Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 76 takich materiałów
    Daihatsu Charade 4x4 – DTR-y Są Wszędzie


http://forum.charade.pl/viewtopic.php?f=15&t=4195


Więc mam G112 czyli 4x4

Gdy kupiłem samochód był dość zaniedbany, bo długo stał nieużywany.
myślałem że szybciej pójdzie mi przywrócenie go do stanu używalności ale ze względu na brak finansów rozłożyło się to bardzo w czasie.
ale na reszcie jeździ!

W mojej na razie zrobiłem tyle:
na początek wymontowałem instalacje gazowa( profanacja w rajdówce) 
wywaliłem silnik ( był 1.3 padaka )
wstawiłem nowe progi, nadkola i kawałek tyłu auta
spawałem zgrzewy na karoserii i przede wszystkim na kielichach.
wstawiłem silnik 1.6 od Applausa 132tys przebiegu, ale nie wiem czy to był dobry pomysł, zwłaszcza, że nie wiem tak na prawdę która to była wersja silnika, mam nadzieję że to nie ta 90km :/
sprzęgło od applausa.
sprawdziłem i właściwie od początku złożyłem układ hamulcowy.( nowe (używane, ale o niebo lepsze tarcze z przodu, klocki i tłoczki ) z tyłu nowe-używane bębny i szczęki)
cała jest oczywiście wybebeszona ( sama blacha i kokpit przedni 
chłodnica od applausa
wstawione kubełki mirco i pasy 3 punktowe schroth
rozpórka z przodu na górze od GTti i dolna oryginalna.
z przodu atrapa Gtti (ale raczej zdjemę bo po pierwszych "testach wychodzi że słabo chłodzi:P  ta taka srebrna ładna:)
jest zderzak GTti tylko w nie najlepszym stanie więc oddam do renowacji a na razie zwykły od g100 ( ale to ma jeździć a nie wyglądać 
kolektor bez kata
wydech.... na razie tylko środkowy:) była sama rurka ( ale to ryczy!!!!!!! WoW ! ) ale na miasto się nie nadawała.
Aluski 14` na asfalt. 
nie wiem co jeszcze..... jak sobie przypomnę to dopisze:)

Na razie autko jest w trzech kolorach:)czarna karoseria, czerwone elementy wstawione, w miejsce rdzy, no i maska granatowa, bo kupiłem bez maski a teraz druga poszła do małych przeróbek:)

to w sumie nie jest moja pierwsza charada ( ale pierwsza zarejestrowana na mnie ! ). miałem g30 1.0 turbo, ale krótko - tak tylko jako 1 auto.
modele G1xx uwielbiam!
jeździłem też pół roku G200 w automacie ale .... automat... bez komentarza.

No trochę się rozpisałem, ale jest o czym:)
mam nadzieje że znajdę tu na forum trochę dobrych rad:)
mam trochę pomysłów i części, więc może coś z tego będzie...
na razie autko w wazie testów mam nadzieje, że jak zdążę to wystartuje.


_________________
Wojtek W CHARADE 4X4
http://www.automobilklub.org
http://www.wwz15.orangespace.pl/
    DTR-y Są Wszędzie


    http://forum.charade.pl/viewtopic.php?f=15&t=4195


    Więc mam G112 czyli 4x4

    Gdy kupiłem samochód był dość zaniedbany, bo długo stał nieużywany.
    myślałem że szybciej pójdzie mi przywrócenie go do stanu używalności ale ze względu na brak finansów rozłożyło się to bardzo w czasie.
    ale na reszcie jeździ!

    W mojej na razie zrobiłem tyle:
    na początek wymontowałem instalacje gazowa( profanacja w rajdówce)
    wywaliłem silnik ( był 1.3 padaka )
    wstawiłem nowe progi, nadkola i kawałek tyłu auta
    spawałem zgrzewy na karoserii i przede wszystkim na kielichach.
    wstawiłem silnik 1.6 od Applausa 132tys przebiegu, ale nie wiem czy to był dobry pomysł, zwłaszcza, że nie wiem tak na prawdę która to była wersja silnika, mam nadzieję że to nie ta 90km :/
    sprzęgło od applausa.
    sprawdziłem i właściwie od początku złożyłem układ hamulcowy.( nowe (używane, ale o niebo lepsze tarcze z przodu, klocki i tłoczki ) z tyłu nowe-używane bębny i szczęki)
    cała jest oczywiście wybebeszona ( sama blacha i kokpit przedni
    chłodnica od applausa
    wstawione kubełki mirco i pasy 3 punktowe schroth
    rozpórka z przodu na górze od GTti i dolna oryginalna.
    z przodu atrapa Gtti (ale raczej zdjemę bo po pierwszych "testach wychodzi że słabo chłodzi:P ta taka srebrna ładna:)
    jest zderzak GTti tylko w nie najlepszym stanie więc oddam do renowacji a na razie zwykły od g100 ( ale to ma jeździć a nie wyglądać
    kolektor bez kata
    wydech.... na razie tylko środkowy:) była sama rurka ( ale to ryczy!!!!!!! WoW ! ) ale na miasto się nie nadawała.
    Aluski 14` na asfalt.
    nie wiem co jeszcze..... jak sobie przypomnę to dopisze:)

    Na razie autko jest w trzech kolorach:)czarna karoseria, czerwone elementy wstawione, w miejsce rdzy, no i maska granatowa, bo kupiłem bez maski a teraz druga poszła do małych przeróbek:)

    to w sumie nie jest moja pierwsza charada ( ale pierwsza zarejestrowana na mnie ! ). miałem g30 1.0 turbo, ale krótko - tak tylko jako 1 auto.
    modele G1xx uwielbiam!
    jeździłem też pół roku G200 w automacie ale .... automat... bez komentarza.

    No trochę się rozpisałem, ale jest o czym:)
    mam nadzieje że znajdę tu na forum trochę dobrych rad:)
    mam trochę pomysłów i części, więc może coś z tego będzie...
    na razie autko w wazie testów mam nadzieje, że jak zdążę to wystartuje.


