Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 89 takich materiałów
    Ciekawy GALANT – - SILNIK 2.0 (240KM)
- TURBO KKK DOŁADOWANIE 0.5 BARA
- INTERCOOLER BEHR Z MERCEDESA
- FILTR GRZYBEK HKS
- DOCISK SPRZĘGŁA WZMOCNIONY + NOWA WYCZYNOWA OKŁADZINA
-ZMIENIONE ŁOŻYSKO OPOROWE SKRZYNI
- WYDECH PRZELOTOWY 

Co powiecie na takiego GALANTA ? Tyłem przypomina troche EVO . Jak opceniacie wioska czy dobry mod ?
    - SILNIK 2.0 (240KM)
    - TURBO KKK DOŁADOWANIE 0.5 BARA
    - INTERCOOLER BEHR Z MERCEDESA
    - FILTR GRZYBEK HKS
    - DOCISK SPRZĘGŁA WZMOCNIONY + NOWA WYCZYNOWA OKŁADZINA
    -ZMIENIONE ŁOŻYSKO OPOROWE SKRZYNI
    - WYDECH PRZELOTOWY

    Co powiecie na takiego GALANTA ? Tyłem przypomina troche EVO . Jak opceniacie wioska czy dobry mod ?
    7 lutego 2015, 15:04 przez rau_x (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (4)
    Źródło:

    znaleziony na stronie z ogłoszeniami

    Jeremy Clarkson: ostatnia godzina skrzyni ręcznych – Kto czyta wczorajsze gazety? Nikt. A czemu mielibyśmy się godzić na wczorajszą technologię? Oto wybiła ostatnia godzina ręcznej skrzyni biegów.
Rany, ależ to się szybko dzieje. Pięć minut temu hybrydy były dla głupków wierzących, że jeżdżąc samochodem z dwoma silnikami, pomagają oszczędzać światowe zasoby. A auta elektryczne były dla śmiertelnie durnych. Naprawdę. Tak było. Kiedyś zderzyłem czołowo G-Wiza ze stołem kuchennym i to stół wyszedł z tej kolizji w lepszym stanie. Po co jeździć autem, dzięki któremu świat stanie się lepszy, skoro i tak nie zdążymy się tym nacieszyć? Ale wczoraj było wczoraj, a dziś jest dzisiaj – zupełnie inaczej. Dwa najlepsze supersamochody w historii są hybrydami. Wszystkim prowadzącym BMW i8 z podziwu opada szczęka. A na czysto elektrycznym froncie jednym ruchem przeszliśmy od G-Wiza do i3. To trochę tak, jakby bracia Orville i Wilbur Wrightowie, lądując w Kitty Hawk, stwierdzili: „Dobra, chyba się udało. Bierzmy się za F14”.

Stary dobry silnik spalinowy odchodzi do lamusa zdumiewająco szybko, a lamenty nad jego upadkiem przywodzą mi na myśl Neila Younga, który jęczy bez końca, że płyta winylowa umarła, a cyfrowy dźwięk nie ma już tej głębi. Może i tak, tyle że na iPodzie piosenki się nie podrapią.

To wygoda zabiła winyle i jeszcze większa wygoda położyła kres (w jakiś miesiąc) płycie CD. Bo każdy lepszy pomysł chwyta niewiarygodnie szybko. Dopiero co telefony stały na stoliku w przedpokoju. A zaraz już ich tam nie było – bo znalazły się w naszych kieszeniach albo na naszych nadgarstkach.

Dopiero co korzystało się z maszyny do pisania. I zaraz – ciach! Mieliśmy laptopy. Dopiero co wysyłało się listy pocztą, a zaraz e-mailem. Dopiero co nagrywało się odcinek telenoweli na mangetowid (oczywiście przez pomyłkę), a już po chwili na dekoder.

