie o to, że jeżdżąc za panią komendant swoim samochodem obserwował ją oraz filmował podczas wykonywanych czynności służbowych, a także sugerował, że w sposób niewłaściwy i nieprofesjonalny wykonuje swoje obowiązki służbowe, czym wzbudził u Katarzyny S. uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia...

3 . A o co chodzi tak naprawdę?

Naprawdę chodzi o to, że w tych dniach, kiedy pan Emil obserwował pomiary prędkości dokonywane przez panią komendant wraz z panem Leszkiem W. nie było żadnych dochodów z mandatów, gdyż kierowcy widząc, że coś się dzieje na drodze, jeździli prawidłowo i nie popełniali wykroczeń. Gmina zatem miała straty... Desperacja Gminy Kargowa w wyeliminowaniu pana Emila jest tak duża, że na koszt Gminy Kargowa wynajęto dla Pani Komendant adwokata, który reprezentuje ją w procesie.

Gmina (tzn. jej włodarze) ma zatem interes w tym, żeby pozbyć się intruza, który wykrywa nieprawidłowości w działalności straży gminnej i psuje dobry fotoradarowy biznes. Świadek (właściciel fotoradaru, wynajmowanego gminie) ma interes w tym, żeby nadal wynajmować gminie fotoradar. Za pieniądze, które gmina wydała na wynajem tegoż fotoradaru, mogłaby sobie kupić kilka takich urządzeń, ale z jakiegoś powodu woli wynajmować...

4. Sąd ogranicza jawność procesu

O tej precedensowej sprawie winno być na bieżąco informowane społeczeństwo. Niestety, nie jest to możliwe, gdyż prowadzący sprawę sędzia Piotr Filipczak nie zezwolił na nagrywanie rozprawy. Sąd nie przychylił się do wniosku pana Emila o umożliwienie mu rejestracji rozprawy za pomocą dyktafonu. Pan Emil złożył taki wniosek po tym, jak sąd nie zaprotokołował słów pokrzywdzonej, z których mogło wynikać, że cała akcja z 3 sierpnia 2012 r. została przez pokrzywdzoną oraz świadka zaplanowana. Sąd uzasadnił swoją decyzję następująco: "gdyż ma to wpływ na prawidłowość postępowania, a w szczególności z uwagi na istotę sprawy, na swobodę wypowiedzi świadka".

Chwilę potem sędzia Piotr Filipczak postanowił usunąć z sali całą publiczność! Jako podstawę prawną swojej decyzji wskazał art. 48 ust. 3 ustawy o ustroju sądów powszechnych.

Powołany przepis ten brzmi:

" Sąd może wydalić z sali rozpraw publiczność z powodu jej niewłaściwego zachowania".

W protokole rozprawy z dnia 13 czerwca 2013 r. całe zdarzenie opisane zostało w sposób następujący:

"W tym miejscu Prokurator oświadcza, iż z widowni podawane są oskarżonemu karteczki zawierające jakieś notatki.

Przewodniczący stwierdził, że takiego faktu nie zauważył, jednak zauważył, że przed oskarżonym leży zapisana kartka, którą w trybie art. 217 § 1 i § 2 KPK wydano Przewodniczącemu.

Na kartce jest zapisek o treści: "kto zapłacił honorarium adwokackie pełnomocnikowi oskarżycielki posiłkowej, ona sama, czy gmina ze środków gminnych"?

Przewodniczący dołączył kartkę do akt sprawy.

W tym miejscu oskarżony oświadczył, że to nie jego pismo.

Wobec powyższego na podstawie art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych Sąd postanowił wydalić publiczność z sali.

5. Ocena decyzji sądu o wydaleniu publiczności

Jedną z naczelnych zasad polskiego procesu jest zasada jawności. Rozpoznawanie spraw sądowych odbywa się publicznie. Zasada ta zagwarantowana jest w Konstytucji. Zasada ta zabezpiecza przed arbitralnością procesu sądowego, a także ma istotne znaczenie dla budowania zaufania do sądów, poprzez poddanie ich społecznej kontroli. Obowiązujące przepisy przewidują pewne odstępstwa od tej zasady. W niniejszej sprawie nie wystąpiły żadne przesłanki do podjęcia przez sędziego Piotra Filipczaka decyzji o usunięciu publiczności z sali rozpraw. Publiczność zachowywała się spokojnie. Wszyscy w milczeniu i ze smutkiem w oczach obserwowali toczący się proces. Wszyscy byli trzeźwi, schludnie ubrani. Wszyscy byli pełnoletni.
W trakcie rozprawy trwającej kilka godzin dwukrotnie podana została z sali kartka w kierunku ławy oskarżonego. Sąd tego nie zauważył. Podanie kartki nie zakłóciło w najmniejszym stopniu przebiegu rozprawy. Kartki przez kilkanaście minut leżały na ławie oskarżonego i dopiero po tym czasie zareagowali na ten fakt adwokat oskarżycielki posiłkowej oraz prokurator.

