Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Profil użytkownika

    krystian630

    Młody rajdowiec
    Zamieszcza materiały od: 3 lipca 2013 - 22:25
    Ostatnio: 10 maja 2017 - 8:52
    Gadu-gadu: 41498616
    • Materiałów na głównej: 73 z 93 (20 usunietych przez adm.)
    • Punktów za materiały: 4820
    • Komentarzy: 19
    • Punktów za komentarze: 11
     
    BMW e38 4.4 V8 –
    16 maja 2015, 22:58 przez krystian630 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    moje

    OZ Futura – Co myślicie o takich felach?
    Co myślicie o takich felach?
    22 lutego 2015, 11:55 przez krystian630 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (1)
    Hydrografika BMW X5 –
    21 lutego 2015, 9:05 przez krystian630 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    wlasne

    "O tym jak działają komisy w Polsce" – " Dziś przedstawię tu historię komisów i mirków-handlarzy od kuchni, czyli historię pt. "dlaczego nie kupować aut z komisów". 

Mój wujek zawsze chciał otworzyć swój własny komis ze sprowadzanymi autami. I otworzył w marcu 2004 roku. Jak tylko zrobiłem prawko jeździłem po auta razem z nim. Głównie Francja, Holandia i Niemcy. Później wujek zostawał w Polsce w komisie a ja z chłopakami (także z innych komisów) wyjeżdżaliśmy na zachód w poszukiwaniu aut. Głównie sprowadzaliśmy to, co w Polsce schodzi najlepiej - auta "premium" spod znaku VW (paski, golfy) i OOOO (A4 i A6) - 90% z nich były to silniki 1.9 TDI, więc szału nie było - polski standard. Były też Hondy, Volvo, Merce. Ale głównie VW i AŁDI. Czasem wracaliśmy lawetami, czasem na kołach. Mój wujek na wstępie jasno określił jakie auta mamy sprowadzać. Mają to być zadbane auta z niskimi przebiegami, sprawne. Ewentualnie mogą być z jakimiś niewielkimi defektami lub po drobnych stłuczkach, jeśli dobra cena i wyposażenie. Kategoryczne "NO" dla wraków i rozbitków. Chłopaki z innych komisów brali to, na czym można dobrze wyjść. Najczęściej auta z "cmentarzysk aut" pod Paryżem i Lyonem. 

Jak działają handlarze? 
Najpierw handlarze szukają auta. Biorą tylko takie, na których da się zarobić. Przeglądają portale zagraniczne. Mają swoich stałych znajomych za granicą, którzy dają im cynk o jakimś trupie. Handlarz wysyła chłopaków lub sam jedzie na miejsce i ocenia czy da się wyjść na plus. Jeśli tak, to zawija autko do Polski. Jeśli nie, to szuka czegoś innego, żeby nie wracać "na pusto". Rzadko też wracają z jednym autem - starają się brać 2 lub 3. Jeśli wyjeżdżają dwoma busami to mają już co najmniej 3 nowe nabytki. Po dojechaniu do Polski biorą się do roboty. 

