Szukaj
Znalazłem 247 takich materiałów
Dajcie znać w komentach, że jesteście z MotoKillera :-)
Dziele się z Wami moim filmikiem, na którym odkrywam ciekawą trasę do pojeżdżenia w okolicach Warszawy.
Oglądajcie !
To co jest na filmiku to jedyne co mam. To co było przed i po niestety nie zostało zapisane na kamerce.A szkoda bo sam bym chciał zobaczyć gdzie, i może też dlaczego zaczął nas gonić mężczyzna w BMW...
Bylem na wakacjach z bratem i mama i jechałem SUVem marki Skoda na belgijskich tablicach (mieszkam w Belgii na stałe). Musieliśmy zjechać z naszej podstawowej trasy (droga 614 Myszyniec-Chorzele) bo droga została zamknięta (chyba przez prace drogowe).
Objazd był taki ze trzeba było jechać przez małe miasteczko i właśnie tam zauważyłem że zaczął za nami jechać BMW 5.
Rzucił mi się w oczy bo jestem entuzjastą samochodowym, akurat był ładny egzemplarz (w sumie już klasyk, agresywny look i dobry stan), a w dodatku kierowca w miarę agresywnie jeździł. Wiadomo ze takie BMW to jest wymarzone auto dla pseudo gangstera albo kibola, więc pomyślałem ze robi scenkę aby pokazać jaki to on jest ważny i ma fajną furę. A on pomyślał pewnie; jak mógł taki gościu (w dodatku z zagranicy i to Skodą) przejechać przez jego miasteczko.
Miałem lekki dyskomfort gdy jechał za mną. No ale nas minął i pojechał powoli zgodnie z przepisami dalej. wszystko wydawało się w miarę w porządku.
Poczułem że coś jest nie tak na rozwidleniu, gdy on pojechał w prawo na zakręcie, a ja wjechałem na wprost na drogę szutrową (tak pokazywał GPS, a i sam chciałem od tego BMW odjechać jak najdalej). Gdy zawrócił aby jechać za nami to się lekko przestraszyłem. Zadałem sobie pytanie: "On chce dalej robić szopkę czy nas goni?"
W momencie gdy go 'przyblokowałem' by przejechała ciężarówka pomyślałem ze go puszcze i zobaczę co zrobi. Gdy mnie wyprzedził i zaczął nas wyhamowywać to zdecydowałem że wyprzedzam i go nie puszczam już bo to mogłoby się źle skończyć dla nas gdyby nas zatrzymał. Matka była przestraszona tą całą sytuacją. Próbowałem ją uspokoić choć sam też w środku byłem kłębkiem nerwów.
Nie jestem jakimś profesjonalnym kierowcą i 'pościgi' to miałem tylko w wirtualnym świecie więc udało mu się mnie wyprzedzić, sam auta nie chciałem uszkodzić choć widać ze i on też za bardzo swojego auta nie chciał (na szutrze zwolnił aby kamykami nie dostać po szybie i masce, na moście zwolnił tak bardzo bo bal się chyba o zawieszenie). Przejechał i ku mojemu zdziwieniu odjechał, znika nam z oczu za zakrętami. Ale pojawia się na koniec filmiku.
Stoi BMW na środku ulicy, a on wyszedł z auta i na nas czeka. Od razu postanowiłem zawrócić. Tamten jak to zobaczył to też wszedł do auta i ruszył znowu w pogon za nami.
Wtedy zdecydowaliśmy zadzwonić na policje (brat zadzwonił). Z tablic zapamiętałem tylko WOS więc nie mogłem podać całych tablic. Za to Policja od razu wiedziała gdzie się znajdujemy. Trochę za nami jeszcze pojeździł i jeśli dobrze pamiętam gdy się już zbliżaliśmy do następnego miasteczka to już zwolnił i zaczął zawracać...
Gdy odjechał powiedzieli nam żeby się zgłosić do najbliższego komisariatu. Żadnego większego nie mogliśmy znaleźć a w małym komisariacie mógłby mieć jakieś układy. A nie chcieliśmy też cały wieczór tam siedzieć. Było późno, mieliśmy jeszcze dużo drogi do zrobienia a zmęczenie mnie dopadło
Dla mnie i mojego męża Grześka to nie był zwyczajny weekend. Postanowiliśmy go spędzić w Niedzicy i tradycyjnie potrenować. Pogoda i warunki były idealne. W sobotę cieszyliśmy się wszystkim: słońcem, fajną formą, pięknymi widokami i wspólnym czasem. Kręciliśmy w rejonie Łapszanki, Nowej Białej, Krempach itd... aż tu nagle nasz super dzień zakończył Młody kierowca w Renault, który na niemal pustej drodze trąbił na nas z daleka (jechaliśmy jeden za drugim) bo ścigał się z innym samochodem. Zestresował nas bardzo bo był agresywny. Grześ krzyknął na niego co robi i zaczęło się. Kierowca postanowił pokazać nam kto rządzi na drodze. Specjalnie zepchnął Grzesia z drogi i nagle zahamował pod moimi kołami. Zdążyłam tylko odbić bo uznałam, że mam z nim szanse tylko jak go wezmę bokiem. Uderzenie było tak mocne, że wgniotłam mu tył samochodu. Mieliśmy szczęście bo za nami jechał samochód z wspaniałymi ludźmi, którzy to wszystko nagrali i nam pomogli. Przyznam, że nie wiem, jak to się stało, że jesteśmy w "miare" cali. Mam zwichnięty bark. Grześ jest poobijany, pękł mu kask. Psycha gorzej. Jeszcze nie mamy głowy do przemyśleń, cieszymy się, że żyjemy. Na pewno ten weekend pokazał ile jest agresji w stosunku do kolarzy i to jest smutne... Pilnujcie się na drogach!