Takie sytuacje, że ktoś podaje w milczeniu na sali rozpraw jakąś informację zapisaną na kartce zdarzają się bardzo często. Zachowania takiego w żaden sposób nie można zakwalifikować jako spełniającego dyspozycję normy zawartej w art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych. A jeśli nawet, w przekonaniu sądu, takie zachowanie uznać należało za niewłaściwe, to sąd mógłby wówczas, co najwyżej, usunąć z sali tę osobę, która podawała kartki, a nie całą publiczność!!!

Opisywana sprawa wywołuje szeroki rezonans społeczny i jest niezwykle ważna z punku widzenia interesu publicznego. W procesie tym prokuratura oskarża człowieka, który wykazując się wyjątkowo obywatelską postawą, monitorował działania władz lokalnych ujawniając nadużycia tych władz. Człowiek ten jest ponadto dziennikarzem oraz członkiem stowarzyszenia, którego statutowym celem jest monitorowani działalności władz publicznych. Sąd nie ma prawa pozbawiać społeczeństwa udziału w postępowaniu, które dotyczy człowieka walczącego o respektowania zasad społeczeństwa obywatelskiego.

"Wpływanie na skład publiczności przychodzącej do sądu to przejaw naruszenia zasady jawności, niedającego się usprawiedliwić nawet dla celów respektowania ważnych interesów jednostkowych. Stanowi bowiem zaprzeczenie idei swobody dostępu obywateli do rozpraw" (R. Koper, Jawność rozprawy głównej a ochrona prawa do prywatności w procesie karnym.)

Sędziemu Piotrowi Filipczakowi należy też przypomnieć, że "Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu" (art. 4 ust. Konstytucji). Tego właśnie Narodu, który bezprawnie został usunięty z sali obrad.

Kolejna rozprawa w niniejszej sprawie odbędzie się 6 sierpnia 2013 r. o godzinie 9.00 w budynku sądu w Sulechowie, a grupa obywateli wybiera się, aby ją obserwować i patrzeć na ręce procedującemu sądowi. Co teraz wymyśli sędzia Piotr Filipczak?

Oświadczenie autora:

Oświadczam, że nie jestem w posiadaniu filmu, o którym mowa w artykule, ale go oglądałem. Film jest dowodem w sprawie sądowej i nie jestem pewien, czy można go w tej chwili publikować. Dysponentem filmu jest pan Emil. Prędzej czy później film zostanie upubliczniony.

Na filmie tym samochód pana Emila się nie przemieszcza. Widać pewien ruch samochodu, który spowodowany jest przemieszczeniem się kierowcy (pana Emila) wewnątrz samochodu: z siedzenia kierowcy częściowo na fotel pasażera. Samochód jednak z całą pewnością nie jedzie, lecz stoi. Poza tym na miejsce zdarzenia przyjechała policja. Pani komendant podczas rozmowy z policjantem poruszała się normalnie i nie okazała żadnego obrażenia. Biegły sądowy stwierdził w opinii wywołanej na zlecenie prokuratury, że pojazd był bez ruchu.

Widać było na filmie jak świadek Leszek W. podbiega z aparatem fotograficznym, aby sfotografować to zdarzenie.

Artur Mezglewski
    Przed sądem w Sulechowie toczy się proces karny, jakiego nie powstydziłyby się organy PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości.

    Oskarżonym jest człowiek, który ośmielił się piętnować nadużycia lokalnej straży miejskiej. Prokurator uznał, że filmowanie czynności służbowych podejmowanych przez straż miejską stanowi przestępstwo stalkingu. Proces jest brudny. Zastrzeżenia budzi nie tylko postawa prokuratora, ale także sędziego, który wydalił z rozprawy publiczność. Arogancja władzy może doprowadzić do niepokojów społecznych.

    1. Aktorzy

    Oskarżonym jest pan Emil - człowiek, który ośmielił się monitorować działania fotoradarowych straży gminnych oraz piętnować nieprawidłowości w działaniach tychże straży.

    Pokrzywdzoną i zarazem oskarżycielką posiłkową jest Katarzyna S. pełniąca funkcję Komendanta Straży Miejskiej w Kargowej.

    Oskarżycielem jest prokurator Arkadiusz Flis z Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie.

    Świadkiem w sprawie jest Leszek W. - właściciel fotoradaru (czy też przedstawiciel firmy wynajmującej fotoradar gminie Kargowa).

    Adwokata dla pani komendant wynajęła Gmina Kargowa (ciekawe, co na to mieszkańcy Kargowej oraz Regionalna Izba Obrachunkowa w Zielonej Górze?).