Po pierwsze skręcenie licznika. Plaga w Polsce. 99 aut na 100 ma skręcone liczniki! Auta za granicą robią potężne przebiegi! Trzeba być kompletnym IDIOTĄ, żeby wierzyć w te przebiegi! 15-letnie auto z tdi z przebiegiem mniejszym niż 220 tysięcy? Mało realne. Prawda jest taka, że paski sprowadzane do Polski mają nalatane co najmniej 300 tysięcy kilometrów! Ale widziałem Passaty z przebiegami rzędu 600 tysięcy kilometrów, które po przyjeździe do Polski mają już tylko 180 tysięcy maksymalnie. Po skręceniu licznika wystarczy autko podpicować - wymienić wytartą kierownicę, fotele, gałkę lub pedały. I już! Teraz kilka ciekawych przypadków: 
1. Passat B4 kombi z 94 roku. Ktoś w DE zakupił go sobie jako NÓWKĘ do firmy, gdzie służył jako auto pilotażowe w transporcie ponadgabarytowym i jeździł po całej Europie. Silnik praktycznie nie stygł, chyba że trafial do serwisu na wymianę oleju i rozrządu. Nie psuł się (ostatni dobry passat), więc auto jeździło tam aż do 2004 roku! Został wzięty do Polski przez znajomego handlarza. Po raz pierwszy zobaczyłem go w Polsce i był w fajnym stanie. Na liczniku 2xx tysięcy kilometrów. Okazało się jednak, że paski B4 mają tylko sześciocyfrowy przebieg i auto ma tak naprawdę ponad MILION przejechanych kilometrów za sobą. 1 MILION 2xx TYSIĘCY kilometrów! Handlarz mirek podpicował autko do sprzedaży i pasek poszedł, a właściciel nadal jest przekonany o autentyczności przebiegu. 
2. Passat B5 '99 z przebiegiem 420 tysięcy kilometrów sprowadzony w 2011 roku. Skręcony na 160 tysięcy. 
3. Audi A6 C4 sprowadzone z przebiegiem prawie 700 tysięcy. Sprzedana z przebiegiem 190 tysięcy. Licznik cofnięty o pół miliona kilometrów. 

Ogólnie obracając się kręgach mirków-handlarzy słyszało się i widziało wiele przypadków. 90% aut ma liczniki skręcone więcej niż o 250 tysięcy kilometrów! Jeśli nie wierzycie zapraszam na stronę autoscout. Sprawdźcie jakimi przebiegami legitymują się auta typowego polaka, kiedy są jeszcze za granicą. 

Jeśli uważacie takie kręcenie liczników za szczyt bezczelności, to teraz kolejne grzechy mirków. Sprzedawanie aut po poważnych wypadkach jako bezwypadkowe. Powiem tak: jeśli kupiłeś auto w komisie który sprowadza samochody, to masz 30% szans na to że auto było bite. Smutna prawda. Nawet nie wiecie jak można wyklepać auto, które nadaje się tylko do zezłomowania. Do tego handlarze mają dużo narzędzi. Blachy od zdrowych aut, tony szpachli, czy w końcu spawanie dwóch lub więcej rozbitków w jedno, sprawne auto. Po takie nawet nie muszą jeździć do DE. Handlarze nigdy nie informują o "klepaniu" potencjalnemu nabywcy. Ba! te bezczelne k***y kłamią mówiąc o bezwypadkowości auta! Często auta po wypadkach otrzymują angielskie lampy (bo tańsze). Mirki mają znajomości i łatwo mogą zrobić przegląd mimo nieprawidłowości. A jeśli myślicie, że wystrzelone poduszki wymieniają na nowe to się mylicie. Bardzo często się w to nie bawią. 

Wycieki z silnika? Umycie silnika i motodoktor! Moto doktor to środek, który po dodaniu do oleju powoduje jego zgęstnienie i ustanie wycieków i wycisza pracę silnika. Nie jest to zdrowe dla silnika, ale cóż. Następny właściciel będzie się martwił. 
Przebitka numerów VIN. Oh, o tym można całe eseje pisać! Podobnie jak o partackich naprawach najmniejszym kosztem, które powodują poważniejsze awarie już u nowych nabywców! 
Fałszowanie historii serwisowej - kolejny grzech. Nikt przecież nie wie jak wygląda prawdziwa pieczątka i podpis mechanika spod Dortmundu   
Widziałem auta po powodziach przywracane do życia jak najtaniej. A jak Mirek mówi, że wymienił rozrząd, to znaczy że zmienił tylko pasek. Jak Mirek mówi, że klimę trzeba nabić, to znaczy że klima nie działa. Bo gdy klima jest sprawna to Mirki bardzo chętnie ją nabijają. Podbija cenę sprzedaży. 
A wszystkie te ich wyuczone teksty, wszystkie kłamliwe argumenty jakimi się posługują to chyba najmniejszy ich grzech. Sprowadzony dla żony, ale za duży. Niemiec płakał jak sprzedawał. Od dziadka lekarza. Jeździli nim tylko do kościoła. Niemiec wszystko przed sprzedażą powymieniał. 


