Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 61 takich materiałów
    Piękności – „Proste są dla szybkich samochodów. Zakręty – dla szybkich kierowców”
(ś.p. Colin McRae)
    „Proste są dla szybkich samochodów. Zakręty – dla szybkich kierowców”
    (ś.p. Colin McRae)
    11 grudnia 2013, 18:32 przez Konto usunięte | Do ulubionych | Skomentuj (2)
    Hamowanie lewą nogą jest bodaj najważniejszą techniką w sportowej jeździe autami z napędem na przednie koła. Aby pokonać podsterowność musisz przekazać większą przyczepność przednim, aniżeli tylnym kołom. Chcesz w końcu wejść w zakręt bezpiecznie i z taką prędkością, aby mieć pewność, że auto skręci a nie pojedzie prosto.
    Zbliżając się do zakrętu powinieneś zwolnić jak zwykle używając prawej nogi, możesz wykorzystać również technikę heel and toe. Jadąc już na właściwym biegu, jednak ciągle trochę za szybko, przesuń lewą nogę na pedał hamulca, a prawą z powrotem na gaz.

    W przypadku niektórych skrzyń biegów istnieje możliwość zmiany biegów bez sprzęgła bez uszkadzania ich. Oznacza to, że możesz wykorzystać lewą nogę do wytracania prędkości w tym samym czasie redukując biegi. Powinno się to jednak robić tylko w przypadku skrzyń, które są do tego przystosowane (np. skrzynie kłowe).

    Używasz teraz lewej nogi, aby wyhamować auto o ostatnie kilka kilometrów przed wejściem w zakręt. Jeżeli w tym momencie naciśniesz gaz prawą nogą i hamulec lewą, wszystko jednym płynnym ruchem, tylne koła całkowicie lub częściowo zablokują się. Różnica przyczepności tylnych i przednich kół spowoduje, że samochód stanie się nadsterowny.

    W tym momencie kontrolujesz samochód skręcając kierownicę w stronę, w którą chcesz jechać. Gdy mocniej naciśniesz hamulec, lub zmniejszysz nacisk na pedał gazu auto będzie bardziej nadsterowne. Jeżeli mocniej naciśniesz gaz i zdejmiesz nogę z hamulca uspokoisz tył auta.

    Ciekawy artykuł na temat hamowania lewą nogą oraz jak ćwiczyć tę technikę jazdy znajdziecie na stronach Rajdowej Szkoły Piotra Wróblewskiego.


    Auta rwd
    Hamowanie lewą nogą w samochodach tylnonapędowych jest dość niezwykłe. Technika ta nie była używana często w przeszłości, jednak ostatnio zaczęła być używana przez niektórych kierowców jako wyjście z sytuacji „bez wyjścia”.

    Jeżeli z dużą prędkością wjeżdżasz w zakręt, szczególnie gdy jest mokro, może się okazać, że kontra kierownicą będzie niewystarczająca. W tym momencie istnieje możliwość depnięcia gazu do dechy i w tym samym czasie wgniecenie hamulca w podłogę. Teoretycznie, auto powinno wrócić na swój tor jazdy.

    Zasada działania jest taka, że wykonując ten manewr pozwalasz tylnym kołom kręcić się ze względu na moc silnika blokując jednocześnie przednie koła. Wynika to również z faktu, że w większości aut, siła hamowania przednich kół jest zdecydowania większa niż tylnych z powodu większego nacisku na przednią oś podczas hamowania.

    Technika ta jest naprawdę ostatnią deską ratunku z sytuacji ekstremalnych. Jeżeli chcesz jej używać jako głównej techniki jazdy będziesz najwolniejszym kierowcą na świecie!
    Rauno Aaltonen, Rajdowy Mistrz Europy z 1965 r. tłumaczy tę wyjątkową technikę Wilsonowi McComb, dziennikarzowi BMC.

    McComb: Za każdym razem gdy gdziekolwiek zbiorą się entuzjaści rajdów, wcześniej czy później słychać rozmowy na temat hamowania lewą nogą. Jest to technika, którą głównie wiążemy ze skandynawskimi i fińskimi kierowcami. Pewnie dlatego wydają się być niepokonani na międzynarodowych rajdach. Jak Ty się o tym dowiedziałeś, Rauno?

