W roku 1975 Mercedes postanowił nieco odświeżyć wygląd swojego auta z segmentu E. Model poprzedni, czyli W114 produkowany był bowiem od roku 1967 i już nieco się opatrzył.
Na pierwszy rzut oka dla laika niewiele się zmieniło w stosunku do poprzednika. Ot, pionowe reflektory stały się poziomymi. Ale jak tylko się uważnie przyjrzeć, powstał zupełnie nowy samochód. Ponieważ Mercedes miał bardzo dużo czasu na przygotowanie nowego auta, a i projektanci się zbytnio nie natrudzili, zatem mogli się skupić na tym, co potrafili w tamtych czasach robić najlepiej. Na jakości auta. A jak się później okazało, była ona legendarna.
To nie były czasy, kiedy samochody się testowało na użytkownikach. Wtedy nie było potrzeby zmieniać modelu co 4 lata, by nadążyć za konkurencją. Dość powiedzieć, że poprzednik, czyli W114 był produkowany przez 9 lat, a omawiany model przez 11.
W obu przypadkach następny model ukazał się po 8 latach od rozpoczęcia produkcji poprzednika, więc Mercedes miał bardzo dużo czasu na dopracowywanie konstrukcji. Zwłaszcza że w tamtych czasach technologia produkcji samochodów nie zmieniała się tak szybko jak dziś, gdzie nowy samochód zjeżdżający z taśmy już jest praktycznie przestarzały. Nie gonili Mercedesa ekolodzy, a użytkownicy cieszyli się, jak mieli w samochodach z tamtych lat takie opcje jak elektrycznie otwierane szyby, klimatyzację i wspomaganie kierownicy.
Ale te rzeczy były znane od dawna i Mercedes nie musiał zaskakiwać nowinkami, by się wybić ponad innych. Wystarczy, że mieli ugruntowaną pozycję jako producent jednych z najlepszych aut na świecie. To wystarczyło.
Właśnie w takim duchu powstawał W123. Bez pośpiechu, za to samochód był dopracowany. No i oprócz sedana (W123 na zdjęciu powyżej)
i coupe (C123)
pojawiła się także wersja kombi (S123T).
Jak dobry był to samochód? Bardzo dobry.
Wyznacznikiem jakości samochodu są taksówkarze. A oni pokochali tego Mercedesa. Z racji jego bezproblemowości. Według ekspertów Mercedes przy malowaniu auta stosował 11 powłok. Czyli od blachy do górnej warstwy lakieru było 11 warstw. Po to, by ruda nie szalała.
A trzeba wiedzieć, że rdza w latach 70. to była największa zmora ówczesnej motoryzacji.
Powiesz "ale beczki gniją". Owszem. Teraz gniją po pokonaniu milionów kilometrów. Ale zauważ, że współczesne im auta już dawno zgniły, a beczki nadal jeżdżą... Mercedes dołożył naprawdę wszelkich starań, by stworzyć auto przyjazne kierowcy. Prócz wyżej wspomnianego wyposażenia (poza wspomaganiem kierownicy, które od roku 1982 było w standardzie dla każdej wersji silnikowej), można było zakupić także centralny zamek oraz automatyczną skrzynię biegów. W późniejszym okresie można było domówić tempomat, ABS czy poduchę powietrzną kierowcy (od 1983 roku).
Ale w pakiecie z wyposażeniem kupowało się coś jeszcze. Legendarną niezawodność i niesamowicie wygodną tylną kanapę. W swoim życiu siedziałem na tylnych kanapach w różnych autach. Ale tak wygodnie jak W123 3,0 TD nie podróżowało mi się żadnym autem. Jeśli można mieć kawałek nieba na Ziemi, to będzie to właśnie tylna kanapa beczki. Kto nie jechał, niech spróbuje. Polecam.
Sylwetka auta - klasyczna. Ogromne światła przednie (z początku okrągłe, a po lifcie kwadratowe), charakterystyczny grill, wyraźnie zarysowany bagażnik, który jest w jednej linii z dolną krawędzią okien bocznych. I charakterystyczne światła tylne. No powiedzcie, czy ta sylwetka się opatrzyła? Jest ponadczasowa i klasycznie piękna do dziś. Czyli rada - nie szaleć, a budować klasycznie. Będzie ponadczasowo!
Komentarze