Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Profil użytkownika

    luki1090

    Kierowca
    Zamieszcza materiały od: 26 sierpnia 2013 - 22:43
    Ostatnio: 4 kwietnia 2016 - 11:58
    • Materiałów na głównej: 7 z 11 (4 usunietych przez adm.)
    • Punktów za materiały: 109
    • Komentarzy: 7
    • Punktów za komentarze: 4
     
    Klasa S ustanawia wzorce również w przyszłościowych dziedzinach: informacji, rozrywki i multimediów. Pierwszorzędnie zestrojone systemy nagłaśniające, rozrywkowe i nawigacyjne z wizualizacją w wysokiej rozdzielczości zapewniają wiele emocji oraz nieograniczoną przyjemność jazdy, nie tracąc z oczu wyznaczonego celu podróży.
    Jazda rowerem bez kasku po publicznych drogach to proszenie się o kłopoty, gdyż na użytkowników jednośladów czyha coraz więcej zagrożeń i to nie tylko ze strony kierowców. Dzięki dwóm wynalazcom z Bostonu, ich życie będzie teraz znacznie lepiej chronione, a pomoże w tym Lumos - inteligentny kask przeznaczony dla rowerzystów uwielbiających przejażdżki wieczorami lub nocą. Oprócz zasadniczej funkcji, jaką jest ochrona głowy przed obrażeniami, ten produkt potrafi znacznie więcej. Dzieło Eu-Wen Dinga Jeffa Chena, dwójki bostońskich wynalazców, dysponuje bowiem wbudowanym systemem oświetlenia, które kontrolowane jest zdalnie przy pomocy specjalnego pilota instalowanego na kierownicy roweru. System powstał specjalnie po to, by rowerzysta mógł sygnalizować swe manewry. Jak widać na filmie, w konstrukcję kasku wbudowano zestawy diod LED, które stanowią sygnalizację poczynań rowerzysty oraz oświetlają mu w nocy drogę. Z przodu umieszczono 14 LED'ów, z tyłu 16 diod, zaś na każdym z boków znajduje się ich po 15 sztuk. Każdy z modułów ma inne przeznaczenie i tak przedni pełni rolę lampy przedniej, dwa boczne służą do sygnalizacji skrętów, natomiast tylny służy jako światło hamowania, które wykorzystując 3-osiowy akcelerometr, aktywuje się automatycznie, gdy rowerzysta zacznie zwalniać. Cała ta iluminacja zasilana jest wbudowaną baterią o pojemności 1000 mAh, która zadaniem producentów wystarczy na około tydzień działania, przy użytkowaniu kasku przez pół godziny dziennie. Konstruktorzy Lumosa zebrali już na https://www.kickstarter.com/projects/819484536/1705385374 Kickstarterze fundusze na rozpoczęcie produkcji. Kask trafi na rynek już w kwietniu przyszłego roku i kosztować ma 85 dolarów za sztukę. Noszący go rowerzysta z pewnością będzie bardziej zauważalny dla kierowców, co powinno zredukować liczbę wypadków z ich udziałem.
    Jedna płyta podłogowa a trzy nadwozia - plan na Model 3 od Tesla Motors – Tesla Motors, czyli firma należąca do Elona Muska, specjalizująca się w produkcji w pełni elektrycznych samochodów, właśnie poinformowała, że intensywnie pracuje nad budżetowymi pojazdami, które będą nosiły oznaczenie Model 3.

Najciekawszą w tym wszystkim wiadomością jest to, że Tesla zamierza przygotować kilka odmian nowej klasy, a mianowicie sedana, hatchbacka i crossovera.

Pojazdy mają pojawić się w salonach już w 2017 roku, a cena podstawowej Tesli Model 3 ma wynieść około 35 tysięcy dolarów, czyli o połowę mniej niż luksusowy Model S.

W ten sposób rodzina elektrycznych samochodów, tego amerykańskiego producenta, powiększy się do aż 5 różnych modeli, a to sporo, zważywszy na fakt, że firma sprzedaje auta zaledwie od 7 lat.
    Tesla Motors, czyli firma należąca do Elona Muska, specjalizująca się w produkcji w pełni elektrycznych samochodów, właśnie poinformowała, że intensywnie pracuje nad budżetowymi pojazdami, które będą nosiły oznaczenie Model 3.