    Aaltonen: Mniej więcej pięć lat temu usłyszałem plotkę, że Wielcy tacy jak Erik Carlsson hamują lewą nogą, ale wydawało się niemożliwością zdobycie jakichkolwiek szczegółów. Nie mogłem znaleźć nikogo, kto by mi to wytłumaczył, a Erik powiedział, że on tego nie używa. Tak więc musiałem się sam nauczyć. Na początku sprawiło to, że stałem się wolniejszym kierowcą, ponieważ mimo że technika ta jest trudna jest bardzo przydatna i łatwo jej nadużywać. Jeżeli przestraszysz się wchodząc za szybko w zakręt – a oczywiście strach towarzyszy Ci zawsze kiedy wchodzisz za szybko w zakręty! – istnieje olbrzymia pokusa, aby używać hamulca za często. Jednak teraz, po wielu godzinach treningu, myślę, że opanowałem tę technikę do perfekcji.

    McC: Czy ta technika dotyczy jedynie samochodów przednionapędowych? Czy jest może bardziej efektywna lub lepsza w samochodach RWD?

    A: Ależ skąd! Ma swoje zalety w obydwu typach pojazdów, z tymże są one różne.

    McC: W takim razie, może powinniśmy traktować je oddzielnie, zwłaszcza że działają całkiem różnie. Generalizując można stwierdzić, że auta FWD są podsterowne podczas gdy RWD nadsterowne – to tył pierwszy zaczyna uciekać jeżeli przesadzisz. Zacznijmy może od przednionapędowców, ponieważ większość swoich sukcesów zawdzięczasz Mini Cooperowi. Przy okazji pozwól, że przypomnę naszym czytelnikom, iż podczas tej dyskusji rozmawiamy o wchodzeniu w zakręty o wiele za szybko, szybciej niż jakikolwiek zdrowy na umyśle kierowca odważyłby się to zrobić na otwartych drogach. W każdym bądź razie, jedziesz swoim Mini Cooperem po zamkniętym odcinku specjalnym w górach lub w lesie gdzie wszyscy zawodnicy mają mierzony czas i najlepszy czas wygrywa. Jak wchodzisz w zakręty?

    A: Niektórzy kierowcy zawsze ustawiają samochód bokiem przed zakrętem (np. Roger Clark). Pozwala to na szybkie zredukowanie prędkości w ostatnim momencie, a poza tym wygląda bardzo pasjonująco dla kibiców. Jednakże gdy jedziesz szybko nieznaną drogą 9 z 10 zakrętów wygląda na wolniejsze niż w rzeczywistości są. Moja technika jest prosta. Wchodzę w zakręty z trochę większą prędkością niż wydawałoby się to początkowo rozsądne. W przypadku 9 zakrętów wszystko idzie w porządku, ale na dziesiątym okazuje się, że jadę za szybko. Zanim się spostrzegę, jest już za późno, żeby ustawić auto bokiem – nie ma na to czasu. Zaczynam wyjeżdżać z drogi przodem zamiast skręcać. W tym momencie trzymam kierownicę tak jak trzymałem i twardo trzymam gaz w podłodze. Jednak w tym samym czasie bardzo szybko uderzam lewą nogą w hamulec. Nie trzymam wciśniętego hamulca – po prostu uderzam go nogą i puszczam. To powoduje zablokowanie tylnych kół, ponieważ nie są one napędzane. Tylne koła się blokują i tył zaczyna uciekać. Samochód obraca się i dzięki temu pozostajesz na drodze zamiast wjechać przodem auta do rowu. Mógłbym zrobić dokładnie to samo hamulcem ręcznym, ale nie mam na to czasu. Ponadto hamulec ręczny rzadko kiedy jest tak skuteczny.

    McC: Ale wszystko to dzieje się bardzo, bardzo szybko – dosłownie ułamki sekund!

    A: Racja! To oznacza, że musisz trzymać lewą nogę przygotowaną nad hamulcem. Właśnie dlatego istnieje wielka pokusa aby używać tej techniki cały czas. Zwykliśmy mówić, że jeżeli masz bliskiego przeciwnika, który prawie pokonuje cię na rajdach powinieneś go nauczyć hamowania lewą nogą – nie będzie wówczas sprawiał problemów przez najbliższy sezon! Kiedy masz możliwość zredukowania prędkości w każdym momencie, zdarza się, że zaczynasz hamować za wcześnie i za mocno na prostej przed zakrętem, każdym zakrętem. Dlatego stajesz się wolniejszy. Ponadto znam przypadki, kiedy to hamulce zostały całkowicie spalone na odcinku 35 kilometrów poprzez nadużywanie tej techniki. Podczas uczenia się hamowania lewą nogą wielu kierowców przed zakrętem ciągle przyspiesza prawą nogą podczas gdy już próbują hamować lewą. To nonsens. Dlatego uważam, że w początkowej fazie lepiej jest używać prawej nogi do hamowania. Kiedy zaczynasz przyspieszać w zakręcie, przesuń swoją nogę znad sprzęgła na hamulec, aby być gotowym na zerwanie przyczepności tylnych kół w razie potrzeby. Dopiero później możesz próbować hamowania lewą nogą na prostych, tak jak ja to robie.