    2. O co (i po co) ten proces?

    Otóż pani komendant wraz z panem Leszkiem W., z którym od lat razem wykonuje pomiary prędkości, przygotowała na pana Emila zasadzkę (niektórzy twierdzą, że autorem tego pomysłu jest pan Leszek). A było to tak.

    Kiedy pan Emil przyjechał swoim samochodem w dniu 3 sierpnia 2012 r. do Kargowej, pani komendant (chociaż nie miała takich uprawnień), dokonała zatrzymania pana Emila. Uczyniła to w ten sposób, że stanęła przed maską jego samochodu uniemożliwiając mu przejazd. W pewnym momencie pani komendant zgięła się wpół, udając, że samochód pana Emila na nią najechał i potrącił ją w kolano. Leszek W. zamiast ratować upadająca panią komendant, podbiegł wtedy z aparatem fotograficznym, który akurat przypadkowo miał w rękach, aby uwiecznić ten "upadek"...

    Chcąc nie chcąc, przypomina się scena z serialu "Zmiennicy", w której to Maniuś zostaje przyłapany z panienką lekkich obyczajów i sfotografowany "na gorącym uczynku"...

    Na szczęcie pan Emil zawsze ma włączoną kamerę w samochodzie i kamera uwieczniła to zdarzenie. Na zarejestrowanym filmie widać wyraźnie, że w momencie kiedy pani komendant schyla się udając uderzenie - samochód pana Emila stoi w miejscu...

    Usiłowano "zabezpieczyć" kamerę pana Emila, ale pan Emil kamery nie oddał i nagranie posiada. Gdyby nie to nagranie - nie chciałbym być w jego sytuacji....

    Pani komendant posiada natomiast obdukcję oraz opinię lekarza sądowego, z której wynika, iż doznała ona w dniu 3 sierpnia 2012 r. następujących obrażeń:

    - zasinienie i obrzęk kolana prawego,

    - bolesność uciskową rzepki.

    Lekarz sądowy zaznaczył w swojej opinii z dnia 26 października 2012 r. iż: "obrażenia te mogły powstać w sposób i w czasie podawanym przez pokrzywdzoną". Opinia ta wywołana została w wykonaniu postanowienia o powołaniu biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej, które wydał w dniu 16 października 2012 r. prokurator Arkadiusz Flis.

    Prokurator Arkadiusz Flis oskarżył ponadto pana Emila o popełnienie przestępstwa stalkingu, a dokładnie o to, że jeżdżąc za panią komendant swoim samochodem obserwował ją oraz filmował podczas wykonywanych czynności służbowych, a także sugerował, że w sposób niewłaściwy i nieprofesjonalny wykonuje swoje obowiązki służbowe, czym wzbudził u Katarzyny S. uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia...

    3 . A o co chodzi tak naprawdę?

    Naprawdę chodzi o to, że w tych dniach, kiedy pan Emil obserwował pomiary prędkości dokonywane przez panią komendant wraz z panem Leszkiem W. nie było żadnych dochodów z mandatów, gdyż kierowcy widząc, że coś się dzieje na drodze, jeździli prawidłowo i nie popełniali wykroczeń. Gmina zatem miała straty... Desperacja Gminy Kargowa w wyeliminowaniu pana Emila jest tak duża, że na koszt Gminy Kargowa wynajęto dla Pani Komendant adwokata, który reprezentuje ją w procesie.

    Gmina (tzn. jej włodarze) ma zatem interes w tym, żeby pozbyć się intruza, który wykrywa nieprawidłowości w działalności straży gminnej i psuje dobry fotoradarowy biznes. Świadek (właściciel fotoradaru, wynajmowanego gminie) ma interes w tym, żeby nadal wynajmować gminie fotoradar. Za pieniądze, które gmina wydała na wynajem tegoż fotoradaru, mogłaby sobie kupić kilka takich urządzeń, ale z jakiegoś powodu woli wynajmować...

    4. Sąd ogranicza jawność procesu

    O tej precedensowej sprawie winno być na bieżąco informowane społeczeństwo. Niestety, nie jest to możliwe, gdyż prowadzący sprawę sędzia Piotr Filipczak nie zezwolił na nagrywanie rozprawy. Sąd nie przychylił się do wniosku pana Emila o umożliwienie mu rejestracji rozprawy za pomocą dyktafonu. Pan Emil złożył taki wniosek po tym, jak sąd nie zaprotokołował słów pokrzywdzonej, z których mogło wynikać, że cała akcja z 3 sierpnia 2012 r. została przez pokrzywdzoną oraz świadka zaplanowana. Sąd uzasadnił swoją decyzję następująco: "gdyż ma to wpływ na prawidłowość postępowania, a w szczególności z uwagi na istotę sprawy, na swobodę wypowiedzi świadka".

