Szukaj
Znalazłem 18 takich materiałów
Po pewnym czasie, gdy samodzielne wydobywanie torfu na małą skalę przestało być opłacalne, Åke postanowił zająć się innym rodzajem działalności zarobkowej: zaczął skupywać zużyte samochody. W powojennej Szwecji samochód zaczął być dostępny dla szeregowego obywatela i liczba aut (a tym samym i pojazdów złomowanych) zaczęła rosnąć.
Gwoli kronikarskiej rzetelności nadmienić należy, że sprawca całego zamieszania dbał o wszelkie normy ekologiczne: paliwo i inne samochodowe ciecze były zbierane i wysyłane do profesjonalnej utylizacji, a wszystkie części, z których kierowcy mogli mieć pożytek, wystawiane były na sprzedaż w samodzielnie postawionym domku o powierzchni ok. 12 metrów kwadratowych. A to, czego nie dało się sprzedać, zostawało na działce.
I tak pewnie dożyłby Åke swych dni w spokoju, gdyby nie media, które w połowie lat 90-tych spopularyzowały złomowisko. Dotychczas znane tylko tubylcom miejsce stało się czymś w rodzaju atrakcji turystycznej okolicy. Wtedy to urzędnicy gminni, zapewne bojąc się oskarżeń, zdecydowali, że trzeba uprzątnąć teren. Kosztami akcji planowano obarczyć sędziwego już Åke. Nasz bohater nie dość, że nie posiadał wystarczających środków, to jeszcze mieszkał wtedy już w domu pogodnej starości.
Lecz od czego jest duch społecznictwa? Grupie zapaleńców udało się przekonać gminę oraz lokalne muzeum, że złomowisko jest miejscem cennym z kulturowego punktu widzenia. I trudno odmówić osobom zaangażowanym racji: na terenie byłej działki Åkego znajduje się ok. 150 wraków samochodów, z których większość pochodzi z lat 40-tych i 50-tych XX wieku. Codziennie miejsce odwiedzanie jest przez średnio 200 osób. Jak na złomowisko – wynik imponujący. Sam bohater zaś na jesieni 2000 roku opuścił ten padół łez.
Polska motoryzacja powoli się odradza. Na razie bardzo nieśmiało, przede wszystkim na deskach kreślarskich i w garażach fascynatów. Można jednak odważnie powiedzieć, że duch w narodzie nie zginął.
Jakiś czas temu grupa zapaleńców rozpoczęła "wyścig na Syreny Sport". Trzy niezależne ekipy postanowiły wskrzesić "cesarzową szos". Tak pojawiły się repliki Syreny Sport - "najpiękniejszego samochodu zza żelaznej kurtyny".
Dwóch projektantów z Wrocławia także postanowiło oddać hołd polskiej motoryzacji. Michał i Paweł Koziołkowie chcą zbudować następcę FSO Warszawy.
Inicjatywą przewodnią projektu jest połączenie innowacyjności pojazdu na miarę XXI wiwku z retrodesignem charakterystycznym dla kultowego auta.
Prace są już na mocno zaawansowanym etapie. Jak zapowiada inicjator przedsięwzięcia za kilkanaście miesięcy powinien pojawić się prototyp.
Sama konstrukcja będzie bazować na BMW M5, przekazanej ekipie przez belgijskiego inwestora. Karoseria i wnętrze zostały zaprojektowane od nowa. W porównaniu do BMW M5 rozstaw osi będzie większy o 8 cm. Pod maską znajdzie się 5-litrowy silnik V10 o mocy 600 KM pochodzący z bawarskiego modelu.
Budowa pierwszego egzemplarza pochłonie około pół miliona złotych. Moce przerobowe obliczone są na trzy samochody rocznie – docelowo ma powstać 10 sztuk. Premierowy pokaz prototypowego auta zaplanowany jest na maj/czerwiec 2014 na zamku w Kliczkowie.
Do projektu dołączyły także Polskie firmy, które wspierają przedsięwzięcie reklamą, finansowo, w formie przekazanych części, a także służące pomocą przy wykonaniu poszczególnych elementów auta. Cały projekt udaje się realizować dzięki połączeniu sił ekipy New Warsaw i firmy About-S.
Dodatkowo przy projekcie współpracują: E-prototypy.pl, 3rStudio, Novol, Lexani, Tenzi, Galeria Indigo, Urban, We're4detailing, Mindfield project, Intermedio, Petrobaza, Invent, Aerograf Piotr Parczewski, Madpixel.pl
NSU Ro 80 zdobył tytul samochodu roku 1967
‹ pierwsza < 1 2
« poprzednia 1 2 następna »