Dlaczego mój wujek splajtował? 
Od razu muszę zaznaczyć, że wujek od początku postanowił że nie będzie ludzi robił w ch*ja jak 99% handlarzy. Liczniki nie były kręcone, a powypadkowe wraki nie były sprzedawane jako bezwypadkowe. Jeśli sprowadzałem auta po drobnych stłuczkach, to wszystko przed naprawami blacharskimi było dokumentowane zdjęciami i pokazywane potem klientom. Jak się okazało uczciwość była przyczyną upadku jego interesu. 
Przeciętny janusz kupujący pastucha B5 ucieka, gdy widzi egzemplarz z przebiegiem z 2 na początku. Mało ludzi decydowało się na zakupy takich aut. Czasem braliśmy 2 auta i jechaliśmy na giełdy samochodowe typu Elizówka, gdzie największe wieśniaki z momotów górnych przyjeżdżali auta oglądać. 
Typowa sytuacja: ja z wujkiem i jego 2 auta a obok znajomy handlarz z jednym. 3 paski B4. Nasze mają 300 i 400 tysięcy kilometrów. Ten obok 600 skręcone na 190. Mimo, że nasze auta były w zdecydowanie lepszym stanie zainteresowanie większe było tym drugim passatem. 300 tysięcy według nich to już grat. I efekt placebo - twierdzili, że tamten jest w lepszym stanie, bo były niższe cyferki na blacie. 

Z czasem coraz mniej robiłem kursów dla wuja. Auta, które były w Polsce zalegały mu na placu, pod domem. Musiał mocno schodzić z cenami, przez co biznes stawał się coraz mniej opłacalny. Kilka aut poszło do znajomych handlarzy, którzy skręcili licznik, podpicowali autko i sprzedali drożej. W końcu, po dwóch latach zamknął swój komis. Z prawie zerowym zyskiem. Przez to, że był uczciwy. Przez to, że Polacy lubią być oszukiwani i lubią jak im się kłamie prosto w oczy. 

Prawda jest taka, że to KUPUJĄCY robią zapotrzebowanie na przekręty. Nie bronię tu nieuczciwych handlarzy, których powinno się karać wysokimi odszkodowaniami i więzieniem. Ale no do ciężkiej k***y. Jeśli patrzysz na przebieg przy kupnie auta jesteś idiotą. Jeśli wierzysz, że 15 letnie auta ma mniej niż 250 tysięcy jesteś idiotą. Przez pomoc wujkowi i obracanie się w tych kręgach wyrobiłem sobie opinię o kupujących wieśwageny i auta z czterema zerami na masce. Większość z nich to zapatrzeni w jedyną słuszną markę idioci kompletnie nie znający się na motoryzacji, a ich głównym kryterium oceny auta jest przebieg. 

