Nasza grupa miłośników motoryzacyjnych to duża rodzina. Jak to w rodzinie bywa, jeden drugiemu niesie pomoc. Tak też było i tym razem. Była zima 2013 roku, kiedy to zadzwonił do mnie Beddie, czyli zakręcony moto-fan o imieniu Maciek.
Cześć, Kuba - zaczął nieśmiało. - Mam prośbę, czy mógłbyś obejrzeć dla mnie starego Garbusa z okolic Łodzi? Zapytałem co to za auto i z jakiej miejscowości. Maciek odparł, że chodzi o garbusa zwanego potocznie dziadem, z charakterystyczną 6-voltową instalacją elektryczną, który pojawił się w serwisie ogłoszeniowym z okolic Poddębic. Szybko przekalkulowałem, że to jedynie 40 km od Łodzi. "Nie ma sprawy, Beddie, w końcu mam bliżej niż ty z Krakowa". I tak "zlecenie" na oględziny Garbusa zostało przyjęte.
Na drugi dzień od tej rozmowy zadzwoniłem pod podany numer i umówiłem wizytę. W rozmowie wyczułem, że sprzedający to starsza osoba, więc na miejscu mogło być różnie. Na wycieczkę pojechałem z moim przyjacielem Borysem, który również zalicza się do ścisłego grona motoryzacyjnych zajawkowiczów. Tego dnia Borysowa Mazda mx6 wydzierała się niesamowicie z racji nieszczelnego wydechu, więc fabryczne V6 brzmiało prawie jak V12 Czemu wydech ma tu istotne znaczenie? Na umówione miejsce pan przyjechał starym fiatem pandą, lecz gdy zobaczył dwóch młodych facetów w ryczącej maździe, to na jego twarzy wypisane było wiele emocji, niestety nie były jednak pozytywne. Począwszy od zniechęcenia, niedowierzania aż po zażenowanie, a wręcz niechęć.
Wedle sugestii ruszyliśmy grzecznie w drogę, tym razem prowadzeni przez pana w wieku około 65 lat. Na docelowe miejsce dojechaliśmy po kilku kilometrach. Naszym oczom ukazała się posesja z dwoma olbrzymimi halami. Nasza wyobraźnia, jak to zwykle bywa, płatała nam różne figle. Borys jak na wielbiciela Mazdy przystało marzył pewnie o zapomnianej rx7 z silnikiem wankla w europejskiej wersji za 6000 zł, a ja snułem plany jak to w owych halach znajdują się dziesiątki starych opli.
W trakcie oczekiwania na otwarcie bramy i uwiązanie trzech groźnych psów, dostrzegłem przez niezbyt gęste o tej porze roku zarośla, za krzakami, jakieś stare budynki. Motoryzacja to nie wszystko, na czym się skupiam. Zarówno architektura, jak i ogólnie pojęta historia to moja pasja, zaszczepiona przez Tatę już w dzieciństwie.
Ponieważ nie wypadało rzucić wszystkiego i biec w tamtym kierunku, skupiliśmy się na istocie tej wycieczki. Już po chwili staliśmy przed pierwszą halą, gdzie przed jej wejściem stała mała przyczepka z łódką. To chyba stara przyczepka? - zapytałem niby od niechcenia. Lata 60. - odparł właściciel. Jak się okazało, przyczepka wraz z łódką tworzyła jeden kompletny zestaw fabryczny.
Żałuję, że w momencie kiedy pan otworzył halę, nikt nie nagrywał naszych min. Po tym co ujrzałem, zapragnąłem być jej właścicielem.
Pierwsze co szczelnie wypełniało samo wejście to jakiś bardzo stary autobus. Bardziej niż to jakiej jest produkcji i ile ma lat, zastanowiło nas JAK DO LICHA ON TAM WJECHAŁ? Moglibyście pomyśleć co w tym dziwnego? Zaskakujące jest to, że był to piętrowy autobus, a różnica między poziomem wjazdu a dachem autobusu wynosiła na oko 2 metry. Pytam pana - jak to możliwe? W tym momencie dowiedziałem się, że to autobus z regulowaną wysokością piętra. Weszliśmy do środka, gdzie gość pokazał nam mechanizm z dwoma korbami na górze, gdzie synchroniczne kręcenie nimi powodowało regulację wysokości górnej części autobusu. Przeżyłem szok, lecz tłumaczenie człowieka wydawało się być logiczne.
W minionej epoce przeszkody, pod którymi się przejeżdżało, znajdowały się na różnych wysokościach, więc konstruktorzy byli bardziej kreatywni niż dzisiaj.
Jaka to marka? - zapytałem. Pan odparł, że Bussing. Kurczę blade, pomyślałem, jak tu zapamiętać nazwę, którą słyszy się pierwszy raz? Stary dobry sposób to skojarzenie z podobnym słowem. Jedyne pokrewne słowo, które wpadło mi do głowy to angielskie "pissing". Wcale nie przeszkadzało mi to, że oznacza ono w prostym tłumaczeniu "siusianie". Jednak oglądanie filmów dla dorosłych potrafi być zbawienne nawet w kwestiach motoryzacyjnych.
Komentarze