Okres przejściowy właściwie nie występuje. Świat nie siada, by przez parę lat gryźć długopis i medytować nad tym, co byłoby najlepsze. Tylko w jednej chwili pali się papierosy, a w następnej wdycha mgłę. W jednej chwili chodzi do biblioteki, a w następnej czyta w Internecie.

Tak też się dzieje w świecie motoryzacji. Bo jak dużo czasu potrzeba, żeby wybrać między Porsche 911 a BMW i8? Dowiadujemy się, że jeden pali niecałe 4 litry na 30 km, a drugiemu 4,2 litra wystarczy na 200 km, i decydujemy się od razu. Chyba że jesteśmy kompletnymi wariatami.

Nie zapominajmy też, że i8 jest hybrydą wyczynową pierwszej generacji. To odpowiednik wczesnych telefonów komórkowych i pierwszych komputerów domowych z zielonymi ekranami. Skoro więc tempo zmian jest tak szybkie, wyobraźcie sobie, jak będą wyglądać samochody za pięć lat.

I wyobraźcie sobie, co oprócz silnika będzie napędzane energią elektryczną. Już teraz jest wykorzystywana do wspomagania układu kierowniczego, wynajdywania najlepszej trasy i unikania zderzenia z autem z przodu. Pomaga utrzymać samochód na pasie, kiedy kierowca pisze SMS, włączyć światła, kiedy zapada ciemność, i przesuwać siedzenia.

I nie mówię tu o drogich autach. Wszystko to jest dostępne już teraz w najzwyklejszych hatchbackach. Testuję obecnie Audi S1, które jest jednym wielkim gąszczem elektrogadżetów. A jednak jest wyposażone w ręczną skrzynię biegów. Tak jak nowiutka Corvette’a, którą testowałem wczoraj. I najróżniejsze Astony.
Czy to nie dziwne? Dzisiejsza branża motoryzacyjna potrafi stworzyć auta, które unikają kolizji i palą 2,1 l na 100 km. A tymczasem wciąż produkuje ręczne skrzynie biegów. To tak jakby mieszkać w inteligentnym domu, a drogę do klozetu oświetlać sobie świecami.

Przyznaję, że gdy jestem na torze, ciskam się i rzucam mięsem, kiedy nie wchodzi bieg, który wybrałem w skrzyni łopatkowej. Oczywiście, wiem dlaczego. Bo kiedy chce się zredukować do dwójki przy 110 km/h, to silnik rozpadnie się w drobny mak. Ale to mój silnik, i jeśli mam ochotę go rozwalić, to dlaczego elektryczna niania miałaby mi w tym przeszkadzać?

Na torze, gdzie jeździ się dla zabawy, o wiele lepiej sprawdza się skrzynia ręczna. Bo wtedy to ja jestem u władzy i mam więcej kontroli. Ale w każdej innej sytuacji samochód z ręczną skrzynią biegów jest jak telewizor bez pilota. Cholernie denerwujący.

Po pierwsze, chodzi o prędkość. Jakiś czas temu na rumuńskiej autostradzie odbyliśmy z Hammondem wyścig równoległy (za przyzwoleniem policji – dodaję na wszelki wypadek, gdyby ta informacja dotarła do „Daily Mail”). On jechał Ferrari Californią z dwusprzęgłową przekładnią z łopatkami, a ja Astonem Martinem DBS z ręczną. Oba samochody przyśpieszały z dokładnie tą samą prędkością, ale przy każdej zmianie biegów zostawałem jakieś 3 metry w tyle. Jego przełożenia były bezbłędnie płynne, a moje nie. Moje nie mogły takie być.

Druga sprawa to ruch uliczny. Zawsze kiepsko stanąć w korku, ale kiedy utknę w aucie z ręczną skrzynią biegów, korci mnie, żeby wysiąść i się zabić. Bo ciągłe wciskanie pedału sprzęgła jest męczące i bolesne. Zupełnie jakby się było na siłowni. A tam przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie chodzi.

