Ferrari 599 GTB Fiorano
No ale jakże to tak? Zwykłe Ferrari w tym zestawianiu? Ano tak. Po pierwsze nie zwykłe, a topowe, z V12 pod machą. Po drugie to piękne Grand Tourismo, a po trzecie trochę ciekawostek jak na rok 2006 do tego auta upchali. Przede wszystkim nazwa. GTB to Gran Turismo Berlinetta, a Fiorano to nazwa toru leżącego tuż przy fabryce Ferrari w Maranello. Silnik znajduje się we właściwym miejscu, pod przednią machą i napędza właściwe koła - tylne. Pojemność silnika to 5998 cm³, a jego moc to 620 KM. Pozwala to na rozpędzenie auta do 100 km/h w czasie 3,6 sekundy i osiągnięciu prędkości maksymalnej 333 km/h. Nieźle jak na auto klasy GT, więc do codziennego użytku.
W aucie zastosowano znaną z F1 sekwencyjną skrzynię biegów. Zmiana biegów trwa zaledwie 100 ms i była to pierwsza tak szybka skrzynia zastosowana w aucie drogowym. Nawet Enzo zmieniało biegi wolniej. Jednak praktyka praktyką, a życie życiem. Technologia zastosowana w tej skrzyni była tak idealna, że biegi zmieniały się w czasie... 40 ms! Szok i niedowierzanie. Na Europę oferowano w opcji także manualną skrzynię biegów, ale klienci mając do wyboru tak znakomitą sekwencję rzadko kiedy decydowali się na manuala. Świat się kończy, Ferrari z automatem wyniesione na piedestał. Ale to w sumie normalne następstwo postępu. Przyjrzano się także zawieszeniu. Wał napędowy został zaprojektowany tak, by zmniejszyć ciężar auta, jak i do poprawić sztywność zespołu napędowego. Przy zewnętrznej średnicy 125 mm i grubości ścianki 4 mm uzyskana częstotliwość rezonansowa wału wynosi 42 Hz (25 Hz w 575M Maranello). Wszystko dla spokojniejszej jazdy.
Samochód wyposażony jest w debiutujący w Ferrari system kontroli trakcji F1-Trac, który w trybie innym niż Sport czy Race pilnuje, by auto prowadziło się pewnie, a gdy włączysz któryś z wymienionych wyżej trybów, kontrola trakcji pozwala na odrobinę (i trochę więcej niż odrobinę) szaleństwa. Zawieszenie - oczywiście aktywne z regulowaną siłą tłumienia amortyzatorów odpowiednią do wybranego trybu jazdy. Nie mogło być inaczej. Zastosowano tutaj także po raz pierwszy w autach tej marki system kontroli ciśnienia w kołach i temperatury opon. Silnik to generalnie znana z Enzo jednostka. Zmieniono jedynie elementy wpływające na trwałość silnika, po to by mógł on osiągać znacznie wyższe przebiegi (jak na GT przystało).
Nadwozie zaprojektowane przez Pininfarinę zwyczajnie musi się podobać. Współczynnik oporu powietrza Cx w tym aucie wynosi 0,366. I jest to wynik bardzo dobry dla tego typu samochodów, gdyż pamiętajmy, że oprócz Cx w takich autach ważny jest także inny współczynnik - Cz - jest to tak zwane dociążenie aerodynamiczne. Dzięki niemu samochód nie odlatuje przy wyższych prędkościach. I tak docisk aerodynamiczny w tym aucie Cz = 0,190, co oznacza 70 kg przy 200 km/h, 160 kg przy 300 km/h i 190 kg przy maksymalnej prędkości. A dalej będzie o pewnej dość niesamowitej odmianie 599, ale zanim to nastąpi, to opiszę jeszcze:
California
Z czym kojarzy się Kalifornia? Większości ze słońcem, plażami i pięknymi kobietami. Mi z pięknymi Ferrari. Jakaś magia jest w tej nazwie i każde Ferrari California jest po prostu piękne. Ale dla samego piękna się nie trafia na tę wyjątkową listę. Auta też muszą być w jakimś stopniu wyjątkowe i przełomowe dla firmy. Więc czym wsławiła się California z roku 2008? Ano trochę się uzbierało. Mianowicie jest to pierwsze w 100% aluminiowe Ferrari, jeśli idzie o nadwozie. No i pierwsze w historii firmy auto z V8 umieszczonym pod przednią maską, a nie centralnie. To wystarczy, by być właśnie tutaj. Sam samochód jest czteroosobowym kabrioletem ze składanym tylnym dachem. Choć życzę powodzenia w próbach wejścia na tylne siedzenia.