    Chwilę potem sędzia Piotr Filipczak postanowił usunąć z sali całą publiczność! Jako podstawę prawną swojej decyzji wskazał art. 48 ust. 3 ustawy o ustroju sądów powszechnych.

    Powołany przepis ten brzmi:

    " Sąd może wydalić z sali rozpraw publiczność z powodu jej niewłaściwego zachowania".

    W protokole rozprawy z dnia 13 czerwca 2013 r. całe zdarzenie opisane zostało w sposób następujący:

    "W tym miejscu Prokurator oświadcza, iż z widowni podawane są oskarżonemu karteczki zawierające jakieś notatki.

    Przewodniczący stwierdził, że takiego faktu nie zauważył, jednak zauważył, że przed oskarżonym leży zapisana kartka, którą w trybie art. 217 § 1 i § 2 KPK wydano Przewodniczącemu.

    Na kartce jest zapisek o treści: "kto zapłacił honorarium adwokackie pełnomocnikowi oskarżycielki posiłkowej, ona sama, czy gmina ze środków gminnych"?

    Przewodniczący dołączył kartkę do akt sprawy.

    W tym miejscu oskarżony oświadczył, że to nie jego pismo.

    Wobec powyższego na podstawie art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych Sąd postanowił wydalić publiczność z sali.

    5. Ocena decyzji sądu o wydaleniu publiczności

    Jedną z naczelnych zasad polskiego procesu jest zasada jawności. Rozpoznawanie spraw sądowych odbywa się publicznie. Zasada ta zagwarantowana jest w Konstytucji. Zasada ta zabezpiecza przed arbitralnością procesu sądowego, a także ma istotne znaczenie dla budowania zaufania do sądów, poprzez poddanie ich społecznej kontroli. Obowiązujące przepisy przewidują pewne odstępstwa od tej zasady. W niniejszej sprawie nie wystąpiły żadne przesłanki do podjęcia przez sędziego Piotra Filipczaka decyzji o usunięciu publiczności z sali rozpraw. Publiczność zachowywała się spokojnie. Wszyscy w milczeniu i ze smutkiem w oczach obserwowali toczący się proces. Wszyscy byli trzeźwi, schludnie ubrani. Wszyscy byli pełnoletni.
    W trakcie rozprawy trwającej kilka godzin dwukrotnie podana została z sali kartka w kierunku ławy oskarżonego. Sąd tego nie zauważył. Podanie kartki nie zakłóciło w najmniejszym stopniu przebiegu rozprawy. Kartki przez kilkanaście minut leżały na ławie oskarżonego i dopiero po tym czasie zareagowali na ten fakt adwokat oskarżycielki posiłkowej oraz prokurator.

    Takie sytuacje, że ktoś podaje w milczeniu na sali rozpraw jakąś informację zapisaną na kartce zdarzają się bardzo często. Zachowania takiego w żaden sposób nie można zakwalifikować jako spełniającego dyspozycję normy zawartej w art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych. A jeśli nawet, w przekonaniu sądu, takie zachowanie uznać należało za niewłaściwe, to sąd mógłby wówczas, co najwyżej, usunąć z sali tę osobę, która podawała kartki, a nie całą publiczność!!!

    Opisywana sprawa wywołuje szeroki rezonans społeczny i jest niezwykle ważna z punku widzenia interesu publicznego. W procesie tym prokuratura oskarża człowieka, który wykazując się wyjątkowo obywatelską postawą, monitorował działania władz lokalnych ujawniając nadużycia tych władz. Człowiek ten jest ponadto dziennikarzem oraz członkiem stowarzyszenia, którego statutowym celem jest monitorowani działalności władz publicznych. Sąd nie ma prawa pozbawiać społeczeństwa udziału w postępowaniu, które dotyczy człowieka walczącego o respektowania zasad społeczeństwa obywatelskiego.

    "Wpływanie na skład publiczności przychodzącej do sądu to przejaw naruszenia zasady jawności, niedającego się usprawiedliwić nawet dla celów respektowania ważnych interesów jednostkowych. Stanowi bowiem zaprzeczenie idei swobody dostępu obywateli do rozpraw" (R. Koper, Jawność rozprawy głównej a ochrona prawa do prywatności w procesie karnym.)

    Sędziemu Piotrowi Filipczakowi należy też przypomnieć, że "Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu" (art. 4 ust. Konstytucji). Tego właśnie Narodu, który bezprawnie został usunięty z sali obrad.

    Kolejna rozprawa w niniejszej sprawie odbędzie się 6 sierpnia 2013 r. o godzinie 9.00 w budynku sądu w Sulechowie, a grupa obywateli wybiera się, aby ją obserwować i patrzeć na ręce procedującemu sądowi. Co teraz wymyśli sędzia Piotr Filipczak?