    Najciekawszą w tym wszystkim wiadomością jest to, że Tesla zamierza przygotować kilka odmian nowej klasy, a mianowicie sedana, hatchbacka i crossovera.

    Pojazdy mają pojawić się w salonach już w 2017 roku, a cena podstawowej Tesli Model 3 ma wynieść około 35 tysięcy dolarów, czyli o połowę mniej niż luksusowy Model S.

    W ten sposób rodzina elektrycznych samochodów, tego amerykańskiego producenta, powiększy się do aż 5 różnych modeli, a to sporo, zważywszy na fakt, że firma sprzedaje auta zaledwie od 7 lat.
    BMW zacznie produkować ciężarówki, w dodatku elektryczne?! – Jak widać bawarskiej firmie duże gabaryty niestraszne!
Bawarski koncern BMW Group wspólnie z firmą Scherm Group zaprezentował właśnie pierwszą na świecie w pełni elektryczną 40-tonową ciężarówkę, wypuszczając ją na drogi Monachium oraz Bawarii. Pojawienie się tego pojazdu zapowiadane było już od wielu lat, aż wreszcie udało się go ukończyć i oddać do użytku.

Ciężarówka została zbudowana przez holenderską firmę Terberg, zajmującą się konstruowaniem samochodów ciężarowych i zaprojektowano ją w taki sposób, aby mogła czerpać energię pochodzącą z odnawialnych źródeł. Jej pełne naładowanie zajmuje około trzech godzin, natomiast zasięg wynosi nieco ponad 100 kilometrów.
    Jak widać bawarskiej firmie duże gabaryty niestraszne!
    Bawarski koncern BMW Group wspólnie z firmą Scherm Group zaprezentował właśnie pierwszą na świecie w pełni elektryczną 40-tonową ciężarówkę, wypuszczając ją na drogi Monachium oraz Bawarii. Pojawienie się tego pojazdu zapowiadane było już od wielu lat, aż wreszcie udało się go ukończyć i oddać do użytku.

    Ciężarówka została zbudowana przez holenderską firmę Terberg, zajmującą się konstruowaniem samochodów ciężarowych i zaprojektowano ją w taki sposób, aby mogła czerpać energię pochodzącą z odnawialnych źródeł. Jej pełne naładowanie zajmuje około trzech godzin, natomiast zasięg wynosi nieco ponad 100 kilometrów.
    Droga bezprzewodowo naładuje akumulatory – Wielka Brytania zamierza postawić na pojazdy elektryczne i ułatwić życie ich szczęśliwym posiadaczom. Zarząd tamtejszych dróg rozpoczął właśnie przygotowania do przeprowadzenia bardzo ciekawego eksperymentu, w ramach którego powstaną dodatkowe pasy na najbardziej uczęszczanych w Anglii autostradach.

Bynajmniej nie będą to pasy, na których zostanie zniesiony limit prędkości, ale za to będzie można bezprzewodowo, czyli bez wysiadania, naładować akumulatory w pojazdach elektrycznych, które są niewątpliwie przyszłością transportu.

Badania mają potrwać około 18 miesięcy, a w ich trakcie powstaną tzw. zielone pasy o długości kilkudziesięciu kilometrów. Zarząd dróg chce również rozmieścić stacjonarne punkty ładowania pojazdów. Miałyby one znajdować się co każde 32 kilometry autostrady.  Co ciekawe, bardzo podobne rozwiązanie pojawiło się 2 lata temu w Korei Południowej. Na miejskie drogi wyjechały tam bezprzewodowo ładowane autobusy, których kierowcy nie muszą już martwić się o tankowanie i mogą wozić pasażerów praktycznie w nieskończoność.

W czasach, w których bezprzewodowe ładowanie smartfonów i tabletów już nikogo nie dziwi, nadszedł czas na transport zbiorowy, który jest tak ważny dla sprawnego funkcjonowania miejskiego krwiobiegu, jak dla nas, nasze kochane, elektroniczne gadżety.