    McC: Teraz rozważmy jak ta technika może zostać zastosowana w samochodach RWD. Jak wyżej, zakładam, że wchodzimy w zakręt dużo za szybko. Co się dzieje?

    A: Normalnie, zaraz przez zakrętem musisz wprowadzić samochód w delikatny poślizg – z akcentem na delikatny. Jestem przeciwny zamiataniu zakrętów tyłem pojazdu. Powiedzmy, że samochód ma neutralną charakterystykę – nie jest ani podsterowny, ani nadsterowny. Tak więc dodając maksymalnie gazu przed zakrętem samochód zaczyna delikatnie jechać w poślizgu – tył trochę wyjeżdża na zewnątrz. Jednak w tym momencie uświadamiasz sobie, że źle przewidziałeś prędkość i tył samochodu zaczyna wychodzić na zewnątrz jeszcze bardziej. Zaczynasz kontrować, ale w końcu orientujesz się, że już dalej nie da się kręcić kierownica i zaraz samochód sie obróci. W tym właśnie momencie używasz lewej nogi zamiast kierownicy. Zaraz przed tym jak skręcisz maksymalnie kierownicę uderzasz mocno pedał hamulca lewą nogą, ciągle trzymając prawą nogę gaz. Przednie koła zablokują się dzięki czemu przód samochodu wróci z powrotem na dobry tor jazdy.

    McC: W rzeczywistości jest to dokładne przeciwieństwo efektu otrzymanego w przednionapędowcu?

    A: Tak, są jednak jeszcze inne tego zalety. Kiedy jedziesz sobie ładnie poślizgiem mając równomierną przyczepność na wszystkich kołach, często zdarza się, że wewnętrzne tylne koło podnosi się. Jeżeli nie masz LSD, to koło automatycznie zacznie się kręcić dzięki czemu stracisz całą moc na przeciwległym kole. Używając lewej nogi możesz przeciwdziałać kręceniu się wewnętrznego koła i pozwolić na przekazanie mocy na przeciwne koło. Jest jeszcze jedna zaleta. Hamując lewą nogą powodujesz swego rodzaju ugięcie zawieszenia i usztywnienie złączy. To sprawia, że samochód jest bardziej stabilny i nie wpada w boczne uślizgi tak bardzo, nie podskakuje i nie rzuca. A to bardzo ważne w szybkiej rajdowej jeździe.

    McC: Jaką wskazówkę dał byś zwykłemu kierowcy który chce się nauczyć hamowania lewą nogą w zakrętach?

    A: Mam nadzieję, że macie świadomość, że technika ta jest bardzo trudna. Mój przyjaciel w Finlandii próbował się tego nauczyć i wylądował na drzewie. Inny mój kolega z Anglii robił pewne eksperymenty podczas jazdy w korku i wjechał w tył całkiem dużego autobusu. Błagam, jeżeli ktokolwiek chce się tego nauczyć niech wybierze spokojne miejsce z dala od innych samochodów, jeżeli nie chce mieć żadnych przykrych niespodzianek.
    11 grudnia 2013, 23:57 przez motomaniac (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Dla tych co krzyczą... – Jest to e36 które dodawałem wcześniej i dostało dużo minusów,to nic bo dodaje to co uważam za fajne...
A pod maską 4.4 litra 460KM plus nitro... rozrywa wszystkie opony które były założone, wahacze pękają na torze wchodząc w zakręty,przy 160 maska się wygina(tworzywo sztuczne).
    Jest to e36 które dodawałem wcześniej i dostało dużo minusów,to nic bo dodaje to co uważam za fajne...
    A pod maską 4.4 litra 460KM plus nitro... rozrywa wszystkie opony które były założone, wahacze pękają na torze wchodząc w zakręty,przy 160 maska się wygina(tworzywo sztuczne).
    27 listopada 2013, 21:55 przez wolfpiotr (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (4)
    A zakręty robię tak! –
    13 listopada 2013, 22:29 przez Konto usunięte | Do ulubionych | Skomentuj
    Trzy zakręty i jazda pełnym bokiem w skali 1:10.
    8 listopada 2013, 19:36 przez ~SPRCT | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    Subaru Poland RC Team