Wiejskie drogi? Miasta? Parkingi? Nie przychodzi mi do głowy żadne miejsce na świecie, gdzie ręczna przekładnia byłaby lepsza od współczesnej ręcznej z łopatkami albo gładko przerzucającego biegi automatu. Tymczasem w tańszych samochodach nie widać chęci zmian.

Pierwszym i oczywistym powodem są pieniądze – układ dwusprzęgłowy jest drogi. Ale wtrysk paliwa też. A jakoś nikt nigdy nie podnosi tego argumentu, opowiadając się za współczesną produkcją aut z podwójnymi gaźnikami Webera.

Pierwsze modele skrzyń z łopatkami były pożałowania godne. Brakowało im precyzji i płynności, w dodatku nie pozwalały zaparkować równolegle na wzniesieniu. Ale teraz działają bez zarzutu, mają funkcję „pełzania” i są cudowne. Nie ma wątpliwości, że czas pomachać ręcznej skrzyni biegów na pożegnanie.

Och, wiem, że niektórym purystom przytkają się nosy i zmoczą chusteczki. Ale spójrzcie na to w ten sposób: podczas gdy wszyscy będą jeździć hybrydami, które będą potrafiły same znaleźć właściwą drogę, i będą sączyć paliwo jak ksiądz herbatę na stypie po starszej pani, nie będzie przeszkód, żeby wielbiciele przeszłości nadal mieli wielkie V8, ręczne skrzynie
i radioodbiorniki.

Ręczne skrzynie są dziś równie bezużyteczne co konie – tych nawet zjeść się nie da. A jednak co weekend wiejskie krajobrazy zapełniają się ludźmi, którzy jeżdżą konno dla zabawy.
    Kto czyta wczorajsze gazety? Nikt. A czemu mielibyśmy się godzić na wczorajszą technologię? Oto wybiła ostatnia godzina ręcznej skrzyni biegów.
    Rany, ależ to się szybko dzieje. Pięć minut temu hybrydy były dla głupków wierzących, że jeżdżąc samochodem z dwoma silnikami, pomagają oszczędzać światowe zasoby. A auta elektryczne były dla śmiertelnie durnych. Naprawdę. Tak było. Kiedyś zderzyłem czołowo G-Wiza ze stołem kuchennym i to stół wyszedł z tej kolizji w lepszym stanie. Po co jeździć autem, dzięki któremu świat stanie się lepszy, skoro i tak nie zdążymy się tym nacieszyć? Ale wczoraj było wczoraj, a dziś jest dzisiaj – zupełnie inaczej. Dwa najlepsze supersamochody w historii są hybrydami. Wszystkim prowadzącym BMW i8 z podziwu opada szczęka. A na czysto elektrycznym froncie jednym ruchem przeszliśmy od G-Wiza do i3. To trochę tak, jakby bracia Orville i Wilbur Wrightowie, lądując w Kitty Hawk, stwierdzili: „Dobra, chyba się udało. Bierzmy się za F14”.

    Stary dobry silnik spalinowy odchodzi do lamusa zdumiewająco szybko, a lamenty nad jego upadkiem przywodzą mi na myśl Neila Younga, który jęczy bez końca, że płyta winylowa umarła, a cyfrowy dźwięk nie ma już tej głębi. Może i tak, tyle że na iPodzie piosenki się nie podrapią.

    To wygoda zabiła winyle i jeszcze większa wygoda położyła kres (w jakiś miesiąc) płycie CD. Bo każdy lepszy pomysł chwyta niewiarygodnie szybko. Dopiero co telefony stały na stoliku w przedpokoju. A zaraz już ich tam nie było – bo znalazły się w naszych kieszeniach albo na naszych nadgarstkach.

    Dopiero co korzystało się z maszyny do pisania. I zaraz – ciach! Mieliśmy laptopy. Dopiero co wysyłało się listy pocztą, a zaraz e-mailem. Dopiero co nagrywało się odcinek telenoweli na mangetowid (oczywiście przez pomyłkę), a już po chwili na dekoder.

