Szukaj
Znalazłem 95 takich materiałów
- Proszę Pana, ma pan niemiecki wóz to na pewno mi Pan podpowie jak tutaj wrzuca się 2. bieg
Polak Potrafi!
No ale dodam jeszcze trochę. Żeby zrozumieć działanie LSD musimy uświadomić sobie, co się dzieje z kolami samochodu podczas skręcania. Otóż nietrudno sobie wyobrazić, że koła znajdujące się od wewnętrznej zakrętu będą poruszały się po mniejszym okręgu, niż koła znajdujące się po zewnętrznej. A przez to, koła wewnętrzne będą kręciły się wolniej od kół zewnętrznych.
W tym momencie pojawia się pewien problem z kołami, które są napędzane prze silnik. Pomiędzy silnikiem, a kołami musi znaleźć się jakieś cudo, które będzie nam tak rozdzielało moment obrotowy, żeby koła kręciły się z różną prędkością.
Dba o to tzw. mechanizm różnicowy czyli z brytolskiego – differential. Zwykły mechanizm różnicowy ma jednak pewną wadę – przekazuje większy moment obrotowy na to koło, które stawia mniejszy opór. Więc gdy w pewnym momencie podczas przyspieszania któreś z napędzanych kół oderwie się od nawierzchni, momentalnie cała para pójdzie właśnie w koło stawiające mniejszy opór, a więc w gwizdek. Bo koło znajdujące się w powietrzu nie napędzi naszej bryki.
Ale problem nie dotyczy jedynie podskakujących kół. Jadąc szybko na zakręcie koła wewnętrzne są odciążone, a co za tym idzie stawiają mniejszy opór od kół zewnętrznych. A zwykły mechanizm różnicowy będzie kierował moment obrotowy właśnie na to koło. Spowoduje to brak siły napędowej oraz buksowanie wewnętrznego koła, podczas gdy zewnętrzne będzie jeszcze miało mnóstwo przyczepności. Czyli, nie przyśpieszamy, a auto pali gumę. A żeby tego było gorzej nawet nie chce wpadać w poślizg, bo auto trzyma się na zewnętrznym kole.
No i po to właśnie wymyślono LSD. LSD stara się przekazywać moment obrotowy na oba napędzane koła niezależnie od warunków drogowych. Poprzednie zdanie jest olbrzymim uproszczeniem, bo do pewnego stopnia nawet LSD umożliwia napędzanym kołom kręcenie się z różnymi prędkościami. W przeciwnym wypadku cały czas jeździlibyśmy poślizgami – auto nie chciałoby skręcać.
Teraz może kilka słów o tym co daje LSD:
1) auto łatwiej wpada w poślizg, ale jest jednocześnie bardziej przewidywalne
2) łatwiej wyjechać autem z trudnego terenu – unikamy sytuacji, że jedno koło stoi na śliskim i się kręci, a drugie na mniej śliskim i stoi w miejscu
3) auto lepiej przyspiesza – oba koła są w miare równomiernie napędzane. Jest to bardzo ważne na wybojach lub słabej nawierzchni.
Jak sprawdzić czy mam LSD:
Testy są dwa. Jeden wymaga podnośnika, drugi plamy oleju.
1) podnosimy napędzane koła do góry. Kręcimy jednym kołem. Gdy drugie koło kręci się w tą samą stronę mamy LSD. Gdy kręci się w przeciwną nie mamy LSD.
2) Wjeżdżamy jednym napędzanym kołem na plamę oleju lub coś bardzo śliskiego. Drugie koło powinna w tym czasie stać na czymś przyczepnym. Próbujemy ruszyć. Gdy podczas ruszania koło stojące na asfalcie nie kręci się, nie mamy LSD.
Jednak z pewnością muszą być bardzo szybkie, wściekle zadziorne, prowadzić się niczym gokart i dziko stymulować wydzielanie adrenaliny przez nadnercza. I to na tyle. Reszta się nie liczy.
Honda od wielu już lat buduje samochody, które umiejętnie podnoszą ciśnienie krwi. Jednak bez wątpienia jednym z najbardziej spektakularnych modeli w dorobku marki jest model Prelude.