    _________________
    Wojtek W CHARADE 4X4
    http://www.automobilklub.org
    http://www.wwz15.orangespace.pl/
    28 października 2012, 8:47 przez wimac10 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (3)
    Źródło:

    Własne

    Wywrotka Liebherr T 282B – Liebherr T 282B − to ogromnych rozmiarów wywrotka (wozidło) niemieckiej firmy Liebherr. Liebherr T 282B powstał w 2004, do wyprodukowania wywrotek Caterpillar 797F oraz Bucyrus MT6300AC, w 2008 roku, był największym samochodem na świecie. Samochody te używane są głównie w kopalniach w USA, Chile, RPA i Australii.
Po raz pierwszy został zaprezentowany na targach w Monachium, 29 marca 2004. Jest następcą modelu T 282 z 1998 roku.
Dane techniczne
Masa: 203 tony
Masa dopuszczalna całkowita: 592 tony
Ładowność: 363 ton
Długość: 14,5 m
Szerokość: 8,8 m
Wysokość: 7,4 m
Wysokość załadunkowa: 6,6 m
Silniki diesla:
DDM/MTU
16-cylindrowy o pojemności 65 l. i mocy 2700 KM (2015 kW),
20-cylindrowy o pojemności 90 l. i mocy 3650 KM (2725 kW),
Cummins
16-cylindrowy o pojemności 60 l. i mocy 2700 KM (2015 kW),
18-cylindrowy o pojemności 78 l. i mocy 3500 KM (2610 kW)
Silniki elektryczne: dwa silniki prądu zmiennego firmy Siemens
Maksymalna prędkość: 64,4 km/h
Pojazd jest napędzany przy pomocy przekładni elektrycznej, w której wysokoprężny silnik spalinowy (jeden z czterech do wyboru) napędza generator prądu (alternator), zasilający dwa silniki elektryczne umieszczone w piastach tylnych kół (bliźniaczych).
    Liebherr T 282B − to ogromnych rozmiarów wywrotka (wozidło) niemieckiej firmy Liebherr. Liebherr T 282B powstał w 2004, do wyprodukowania wywrotek Caterpillar 797F oraz Bucyrus MT6300AC, w 2008 roku, był największym samochodem na świecie. Samochody te używane są głównie w kopalniach w USA, Chile, RPA i Australii.
    Po raz pierwszy został zaprezentowany na targach w Monachium, 29 marca 2004. Jest następcą modelu T 282 z 1998 roku.
    Dane techniczne
    Masa: 203 tony
    Masa dopuszczalna całkowita: 592 tony
    Ładowność: 363 ton
    Długość: 14,5 m
    Szerokość: 8,8 m
    Wysokość: 7,4 m
    Wysokość załadunkowa: 6,6 m
    Silniki diesla:
    DDM/MTU
    16-cylindrowy o pojemności 65 l. i mocy 2700 KM (2015 kW),
    20-cylindrowy o pojemności 90 l. i mocy 3650 KM (2725 kW),
    Cummins
    16-cylindrowy o pojemności 60 l. i mocy 2700 KM (2015 kW),
    18-cylindrowy o pojemności 78 l. i mocy 3500 KM (2610 kW)
    Silniki elektryczne: dwa silniki prądu zmiennego firmy Siemens
    Maksymalna prędkość: 64,4 km/h
    Pojazd jest napędzany przy pomocy przekładni elektrycznej, w której wysokoprężny silnik spalinowy (jeden z czterech do wyboru) napędza generator prądu (alternator), zasilający dwa silniki elektryczne umieszczone w piastach tylnych kół (bliźniaczych).
    4 czerwca 2012, 19:54 przez serekczek55 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Drift  – Drift – technika jazdy pojazdem w kontrolowanym poślizgu oraz nazwa sportu samochodowego.
W Japonii powstała pierwsza profesjonalna liga driftingowa - D1, która obecnie posiada również edycje w Wielkiej Brytanii, Malezji, Stanach Zjednoczonych i Australii. W Wielkiej Brytanii liga jest obecnie znana jako European Drift Championship. W USA największa seria to zawody Formula Drift. Pierwsze zawody w Polsce odbyły się w roku 2006. Zostały zorganizowane przez Polską Feredację Driftingu (PFD) po nazwą TDC (Toyo Drift Cup). W następnych latach PFD, co roku organizuje cykl zawodów driftingowych. W roku 2008 powstaje kolejna organizacja, która najpierw organizuje zawody BMW Drift Day, potem JDA (Japan Drift Attack), a w roku 2010 całą serie pod nazwą Drift Open. W 2010 jako organizator kolejnej serii pojawia się również znane z zawodów na 1/4 mili "SSS" (Stowarzyszenie Sprintu Samochodowego).
Samochody używane w driftingu to głównie tylnonapędowe coupe, przeważnie samochody japońskie takie jak: Nissan Silvia, Nissan 200sx, Nissan Skyline (wersje tylnonapędowe takie jak GTst),Toyota Corolla AE86, Toyota Supra itp. Ostatnio popularność zyskują także samochody amerykańskie, a w zawodach europejskich także samochody produkcji europejskiej, głównie BMW, czasem Ford Sierra czy też Opel Omega.
Mistrzowie Polski: Przemysław Jańczak (2005,2006,2009), Bartosz Stolarski(2007), Bartłomiej Owczarek (2008), Maciej Bochenek (2010), Paweł Trela (2011)
    Drift – technika jazdy pojazdem w kontrolowanym poślizgu oraz nazwa sportu samochodowego.
    W Japonii powstała pierwsza profesjonalna liga driftingowa - D1, która obecnie posiada również edycje w Wielkiej Brytanii, Malezji, Stanach Zjednoczonych i Australii. W Wielkiej Brytanii liga jest obecnie znana jako European Drift Championship. W USA największa seria to zawody Formula Drift. Pierwsze zawody w Polsce odbyły się w roku 2006. Zostały zorganizowane przez Polską Feredację Driftingu (PFD) po nazwą TDC (Toyo Drift Cup). W następnych latach PFD, co roku organizuje cykl zawodów driftingowych. W roku 2008 powstaje kolejna organizacja, która najpierw organizuje zawody BMW Drift Day, potem JDA (Japan Drift Attack), a w roku 2010 całą serie pod nazwą Drift Open. W 2010 jako organizator kolejnej serii pojawia się również znane z zawodów na 1/4 mili "SSS" (Stowarzyszenie Sprintu Samochodowego).
    Samochody używane w driftingu to głównie tylnonapędowe coupe, przeważnie samochody japońskie takie jak: Nissan Silvia, Nissan 200sx, Nissan Skyline (wersje tylnonapędowe takie jak GTst),Toyota Corolla AE86, Toyota Supra itp. Ostatnio popularność zyskują także samochody amerykańskie, a w zawodach europejskich także samochody produkcji europejskiej, głównie BMW, czasem Ford Sierra czy też Opel Omega.
    Mistrzowie Polski: Przemysław Jańczak (2005,2006,2009), Bartosz Stolarski(2007), Bartłomiej Owczarek (2008), Maciej Bochenek (2010), Paweł Trela (2011)
    20 maja 2012, 21:40 przez XeNo (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Chevy Camaro 69′ KONKURS – Chevrolet Camaro 1969r. samochód ponad czasowy chociaż na zderzaku ma już nie mało bo 43 lata lecz ceny i fanów nie traci, lecz zyskuje z roku na rok.
Gdy początkowo uważano że słowo "Camaro" nie posiada żadnego znaczenia, specjaliści od GM odnaleźli to słowo w słowniku języka francuskiego, używane w slangu znaczy ono "przyjaciel" lub "kompan". W kilku czasopismach motoryzacyjnych model został nazwany "Panther", jednakże, nazwa projektu GM to XP-836, kilka pierwszych zdjęć nadwozia Camaro opatrzonych było podpisem "Chaparral". Prasa motoryzacyjna zapytała przedstawiciela Chevroleta "Czym jest Camaro?", na co otrzymała odpowiedź "To małe, złośliwe zwierzę które zjada Mustangi". Nazwa Camaro świetnie pasowała do nazewnictwa Chevroleta stosowanego w tamtym czasie, większość nazw jego modeli zaczynała się na "C" (Corvair, Chevelle, Chevy II oraz Corvette).
    Chevrolet Camaro 1969r. samochód ponad czasowy chociaż na zderzaku ma już nie mało bo 43 lata lecz ceny i fanów nie traci, lecz zyskuje z roku na rok.
    Gdy początkowo uważano że słowo "Camaro" nie posiada żadnego znaczenia, specjaliści od GM odnaleźli to słowo w słowniku języka francuskiego, używane w slangu znaczy ono "przyjaciel" lub "kompan". W kilku czasopismach motoryzacyjnych model został nazwany "Panther", jednakże, nazwa projektu GM to XP-836, kilka pierwszych zdjęć nadwozia Camaro opatrzonych było podpisem "Chaparral". Prasa motoryzacyjna zapytała przedstawiciela Chevroleta "Czym jest Camaro?", na co otrzymała odpowiedź "To małe, złośliwe zwierzę które zjada Mustangi". Nazwa Camaro świetnie pasowała do nazewnictwa Chevroleta stosowanego w tamtym czasie, większość nazw jego modeli zaczynała się na "C" (Corvair, Chevelle, Chevy II oraz Corvette).
    12 kwietnia 2012, 21:13 przez Lanser1996 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Obowiązek jazdy z włączonymi światłami mijania – UWAGA - tekst pochodzi z jednego z komentarzy serwisu Onet.pl. Autorem jest użytkownik "kaziulek". Polecam przeczytanie całości. 