    Okres przejściowy właściwie nie występuje. Świat nie siada, by przez parę lat gryźć długopis i medytować nad tym, co byłoby najlepsze. Tylko w jednej chwili pali się papierosy, a w następnej wdycha mgłę. W jednej chwili chodzi do biblioteki, a w następnej czyta w Internecie.

    Tak też się dzieje w świecie motoryzacji. Bo jak dużo czasu potrzeba, żeby wybrać między Porsche 911 a BMW i8? Dowiadujemy się, że jeden pali niecałe 4 litry na 30 km, a drugiemu 4,2 litra wystarczy na 200 km, i decydujemy się od razu. Chyba że jesteśmy kompletnymi wariatami.

    Nie zapominajmy też, że i8 jest hybrydą wyczynową pierwszej generacji. To odpowiednik wczesnych telefonów komórkowych i pierwszych komputerów domowych z zielonymi ekranami. Skoro więc tempo zmian jest tak szybkie, wyobraźcie sobie, jak będą wyglądać samochody za pięć lat.

    I wyobraźcie sobie, co oprócz silnika będzie napędzane energią elektryczną. Już teraz jest wykorzystywana do wspomagania układu kierowniczego, wynajdywania najlepszej trasy i unikania zderzenia z autem z przodu. Pomaga utrzymać samochód na pasie, kiedy kierowca pisze SMS, włączyć światła, kiedy zapada ciemność, i przesuwać siedzenia.

    I nie mówię tu o drogich autach. Wszystko to jest dostępne już teraz w najzwyklejszych hatchbackach. Testuję obecnie Audi S1, które jest jednym wielkim gąszczem elektrogadżetów. A jednak jest wyposażone w ręczną skrzynię biegów. Tak jak nowiutka Corvette’a, którą testowałem wczoraj. I najróżniejsze Astony.
    Czy to nie dziwne? Dzisiejsza branża motoryzacyjna potrafi stworzyć auta, które unikają kolizji i palą 2,1 l na 100 km. A tymczasem wciąż produkuje ręczne skrzynie biegów. To tak jakby mieszkać w inteligentnym domu, a drogę do klozetu oświetlać sobie świecami.

    Przyznaję, że gdy jestem na torze, ciskam się i rzucam mięsem, kiedy nie wchodzi bieg, który wybrałem w skrzyni łopatkowej. Oczywiście, wiem dlaczego. Bo kiedy chce się zredukować do dwójki przy 110 km/h, to silnik rozpadnie się w drobny mak. Ale to mój silnik, i jeśli mam ochotę go rozwalić, to dlaczego elektryczna niania miałaby mi w tym przeszkadzać?

    Na torze, gdzie jeździ się dla zabawy, o wiele lepiej sprawdza się skrzynia ręczna. Bo wtedy to ja jestem u władzy i mam więcej kontroli. Ale w każdej innej sytuacji samochód z ręczną skrzynią biegów jest jak telewizor bez pilota. Cholernie denerwujący.

    Po pierwsze, chodzi o prędkość. Jakiś czas temu na rumuńskiej autostradzie odbyliśmy z Hammondem wyścig równoległy (za przyzwoleniem policji – dodaję na wszelki wypadek, gdyby ta informacja dotarła do „Daily Mail”). On jechał Ferrari Californią z dwusprzęgłową przekładnią z łopatkami, a ja Astonem Martinem DBS z ręczną. Oba samochody przyśpieszały z dokładnie tą samą prędkością, ale przy każdej zmianie biegów zostawałem jakieś 3 metry w tyle. Jego przełożenia były bezbłędnie płynne, a moje nie. Moje nie mogły takie być.

    Druga sprawa to ruch uliczny. Zawsze kiepsko stanąć w korku, ale kiedy utknę w aucie z ręczną skrzynią biegów, korci mnie, żeby wysiąść i się zabić. Bo ciągłe wciskanie pedału sprzęgła jest męczące i bolesne. Zupełnie jakby się było na siłowni. A tam przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie chodzi.