W koreańskim mieście Gumi wybudowano 24-kilometrową trasę, która jest specjalnie przystosowana do bezprzewodowego ładowania autobusów. System OLEV (OnLine Electric Vehicle) to znajdujące się tuż pod jezdnią, generujące pole magnetyczne, kable elektryczne, które na częstotliwości 20 kHz dostarczają aż 100 kilowatów mocy potrzebne do zasilania pojazdu.
    Wielka Brytania zamierza postawić na pojazdy elektryczne i ułatwić życie ich szczęśliwym posiadaczom. Zarząd tamtejszych dróg rozpoczął właśnie przygotowania do przeprowadzenia bardzo ciekawego eksperymentu, w ramach którego powstaną dodatkowe pasy na najbardziej uczęszczanych w Anglii autostradach.

    Bynajmniej nie będą to pasy, na których zostanie zniesiony limit prędkości, ale za to będzie można bezprzewodowo, czyli bez wysiadania, naładować akumulatory w pojazdach elektrycznych, które są niewątpliwie przyszłością transportu.

    Badania mają potrwać około 18 miesięcy, a w ich trakcie powstaną tzw. zielone pasy o długości kilkudziesięciu kilometrów. Zarząd dróg chce również rozmieścić stacjonarne punkty ładowania pojazdów. Miałyby one znajdować się co każde 32 kilometry autostrady. Co ciekawe, bardzo podobne rozwiązanie pojawiło się 2 lata temu w Korei Południowej. Na miejskie drogi wyjechały tam bezprzewodowo ładowane autobusy, których kierowcy nie muszą już martwić się o tankowanie i mogą wozić pasażerów praktycznie w nieskończoność.

    W czasach, w których bezprzewodowe ładowanie smartfonów i tabletów już nikogo nie dziwi, nadszedł czas na transport zbiorowy, który jest tak ważny dla sprawnego funkcjonowania miejskiego krwiobiegu, jak dla nas, nasze kochane, elektroniczne gadżety.

    W koreańskim mieście Gumi wybudowano 24-kilometrową trasę, która jest specjalnie przystosowana do bezprzewodowego ładowania autobusów. System OLEV (OnLine Electric Vehicle) to znajdujące się tuż pod jezdnią, generujące pole magnetyczne, kable elektryczne, które na częstotliwości 20 kHz dostarczają aż 100 kilowatów mocy potrzebne do zasilania pojazdu.
    Autonomiczne pojazdy to niewątpliwie przyszłość motoryzacji. Zanim jednak zagoszczą one na stałe na naszych drogach, będziemy mogli sterować naszymi samochodami za pomocą myśli. Przynajmniej takim rozwiązaniem zainteresowani są chińscy naukowcy z Nankai University w Tiencinie.

    Wraz z dużym producentem pojazdów, Great Wall Motors, rozpoczęli oni testy SUV-a, który wyposażony jest w technologię pozwalającą na sterowanie nim za pomocą myśli. Oczywiście nie chodzi tutaj o telepatię, tylko o fale mózgowe, które można wyłapać i przetworzyć na konkretne komendy.

    Aby w ogóle można było ruszyć z miejsca, bez dotykania kierownicy i pedałów, kierowca musi włożyć na głowę specjalną opaskę z wbudowanymi szesnastoma sensorami. Przesyłają one na bieżąco impulsy z mózgu użytkownika do systemu przetwarzania danych, a on wydaje polecenia komputerowi pokładowemu pojazdu.
    Specjaliści od komputerowych zabezpieczeń z holenderskiego Uniwersytetu Radbouda odkryli ostatnio dziurę w bardzo popularnym immobilizerze Megamos Crypto, który używany jest od lat przez wielu największych producentów samochodów, także wielu modeli popularnych na naszym rynku.