Zgodnie z zapowiedzią zwolenników jazdy na światłach w ciągu dnia i uruchomionej przez nich kampanii medialnej nakaz jazdy na światłach w dzień miał zredukować liczbę wypadków na polskich drogach o około 20%. Jak jednak było w rzeczywistości? Wystarczy wejść na stronę internetową policja.pl lub http://dadrl.pl i zapoznać się ze statystyką wypadków w Polsce w ostatnich latach. I tak w 2006 r., kiedy nie było nakazu włączania świateł w ciągu dnia, liczba wypadków w naszym kraju wyniosła 46876, natomiast w 2007 r., kiedy nakaz ten zaczął obowiązywać, liczba ta wzrosła o 5,6% i wyniosła 49536. Odnotowano wzrost liczby wypadków, rannych i zabitych pomimo wcześniejszego trendu malejącego. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek poprawie bezpieczeństwa, a co dopiero o 20-procentowym spadku liczby wypadków. Wprawdzie liczba samochodów w roku 2007 r. wzrosła, jednak od kilkunastu lat liczba pojazdów nad Wisłą rośnie co roku w podobnym tempie, przy stałym spadku liczby wypadków. Co więcej, w kolejnych latach liczba wypadków zaczęła ponownie spadać, co jest tylko potwierdzeniem faktu, ze trend malejący został zakłócony wprowadzeniem nakazu włączania świateł w dzień, bo przecież inne czynniki mające wpływ na wypadkowość nagle nie zmieniły się o 180 stopni, więc nie mogły spowodować takiej gwałtownej zmiany w 2007 r. Można zaryzykować więc twierdzenie, że gdyby nie włączone światła, to liczba wypadków, rannych i zabitych byłaby teraz sporo niższa (http://dadrl.pl/images/wykres_dadrl.png). 