    Honda Civic EG6 + EK9 – Świetne wysokoobrotowe silniki, niska masa, połykają zakręty jak gokarty, dlatego ludzie je kochają.
    Świetne wysokoobrotowe silniki, niska masa, połykają zakręty jak gokarty, dlatego ludzie je kochają.
    Dla kobiety nudne zakręty,dla motokillera świetna zabawa –
    6 października 2013, 12:55 przez Konto usunięte | Do ulubionych | Skomentuj (9)
    Historia driftingu – Drifting to z pewnością jedna z najbardziej widowiskowych dyscyplin sportu motorowego. Trudno określić dokładną datę i miejsce jego narodzin. Z pewnością były to wczesne lata 60., a areną wydarzeń były górzyste tereny okolic Nagano w Japonii. Za kolebkę driftingu uznawane są japońskie miasta Rokkosan, Hakone i Irohazaka, gdzie początkowo uprawiany był nielegalnie. W przeciwieństwie do streetracingu, „podziemny” drifting rozgrywany był na długich dystansach, początkowo polegał na jak najszybszym przejechaniu z punktu A do punktu B przy założeniu, że trasa wiodła górskimi serpentynami. Nazywano go „jazdą na krawędzi”, gdyż samochody pokonujące zakręty bokiem często niebezpiecznie zbliżały się do krawędzi urwiska. Wkrótce wyścigi na górskich trasach owiała mroczna legenda, co przyciągnęło do nich kolejnych zapaleńców, chcących podnieść sobie poziom adrenaliny we krwi.

   Widowiskowość sprawiła, że publika również pokochała drifting. Jednak wietrzne, górzyste okolice nie były najlepszym miejscem do obserwacji zmagań. W ten sposób technika „zoku” przeniosła się na ulice wysokozurbanizowanych japońskich miast. Tutaj czas przestał odgrywać decydującą rolę. Liczyła się reakcja publiczności, więc przejazd musiał być jak najbardziej widowiskowy. Tak zrodziła się kultura driftingowa.

   Kolejnym etapem ewolucji było ucywilizowanie driftingu. „Jazda figurowa” samochodem trafiła na zamknięte obiekty. Drifting szybko zdobył tak dużą popularność, iż zdecydowano się na rozgrywanie odrębnych zawodów w tej dyscyplinie. Ikaten, bo tak nazywano rywalizację drifterów, rozgrywano w całej Japonii. Najpopularniejsza z nich nazywała się Driving Search i były to pierwsze profesjonalnie oceniane zawody. Była to też pierwsza impreza ponadregionalna. Do rywalizacji stawało szesnastu zawodników reprezentujących swoje regiony – ta tradycja przetrwała do dziś. Obecnie największe zawody to D1 Grand Prix rozgrywane od roku 1998 w Japonii oraz w Stanach Zjednoczonych. Obecnie składają się one z kilku eliminacji rozgrywanych w obu krajach i finału, w którym Amerykanie konkurują z „wielką szesnastką” z Japonii.

Drifting zdobył ogromną popularność nie tylko w Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie wydano nawet „Biblię driftu”. Szybko zawojował także serca australijskich i amerykańskich tunerów. W Europie najpierw trafił do Wielkiej Brytanii, jednak najważniejsza do tej pory impreza driftingowa na starym kontynencie odbywała się pod koniec maja na torze Hockenheim w Niemczech podczas GP Tunerów. Jej początki sięgają roku 2000, a czwartą edycję Drift Competition wygrał prezes PFD, Maciej Polody.
    Drifting to z pewnością jedna z najbardziej widowiskowych dyscyplin sportu motorowego. Trudno określić dokładną datę i miejsce jego narodzin. Z pewnością były to wczesne lata 60., a areną wydarzeń były górzyste tereny okolic Nagano w Japonii. Za kolebkę driftingu uznawane są japońskie miasta Rokkosan, Hakone i Irohazaka, gdzie początkowo uprawiany był nielegalnie. W przeciwieństwie do streetracingu, „podziemny” drifting rozgrywany był na długich dystansach, początkowo polegał na jak najszybszym przejechaniu z punktu A do punktu B przy założeniu, że trasa wiodła górskimi serpentynami. Nazywano go „jazdą na krawędzi”, gdyż samochody pokonujące zakręty bokiem często niebezpiecznie zbliżały się do krawędzi urwiska. Wkrótce wyścigi na górskich trasach owiała mroczna legenda, co przyciągnęło do nich kolejnych zapaleńców, chcących podnieść sobie poziom adrenaliny we krwi.

