Witam, z racji iż było spore zainteresowanie jakością moich zacisków to postanowiłem dopiero po roku opublikować (sorki za zwłokę) jak to się sprawuje na dzień dzisiejszy. Były regenerowane w wielki piątek rok temu. Zapraszam do krótkiej galerii.
Ogólnie sprawa wyglądała tak, że były bardzo mocno zabrudzone (błoto, rdza, osad z hamulców) i wymagało to generalnego czyszczenia. Zaciski zostały rozebrane w mak (niestety nie mam zdjęcia) i wyczyszczone na przysłowiowy błysk (do białego metalu), następnie dobrze wymyte, odtłuszczone i przygotowane do szpachlowania! Tak to prawda, taka moja mała niespodzianka hihi. Jak wiecie w większości zacisków jest takie charakterystyczne półkole, które zostało zalepione szpachlą aluminiową (z większą dawką utwardzacza) i odpowiednio z precyzją chirurgiczną wyszlifowana. A po to by jak na zdjęciu wyżej była gładka pełna powierzchnia ale wziąłem też pod uwagę by zacisk miał wentylację podczas hamowania. Tarcze hamulców również wyczyściłem i polakierowałem dla odmiany na szaro. Niestety z racji iż był to zwykły spray to ubytki dały po czasie we znaki.
Taka mała niespodzianka, w drukarni zrobili mi nalepki z oryginalną czcionką marki.
Tak się prezentuje nalepka na zacisku. A i zapomniałem dodać iż ta czerwień to lakier samochodowy, lakier ten dostał tyle samo utwardzacza i przyśpieszacza co miał bazy i podczas mieszania już robił się gęściejszy a podczas malowania już zastygał. Wiem, że większość malarzy i lakierników mnie skrytykuje lecz zależało mi na twardym i wytrzymałym lakierze. Oczywiście o klockach nie zapomniałem, zostały również wyczyszczone i polakierowane.Na tylne zaciski nie dawałem wlepek marki gdyż brakło miejsca (parę fotek poniżej można zobaczyć jakie są nieforemne).
Mała przymiarka na samochodzie.
A tak wygląda już na samochodzie po poskładaniu do kupy wszystkiego.
Teraz czas na ukazanie światu jak to ma się po roku. Samochodem przez rok zrobiłem ok 7-8 tys km, no tyle po prostu jeżdżę, w każdym bądź razie jest codziennie używany.
Komentarze