Wszystko wskazuje więc na to, że pozytywny wpływ używania świateł w ciągu dnia jest mitem. Między innymi dlatego w Austrii na początku 2008 r. zniesiono taki sam nakaz po dwóch latach obowiązywania, a od tego czasu liczba zdarzeń drogowych w tym kraju wyraźnie zmalała. Austriacy zrozumieli, że z dróg nie korzystają jedynie samochody. Są tam również obiekty niewyposażone w światła, takie jak piesi, rowerzyści, czy inne obiekty. W sytuacji obowiązywania nakazu kierowcy przyzwyczaili się do tego, iż wszystko co znajduje się na drodze ma włączone światła i przestali w porę dostrzegać obiekty nieoświetlone. To właśnie piesi i rowerzyści byli grupą, która najbardziej ucierpiała na tym nakazie - liczba wypadków z ich udziałem istotnie wzrosła. Identycznie zresztą sytuacja wygląda w Polsce oraz każdym kraju, który w ostatnim czasie wprowadził podobny nakaz. 

Ponadto zarówno w Austrii, jak i w Polsce odnotowano wzrost liczby wypadków z udziałem motocyklistów. W Polsce liczba ta wzrosła z roku na rok aż o 16,8%, a zabitych motocyklistów o 40% (!), mimo że nie zanotowano gwałtownego wzrostu liczby zarejestrowanych motocykli. Co więcej, fakt ten jest pomijany w oficjalnych publikacjach policji i rządu, w których kładzie się za to nacisk na spadek liczby wypadków w pewnych kategoriach o   0,5%, co ma świadczyć o skuteczności nakazu. A rzeczywistość wygląda tak, że w sytuacji, kiedy każdy pojazd ma włączone światła, motocykliści przestali, tak jak dawniej, wyróżniać się w ruchu ulicznym, a z racji swych mniejszych rozmiarów i prędkości, z jaką się poruszają, zostali narażeni na dodatkowe niebezpieczeństwo. Z tego powodu organizacje motocyklistów zablokowały wszelkie próby wprowadzenia takiego przepisu w krajach zachodnich, a rząd Japoński odmówił nawet stosowania w samochodach świateł do jazdy dziennej. 

Wracając do Austrii. Użytkownicy dróg byli często oślepiani przez auta, które miały źle wyregulowane światła. Wystarczyło też, że auto podskoczyło na nierównościach albo kierowca zabrał 3 pasażerów na tylną kanapę i nie zmienił ustawienia świateł, przez co oślepiał nadjeżdżające z naprzeciwka samochody. Austriakom częściej zaczęły przepalać się żarówki. Pół biedy, gdy auto bez sprawnego jednego reflektora poruszało się w dzień, jednak gdy taki "cyklop" wyjechał na drogę w nocy, stwarzał poważne niebezpieczeństwo. Ludzie bowiem nie potrafili często sami wymienić żarówki, a wizytę w warsztacie odkładali w czasie. Wysyp "cyklopów" można doskonale zaobserwować również i w naszym kraju, gdzie nawet co dziesiąty samochód ma niesprawne oświetlenie, również z tyłu. A czy jazda w nocy z przepaloną jedną żarówką świateł mijania albo brak świateł pozycyjnych z tyłu ma pozytywny wpływ na bezpieczeństwo? Niewątpliwie nie. 

Niebagatelną rolę w zniesieniu nakazu jazdy na światłach w ciągu dnia w Austrii odegrały względy ekologiczne. Wiadomym jest, że auto z włączonymi światłami mijania spala nawet do kilku procent więcej paliwa (jest to różna wartość w zależności od mocy silnika i warunków ruchu), przez co emituje do atmosfery więcej dwutlenku węgla i substancji toksycznych. W przypadku pojedynczego pojazdu różnica ta jest niemal niezauważalna, jednak przemnożona przez liczbę samochodów w całym kraju (w Polsce około 15 milionów), staje się pokaźna, zwłaszcza w sytuacji, gdy kraje europejskie zmuszane są do płacenia kar za emisję CO2. 

I wreszcie najważniejsze - w Austrii przeprowadzono badania pod kierunkiem profesora Ernsta Pflegera polegające na analizie reakcji badanych kierowców na włączone światła mijania w rzeczywistym ruchu drogowym (badania dostępne na stronie http://dadrl.pl/forum/viewtopic.php?f=7&t=819). Pokazały one, że używanie świateł w dzień nie działa korzystnie na bezpieczeństwo, a wręcz przeciwnie - w niektórych sytuacjach może być szkodliwe (dłuższa reakcja oka na włączone światło, koncentracja uwagi na światłach nadjeżdżających samochodów). To był gwóźdź do trumny dla świateł w dzień w Austrii, która niezwłocznie wycofała się z tego pomysłu. 

W Polsce zarejestrowanych jest ponad 14 mln pojazdów osobowych. Doliczając do tego samochody ciężarowe oraz ruch tranzytowy mamy poważne źródło zanieczyszczeń. Ekolodzy obliczają, iż od 17 kwietnia 2007 r. do atmosfery emitujemy rocznie więcej o ponad 500 tys. ton dwutlenku węgla niż przed wprowadzeniem nakazu oraz równie duże ilości trujących substancji. Zważywszy na brak pozytywnego wpływu używania świateł na bezpieczeństwo drogowe, jest to świadome i bezcelowe zatruwanie środowiska naturalnego. Dziwi zatem fakt, że na ten problem nikt tak naprawdę nie zwraca uwagi, za to media emocjonują się akcjami typu "Godzina dla Ziemi", których znaczenie dla środowiska jest marginalne. 

Większe zużycie paliwa z tytułu włączonych świateł mijania ma również swoje konsekwencje ekonomiczne - z jednej strony zwiększa się wpływ z akcyzy do budżetu państwa oraz rosną zyski firm paliwowych i żarówkowych, a z drugiej strony chudnie portfel kierowców. Szacuje się, że w Polsce koszt samego paliwa zużytego z tego powodu wynosi aż 3 mln zł dziennie, a w roku wprowadzenia nakazu sprzedaż żarówek samochodowych wzrosła o 60%. Rocznie więc Polscy kierowcy tracą tylko na niepotrzebnie spalonym paliwie ponad miliard złotych! 

