Szukaj
Znalazłem 475 takich materiałów
Dziś wraz z Pawłem odwiedziliśmy event StreetUnity Stage One!
Co prawda nie było rajdowego kurzu w zębach, ale kawałki opon potrafią równie dobrze to zastąpić.
A z resztą co ja będę się rozpisywał... Oglądajcie odcinek!
Odnośnie kretyna (w koszulce firmy ochroniarskiej firmy SOLID) z Mercedesa LLB 91160 sprawę zgłosiłem na Stop Agresji na Drodze jednak została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy: "(...) nie można jednoznacznie ustalić kto nadużył sygnałów dźwiękowych w obszarze zabudowanym (...)", natomiast odnośnie używania słów powszechnie uznanych za obelżywe: "(...) słupek kierowcy zasłaniał twarz kierującego samochodem marki Mercedes o numerze rej. LLB91160, dlatego też nie można jednoznacznie stwierdzić jaka osoba dopuściła się wykroczenia z art. 141 KW (...)"
Audi Q7 na litewskich blachach dość ostro pędziło za mną, już jakieś 2-3 km wcześniej strzelało do mnie długimi aby im zjechać, no ale musieli chwilę poczekać. Zjechałem im, oni pędzili dalej - lekko 200 km/h mieli na liczniku. Dojechali do czarnego Audi i blokowali przy tym cały ruch, spychając go i blokując - jakby chcieli go zatrzymać. Widać na drugim filmiku, kiedy mnie wyprzedają lewą stroną, że Audi jest obrysowane, więc albo się zderzyli gdzieś przy nagraniu albo wcześniej i dlatego za nim jechali. Ciężko stwierdzić, sytuacja naprawdę dziwna, bo było można zaobserwować z daleka, że jadą wręcz pędzą kogoś gonić. W czarnym Audi nie wiem kto zasiadał za kierownicą, ale w Q7 było 2 gości o dość znacznej posturze, w garniakach - więc bizmesmeni albo gangsterzy ładnie ubrani.
Całej sytuacji nie znam, więc nie będę oceniać.
Jednakże bardzo niebezpieczna sytuacja na A1, raz tak przyhamowali że cała autostrada na 30 sekund stanęła i był korek.
Taksówkarz wykazał się kompletnym brakiem znajomości przepisów uniemożliwiając mi wykonanie parkowania równoległego (wjazd tyłem). Czy mogłem wjechać przodem? Nie, ponieważ mam nisko zderzak i obawiałem się, ze zahaczę o krawężnik. Czy mogłem go najpierw przepuścić? Nie miałem możliwości. Ul. Bankowa na starym mieście w Toruniu jest ul. jednokierunkową i na tyle ciasną, ze 2 samochody nie przejada obok siebie.
A teraz zapraszam na wyjaśnienia poszczególnych sytuacji widocznych na nagraniu:
ze względu na agresywne zachowanie kierowcy (raczej nie słychać na nagraniu), zacząłem odpowiadać mu tak samo
cham każe mi wypie*dalac do swojej wioski. Wysiadłem z auta i poszedłem do niego.
"złotówa" upiera się, ze sygnalizowałem manewr skrętu w lewo (na najbliższym skrzyżowaniu jest nakaz jazdy w prawo;)) i uważa, ze wsteczny powinienem był wrzucić jadąc do przodu (facepalm).
pod wpływem emocji go wyzwałem. Usłyszałem, ze zaraz do mnie wysiądzie wiec wróciłem się do auta po gaz pieprzowy. Jestem człowiekiem, który za wszelka cenę unika bijatyk. Nie zamierzałem go atakować, jedynie się bronić, ale sprowokowałem go do wyjścia
taksiarz oskarża mnie o popychanie. Prawda jest taka, ze to on mnie usiłował przepchnąć klatka piersiową, ale moja pozycja powodowała, ze się ode mnie odbijał. Chwile później pchnął moją rękę, w której trzymałem gaz. Zobaczył, co mam w dłoni i cofnął się do auta po swój gaz. W momencie pchnięcia ręki, a nawet przepychania klatką miałem podstawy by użyć gazu, bo kierowca naruszył moją nietykalność cielesną, ale nie zrobiłem tego.