    Widowiskowość sprawiła, że publika również pokochała drifting. Jednak wietrzne, górzyste okolice nie były najlepszym miejscem do obserwacji zmagań. W ten sposób technika „zoku” przeniosła się na ulice wysokozurbanizowanych japońskich miast. Tutaj czas przestał odgrywać decydującą rolę. Liczyła się reakcja publiczności, więc przejazd musiał być jak najbardziej widowiskowy. Tak zrodziła się kultura driftingowa.

    Kolejnym etapem ewolucji było ucywilizowanie driftingu. „Jazda figurowa” samochodem trafiła na zamknięte obiekty. Drifting szybko zdobył tak dużą popularność, iż zdecydowano się na rozgrywanie odrębnych zawodów w tej dyscyplinie. Ikaten, bo tak nazywano rywalizację drifterów, rozgrywano w całej Japonii. Najpopularniejsza z nich nazywała się Driving Search i były to pierwsze profesjonalnie oceniane zawody. Była to też pierwsza impreza ponadregionalna. Do rywalizacji stawało szesnastu zawodników reprezentujących swoje regiony – ta tradycja przetrwała do dziś. Obecnie największe zawody to D1 Grand Prix rozgrywane od roku 1998 w Japonii oraz w Stanach Zjednoczonych. Obecnie składają się one z kilku eliminacji rozgrywanych w obu krajach i finału, w którym Amerykanie konkurują z „wielką szesnastką” z Japonii.

    Drifting zdobył ogromną popularność nie tylko w Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie wydano nawet „Biblię driftu”. Szybko zawojował także serca australijskich i amerykańskich tunerów. W Europie najpierw trafił do Wielkiej Brytanii, jednak najważniejsza do tej pory impreza driftingowa na starym kontynencie odbywała się pod koniec maja na torze Hockenheim w Niemczech podczas GP Tunerów. Jej początki sięgają roku 2000, a czwartą edycję Drift Competition wygrał prezes PFD, Maciej Polody.
    23 czerwca 2013, 16:52 przez bartex (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    MINI z Toru – ładnie się zbiera, a zakręty dla niego to pikuś
    ładnie się zbiera, a zakręty dla niego to pikuś
    21 maja 2013, 16:35 przez bertoneopc (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Ford Buisness Coupè – To przez niego istnieje NASCAR.
Historia zaczyna się w latach 40-tych, czyli w czasach kiedy w Stanach Zjednoczonych była prohibicja i był przemyt bimbru. Do transportu tego alkoholu najlepiej nadawał się Ford Buisness Coupè: jak na tamte czasy nie rzucał się w oko, ale jak policja już zaczynała go gonić to był w stanie jej uciec, dzięki przeróbką robionym przez właścicieli tych ford-ów. W wolnym czasie, kiedy nie musieli przemycać bimbru i uciekać przed policją, właściciele sprawdzali który z nich ma najszybszą furę. Na początku jeździli na improwizowanych torach, później spotykali się regularnie i było ich coraz więcej więc budowali proste tory, które miały tylko zakręty w lewo.
    To przez niego istnieje NASCAR.
    Historia zaczyna się w latach 40-tych, czyli w czasach kiedy w Stanach Zjednoczonych była prohibicja i był przemyt bimbru. Do transportu tego alkoholu najlepiej nadawał się Ford Buisness Coupè: jak na tamte czasy nie rzucał się w oko, ale jak policja już zaczynała go gonić to był w stanie jej uciec, dzięki przeróbką robionym przez właścicieli tych ford-ów. W wolnym czasie, kiedy nie musieli przemycać bimbru i uciekać przed policją, właściciele sprawdzali który z nich ma najszybszą furę. Na początku jeździli na improwizowanych torach, później spotykali się regularnie i było ich coraz więcej więc budowali proste tory, które miały tylko zakręty w lewo.
    9 kwietnia 2013, 16:11 przez Italianiec (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)