Niekorzystne konsekwencje używania świateł w ciągu dnia można wprawdzie zniwelować stosując specjalne światła do jazdy dziennej, które pobierają zdecydowanie mniej energii i są bardziej trwałe, a dodatkowo nie powodują efektu olśnienia. Jednak z uwagi na ich koszt (kilkaset złotych) oraz czasochłonność, a czasem brak możliwości montażu w niektórych modelach samochodów (brak miejsca na zamontowanie, konieczność dziurawienia zderzaka), niewielu kierowców się na nie decyduje i w efekcie używa zwykłych świateł mijania, zaprojektowanych przecież do jazdy nocą. Co więcej, wielu kierowców samochodów wyposażonych w takie światła nie używa ich w obawie przed mandatem, ponieważ władze praktycznie wcale nie informują o możliwości legalnego ich używania. 

Jak kwestia świateł wygląda w Europie? Nakaz taki obowiązuje wyłącznie w krajach postkomunistycznych oraz skandynawskich, z tym że Szwecja jako pierwsza wprowadziła go w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku po zmianie ruchu na prawostronny, jako kolejny środek zapobiegania wypadkom (których liczba z czasem spadła, co niesłusznie przypisano nakazowi jazdy na światłach, a który w ten sposób rozszerzono na inne kraje skandynawskie). Kraje zachodnie, takie jak m.in. Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Hiszpania, Szwajcaria nie zdecydowały się na jego wprowadzanie. Nakaz wycofano w Austrii oraz Chorwacji. Ciekawym przypadkiem jest Grecja, gdzie obowiązuje zakaz używania świateł w ciągu dnia. Warto nadmienić, że Komisja Europejska, która początkowo rekomendowała używanie świateł w ciągu dnia, wycofała się z tego pomysłu w listopadzie 2007 r. i jako kompromisowe rozwiązanie wydała dyrektywę, nakładającą na producentów aut obowiązek montownia od 2011 r. świateł do jazdy dziennej w nowych modelach samochodów, nie ma jednak mowy o nakazie ich używania (takie światła z łatwością można dezaktywować). 

Natomiast niektóre kraje pozaeuropejskie, takie jak np. USA, Japonia, Australia rozważały wprowadzenie takiego nakazu, jednak wycofały się z tego pomysłu po przeprowadzeniu szczegółowych badań na ten temat. Raport amerykańskiej Rządowej Agencji ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) oraz wspomniane już badania austriackiego Instytutu Kompleksowego Badania Wypadków i Bezpieczeństwa EPIGUS stwierdzają wyraźnie, że światła używane w ciągu dnia nie mają żadnego pozytywnego wpływu na bezpieczeństwo. Mogą za to prowadzić do dekoncentracji, odwracają uwagę od obiektów niewyposażonych w światła, takich jak piesi, czy rowerzyści oraz utrudniają ocenę odległości i prędkości nadjeżdżającego z przeciwka pojazdu. Japończycy w wyniku przeprowadzonych badań wręcz stwierdzili, że nakaz taki byłby niebezpieczny dla motocyklistów. 

Biorąc pod uwagę powyższe argumenty oraz fakt, że w Austrii po wycofaniu nakazu liczba wypadków wyraźnie spadła, nasuwa się proste pytanie: dlaczego w Polsce nadal obowiązuje ten szkodliwy i nieekonomiczny nakaz? To przecież chyba niemożliwe, aby rządzący przedkładali wyższe wpływy z akcyzy paliwowej nad bezpieczeństwo swoich obywateli. Niestety jest to faktem. Po pierwsze, dzięki temu przepisowi do kasy państwa wpływa rocznie około 500 mln zł rocznie - niebagatelna kwota dla budżetu państwa. Po drugie, obecna partia rządząca była inicjatorem jego wprowadzenia, wbrew woli ówczesnego rządu. 

Warto zatem prześledzić historię wprowadzenia tego nakazu i prób jego wycofania. Nakaz używania w dzień świateł mijania został wprowadzony za rządów PiS, ale był inicjatywą posłów PO, którzy "przemycili" go w poprawce do ustawy dotyczącej zupełnie innego zagadnienia (uprawnień Straży Granicznej). Niektórzy posłowie sami potem przyznawali, że nie wiedzieli nad czym głosowali, a ówczesny poseł PiS (obecnie PO) Antoni Mężydło przyznał wręcz, że gdyby wiedział, to by głosował "za", bo go "syn do tego przekonał" (http://dadrl.pl/av/posel.mp3). Dziwny powód głosowania na "tak", zwłaszcza gdy chodzi o przepis wpływający na życie i zdrowie ludzkie (jak się teraz okazuje, negatywnie). Warto dodać, że tylko 2 posłów PO głosowało "przeciw" (czy podczas głosowania obowiązywała dyscyplina, można się tylko domyślać), natomiast większość posłów PiS nie poparło tej poprawki. 

Wprowadzenie tego przepisu w Polsce zostało przeprowadzone kampanią medialną, utworzono nawet "Koalicję Na Rzecz Jazdy Na Światłach Przez Cały Rok", w skład której weszły takie firmy jak Bosch (producent żarówek i akumulatorów), Hella (producent świateł do jazdy dziennej), czy BP i Total (producenci paliwa) oraz inne firmy i organizacje nie mające często nic wspólnego z bezpieczeństwem ruchu drogowego. Wynajęły one firmę PR, której zadaniem było przeprowadzenia kampanii mającej za zadanie złagodzenie społecznego oporu wobec planowanego nowego prawa. Owa firma do dziś "chwali" się na swojej stronie internetowej efektami swoich działań, z których wynika, że polskie społeczeństwo, a zwłaszcza kierowcy, padli ofiarą zwykłej manipulacji, żeby nie napisać - oszustwa (http://dadrl.pl/images/sensors.jpg). 