    Oświadczenie autora:

    Oświadczam, że nie jestem w posiadaniu filmu, o którym mowa w artykule, ale go oglądałem. Film jest dowodem w sprawie sądowej i nie jestem pewien, czy można go w tej chwili publikować. Dysponentem filmu jest pan Emil. Prędzej czy później film zostanie upubliczniony.

    Na filmie tym samochód pana Emila się nie przemieszcza. Widać pewien ruch samochodu, który spowodowany jest przemieszczeniem się kierowcy (pana Emila) wewnątrz samochodu: z siedzenia kierowcy częściowo na fotel pasażera. Samochód jednak z całą pewnością nie jedzie, lecz stoi. Poza tym na miejsce zdarzenia przyjechała policja. Pani komendant podczas rozmowy z policjantem poruszała się normalnie i nie okazała żadnego obrażenia. Biegły sądowy stwierdził w opinii wywołanej na zlecenie prokuratury, że pojazd był bez ruchu.

    Widać było na filmie jak świadek Leszek W. podbiega z aparatem fotograficznym, aby sfotografować to zdarzenie.

    Artur Mezglewski
    Trzy zasady... –
    19 lipca 2013, 18:53 przez Koperro (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Bublewicz jakiego pamiętamy – Bublewicz jakiego pamiętamy 
Na wiele lat po osiągnięciach Zasady, Marian Bublewicz na powrót wprowadził polski sport rajdowy na liczące się trasy Zachodnio - Europejskie. Zdobył też przychylność zachodnich firm, które uwierzyły w możliwości Polaka i nadały jego teamowi zawodowy charakter. 
Zanim do tego doszło Bublewicz udowodnił, że można też jeździć na krajowym sprzęcie - bo swoją przygodę z samochodami rozpoczął od zajeżdżania Fiata 125p z silnikiem 1300 - swojego taty. Szczególnie efektownie wywijało się popularnemu Bublowi na rodzimych, szutrowych rajdach olsztyńskich, czym zwrócił na siebie uwagę szefa sportowego FSO Jacka Bartosia, który zaproponował mu starty w drużynie fabrycznej. Teraz olsztynianin miał dostęp do samochodów z wyższej półki, bo ekipa FSO posiadała specjalnie przygotowane samochody wyposażone w dwuwałkowe silniki 1.6 1.8 2.0 litra z Fiatów 132. 
Na czołówkowy wynik w Monte Carlo (jak też nazwano jeden z tych modeli) było jeszcze za mało, ale w centalno-wschodniej Europie można już było namieszać. Mistrzowska jazda Bublewicza nie przypadła jednak do gustu organizatorom hermetycznego rajdu w NRD, który z zasady wygrywali zawodnicy niemieccy i zdyskwalifikowali Polaka za szybką jazdę, pozbawiając go zasłużonego pierwszego miejsca w całorocznym cyklu tzw. Pucharu Pokoju i Przyjaźni. Drugie miejsce nie satysfakcjonowało ambitnego zawodnika. W tym samym roku Bublewicz zdobywa pierwszy tytuł rajdowego Mistrza Polski. W ekipie FSO dochodzi też do pełnej konsolidacji z pilotem Ryszardem Żyszkowskim - nieodłącznym,poza nielicznymi przypadkami, partnerem Bubla i współautorem wielu zwycięstw na krajowych i zagranicznych trasach. 
Nie sposób w krótkim przypomnieniu opisać wszystkie zwycięstwa Mariana Bublewicza. Jednakże z całą pewnością można powiedzieć, że przez wiele sezonów do tragicznego wypadku na piątym odcinku Zimowego Rajdu Dolnośląskiego w 1993 roku marian Bublewicz był najlepszym polskim zawodnikiem rajdowym. Zginął w samochodzie Ford Sierra Cosworth, który mu nie bardzo odpowiadał, bo posiadał inny stosunek napędu przedniej i tylnej osi, nie taki jak w Sierze, którą cały czas startował, zdobywając w 1992 roku tytuł wicemistrza Europy. W prognozach specjalistów na następny sezon typowany był na faworyta mistrzostw, bo z sezonu na sezon uzyskiwał lepsze rezultaty. Rajd Zimowy w którym zginął wygrywał uprzednio siedmiokrotnie. 
Sylwetka Mariana Bublewicza była by niepełna bez przypomnienia jego nadzwyczajnej koleżeńskości, serdeczności i ujmującego uśmiechu, którym zjednywał sobie przyjaciół wśród innych zawodników, dziennikarzy i działaczy sportowych. 
autor:Ryszard Barnert 
źródło:Auto Sport nr4 Kwiecień 2000
    Bublewicz jakiego pamiętamy
    Na wiele lat po osiągnięciach Zasady, Marian Bublewicz na powrót wprowadził polski sport rajdowy na liczące się trasy Zachodnio - Europejskie. Zdobył też przychylność zachodnich firm, które uwierzyły w możliwości Polaka i nadały jego teamowi zawodowy charakter.