szybko rozpoznałem jakim gazem dysponuje taksówkarz i wiedziałem, ze miał byle go*no. Miałem większy zasięg rażenia.
z mojej strony pada ostrzeżenie "podejdź". Sugerowałem tym, ze zrobi jeszcze jeden krok i rozpylę gaz, bo kierowca był w jego zasięgu.
mowie, ze zasygnalizowałem, ze będę wykonywałem parkowanie. "złotówa" dalej się upiera, ze kierunkowskaz służy tylko do sygnalizacji skrętu.
Postanowiłem postać do momentu, aż pojawi się 3 auto. W 2:55 podjechało inne auto, spróbowałem jeszcze raz cofnąć, ale głupek na to nie pozwolił. Odpuściłem baranowi i odjechałem najbliższą uliczkę. Celowo go przepuściłem, żeby dokładnie nagrać cale jego auto. Potem musiałem objechać pól starówki, żeby zaparkować w tym samym miejscu. A wystarczyło, żeby taksiarz okazał się zdrowym rozsądkiem i umożliwił mi manewr parkowania. Zaraz po tej sytuacji zadzwoniłem na infolinię korporacji, żeby się dowiedzieć, jak złożyć zażalenie na kierowcę. 4 dni po zdarzeniu złożyłem telefonicznie zażalenie, a na prośbę zarządu, wysłałem nagranie całej sytuacji. Na końcu znajdziecie odpowiedź.
Odpowiednio wcześnie sygnalizowałem zmianę pasa na lewy. Następnie znowu chcę zmienić pas na lewy, bo samochód z tyłu jest bezpiecznie daleko. Tykanie kierunkowskazu słychać wyraźnie. W 0:32 włącza się agresor u kierowcy Toyoty "nie wpuszczę drania, gaz do dechy!". Specjalnie zwiększa prędkość i podjeżdża pod zderzak. Ja przyspieszam, żeby skończyć manewr, który zacząłem. Gdybym wiedział, co zdarzy się później, pewnie bym odpuścił, ale na drodze decydują ułamki sekund. W 0:47 zjeżdżam i puszczam "pana pośpiesznego". W tym momencie kierowca specjalnie się ze mną zrównuje i pokazuje środkowy palec przez boczną szybę. OK, zdarza się. Dalej zjeżdża na mój pas, a ponieważ ja będę skręcał w lewo, zajmuję pas lewy. Kierowca Toyoty szybko zmienia zdanie, że też będzie jechał lewym, na dodatek bardzo wolno. Hamuje silnikiem, więc światła stop się nie świecą. Widać, jak szarpie samochodem przy kolejnym zbijaniu biegów. W tym czasie z przodu jest pusty pas, czego niestety nie widać na nagraniu. Ponieważ chciałem skręcić w lewo, a wcześniej specjalnie grzecznie jechałem za panem z Toyoty, bojąc się, że odwali jakiś numer, ostatecznie zajmuję pas do lewoskrętu i przyśpieszam. Zielone krótko się tam pali, a nie chcę przejeżdżać na "późnym żółtym", więc mocno hamuję. Pan zmienia zdanie, że jednak będzie skręcał w lewo, już na ciągłej linii. Zobaczył, że złapało mnie czerwone światło. Gdy wysiadł z samochodu, byłem przygotowany na wszystko. Asekuracyjnie zamknąłem drzwi od środka i odsunąłem lekko szybę, żeby wyjaśnić sytuację. Usłyszałem tylko rynsztok obelg pod swoim adresem. Pan wymachiwał pięściami i bałem się, że uderzy w samochód lub mnie zaatakuje. Podróżowałem wtedy z dwuletnim synem, którego doskonale widać przez tylną szybę. Mimo to kierowca nie odpuścił i groził mi przy dziecku. Sam jechał z kobietą, prawdopodobnie żoną. Miałem obawę, że groźby są realne do spełnienia. Zasunąłem szybę i czekałem na zielone światło. Dalej jechał za mną, ale odpuścił przy stacji benzynowej.