I w Polsce podjęto oczywiście próby zniesienia tego szkodliwego nakazu. Pierwsza interpelacja autorstwa posła PO Jarosława Pięty o mały włos nie skończyła się wyrzuceniem go z Klubu Parlamentarnego PO przez Zbigniewa Chlebowskiego, późniejszego bohatera tzw. "afery hazardowej". Z kolei posłowie PiS i LiD złożyli projekty ustaw znoszących wspomniany nakaz, ale bez skutku, ponieważ prace nad tymi projektami zostały najpierw zablokowane na kilka lat przez marszałka Komorowskiego. Kiedy doszło już do głosowania, koalicja PO/PSL jednogłośnie opowiedziała się za utrzymaniem nakazu. Posłowie opozycji przyznają, że Platforma Obywatelska nie chce podejmować dalszych dyskusji na ten temat, a według nieoficjalnych informacji, w mediach tzw. mainstreamowych funkcjonuje zakaz mówienia w złym świetle o tym nakazie. 

Być może ostatnią szansą na powrót do normalności w tej kwestii będzie złożenie wniosku o uchylenie tego szkodliwego i nieracjonalnego przepisu do Trybunału Konstytucyjnego, ze względu na wspomniane już nieprawidłowości podczas jego uchwalenia. Krótko po uchwaleniu tej ustawy w Sejmie pojawiła się nieoficjalna informacja, że przepis ten został wprowadzony niezgodnie z konstytucją. Ustawa zaproponowana przez Rząd dotyczyła bowiem innego zagadnienia (uprawnień Straży Granicznej i Kontroli Skarbowej), a poprawka złożona przez Platformę Obywatelską zbyt mocno wykraczała poza zakres ustawy i zbyt dalece zmieniała jej treść. Pojawiły się głosy, że można uchylić ten przepis w Trybunale Konstytucyjnym, jednak aprobata mediów dla tego przepisu zniechęciła wtedy posłów do podejmowania jakichkolwiek działań w tym kierunku. Teraz nie powinni mieć już co do tego żadnych wątpliwości. 

Więcej informacji na ten temat na http://dadrl.pl
    UWAGA - tekst pochodzi z jednego z komentarzy serwisu Onet.pl. Autorem jest użytkownik "kaziulek". Polecam przeczytanie całości.

    Zgodnie z zapowiedzią zwolenników jazdy na światłach w ciągu dnia i uruchomionej przez nich kampanii medialnej nakaz jazdy na światłach w dzień miał zredukować liczbę wypadków na polskich drogach o około 20%. Jak jednak było w rzeczywistości? Wystarczy wejść na stronę internetową policja.pl lub http://dadrl.pl i zapoznać się ze statystyką wypadków w Polsce w ostatnich latach. I tak w 2006 r., kiedy nie było nakazu włączania świateł w ciągu dnia, liczba wypadków w naszym kraju wyniosła 46876, natomiast w 2007 r., kiedy nakaz ten zaczął obowiązywać, liczba ta wzrosła o 5,6% i wyniosła 49536. Odnotowano wzrost liczby wypadków, rannych i zabitych pomimo wcześniejszego trendu malejącego. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek poprawie bezpieczeństwa, a co dopiero o 20-procentowym spadku liczby wypadków. Wprawdzie liczba samochodów w roku 2007 r. wzrosła, jednak od kilkunastu lat liczba pojazdów nad Wisłą rośnie co roku w podobnym tempie, przy stałym spadku liczby wypadków. Co więcej, w kolejnych latach liczba wypadków zaczęła ponownie spadać, co jest tylko potwierdzeniem faktu, ze trend malejący został zakłócony wprowadzeniem nakazu włączania świateł w dzień, bo przecież inne czynniki mające wpływ na wypadkowość nagle nie zmieniły się o 180 stopni, więc nie mogły spowodować takiej gwałtownej zmiany w 2007 r. Można zaryzykować więc twierdzenie, że gdyby nie włączone światła, to liczba wypadków, rannych i zabitych byłaby teraz sporo niższa (http://dadrl.pl/images/wykres_dadrl.png).

    Wszystko wskazuje więc na to, że pozytywny wpływ używania świateł w ciągu dnia jest mitem. Między innymi dlatego w Austrii na początku 2008 r. zniesiono taki sam nakaz po dwóch latach obowiązywania, a od tego czasu liczba zdarzeń drogowych w tym kraju wyraźnie zmalała. Austriacy zrozumieli, że z dróg nie korzystają jedynie samochody. Są tam również obiekty niewyposażone w światła, takie jak piesi, rowerzyści, czy inne obiekty. W sytuacji obowiązywania nakazu kierowcy przyzwyczaili się do tego, iż wszystko co znajduje się na drodze ma włączone światła i przestali w porę dostrzegać obiekty nieoświetlone. To właśnie piesi i rowerzyści byli grupą, która najbardziej ucierpiała na tym nakazie - liczba wypadków z ich udziałem istotnie wzrosła. Identycznie zresztą sytuacja wygląda w Polsce oraz każdym kraju, który w ostatnim czasie wprowadził podobny nakaz.

    Ponadto zarówno w Austrii, jak i w Polsce odnotowano wzrost liczby wypadków z udziałem motocyklistów. W Polsce liczba ta wzrosła z roku na rok aż o 16,8%, a zabitych motocyklistów o 40% (!), mimo że nie zanotowano gwałtownego wzrostu liczby zarejestrowanych motocykli. Co więcej, fakt ten jest pomijany w oficjalnych publikacjach policji i rządu, w których kładzie się za to nacisk na spadek liczby wypadków w pewnych kategoriach o 0,5%, co ma świadczyć o skuteczności nakazu. A rzeczywistość wygląda tak, że w sytuacji, kiedy każdy pojazd ma włączone światła, motocykliści przestali, tak jak dawniej, wyróżniać się w ruchu ulicznym, a z racji swych mniejszych rozmiarów i prędkości, z jaką się poruszają, zostali narażeni na dodatkowe niebezpieczeństwo. Z tego powodu organizacje motocyklistów zablokowały wszelkie próby wprowadzenia takiego przepisu w krajach zachodnich, a rząd Japoński odmówił nawet stosowania w samochodach świateł do jazdy dziennej.

    Wracając do Austrii. Użytkownicy dróg byli często oślepiani przez auta, które miały źle wyregulowane światła. Wystarczyło też, że auto podskoczyło na nierównościach albo kierowca zabrał 3 pasażerów na tylną kanapę i nie zmienił ustawienia świateł, przez co oślepiał nadjeżdżające z naprzeciwka samochody. Austriakom częściej zaczęły przepalać się żarówki. Pół biedy, gdy auto bez sprawnego jednego reflektora poruszało się w dzień, jednak gdy taki "cyklop" wyjechał na drogę w nocy, stwarzał poważne niebezpieczeństwo. Ludzie bowiem nie potrafili często sami wymienić żarówki, a wizytę w warsztacie odkładali w czasie. Wysyp "cyklopów" można doskonale zaobserwować również i w naszym kraju, gdzie nawet co dziesiąty samochód ma niesprawne oświetlenie, również z tyłu. A czy jazda w nocy z przepaloną jedną żarówką świateł mijania albo brak świateł pozycyjnych z tyłu ma pozytywny wpływ na bezpieczeństwo? Niewątpliwie nie.

    Niebagatelną rolę w zniesieniu nakazu jazdy na światłach w ciągu dnia w Austrii odegrały względy ekologiczne. Wiadomym jest, że auto z włączonymi światłami mijania spala nawet do kilku procent więcej paliwa (jest to różna wartość w zależności od mocy silnika i warunków ruchu), przez co emituje do atmosfery więcej dwutlenku węgla i substancji toksycznych. W przypadku pojedynczego pojazdu różnica ta jest niemal niezauważalna, jednak przemnożona przez liczbę samochodów w całym kraju (w Polsce około 15 milionów), staje się pokaźna, zwłaszcza w sytuacji, gdy kraje europejskie zmuszane są do płacenia kar za emisję CO2.

    I wreszcie najważniejsze - w Austrii przeprowadzono badania pod kierunkiem profesora Ernsta Pflegera polegające na analizie reakcji badanych kierowców na włączone światła mijania w rzeczywistym ruchu drogowym (badania dostępne na stronie http://dadrl.pl/forum/viewtopic.php?f=7&t=819). Pokazały one, że używanie świateł w dzień nie działa korzystnie na bezpieczeństwo, a wręcz przeciwnie - w niektórych sytuacjach może być szkodliwe (dłuższa reakcja oka na włączone światło, koncentracja uwagi na światłach nadjeżdżających samochodów). To był gwóźdź do trumny dla świateł w dzień w Austrii, która niezwłocznie wycofała się z tego pomysłu.

    W Polsce zarejestrowanych jest ponad 14 mln pojazdów osobowych. Doliczając do tego samochody ciężarowe oraz ruch tranzytowy mamy poważne źródło zanieczyszczeń. Ekolodzy obliczają, iż od 17 kwietnia 2007 r. do atmosfery emitujemy rocznie więcej o ponad 500 tys. ton dwutlenku węgla niż przed wprowadzeniem nakazu oraz równie duże ilości trujących substancji. Zważywszy na brak pozytywnego wpływu używania świateł na bezpieczeństwo drogowe, jest to świadome i bezcelowe zatruwanie środowiska naturalnego. Dziwi zatem fakt, że na ten problem nikt tak naprawdę nie zwraca uwagi, za to media emocjonują się akcjami typu "Godzina dla Ziemi", których znaczenie dla środowiska jest marginalne.

    Większe zużycie paliwa z tytułu włączonych świateł mijania ma również swoje konsekwencje ekonomiczne - z jednej strony zwiększa się wpływ z akcyzy do budżetu państwa oraz rosną zyski firm paliwowych i żarówkowych, a z drugiej strony chudnie portfel kierowców. Szacuje się, że w Polsce koszt samego paliwa zużytego z tego powodu wynosi aż 3 mln zł dziennie, a w roku wprowadzenia nakazu sprzedaż żarówek samochodowych wzrosła o 60%. Rocznie więc Polscy kierowcy tracą tylko na niepotrzebnie spalonym paliwie ponad miliard złotych!

    Niekorzystne konsekwencje używania świateł w ciągu dnia można wprawdzie zniwelować stosując specjalne światła do jazdy dziennej, które pobierają zdecydowanie mniej energii i są bardziej trwałe, a dodatkowo nie powodują efektu olśnienia. Jednak z uwagi na ich koszt (kilkaset złotych) oraz czasochłonność, a czasem brak możliwości montażu w niektórych modelach samochodów (brak miejsca na zamontowanie, konieczność dziurawienia zderzaka), niewielu kierowców się na nie decyduje i w efekcie używa zwykłych świateł mijania, zaprojektowanych przecież do jazdy nocą. Co więcej, wielu kierowców samochodów wyposażonych w takie światła nie używa ich w obawie przed mandatem, ponieważ władze praktycznie wcale nie informują o możliwości legalnego ich używania.

    Jak kwestia świateł wygląda w Europie? Nakaz taki obowiązuje wyłącznie w krajach postkomunistycznych oraz skandynawskich, z tym że Szwecja jako pierwsza wprowadziła go w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku po zmianie ruchu na prawostronny, jako kolejny środek zapobiegania wypadkom (których liczba z czasem spadła, co niesłusznie przypisano nakazowi jazdy na światłach, a który w ten sposób rozszerzono na inne kraje skandynawskie). Kraje zachodnie, takie jak m.in. Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Hiszpania, Szwajcaria nie zdecydowały się na jego wprowadzanie. Nakaz wycofano w Austrii oraz Chorwacji. Ciekawym przypadkiem jest Grecja, gdzie obowiązuje zakaz używania świateł w ciągu dnia. Warto nadmienić, że Komisja Europejska, która początkowo rekomendowała używanie świateł w ciągu dnia, wycofała się z tego pomysłu w listopadzie 2007 r. i jako kompromisowe rozwiązanie wydała dyrektywę, nakładającą na producentów aut obowiązek montownia od 2011 r. świateł do jazdy dziennej w nowych modelach samochodów, nie ma jednak mowy o nakazie ich używania (takie światła z łatwością można dezaktywować).

