Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Cmentarzysko samochodów w Szwajcarii

    Cmentarzysko samochodów w Szwajcarii – W połowie lat 30-tych ubiegłego stulecia niejaki Åke Danielsson (rocznik 1914) kupił bagnistą działkę, na której to rozpoczął wydobycie torfu. Był człowiekiem z ogromną fantazją techniczną – by łatwiej  transportować wydobywany surowiec, zbudował sam np. krótką linię kolejową i lokomotywę z silnikiem chevroleta. Tylko pozazdrościć talentu.

Po pewnym czasie, gdy samodzielne wydobywanie torfu na małą skalę przestało być opłacalne, Åke postanowił zająć się innym rodzajem działalności zarobkowej: zaczął skupywać zużyte samochody. W powojennej Szwecji samochód zaczął być dostępny dla szeregowego obywatela i liczba aut (a tym samym i pojazdów złomowanych) zaczęła rosnąć.

Gwoli kronikarskiej rzetelności nadmienić należy, że sprawca całego zamieszania dbał o wszelkie normy ekologiczne: paliwo i inne samochodowe ciecze były zbierane i wysyłane do profesjonalnej utylizacji, a wszystkie części, z których kierowcy mogli mieć pożytek, wystawiane były na sprzedaż w samodzielnie postawionym domku o powierzchni ok. 12 metrów kwadratowych. A to, czego nie dało się sprzedać, zostawało na działce.

I tak pewnie dożyłby Åke swych dni w spokoju, gdyby nie media, które w połowie lat 90-tych spopularyzowały złomowisko. Dotychczas znane tylko tubylcom miejsce stało się czymś w rodzaju atrakcji turystycznej okolicy. Wtedy to urzędnicy gminni, zapewne bojąc się oskarżeń, zdecydowali, że trzeba uprzątnąć teren. Kosztami akcji planowano obarczyć sędziwego już Åke. Nasz bohater nie dość, że nie posiadał wystarczających środków, to jeszcze mieszkał wtedy już w domu pogodnej starości.

Lecz od czego jest duch społecznictwa? Grupie zapaleńców udało się przekonać gminę oraz lokalne muzeum, że złomowisko jest miejscem cennym z kulturowego punktu widzenia. I trudno odmówić osobom zaangażowanym racji: na terenie byłej działki Åkego znajduje się ok. 150 wraków samochodów, z których większość pochodzi z lat 40-tych i 50-tych XX wieku. Codziennie miejsce odwiedzanie jest przez średnio 200 osób. Jak na złomowisko – wynik imponujący. Sam bohater zaś na jesieni 2000 roku opuścił ten padół łez.
    W połowie lat 30-tych ubiegłego stulecia niejaki Åke Danielsson (rocznik 1914) kupił bagnistą działkę, na której to rozpoczął wydobycie torfu. Był człowiekiem z ogromną fantazją techniczną – by łatwiej transportować wydobywany surowiec, zbudował sam np. krótką linię kolejową i lokomotywę z silnikiem chevroleta. Tylko pozazdrościć talentu.

    Po pewnym czasie, gdy samodzielne wydobywanie torfu na małą skalę przestało być opłacalne, Åke postanowił zająć się innym rodzajem działalności zarobkowej: zaczął skupywać zużyte samochody. W powojennej Szwecji samochód zaczął być dostępny dla szeregowego obywatela i liczba aut (a tym samym i pojazdów złomowanych) zaczęła rosnąć.

    Gwoli kronikarskiej rzetelności nadmienić należy, że sprawca całego zamieszania dbał o wszelkie normy ekologiczne: paliwo i inne samochodowe ciecze były zbierane i wysyłane do profesjonalnej utylizacji, a wszystkie części, z których kierowcy mogli mieć pożytek, wystawiane były na sprzedaż w samodzielnie postawionym domku o powierzchni ok. 12 metrów kwadratowych. A to, czego nie dało się sprzedać, zostawało na działce.

    I tak pewnie dożyłby Åke swych dni w spokoju, gdyby nie media, które w połowie lat 90-tych spopularyzowały złomowisko. Dotychczas znane tylko tubylcom miejsce stało się czymś w rodzaju atrakcji turystycznej okolicy. Wtedy to urzędnicy gminni, zapewne bojąc się oskarżeń, zdecydowali, że trzeba uprzątnąć teren. Kosztami akcji planowano obarczyć sędziwego już Åke. Nasz bohater nie dość, że nie posiadał wystarczających środków, to jeszcze mieszkał wtedy już w domu pogodnej starości.

    Lecz od czego jest duch społecznictwa? Grupie zapaleńców udało się przekonać gminę oraz lokalne muzeum, że złomowisko jest miejscem cennym z kulturowego punktu widzenia. I trudno odmówić osobom zaangażowanym racji: na terenie byłej działki Åkego znajduje się ok. 150 wraków samochodów, z których większość pochodzi z lat 40-tych i 50-tych XX wieku. Codziennie miejsce odwiedzanie jest przez średnio 200 osób. Jak na złomowisko – wynik imponujący. Sam bohater zaś na jesieni 2000 roku opuścił ten padół łez.
    22 grudnia 2013, 16:11 przez Automaniak98 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Zobacz następny

    Komentarze

    Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…