    Zanim do tego doszło Bublewicz udowodnił, że można też jeździć na krajowym sprzęcie - bo swoją przygodę z samochodami rozpoczął od zajeżdżania Fiata 125p z silnikiem 1300 - swojego taty. Szczególnie efektownie wywijało się popularnemu Bublowi na rodzimych, szutrowych rajdach olsztyńskich, czym zwrócił na siebie uwagę szefa sportowego FSO Jacka Bartosia, który zaproponował mu starty w drużynie fabrycznej. Teraz olsztynianin miał dostęp do samochodów z wyższej półki, bo ekipa FSO posiadała specjalnie przygotowane samochody wyposażone w dwuwałkowe silniki 1.6 1.8 2.0 litra z Fiatów 132.
    Na czołówkowy wynik w Monte Carlo (jak też nazwano jeden z tych modeli) było jeszcze za mało, ale w centalno-wschodniej Europie można już było namieszać. Mistrzowska jazda Bublewicza nie przypadła jednak do gustu organizatorom hermetycznego rajdu w NRD, który z zasady wygrywali zawodnicy niemieccy i zdyskwalifikowali Polaka za szybką jazdę, pozbawiając go zasłużonego pierwszego miejsca w całorocznym cyklu tzw. Pucharu Pokoju i Przyjaźni. Drugie miejsce nie satysfakcjonowało ambitnego zawodnika. W tym samym roku Bublewicz zdobywa pierwszy tytuł rajdowego Mistrza Polski. W ekipie FSO dochodzi też do pełnej konsolidacji z pilotem Ryszardem Żyszkowskim - nieodłącznym,poza nielicznymi przypadkami, partnerem Bubla i współautorem wielu zwycięstw na krajowych i zagranicznych trasach.
    Nie sposób w krótkim przypomnieniu opisać wszystkie zwycięstwa Mariana Bublewicza. Jednakże z całą pewnością można powiedzieć, że przez wiele sezonów do tragicznego wypadku na piątym odcinku Zimowego Rajdu Dolnośląskiego w 1993 roku marian Bublewicz był najlepszym polskim zawodnikiem rajdowym. Zginął w samochodzie Ford Sierra Cosworth, który mu nie bardzo odpowiadał, bo posiadał inny stosunek napędu przedniej i tylnej osi, nie taki jak w Sierze, którą cały czas startował, zdobywając w 1992 roku tytuł wicemistrza Europy. W prognozach specjalistów na następny sezon typowany był na faworyta mistrzostw, bo z sezonu na sezon uzyskiwał lepsze rezultaty. Rajd Zimowy w którym zginął wygrywał uprzednio siedmiokrotnie.
    Sylwetka Mariana Bublewicza była by niepełna bez przypomnienia jego nadzwyczajnej koleżeńskości, serdeczności i ujmującego uśmiechu, którym zjednywał sobie przyjaciół wśród innych zawodników, dziennikarzy i działaczy sportowych.
    autor:Ryszard Barnert
    źródło:Auto Sport nr4 Kwiecień 2000
    20 maja 2013, 10:31 przez MrQozo (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Zasady jazdy we wczesnym PRL –
    8 maja 2013, 11:43 przez Charakterek (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło: http://pewex.pl
    K-Jetronic – W dzisiejszym odcinku postanowiłem kontynuować opisywanie systemów zasilania silnika(wcześniejsze to common rail i gaźnik). Mianowicie zajmiemy się wtryskiem mechanicznym K-Jetronic. Jest to dosyć leciwe rozwiązanie, które powstało w 1973 i dziś jest już nieużywane. Łączy ono w sobie zjawiska fizyczne(wykorzystywane w gaźniku) oraz użycie wtryskiwaczy(tak jak w najnowszych elektronicznych systemach). 

Opis działania układu należy zacząć od baku(3). Jest on całkowicie szczelny; powstające opary paliwa tworzą ciśnienie, które wspomaga pompę paliwa. Następnie paliwo trafia do rotacyjnej, komorowej pompy(4). Obracające się komory przeciskają paliwo dalej, przeważnie pod ciśnieniem około 5 barów. Co ciekawe, paliwo jest również obecne w bezpośrednim kontakcie z elementami zasilającymi wirnik pompy, tj. szczotkami i komutatorami, gdzie mogą pojawiać się iskry, ale ze względu na brak powietrza jest to całkowicie bezpieczne. Pompa posiada również zawór bezpieczeństwa otwierający się 8 barów, aby uchronić resztę instalacji przed uszkodzeniem oraz zawór zapobiegający cofaniu się paliwa. Dalej benzyna wędruje do akumulatora ciśnienia(5), który powstrzymuje nagłe skoki ciśnienia oraz stabilizuje je przy jednostajnej pracy silnika. Następnym elementem jest filtr(6), a dalej rozdzielacz paliwa(1).