    Wśród producentów, których problem dotyka jest między innymi Honda (Civic, Accord), Alfa Romeo (156), Skoda (Fabia, Octavia), Volvo (S40, S60, S80), Volkswagen (Golf, Polo, Passat, Transporter) czy nawet Daewoo (Lanos, Matiz, Nubira). Więcej informacji oraz dokładna rozpiska aut w źródle.
    Lane Keeping Aid (system wspomagający utrzymanie pojazdu na pasie ruchu): stanowi część systemu kontroli pasa ruchu (Lane Departure Warning - LDW). Uruchamia się w przypadku nieumyślnego zjechania z pasa. Jeżeli reakcja kierowcy na ostrzeżenie wysłane przez LDW w postaci drgań na kierownicy będzie zbyt powolna lub jej zabraknie, Lane Keeping Aid spowoduje, że układ kierowniczy wpłynie na kierunek jazdy tak, aby kierowca rozpoznał, że konieczna jest jego reakcja i powrót na właściwy pas ruchu.
    Potrafią rozpoznawać pieszych, rowerzystów, przewidywać ich zachowanie. Nie mają problemu z ominięciem remontu i znalezieniem pasa tymczasowego. Samochody trafiły właśnie na drogi miasta, a Google pokazuje jakie są ich aktualne możliwości. Autonomiczne samochody Google przejechały do tej pory ponad 1 mln 200 tys. km podczas których trafiły na wiele różnych sytuacji drogowych i co ważne – uniknęły jakichkolwiek wypadków. Do niedawna były jednak używane przede wszystkim na autostradach. Dopiero w ostatnim czasie Google przeniosło się do miast, a konkretniej do Mountain View w Kaliforni. Tam auta przejechały już kilka tysięcy kilometrów w czasie których programiści usprawniali ich działanie. Teraz samochody mogą wykrywać m.in. przechodniów, czy inne pojazdy wyjeżdżające nagle z niewidocznych ulic. Są to sytuacje, których nie spotkamy na autostradach.
    Ponadto samochody z autopilotem od Google już teraz, dzięki skanowaniu drogi w czasie rzeczywistym, potrafią m.in. wykrywać remonty, samodzielnie znaleźć pas tymczasowy, omijać samochody zaparkowane na drodze, rozpoznać że rowerzysta wyciąga rękę i chce skręcić, czy zatrzymać się przed przejazdem niestrzeżonym czekając na resztę pojazdów. Okazuje się, że wszystko co wygląda na nieco chaotyczne może być doskonale przewidziane przez komputer.
    Google przyznaje że mimo imponujących postępów jest jeszcze dużo pracy do wykonania. Obecnie inżynierowie skupiają się na jeździe po Mountain View, a nim samochody wyjadą na drogi innych miast w USA minie jeszcze trochę czasu. Przy okazji Google twierdzi, że ich samochód może nieustannie zwracać uwagę na te wszystkie rzeczy i w przeciwieństwie do ludzi – komputer nigdy nie traci uwagi ani nie jest zmęczony.
    Szykuje się duża rewolucja w świecie bezpieczeństwa na drogach, która pomoże uratować wiele istnień ludzkich. Nowy wynalazek szwedzkiej firmy Autoliv przeszedł pierwsze testy i okazuje się, że jest on w stanie skrócić drogę hamowania pojazdu o nawet 40 procent. System nazwano hamulcem Torricellego, od nazwiska XVII-wiecznego włoskiego fizyka.
    Zasada jego funkcjonowania jest dość prosta i przypomina pracę odkurzacza. Otóż w podwoziu instalowana jest specjalna płyta o powierzchni 0,3 m2, która jest aktywowana w sytuacjach awaryjnych, np. przez system automatycznego hamowania awaryjnego AEB. W ciągu 0,1 sekundy płyta jest wciskana w nawierzchnię drogi z siłą 15 tysięcy N.
    Inżynierowie z firmy Autoliv przeprowadzili pierwsze testy systemu z wykorzystaniem Mercedesa klasy E, który poruszał się z prędkością 50 km/h. Wyniki przeszły ich najśmielsze oczekiwania. Droga hamowania pojazdu skróciła się bowiem o 40 procent ze standardowych 15,3 metra do 10,8 metra.
    Jak widać na powyższym filmie, hamulec Torricellego doskonale sprawdza się na mokrych nawierzchniach, gdy przyczepność kół okazuje się niższa od oczekiwanej.