Powstał on na bazie modelu Civic drugiej generacji i po raz pierwszy ujrzał światło dzienne pod koniec listopada 1978 roku. Druga generacja auta, debiutująca w 1982 roku, najbardziej popularna pod względem liczby sprzedanych egzemplarzy, była preludium do tego, co miało nastąpić 5 lat później. W 1987 roku na rynku pojawiła się trzecia, najbardziej nowatorska i spektakularna generacja modelu.
Honda Prelude trzeciej generacji była kwintesencją auta sportowego. Sportowe, przesycone dynamizmem dwudrzwiowe nadwozie tego stylowego coupe prezentowało się nadspodziewanie atrakcyjnie i agresywnie zarazem. Absurdalnie nisko poprowadzona linia maski, niemal nachodząca na krawędź subtelnie wyeksponowanych nadkoli, charakterem nawiązywała do najbardziej sportowych włoskich aut. Kanciaste reflektory przednie na wzór aut Ferrari chowały się w czeluściach płaskiej maski, gdy zachodziła takowa potrzeba. Potężna powierzchnia przeszklona, atrakcyjne wzory aluminiowych felg oraz drapieżnie wykończony „zadek” auta umiejętnie dopełniały całości – auto mogło się podobać i się podobało (w latach 1988 – 1991 sprzedano łącznie niemal 161 tys. egzemplarzy modelu).
Jednak to czym samochód sportowy urzeka najbardziej zwykle schowane jest pod maską (albo pod karoserią). W przypadku Prelude trzeciej generacji niektóre nowinki techniczne przeszły do historii motoryzacji. Do najbardziej spektakularnych z nich należał sterowany mechanicznie system 4WS, czyli Układ Czterech Kół Skrętnych (4WS - 4 Wheel Steering). Dzięki niemu auto niewiarygodnie precyzyjnie prowadziło się w łuku i błyskawicznie reagowało na polecenia wydawane za pośrednictwem koła kierownicy. Skręcając koła kierownicy w prawo koła osi tylnej nieznacznie odchylały się w lewo – tym samym auto zachowywało się bardziej neutralnie w łuku i pozwalało na bardziej sportową jazdę.
Pod maską pracować mogły jednostki benzynowe o zróżnicowanej mocy. Każdy z oferowanych w modelu silników miał 2 l pojemności skokowej, jednak odmiennie rozwiązane systemy zasilania. Najstarsze jednostki napędowe, legitymujące się mocą 109 i 114 KM, wykorzystywały podwójny gaźnik (tzw. dual carb) i jeden wałek rozrządu (SOHC). Nowsze jednostki napędowe, wykorzystujące technologię pełnego wtrysku elektronicznego, to nowoczesne silniki z dwoma wałkami rozrządu (DOHC), osiągające moce rzędu 140 – 150 KM.
Prelude trzeciej generacji to także krok milowy w dziedzinie wyposażenia aut. Znaczna część egzemplarzy opuszczających mury fabryki została bardzo bogato wyposażona: elektryczne szyby i lusterka, szyberdach (często elektryczny), centralny zamek, wspomaganie kierownicy, klimatyzacja i welurowa (bądź skórzana) tapicerka siedzeń to tylko niektóre z wielu opcji wyposażenia. Montowane standardowo półkubełkowe siedzenia doskonałe podtrzymywały ciało w zakrętach zachęcając do dynamicznej jazdy.
Zresztą sztywno zestrojone zawieszenie doskonałe pasowało do dynamicznego charakteru auta. W połączeniu z niewielką masą własną (1060 – 1340 kg) i wysoką mocą jednostek napędowych Prelude trzeciej generacji idealnie nadawała się na pierwszy samochód dla spragnionych sportowych emocji młodych kierowców. W najmocniejszej, 150-konnej wersji, Prelude przyspieszało do 100 km/h w czasie 8 s i bez problemu osiągała 200 km/h!
Honda Prelude trzeciej generacji to niestety auto, które już dość rzadko gości na ulicach polskich i europejskich miast. Po pierwsze, wynika to z faktu zaawansowanego wieku konstrukcji, po drugie z charakteru auta. Doskonałe osiągi w połączeniu z przystępną ceną auta używanego sprawiły, że zainteresowanie Hondą wśród młodych kierowców było ogromne. A niestety, młodość rządzi się swoimi prawami, i bardzo często, niestety, trzyma się z dala od prawa. Także prawa drogowego. Stąd znaczny procent samochodów swój żywot zakończył… na przydrożnych drzewach i w przydrożnych rowach. Niestety, wraz z nimi także wielu młodych kierowców.