    Wiejskie drogi? Miasta? Parkingi? Nie przychodzi mi do głowy żadne miejsce na świecie, gdzie ręczna przekładnia byłaby lepsza od współczesnej ręcznej z łopatkami albo gładko przerzucającego biegi automatu. Tymczasem w tańszych samochodach nie widać chęci zmian.

    Pierwszym i oczywistym powodem są pieniądze – układ dwusprzęgłowy jest drogi. Ale wtrysk paliwa też. A jakoś nikt nigdy nie podnosi tego argumentu, opowiadając się za współczesną produkcją aut z podwójnymi gaźnikami Webera.

    Pierwsze modele skrzyń z łopatkami były pożałowania godne. Brakowało im precyzji i płynności, w dodatku nie pozwalały zaparkować równolegle na wzniesieniu. Ale teraz działają bez zarzutu, mają funkcję „pełzania” i są cudowne. Nie ma wątpliwości, że czas pomachać ręcznej skrzyni biegów na pożegnanie.

    Och, wiem, że niektórym purystom przytkają się nosy i zmoczą chusteczki. Ale spójrzcie na to w ten sposób: podczas gdy wszyscy będą jeździć hybrydami, które będą potrafiły same znaleźć właściwą drogę, i będą sączyć paliwo jak ksiądz herbatę na stypie po starszej pani, nie będzie przeszkód, żeby wielbiciele przeszłości nadal mieli wielkie V8, ręczne skrzynie
    i radioodbiorniki.

    Ręczne skrzynie są dziś równie bezużyteczne co konie – tych nawet zjeść się nie da. A jednak co weekend wiejskie krajobrazy zapełniają się ludźmi, którzy jeżdżą konno dla zabawy.
    Smutna historia RX7 '93 – "Arvin nagle zatrzymał samochód i otworzył maskę tylko po to, żeby widzieć ogień. Zanim zdążył cokolwiek zrobić ogień spalił jego przewody olejowe. Kiedy olej rozlał się po całym silniku zaczął płonąć. Następnie ogień spalił pierścienie uszczelniające wtryskiwacze, które wypuściły uciśnione paliwo i spryskały płomień, co niestety uniemożliwiło jego kontrolę.

Arvin i jego przyjaciele próbowali wszystkiego, żeby powstrzymać ogień, ale nie mogli zapobiec jej spaleniu. Skończyli wzywając straż pożarną. Turbo i wiązki w silniku spalone, ogień rozprzestrzenił się na błotniku. To zniszczyło amortyzatory, spaliło hamulec główny i siłownik sprzęgła. Wszystkie przewody, mocowanie silnika, złączka intercoolera zostały stopione. Zanosiło się na rozprzestrzenienie pożaru w kabinie, ale wielkie brawa dla straży pożarnej.
Minusem straży pożarnej było to, że złamali otwarte drzwi i dosłownie wyrwali wnętrze. Potłukli również przednią szybę. "To był najsmutniejszy dzień" powiedział nam Arvin. Nadal jest bardzo wdzięczny straży pożarnej."

Przetłumaczyłem tekst (kaleko trochę). Nauka angielskiego i przyjemność w jednym.
    "Arvin nagle zatrzymał samochód i otworzył maskę tylko po to, żeby widzieć ogień. Zanim zdążył cokolwiek zrobić ogień spalił jego przewody olejowe. Kiedy olej rozlał się po całym silniku zaczął płonąć. Następnie ogień spalił pierścienie uszczelniające wtryskiwacze, które wypuściły uciśnione paliwo i spryskały płomień, co niestety uniemożliwiło jego kontrolę.