Rozdzielacz pełni ważną funkcję, ponieważ dostosowuje ilość benzyny w zależności od ilości zasysanego powietrza. Mierzy ją przepływomierz w formie okrągłej „tacki”(na schemacie element nr 2), który przy wyższych prędkościach obrotowych silnika wychyla się bardziej dając o tym znać regulatorowi, który zwiększa ilość paliwa. 

Regulator bimetaliczny(16) reguluje skład mieszanki w zależności od temperatury silnika, przez co działa jak tzw. ssanie w gaźnikach. Wtryskiwacz rozruchowy(13) pomaga uruchomić silnik gdy ten nie jest w stanie wytworzyć wystarczającego ciśnienia powietrza.

Wtryskiwacze w tym systemie podają paliwo cały czas wtryskując je przed zaworami, a to zawory regulują moment dostarczenia mieszanki do cylindra. Stąd literka „K” w nazwie – konstans czyli stały(wtrysk paliwa w tym przypadku).

K-Jetronic niewątpliwie jest lepszy od gaźników(chociaż łączy z nimi pewne zasady działania) lecz z uwagi na brak elektroniki, która może dostosowywać parametry pracy silnika do panujących warunków, nie dorównuje najnowszym wtryskom elektronicznym.
    W dzisiejszym odcinku postanowiłem kontynuować opisywanie systemów zasilania silnika(wcześniejsze to common rail i gaźnik). Mianowicie zajmiemy się wtryskiem mechanicznym K-Jetronic. Jest to dosyć leciwe rozwiązanie, które powstało w 1973 i dziś jest już nieużywane. Łączy ono w sobie zjawiska fizyczne(wykorzystywane w gaźniku) oraz użycie wtryskiwaczy(tak jak w najnowszych elektronicznych systemach).

    Opis działania układu należy zacząć od baku(3). Jest on całkowicie szczelny; powstające opary paliwa tworzą ciśnienie, które wspomaga pompę paliwa. Następnie paliwo trafia do rotacyjnej, komorowej pompy(4). Obracające się komory przeciskają paliwo dalej, przeważnie pod ciśnieniem około 5 barów. Co ciekawe, paliwo jest również obecne w bezpośrednim kontakcie z elementami zasilającymi wirnik pompy, tj. szczotkami i komutatorami, gdzie mogą pojawiać się iskry, ale ze względu na brak powietrza jest to całkowicie bezpieczne. Pompa posiada również zawór bezpieczeństwa otwierający się 8 barów, aby uchronić resztę instalacji przed uszkodzeniem oraz zawór zapobiegający cofaniu się paliwa. Dalej benzyna wędruje do akumulatora ciśnienia(5), który powstrzymuje nagłe skoki ciśnienia oraz stabilizuje je przy jednostajnej pracy silnika. Następnym elementem jest filtr(6), a dalej rozdzielacz paliwa(1).

    Rozdzielacz pełni ważną funkcję, ponieważ dostosowuje ilość benzyny w zależności od ilości zasysanego powietrza. Mierzy ją przepływomierz w formie okrągłej „tacki”(na schemacie element nr 2), który przy wyższych prędkościach obrotowych silnika wychyla się bardziej dając o tym znać regulatorowi, który zwiększa ilość paliwa.

    Regulator bimetaliczny(16) reguluje skład mieszanki w zależności od temperatury silnika, przez co działa jak tzw. ssanie w gaźnikach. Wtryskiwacz rozruchowy(13) pomaga uruchomić silnik gdy ten nie jest w stanie wytworzyć wystarczającego ciśnienia powietrza.

    Wtryskiwacze w tym systemie podają paliwo cały czas wtryskując je przed zaworami, a to zawory regulują moment dostarczenia mieszanki do cylindra. Stąd literka „K” w nazwie – konstans czyli stały(wtrysk paliwa w tym przypadku).

    K-Jetronic niewątpliwie jest lepszy od gaźników(chociaż łączy z nimi pewne zasady działania) lecz z uwagi na brak elektroniki, która może dostosowywać parametry pracy silnika do panujących warunków, nie dorównuje najnowszym wtryskom elektronicznym.
    3 maja 2013, 20:32 przez Sarge (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Cylinders on demand czyli cylindry na żądanie to technologia wymyślona przez Niemców pozwalająca zmniejszyć zużycie paliwa w silnikach. Co prawda przy silnikach o pojemności około 2 litrów i 4 cylindrów te oszczędności nie są duże bo sięgają maksymalnie pół litra na 100km, ale jeśli mowa o jednostkach w bardziej luksusowych autach jak np. Audi S6, S7 i S8 gdzie montowane są silniki V8 o poj. 4 l to oszczędność może sięgnąć nawet litra, a w połączeniu z systemem Start&Stop nawet 1,7 litra, a to aż 12 % mniejszy ubytek z baku(przy założeniu, że auto spala 14 l/100 km).