W Californii zastosowano system kontroli trakcji F1-Trac znany z 599 GTB Fiorano. Co do silnika, to oczywiście V8 umieszczone wzdłużnie z przodu, napędzające koła tylne. Pojemność silnika to 4297 cm³, jego moc to 460 KM, a kąt rozwarcia cylindrów to książkowe 90 stopni. Do setki ten ważący 1700 kg kabriolet rozpędza się w 4 sekundy. Więc przyzwoicie. Prędkość maksymalna samochodu to 320 km/h. W roku 2014 zadebiutowała California z turbodoładowanym silnikiem. Czemu o tym piszę? Ano bo od F40 Ferrari pokłóciło się z turbo i nie stosowali tego urządzenia aż do roku 2014 właśnie. Co do samej Californii, to sprzedaje się głównie w USA. Klienci z Europy jakoś nie są w stanie dostrzec jej piękna, a szkoda, bo na riwierze we Francji pasowałby idealnie.
458 Italia
Ten samochód po prostu MUSIAŁ być dobry. Gra w jednej lidze z takimi tuzami jak Galladro, MP4-12C czy 911. Więc słabeuszy tu być nie może. Nic więc dziwnego, że Ferrari przykłada tak wielką wagę do stworzenia jak najlepszego pełnokrwistego auta sportowego. Czy im się to udało? Cóż, zwycięstwo w World Performance Car of the Year w roku 2009 mówi samo za siebie. Ponadto dołożyli także tryumfy w kategoriach "Best Performance Engine" i "Best Engine Above 4 Liters" oraz absolutne zwycięstwo w konkursie samochód roku magazynu Top Gear i sukces był pełen.
Przy tworzeniu tego auta zwrócono uwagę na wygląd, aerodynamikę i osiągi. Co do wyglądu - wiadomo, jeśli idzie o Ferrari, to Pininfarina gniotów nie robi. Tak też było i tym razem i auto zwyczajnie się podoba. Trzy centralne tylne rury wydechowe miały nawiązywać do F40. Jeśli idzie o aerodynamikę - zadbano tu także o takie szczegóły jak wyloty powietrza na błotnikach, by nie tworzyło się tam nadciśnienie, które jest niekorzystne przy wysokich prędkościach. Nawet lotki przed atrapą nie są zamocowane na sztywno i przy wyższych prędkościach opuszczają się delikatnie, tworząc docisk i kierując powietrze tam, gdzie ono jest potrzebne. Docisk zależny jest od prędkości auta - rozwiązanie to jest zakazane w F1, ale na szczęście publiczna droga to nie tor F1. Przy 300 km/h auto dociskane jest z siłą 310 kg. Dalej powietrze opływające samochód kierowane jest specjalnymi kanałami do chłodnic.
Co do wnętrza - wiadomo, ładne. Ale od tego modelu coś w Ferrari poszło nie tak i powtarzają ten błąd do dziś. Mianowicie przenieśli oni wszystkie przyciski na kierownicę, rezygnując z dźwigienek. A kierownica, jak wiadomo, ma to do siebie, że się kręci. O ile nietrafienie w wycieraczki i włączenie zamiast nich świateł drogowych dla kierowcy może skończyć się wstydem, o tyle pomyłka przy kierunkowskazie już taka wesoła nie jest. Więc jak zobaczycie 458 Italia (i nowsze Ferrari) na drodze, które wesoło opuszcza rondo z włączonym lewym kierunkowskazem, to wybaczcie kierowcy. On nie jest niczemu winien. To tylko włoska fantazja.
Co do samego silnika i osiągów auta - wolnossące V8 o kącie rozwarcia cylindrów 90 stopni umieszczone centralnie. Pojemność to 4523 cm3, a moc to oszałamiające 562 KM przy 9 000 obr/min. Do tego 7-stopniowa dwusprzęgłowa skrzynia biegów wyprodukowana przez Getrag specjalnie dla tego modelu. Węglowo-ceramiczne hamulce Brembo, które umożliwiają zatrzymanie auta jadącego z prędkością 100 km/h na dystansie 32,5 m (po puszczeniu pedału gazu następuje automatyczne zbliżenie klocków do tarczy, zmniejszając tym samym czas od naciśnięcia pedału hamulca do zaciśnięcia się klocków. W aucie zastosowano także E-Diff3, czyli dyferencjał pozwalający na niemal 100% blokadę i znany już F1-Trac.
Co do nadwozia - aluminiową ramę obudowano nadwoziem z włókna węglowego, dzięki czemu masa własna samochodu to tylko 1430 kg. Do setki auto rozpędza się w 3,5 s, a jego prędkość maksymalna to 340 km/h. Pełen sukces, co nie? No właśnie nie. W jednym malutkim, acz istotnym szczególe inżynierowie Ferrari dali ciała po całości.
Chodzi o zastosowany klej, którym łączyli oni panele z włókna węglowego. Otóż miał on bardzo nieprzyjemną właściwość, że dość szybko zaczynał parować. A opary były bardzo łatwopalne. I było go pełno w komorze silnika. I przy połączeniu ostrzejszej jazdy w ciepły dzień Ferrari 458 Italia wyglądało jak na zdjęciu powyżej.
