A ponieważ każdy samochód można było kształtować dowolnie, to klienci masowo korzystali z listy wyposażenia opcjonalnego i ochoczo zostawiali w salonach sprzedaży nawet i tysiąc dolarów więcej za wyposażenie opcjonalne.
Niestety Mustang co dwa lata puchł i się powiększał. Dla wielu fanów marki ostatnimi prawdziwymi Mustangami są te produkowane do sierpnia 1968 roku. Ja jeszcze nie skreślałbym tych z rocznika 1969 (ale o tym za chwilę).
Jednak coś, co się stało w latach 1970-1973 spowodowało, że klienci się totalnie od Mustanga odwrócili. Samochód stał się duży, luksusowy i drogi. Zatracił swój urok małego łobuziaka. Jego sprzedaż spadła do 100 000 modeli rocznie.
I potrzebne były natychmiastowe zmiany. I takie nadeszły... Mustang sprzedawał się w miarę dobrze, ale sukcesu pierwowzoru nie udało się powtórzyć. W roku 2004, piątą generację auta.
Samochód ten, wyprodukowany na fali nostalgii, garściami czerpał z pierwowzoru. I to był strzał w dziesiątkę. I nie tylko Amerykanie ale i cały świat go pokochał, bo Mustang zaczął wyglądać tak, jak powinien. Czyli nowoczesne auto z nutką nostalgii. Nie przypomina to czegoś? Właśnie. Powrót do korzeni zawsze jest najlepszy.
Obecnie wytwarzana jest 6. generacja modelu, która stylistycznie czerpie garściami z rocznika 1970. Czy to dobrze, czy źle - tego nie wiem. Zaprezentowana w roku 2014 na 50-lecie Mustanga. Jako pierwsza jest to generacja sprzedawana na całym świecie. I cały świat ją pokochał. Samochód wygląda obłędnie. A ile kosztuje 5-litrowa, 450-konna wersja V8? 400 000 zł? Nie! 300 000? Nie! Kosztuje ona od 198 000 zł i to za naprawdę wypasioną wersję. Dla porównania 300-konny dwulitrowy Golf R z dwoma pierwszymi dodatkami z listy opcjonalnego wyposażenia jest droższy od tego Mustanga. Jak dla mnie cena Mustanga to okazja stulecia. No serio, nie da się kupić tak doskonale wyglądającego auta w tak niskiej cenie.
Ale powróćmy jeszcze do pierwszej generacji.
Gwiazda kina:
Goldfinger
Jak ostatnio policzono, Mustang wystąpił w ponad tysiącu filmów. Kino kochało Mustanga, bo samochód w filmie wyglądał po prostu dobrze. Ja wspomnę tu o dwóch filmach z lat 60. Filmach kultowych, które ugruntowały kinową karierę Mustanga. Pierwszy z nich to nakręcony w roku 1964 Goldfinger. I słynna scena pościgu. Bond w swym Astonie Martinie DB 5 i jakaś damesa w Mustangu w wersji kabriolet.
Jak widać, scena jest odtwarzana w przyspieszonym tempie. Pewnie ze względu na Mustanga, który na zakrętach się wlókł i pościg w normalnym tempie wyglądałby ślimaczo. Otóż nic z tych rzeczy. Mustang prowadził się znakomicie. Natomiast problemem było prowadzenia Astona Martina. Samochód był niestabilny i na zakrętach kręcił piruety. A jak nie kręcił, to doganiał go Mustang. Dlatego też zdecydowano się na nakręcenie pościgu w tempie ślimaczym i przyspieszenie filmu, by jednak trochę dynamiki dodać.
Bullit
Zwyczajnie tego filmu tu zabraknąć nie mogło. Scena pościgu to prawdziwy majstersztyk. 10 minut rozróby po ulicach San Francisco. Zielony Mustang kontra czarny Charger. Czy może być coś piękniejszego?
Za kierownicą Mustanga siedział Steve McQueen, który oprócz tego, że był najbardziej kasowym aktorem tamtych czasów, to jeszcze brał udział - i to z powodzeniem - w różnych wyścigach, bo to była jego pasja. Więc na scenie pościgu nie korzystał z dublerów, całą scenę nakręcił jadąc Mustangiem. Szacun.
Komentarze