Moje rady dla kupujacych: 
1, Kategorycznie nie kupujcie aut w komisach i u handlarzy. Uczciwi handlarze nie istnieją, bo bankrutują! 
2. Jeśli kupujecie auto od osoby prywatnej, to pamiętajcie że i tak mogła je ona zakupić od handlarza, który poskładał to autko z 3 innych. 
3. Co jest typowe dla polaków. Typowy polak ma na auto powiedzmy 30 tysięcy. I mając do wyboru kupić model starszej generacji, z lepszym wyposażeniem, w lepszym stanie lub nowszy model, trup w wersji bieda to i tak muszą k***a kupić ten nowszy. Żeby się pokazać. Lepiej kupcie starsze auto w lepszym stanie niż nowszego trupa. 
4. Proponuję samemu poszukać auta za granicą. Wyjdzie drożej, ale pewniej. A nie k***a, to nie zda egzaminu! Bo większość zobaczy prawdziwy przebieg i się k***a przestraszy! 
5. Na wieśwagenach i autach z czterema zerami na masce świat się nie kończy. Nawet ten motoryzacyjny. I nie, k***a nie wszędzie na świecie pastuch to premióm. Tylko w Polsce panuje jeszcze taki pogląd z komuny. Gdzie jak Pasek B3 jechał po ulicy to pewnie jakiś bogol pie**olony. Bo się wyróżniał pośród maluchów i dużych fiutów. Dziś na takiego trupa stać dużo ludzi. Auto dużo poniżej przeciętnej pod każdym względem. 
6. Nie sugerujcie się przebiegiem. Tylko stanem technicznym. Zabierzcie auto na kanał, sprawdźcie pod komputerem, obadajcie czujnikiem grubości lakieru. Zapytajcie o jego historię w ASO. " 

Historyjka skopiowana z innej strony. Postanowiłem wam ja pokazać. Link do oryginału w źródle. Co o tym myślicie?
    " Dziś przedstawię tu historię komisów i mirków-handlarzy od kuchni, czyli historię pt. "dlaczego nie kupować aut z komisów".

    Mój wujek zawsze chciał otworzyć swój własny komis ze sprowadzanymi autami. I otworzył w marcu 2004 roku. Jak tylko zrobiłem prawko jeździłem po auta razem z nim. Głównie Francja, Holandia i Niemcy. Później wujek zostawał w Polsce w komisie a ja z chłopakami (także z innych komisów) wyjeżdżaliśmy na zachód w poszukiwaniu aut. Głównie sprowadzaliśmy to, co w Polsce schodzi najlepiej - auta "premium" spod znaku VW (paski, golfy) i OOOO (A4 i A6) - 90% z nich były to silniki 1.9 TDI, więc szału nie było - polski standard. Były też Hondy, Volvo, Merce. Ale głównie VW i AŁDI. Czasem wracaliśmy lawetami, czasem na kołach. Mój wujek na wstępie jasno określił jakie auta mamy sprowadzać. Mają to być zadbane auta z niskimi przebiegami, sprawne. Ewentualnie mogą być z jakimiś niewielkimi defektami lub po drobnych stłuczkach, jeśli dobra cena i wyposażenie. Kategoryczne "NO" dla wraków i rozbitków. Chłopaki z innych komisów brali to, na czym można dobrze wyjść. Najczęściej auta z "cmentarzysk aut" pod Paryżem i Lyonem.

    Jak działają handlarze?
    Najpierw handlarze szukają auta. Biorą tylko takie, na których da się zarobić. Przeglądają portale zagraniczne. Mają swoich stałych znajomych za granicą, którzy dają im cynk o jakimś trupie. Handlarz wysyła chłopaków lub sam jedzie na miejsce i ocenia czy da się wyjść na plus. Jeśli tak, to zawija autko do Polski. Jeśli nie, to szuka czegoś innego, żeby nie wracać "na pusto". Rzadko też wracają z jednym autem - starają się brać 2 lub 3. Jeśli wyjeżdżają dwoma busami to mają już co najmniej 3 nowe nabytki. Po dojechaniu do Polski biorą się do roboty.