    Przejdźmy do sedna, mianowicie do zasady działania całego systemu. W zakresie od 1400 do 4000 obr./min. oraz realizowanym momencie obrotowym między 25 a 75 Nm¹ (podane dane na przykładzie silnika VW 1,4 l TSI) dwa środkowe cylindry będą odłączane poprzez przesunięcie krzywek od tychże cylindrów tak aby nie otwierały zaworów oraz przez odłączenie zasilania paliwem wtryskiwaczy.


    ¹- chodzi tutaj o obecne zapotrzebowanie na moment obrotowy. Jeśli samochód jedzie ze stałą prędkością(np. na autostradzie) wtedy nie potrzeba dużego momentu. Natomiast jeśli auto rusza lub przyspiesza potrzebuje większej ilości niutonometrów, a co za tym idzie wszystkich pracujących cylindrów.
    29 marca 2013, 19:18 przez Sarge (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (8)
    Już za nieco ponad tydzień startuje kolejny sezon najlepszej, japońskiej ligi wyścigowej. Nissan GT-R, Aston Martin V12 Vantage, Porsche 911 GT3, Subaru BRZ, Honda CR-Z, Honda HSV-010 GT, Audi R8 LMS Ultra itp. itd.

    Trochę ciekawostek i zapowiedzi, odnośnie nowych przepisów i japońskich samochodów.

    Nastąpiły reorganizacje w regulaminie Super GT oraz zapowiedzi. Sezon 2013 jest ostatnim w którym obowiązywać będą stare zasady GT500, od 2014 wchodzą ujednolicone zasady z niemiecką serią DTM. W klasie GT300 weszły nowe przepisy, które wyeliminowały pojazdy klasy LM-GTE i prototypy, takie jak Shiden oraz ASL Garaiya.

    Wielkimi krokami zbliża się pożegnanie Hondy HSV-010 GT, jeszcze nie w tym sezonie, ale w kolejnym, HSV-010 GT odejdzie na emeryturę, ponieważ na jego miejsce Honda szykuje... nowego NSX! Wyścigowy model jest opracowywany z myślą o ujednoliconych regułach z niemiecką serią DTM. W klasie GT300 dojdzie kolejna Honda CR-Z, obok zespołu TEAM MUGEN pojawi się AUTOBACS RACING TEAM AGURI. Honda celuje w pierwsze zwycięstwo hybrydowego samochodu w Super GT.

    Subaru, pomimo średniego poprzedniego sezonu, ani myśli o rezygnacji. Po doświadczeniach i wyciągnięciu wniosków, z myślą o nowym sezonie wyścigowy model BRZ został opracowany na nowo, to zupełnie nowa maszyna. Poza tym, zespół R&D SPORT postanowił zmienić dostawcę opon na Michelin.
    28 marca 2013, 14:57 przez staryjaponiec (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (3)
    Drugi odcinek programu "Konwój".

    „Konwój" to program o grupie kierowców ciężarówek, którzy każdego dnia przemierzają polskie drogi. Obserwuje ich kilkanaście kamer, na każdym kilometrze zmagań. Pracują w wielu firmach i wożą różne ładunki. Pękające opony, łamane znaki drogowe, ostra jazda na granicy przepisów, i ciągła walka z czasem to ich świat. Wszystko to bez cenzury, bez wybielenia - czyli kawał prawdziwego „trakerskiego" życia. W programie widz pozna zasady, jakie obowiązują w tym świecie, dowie się jak transportuje się np. elementy do budowy metra czy materiały łatwopalne, i jakie towarzyszą temu emocje. Kamery będą obecne od momentu załadunku, aż po finał podróży!
    26 marca 2013, 15:55 przez xDEMON93x (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Pierwszy odcinek programu "Konwój".

    „Konwój" to program o grupie kierowców ciężarówek, którzy każdego dnia przemierzają polskie drogi. Obserwuje ich kilkanaście kamer, na każdym kilometrze zmagań. Pracują w wielu firmach i wożą różne ładunki. Pękające opony, łamane znaki drogowe, ostra jazda na granicy przepisów, i ciągła walka z czasem to ich świat. Wszystko to bez cenzury, bez wybielenia - czyli kawał prawdziwego „trakerskiego" życia. W programie widz pozna zasady, jakie obowiązują w tym świecie, dowie się jak transportuje się np. elementy do budowy metra czy materiały łatwopalne, i jakie towarzyszą temu emocje. Kamery będą obecne od momentu załadunku, aż po finał podróży!
    24 marca 2013, 18:09 przez xDEMON93x (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (3)
    To oni dyktują zasady –
    13 marca 2013, 19:49 przez grzesio1703 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj