Dlaczego ponoć? Bo jedni mówią, że Audi to marka premium (są to dziennikarze, znawcy motoryzacji jak choćby Auto Institut, czy inne osoby związane z motoryzacją), a inni (najczęściej komentujący) się z tą tezą nie zgadzają. I jak znam życie i tu wybuchnie w komentarzach wojna, czy Audi to marka premium, czy też nie.
Nie chcę, by ten artykuł został odebrany jako narzekanie czy przechwalanie, bo takim nie jest. Staram się w miarę rzeczowo przedstawić sprawę kosztów utrzymania używanego auta marki która chce być czymś więcej, niż zwykłą pospolitą marką i jest uznawana za markę premium.
Wracając do sedna:
Wersja tldr – jak kosztowne jest utrzymanie samochodu marki uznawanej za markę premium, by był w idealnym stanie technicznym? Bardzo kosztowne. A jak bardzo? By się o tym dowiedzieć, musisz jednak przeczytać te kilkaset słów więcej.
I oto nadszedł ten czas, gdy postanowiłem mieć samochód, który prócz funkcjonalności będzie dawał trochę frajdy z jazdy. Założenia przed zakupem były jasne. Nie kupuję tak zwanych okazji, bo na nich można się mocno przejechać. Kupuję auta, które swoimi drogami w jakiś sposób zweryfikowałem. A ponieważ prowadzę stronę o tematyce motoryzacyjnej, to jakieś znajomości celem weryfikacji były. Kolejne założenia – silnik V8 i napęd na 4 koła oraz miało być to kombi segmentu E, bo potrzebuję auta dużego. Chciałem także poczuć moc i trakcję. W końcu napęd na 4 koła daje taką możliwość. No i w żadnym wypadku nie może być to SUV – a dlaczego – o tym piszę w tym artykule. Więc na placu boju pozostały w zasadzie 3 marki. Mercedes, BMW i Audi. Niestety Mercedesa W211 (E550 albo E500) nie byłem w stanie znaleźć w stanie, jaki by mi odpowiadał, a BMW odpadło ze względu na to, jak bardzo niewygodnie mi się do tego auta wsiadało ze względu na wysokie progi. Poza tym to jednak w BMW się czułem najlepiej. Gdy wsiadłem do Mercedesa, uznałem, że chyba jeszcze jestem na tę markę za młody. Tak więc zacząłem rozglądać się za Audi A6 C6 z benzynowym silnikiem V8. Czemu tak bezsensowny samochód? No cóż, dom już mam, drzewa jeszcze nie posadziłem, ale synowie są, więc przyszła kolej na samochód. Taki, który jednak dawał by troszkę frajdy z jazdy.
Poszukiwania po forach i już wiem, że najlepiej kupić może starszy, ale za to lepszy silnik 4.2 V8 o oznaczeniu BAT, który jest ponoć mniej problematyczny od jego następcy z wtryskiem bezpośrednim. Tak więc ja posiadając taką wiedzę, postanowiłem szukać i znalazłem samochód z pełną historią (potwierdzoną w ASO), samochód, który ma za sobą wszystkie akcje serwisowe dla tego modelu, czyli 48H6, 28E9 i 92B8 (odnotowane w ASO i w książce), regularne wymiany oleju (co 12 000 km według książki) i co więcej – samochód od pierwszego i jedynego właściciela, z przebiegiem 140 000 km. Przed zakupem sprawdzony został także miernikiem lakieru - na każdym elemencie lakier był oryginalny i według zapewnień sprzedającego samochód był absolutnie bezwypadkowy. Samochód został przeze mnie nabyty w ramach programu sprzedaży samochodów używanych w Audi, wraz z roczną gwarancją, czyli o przypadku mowy być nie mogło, raczej był to samochód pewny. Ile kosztowała taka przyjemność w roku 2016? Wraz z cłem było to 70 000 złotych (nie oszukiwałem na akcyzie i zapłaciłem ją od kwoty na fakturze). Naprawdę niemało, zwłaszcza że w Polsce takie samochody chodziły wtedy za około 20 000 złotych mniej. Jak handlarze robią to, że samochód z mniejszym przebiegiem niż zakupiony przeze mnie jest tańszy i jeszcze na tym zarabiają? Tego nie wiem, choć się domyślam.
Tak więc samochód zakupiony, cło opłacone, trzeba zacząć jeździć. I nie jest to moje pierwsze Audi, tylko piąte. Poprzednie to 80 B2 1.6, 80 B3 1.8 E, 80 B4 2.0 E i A4 1.8 T. Z samochodami tymi miałem mnóstwo bardzo dobrych wspomnień, nigdy mnie nie zawiodły i były bardzo trwałe i nie psujące się.
Na wstępie chcę zaznaczyć, że mój samochód jeszcze przed sprzedażą dostał nowiutkie oryginalne wydechy (wraz z katalizatorami), nowe zawieszenie, nowe opony letnie Michelin Pilot Sport 3 255x35R19 wraz z nowymi czujnikami TMPS i dodatkowo koła z rocznymi oponami zimowymi Continental TS850 225x50R17 (ze starymi 6 letnimi czujnikami). Oprócz tego samochód był po tak zwanym dużym przeglądzie, gdzie został wymieniony olej, filtry, a także palniki xenon (jak się okazało był założony Philips) i akumulator. W tym stanie samochód zakwalifikowano do sprzedaży. Tak więc nic, tylko śmigać. Po zakupie samochodu moje założenia były jasne – utrzymywać pojazd w stanie idealnym/zbliżonym do ideału.
Dlaczego tak postanowiłem? Ano między innymi dlatego, że ten samochód jest także wizytówką tej strony (Motokiller.pl - ma wlepki z adresem strony) na zlotach na których uczestniczy. A jak Cię widzą, tak Cię piszą.
Najpierw założyłem do samochodu urządzenia inwalidzkie (to między innymi to małe kółko na kierownicy), bym mógł autem kierować. Koszt takiej przyjemności to 10 500 zł (już po drobnych zniżkach, bo robiłem tam wcześniej swój samochód i maleńki rabat mi dali).
Teraz zaczynam ględzić o kosztach
Najpierw do wymiany poszły tłumiki końcowe. Tak, wyciąłem nowiutkie oryginalne i wstawiłem też nowiutkie, tyle że takie, na których samochód ładnie mruczał. Bo samochód musi brzmieć, a V8 to już obowiązkowo.
Trzy miesiące dane mi było cieszyć się z auta. Po tym czasie Audi zapłaciło słoną cenę za stan naszych dróg z województwa zachodniopomorskiego. Na szczęście opona i felga wytrzymały, jedyne co, to była potrzebna regulacja zawieszenia, geometrii i wymiana drążka i końcówki drążka kierowniczego. Niemniej był to sezon wakacyjny i samochód 4000 km zrobił bez najmniejszego zająknięcia.
Potem kolejne dwa miesiące spokoju. Po tym czasie zaczął się sypać lockup. Czym się to objawiało? Samochód jechał ze stałą prędkością (powiedzmy 100 km/h), a obroty falowały. Przyczyna znana, wiadomo, konwerter. W tym modelu z silnikiem V8 konwerter żyje przeciętnie 150 000 km. Usterka typowa. Audi stanęło na wysokości zadania i w ramach gwarancji dostałem nowy element całkowicie bezpłatnie. A poniżej faktura z badania samochodu. Nie mam pojęcia czemu wymontowywano i zamontowywano filtr powietrza, ale widać to było potrzebne.
Co firma, to firma. Ale za wymianę elementu miałem już płacić, wobec czego umówiłem się, że dostarczę auto pod wskazany warsztat, z którym oni współpracują, i oni tam dostarczą część. Tak też się stało. Po tym, jak dojechałem na miejsce, poprosiłem właściciela warsztatu, by jednak rozebrał skrzynię, przeczyścił mechatronikę, wymienił olej i części, które się da na części z mocniejszego S/RS, bym zapomniał o skrzyni biegów na dłuższy czas. Prośba została spełniona, a faktura poniżej. Gdybym jeszcze chciał dodać do tej ceny koszt konwertera, cena byłaby o kilka tysięcy wyższa.
Do maja 2017 roku był spokój. Wtedy to mechanik zauważył, że klocki na tyle warto by było wymienić, a i tarcze. Nie były złe, bo były nowe, ale musiałem dość awaryjnie hamować na jedynce pod Częstochową (duży poślizg pojazdu jadącego przede mną), wpadłem w kałużę i woda obficie skropiła tarcze. I dwie z nich zaczęły bić. Więc nie zwlekając zakupiłem wszystko za jednym zamachem. I świece też (wykreśliłem z faktury części do Golfa).
Komentarze