    Arvin i jego przyjaciele próbowali wszystkiego, żeby powstrzymać ogień, ale nie mogli zapobiec jej spaleniu. Skończyli wzywając straż pożarną. Turbo i wiązki w silniku spalone, ogień rozprzestrzenił się na błotniku. To zniszczyło amortyzatory, spaliło hamulec główny i siłownik sprzęgła. Wszystkie przewody, mocowanie silnika, złączka intercoolera zostały stopione. Zanosiło się na rozprzestrzenienie pożaru w kabinie, ale wielkie brawa dla straży pożarnej.
    Minusem straży pożarnej było to, że złamali otwarte drzwi i dosłownie wyrwali wnętrze. Potłukli również przednią szybę. "To był najsmutniejszy dzień" powiedział nam Arvin. Nadal jest bardzo wdzięczny straży pożarnej."

    Przetłumaczyłem tekst (kaleko trochę). Nauka angielskiego i przyjemność w jednym.
    Volkswagen Golf R400 – 394 KM i napęd 4x4 – Golf R 400 napędzany jest 4-cylindrowym silnikiem 2.0 TSI o mocy aż 394 koni mechanicznych (400 PS), co daje oszałamiający wynik prawie 200 koni mechanicznych z jednego litra pojemności! Oznacza to także, że na 1 KM przypada 3,5 kg auta, czyli całkiem dobrze.

Silnik bardziej przypomina jednostki startujące w rajdach, niż te znane z dróg publicznych, bowiem jego maksymalna moc osiągana jest przy 7200 obr./min. Moment obrotowy wynoszący 450 Nm dostępny jest już od 2800 obr./min i utrzymywany do 6000 obr./min. Jednostka napędowa współpracuje z 6-stopniową, manualną skrzynią biegów, a moc przekazywana jest na wszystkie 4 koła z wykorzystaniem znanego napędu 4MOTION.

Ważną informacją jest to, że w warunkach dobrej przyczepności większość mocy przekazywana jest na przednią oś. Wg producenta takie rozwiązanie zapewnia niespotykaną dotąd oszczędność paliwa przy tak mocnym silniku. Co ciekawe, dzięki zastosowaniu sprzęgła Haldex 5, tylna oś jest dołączana jest jeszcze przed rozpoczęciem uślizgu kół przednich, wystarczy mocniej docisnąć pedał gazu.

Dzięki swojej niewielkiej masie wynoszącej 1420 kilogramów oraz potężnej mocy osiągi samochodu są niesamowite. Auto przyspiesza do 100 km/h w czasie zaledwie 3,9 sekundy, a prędkość maksymalna ograniczona elektronicznie wynosi 280 km/h. Aby kierowca mógł poradzić sobie z tak mocnym silnikiem, zawieszenie w porównaniu z cywilną odmianą musiało zostać zmodyfikowane. Z przodu zastosowano sprężyny z wahaczem dolnym, z tyłu zastosowano układ wielowahaczowy. Całość jednak znajduje się na tej samej wysokości co 300-konny Golf R, który w porównaniu do standardowej wersji został obniżony o 2 cm. Ponadto auto osadzono na 19 calowych felgach ozutych w opony o rozmiarze 235/35 R19.
    Golf R 400 napędzany jest 4-cylindrowym silnikiem 2.0 TSI o mocy aż 394 koni mechanicznych (400 PS), co daje oszałamiający wynik prawie 200 koni mechanicznych z jednego litra pojemności! Oznacza to także, że na 1 KM przypada 3,5 kg auta, czyli całkiem dobrze.

    Silnik bardziej przypomina jednostki startujące w rajdach, niż te znane z dróg publicznych, bowiem jego maksymalna moc osiągana jest przy 7200 obr./min. Moment obrotowy wynoszący 450 Nm dostępny jest już od 2800 obr./min i utrzymywany do 6000 obr./min. Jednostka napędowa współpracuje z 6-stopniową, manualną skrzynią biegów, a moc przekazywana jest na wszystkie 4 koła z wykorzystaniem znanego napędu 4MOTION.