    Natomiast niektóre kraje pozaeuropejskie, takie jak np. USA, Japonia, Australia rozważały wprowadzenie takiego nakazu, jednak wycofały się z tego pomysłu po przeprowadzeniu szczegółowych badań na ten temat. Raport amerykańskiej Rządowej Agencji ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) oraz wspomniane już badania austriackiego Instytutu Kompleksowego Badania Wypadków i Bezpieczeństwa EPIGUS stwierdzają wyraźnie, że światła używane w ciągu dnia nie mają żadnego pozytywnego wpływu na bezpieczeństwo. Mogą za to prowadzić do dekoncentracji, odwracają uwagę od obiektów niewyposażonych w światła, takich jak piesi, czy rowerzyści oraz utrudniają ocenę odległości i prędkości nadjeżdżającego z przeciwka pojazdu. Japończycy w wyniku przeprowadzonych badań wręcz stwierdzili, że nakaz taki byłby niebezpieczny dla motocyklistów.

    Biorąc pod uwagę powyższe argumenty oraz fakt, że w Austrii po wycofaniu nakazu liczba wypadków wyraźnie spadła, nasuwa się proste pytanie: dlaczego w Polsce nadal obowiązuje ten szkodliwy i nieekonomiczny nakaz? To przecież chyba niemożliwe, aby rządzący przedkładali wyższe wpływy z akcyzy paliwowej nad bezpieczeństwo swoich obywateli. Niestety jest to faktem. Po pierwsze, dzięki temu przepisowi do kasy państwa wpływa rocznie około 500 mln zł rocznie - niebagatelna kwota dla budżetu państwa. Po drugie, obecna partia rządząca była inicjatorem jego wprowadzenia, wbrew woli ówczesnego rządu.

    Warto zatem prześledzić historię wprowadzenia tego nakazu i prób jego wycofania. Nakaz używania w dzień świateł mijania został wprowadzony za rządów PiS, ale był inicjatywą posłów PO, którzy "przemycili" go w poprawce do ustawy dotyczącej zupełnie innego zagadnienia (uprawnień Straży Granicznej). Niektórzy posłowie sami potem przyznawali, że nie wiedzieli nad czym głosowali, a ówczesny poseł PiS (obecnie PO) Antoni Mężydło przyznał wręcz, że gdyby wiedział, to by głosował "za", bo go "syn do tego przekonał" (http://dadrl.pl/av/posel.mp3). Dziwny powód głosowania na "tak", zwłaszcza gdy chodzi o przepis wpływający na życie i zdrowie ludzkie (jak się teraz okazuje, negatywnie). Warto dodać, że tylko 2 posłów PO głosowało "przeciw" (czy podczas głosowania obowiązywała dyscyplina, można się tylko domyślać), natomiast większość posłów PiS nie poparło tej poprawki.

    Wprowadzenie tego przepisu w Polsce zostało przeprowadzone kampanią medialną, utworzono nawet "Koalicję Na Rzecz Jazdy Na Światłach Przez Cały Rok", w skład której weszły takie firmy jak Bosch (producent żarówek i akumulatorów), Hella (producent świateł do jazdy dziennej), czy BP i Total (producenci paliwa) oraz inne firmy i organizacje nie mające często nic wspólnego z bezpieczeństwem ruchu drogowego. Wynajęły one firmę PR, której zadaniem było przeprowadzenia kampanii mającej za zadanie złagodzenie społecznego oporu wobec planowanego nowego prawa. Owa firma do dziś "chwali" się na swojej stronie internetowej efektami swoich działań, z których wynika, że polskie społeczeństwo, a zwłaszcza kierowcy, padli ofiarą zwykłej manipulacji, żeby nie napisać - oszustwa (http://dadrl.pl/images/sensors.jpg).

    I w Polsce podjęto oczywiście próby zniesienia tego szkodliwego nakazu. Pierwsza interpelacja autorstwa posła PO Jarosława Pięty o mały włos nie skończyła się wyrzuceniem go z Klubu Parlamentarnego PO przez Zbigniewa Chlebowskiego, późniejszego bohatera tzw. "afery hazardowej". Z kolei posłowie PiS i LiD złożyli projekty ustaw znoszących wspomniany nakaz, ale bez skutku, ponieważ prace nad tymi projektami zostały najpierw zablokowane na kilka lat przez marszałka Komorowskiego. Kiedy doszło już do głosowania, koalicja PO/PSL jednogłośnie opowiedziała się za utrzymaniem nakazu. Posłowie opozycji przyznają, że Platforma Obywatelska nie chce podejmować dalszych dyskusji na ten temat, a według nieoficjalnych informacji, w mediach tzw. mainstreamowych funkcjonuje zakaz mówienia w złym świetle o tym nakazie.

    Być może ostatnią szansą na powrót do normalności w tej kwestii będzie złożenie wniosku o uchylenie tego szkodliwego i nieracjonalnego przepisu do Trybunału Konstytucyjnego, ze względu na wspomniane już nieprawidłowości podczas jego uchwalenia. Krótko po uchwaleniu tej ustawy w Sejmie pojawiła się nieoficjalna informacja, że przepis ten został wprowadzony niezgodnie z konstytucją. Ustawa zaproponowana przez Rząd dotyczyła bowiem innego zagadnienia (uprawnień Straży Granicznej i Kontroli Skarbowej), a poprawka złożona przez Platformę Obywatelską zbyt mocno wykraczała poza zakres ustawy i zbyt dalece zmieniała jej treść. Pojawiły się głosy, że można uchylić ten przepis w Trybunale Konstytucyjnym, jednak aprobata mediów dla tego przepisu zniechęciła wtedy posłów do podejmowania jakichkolwiek działań w tym kierunku. Teraz nie powinni mieć już co do tego żadnych wątpliwości.

    Więcej informacji na ten temat na http://dadrl.pl
    Ciekawe palenie gumy wykonane przez Civica. Auto niebawem na Allegro jako niekatowane, używane z rozsądkiem.
    11 marca 2012, 19:50 przez Lalus00 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (4)