Ognisty rumak. Na szczęście dość szybko poradzono sobie z problemem kleju, a właściciele ocalałych aut zostali wezwani do akcji serwisowej, w której wymieniano im nadwozia na takie sklejone właściwym klejem.
599XX
I, jak obiecałem, wracamy do modelu 599. Ale do jego ekstremalnej odmiany. Jak zawsze XX miała oznaczać ilość wyprodukowanych aut i jak zawsze okazało się, że z matematyką u Ferrari nie najlepiej. Bowiem od roku 2010 do dziś zrobiono już 30 sztuk modelu.
Szybko o osiągach. Samochód bazuje na 599 GTB Fiorano. W samochodzie zastosowano ten sam silnik i ten sam układ przeniesienia napędu. I tu się podobieństwa kończą. Moc silnika wzrosła do 730 KM, a dzięki spoilerom i dyfuzorom przy 200 km/h auto dociskane jest z siłą równą masie 280 kg, przy 300 km/h siła ta wzrasta do 630 kg. Zamontowano również 19-calowe felgi, na które założono nisko profilowe opony, poprawiające wygląd samochodu. Prędkość maksymalna wynosi 345 km/h, zaś przyspieszenie 0-100 km/h 3,3 s. Samochód kosztuje 1 100 000 euro.
Zatem co takiego niezwykłego jest w tym aucie? Ano możesz to auto kupić, ale nie możesz go POSIADAĆ na własność. Przez cały czas auto przetrzymywane jest w fabryce Ferrari, a właścicielowi jest jedynie użyczane na czas wyścigu. Tak, wyścigu, bo to auto nie posiada homologacji drogowej. Jak pamiętasz, FXX też jej nie posiadało, a Ferrari nie odwalało takich szopek. O co zatem tu chodzi? Otóż właśnie chodzi o FXX. Pomimo braku homologacji drogowej jego właściciele niewiele sobie z tego robili i poruszali się autem po drogach publicznych. I właśnie by temu zapobiec Ferrari wprowadziło takie obostrzenia. Samochód przybywa na tor w ciężarówce, w której przybywają także mechanicy Ferrari. Przygotowują oni auto do wyścigu czy na track day, a po zabawie na torze pakują je do ciężarówki i odjeżdżają z nim do Włoch. Jeździć tym samochodem można tylko po europejskich torach. Żadnych wyjątków Ferrari nie przewiduje.
Po powrocie do fabryki auto jest profesjonalnie serwisowane (w ramach abonamentu, który wykupujemy z chwilą kupna samochodu). Gdy zachodzi taka potrzeba, samochód jest rozbierany na czynniki pierwsze i powtórnie składany po to, by mógł być w 100% gotowy na następny wyścig. W sumie to nawet dość ciekawe rozwiązanie. Wadą jest tylko to, że taki właściciel auta czasem lubi się nim pochwalić, jak stoi u niego w garażu. Tu co najwyżej może pokazać jego zdjęcia...
FF
Co to takiego ten FF? Ano od roku 2011 to skrót od Ferrari Four. Ale four co? Chodzi o 4 pełnowymiarowe miejsca w aucie oraz o napęd na 4 koła! Tak, to pierwsze Ferrari z napędem na 4 koła. I właśnie dlatego ląduje tutaj. I właśnie ten model w końcu mógł być reklamowany w zimowej scenerii. Bo jak wiadomo, czerwony kolor świetnie wygląda na śniegu i dlatego dałem zdjęcie srebrnego FF.
Co do wyglądu auta nie będę się wypowiadał, bo każdy ma swój gust. Mi osobiście bardzo się ten samochód podoba. Jednak napęd na 4 koła to już zupełnie inna para kaloszy. Ferrari pozazdrościło Lamborghini, że mają auta z napędem na 4 koła. Ale w Lamborghini napędy od pewnego czasu projektuje Audi, a kto jak kto, ale Audi ma w tym niezłe doświadczenie. Więc Ferrari postanowiło zrobić wszystko po swojemu. Nie zrobili tego konwencjonalnie, gdyż zwykły napęd na 4 koła zajmuje jednak trochę miejsca, podnosi środek ciężkości auta poprzez uniesienie silnika, lub też zaburza rozkład mas poprzez wysunięcie silnika przed przednią oś. Mówimy cały czas o aucie z silnikiem umieszczonym z przodu (w Lambo silnik umieszczony jest centralnie). Podniesienie silnika nie wchodziło w grę, bo zaburzyłoby piękną linię auta i podniosłoby spalanie (serio, tak to tłumaczyli, jakby spalanie w tym aucie było najważniejsze), a jego podpięcie pod przedni zderzak totalnie rozwaliłoby trakcję samochodu. Zatem zrobili wszystko po swojemu. Tylne koła napędza wał napędowy w układzie Transaxle, czyli z mechanizmem różnicowym ze zintegrowaną skrzynią biegów. A co z przednimi kołami? Ano napędza je przekładnia z przodu silnika. Czyli samochód ma dwie skrzynie biegów.
Komentarze