    Ważną informacją jest to, że w warunkach dobrej przyczepności większość mocy przekazywana jest na przednią oś. Wg producenta takie rozwiązanie zapewnia niespotykaną dotąd oszczędność paliwa przy tak mocnym silniku. Co ciekawe, dzięki zastosowaniu sprzęgła Haldex 5, tylna oś jest dołączana jest jeszcze przed rozpoczęciem uślizgu kół przednich, wystarczy mocniej docisnąć pedał gazu.

    Dzięki swojej niewielkiej masie wynoszącej 1420 kilogramów oraz potężnej mocy osiągi samochodu są niesamowite. Auto przyspiesza do 100 km/h w czasie zaledwie 3,9 sekundy, a prędkość maksymalna ograniczona elektronicznie wynosi 280 km/h. Aby kierowca mógł poradzić sobie z tak mocnym silnikiem, zawieszenie w porównaniu z cywilną odmianą musiało zostać zmodyfikowane. Z przodu zastosowano sprężyny z wahaczem dolnym, z tyłu zastosowano układ wielowahaczowy. Całość jednak znajduje się na tej samej wysokości co 300-konny Golf R, który w porównaniu do standardowej wersji został obniżony o 2 cm. Ponadto auto osadzono na 19 calowych felgach ozutych w opony o rozmiarze 235/35 R19.
    Z serii: co widzi mechanik – Tak ludzie dbają o swoje samochody, jeżdżą do końca.. T4 przyholowali na warsztat, wepchnęliśmy go na kanał i po wyjęciu zespołu sprzęgła mieliśmy taki widok...
    Tak ludzie dbają o swoje samochody, jeżdżą do końca.. T4 przyholowali na warsztat, wepchnęliśmy go na kanał i po wyjęciu zespołu sprzęgła mieliśmy taki widok...
    18 października 2014, 19:38 przez denku15 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (5)
    Źródło:

    Własne

    Przejazdy Lanosa na imprezie Bezpieczne Wyścigi 27.09.2014 Moto Park Ułęż. 3 miejsce w klasie FWD Drag Turbo - awaria sprzęgła.
    29 września 2014, 0:43 przez ~Misiek12345 | Do ulubionych | Skomentuj
    Fiat 128 – Rzadko spotykany okaz. U nas był na wymianie sprzęgła.
    Rzadko spotykany okaz. U nas był na wymianie sprzęgła.
    25 września 2014, 18:44 przez komarenko (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (3)
    Co by było gdyby - prototypy polskiej motoryzacji #1 – Luksusowy samochód osobowy opracowany przez zespół Polskich konstruktorów, któremu w latach 30. przewodził inż. Zygmunt Okołów. Niezależne zawieszenie o dwóch wahaczach poprzecznych przy każdym z kół, automatyczne smarowanie odpowiednich elementów podwozia, hydrauliczne amortyzatory podwójnego działania czy układ resorujący składający się z czterech długich drążków skrętnych, umożliwiających regulację
prześwitu w zakresie 180-230 mm z poziomu kabiny pasażerskiej były autorskimi pomysłami polskich inżynierów i dziś nie zaskakują, ale w latach 30. były innowacyjne. Silnik V8 o pojemności 3888 cm3 rozwijał moc 96 KM. Skrzynia biegów pozwalała na zmianę przełożeń bez użycia sprzęgła, które było wykorzystywane tylko podczas ruszania. Pod koniec lat 30. zapadła decyzja o rozpoczęciu produkcji, jednak II wojna światowa przekreśliła te plany. Zespół podwozia można dziś oglądać w Muzeum Techniki w Warszawie.
    Luksusowy samochód osobowy opracowany przez zespół Polskich konstruktorów, któremu w latach 30. przewodził inż. Zygmunt Okołów. Niezależne zawieszenie o dwóch wahaczach poprzecznych przy każdym z kół, automatyczne smarowanie odpowiednich elementów podwozia, hydrauliczne amortyzatory podwójnego działania czy układ resorujący składający się z czterech długich drążków skrętnych, umożliwiających regulację
    prześwitu w zakresie 180-230 mm z poziomu kabiny pasażerskiej były autorskimi pomysłami polskich inżynierów i dziś nie zaskakują, ale w latach 30. były innowacyjne. Silnik V8 o pojemności 3888 cm3 rozwijał moc 96 KM. Skrzynia biegów pozwalała na zmianę przełożeń bez użycia sprzęgła, które było wykorzystywane tylko podczas ruszania. Pod koniec lat 30. zapadła decyzja o rozpoczęciu produkcji, jednak II wojna światowa przekreśliła te plany. Zespół podwozia można dziś oglądać w Muzeum Techniki w Warszawie.
    31 lipca 2014, 19:22 przez Pitol (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Polska Motoryzacja: PZInż Lux Sport – Rok 1935
Luksusowy samochód osobowy opracowany przez zespół polskich konstruktorów, któremu w latach 30. przewodził inż. Zygmunt Okołów. Niezależne zawieszenie o dwóch wahaczach poprzecznych przy każdym z kół, automatyczne smarowanie odpowiednich elementów podwozia, hydrauliczne amortyzatory podwójnego działania czy układ resorujący składający się z czterech długich drążków skrętnych, umożliwiających regulację
prześwitu w zakresie 180-230 mm z poziomu kabiny pasażerskiej były autorskimi pomysłami polskich inżynierów i dziś nie zaskakują, ale w latach 30. były innowacyjne. Silnik V8 o pojemności 3888 cm3 rozwijał moc 96 KM. Skrzynia biegów pozwalała na zmianę przełożeń bez użycia sprzęgła, które było wykorzystywane tylko podczas ruszania. Pod koniec lat 30. zapadła decyzja o rozpoczęciu produkcji, jednak II wojna światowa przekreśliła te plany. Zespół podwozia można dziś oglądać w Muzeum Techniki w Warszawie.
    Rok 1935
    Luksusowy samochód osobowy opracowany przez zespół polskich konstruktorów, któremu w latach 30. przewodził inż. Zygmunt Okołów. Niezależne zawieszenie o dwóch wahaczach poprzecznych przy każdym z kół, automatyczne smarowanie odpowiednich elementów podwozia, hydrauliczne amortyzatory podwójnego działania czy układ resorujący składający się z czterech długich drążków skrętnych, umożliwiających regulację
    prześwitu w zakresie 180-230 mm z poziomu kabiny pasażerskiej były autorskimi pomysłami polskich inżynierów i dziś nie zaskakują, ale w latach 30. były innowacyjne. Silnik V8 o pojemności 3888 cm3 rozwijał moc 96 KM. Skrzynia biegów pozwalała na zmianę przełożeń bez użycia sprzęgła, które było wykorzystywane tylko podczas ruszania. Pod koniec lat 30. zapadła decyzja o rozpoczęciu produkcji, jednak II wojna światowa przekreśliła te plany. Zespół podwozia można dziś oglądać w Muzeum Techniki w Warszawie.
    31 lipca 2014, 17:51 przez pawel694 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (2)
    Clio i Fiesta – Cały czas wstawiałem zdjecia Clio a zapomniałbym o moim pierwszym samochodzie na którym uczyłem się ruszać żeby nie spalić sprzęgła i zmieniać biegi ;) Fiesta 1.1 91r wraz z obecnym Clio.Fiesta pozostała w rodzinie i od 5 lat dzielnie służy wujowi.
    Cały czas wstawiałem zdjecia Clio a zapomniałbym o moim pierwszym samochodzie na którym uczyłem się ruszać żeby nie spalić sprzęgła i zmieniać biegi ;) Fiesta 1.1 91r wraz z obecnym Clio.Fiesta pozostała w rodzinie i od 5 lat dzielnie służy wujowi.
    21 czerwca 2014, 20:38 przez Kaspero (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (2)
    Źródło:

    sam robiłem