    Po pierwsze skręcenie licznika. Plaga w Polsce. 99 aut na 100 ma skręcone liczniki! Auta za granicą robią potężne przebiegi! Trzeba być kompletnym IDIOTĄ, żeby wierzyć w te przebiegi! 15-letnie auto z tdi z przebiegiem mniejszym niż 220 tysięcy? Mało realne. Prawda jest taka, że paski sprowadzane do Polski mają nalatane co najmniej 300 tysięcy kilometrów! Ale widziałem Passaty z przebiegami rzędu 600 tysięcy kilometrów, które po przyjeździe do Polski mają już tylko 180 tysięcy maksymalnie. Po skręceniu licznika wystarczy autko podpicować - wymienić wytartą kierownicę, fotele, gałkę lub pedały. I już! Teraz kilka ciekawych przypadków:
    1. Passat B4 kombi z 94 roku. Ktoś w DE zakupił go sobie jako NÓWKĘ do firmy, gdzie służył jako auto pilotażowe w transporcie ponadgabarytowym i jeździł po całej Europie. Silnik praktycznie nie stygł, chyba że trafial do serwisu na wymianę oleju i rozrządu. Nie psuł się (ostatni dobry passat), więc auto jeździło tam aż do 2004 roku! Został wzięty do Polski przez znajomego handlarza. Po raz pierwszy zobaczyłem go w Polsce i był w fajnym stanie. Na liczniku 2xx tysięcy kilometrów. Okazało się jednak, że paski B4 mają tylko sześciocyfrowy przebieg i auto ma tak naprawdę ponad MILION przejechanych kilometrów za sobą. 1 MILION 2xx TYSIĘCY kilometrów! Handlarz mirek podpicował autko do sprzedaży i pasek poszedł, a właściciel nadal jest przekonany o autentyczności przebiegu.
    2. Passat B5 '99 z przebiegiem 420 tysięcy kilometrów sprowadzony w 2011 roku. Skręcony na 160 tysięcy.
    3. Audi A6 C4 sprowadzone z przebiegiem prawie 700 tysięcy. Sprzedana z przebiegiem 190 tysięcy. Licznik cofnięty o pół miliona kilometrów.

    Ogólnie obracając się kręgach mirków-handlarzy słyszało się i widziało wiele przypadków. 90% aut ma liczniki skręcone więcej niż o 250 tysięcy kilometrów! Jeśli nie wierzycie zapraszam na stronę autoscout. Sprawdźcie jakimi przebiegami legitymują się auta typowego polaka, kiedy są jeszcze za granicą.

    Jeśli uważacie takie kręcenie liczników za szczyt bezczelności, to teraz kolejne grzechy mirków. Sprzedawanie aut po poważnych wypadkach jako bezwypadkowe. Powiem tak: jeśli kupiłeś auto w komisie który sprowadza samochody, to masz 30% szans na to że auto było bite. Smutna prawda. Nawet nie wiecie jak można wyklepać auto, które nadaje się tylko do zezłomowania. Do tego handlarze mają dużo narzędzi. Blachy od zdrowych aut, tony szpachli, czy w końcu spawanie dwóch lub więcej rozbitków w jedno, sprawne auto. Po takie nawet nie muszą jeździć do DE. Handlarze nigdy nie informują o "klepaniu" potencjalnemu nabywcy. Ba! te bezczelne k***y kłamią mówiąc o bezwypadkowości auta! Często auta po wypadkach otrzymują angielskie lampy (bo tańsze). Mirki mają znajomości i łatwo mogą zrobić przegląd mimo nieprawidłowości. A jeśli myślicie, że wystrzelone poduszki wymieniają na nowe to się mylicie. Bardzo często się w to nie bawią.

    Wycieki z silnika? Umycie silnika i motodoktor! Moto doktor to środek, który po dodaniu do oleju powoduje jego zgęstnienie i ustanie wycieków i wycisza pracę silnika. Nie jest to zdrowe dla silnika, ale cóż. Następny właściciel będzie się martwił.
    Przebitka numerów VIN. Oh, o tym można całe eseje pisać! Podobnie jak o partackich naprawach najmniejszym kosztem, które powodują poważniejsze awarie już u nowych nabywców!
    Fałszowanie historii serwisowej - kolejny grzech. Nikt przecież nie wie jak wygląda prawdziwa pieczątka i podpis mechanika spod Dortmundu
    Widziałem auta po powodziach przywracane do życia jak najtaniej. A jak Mirek mówi, że wymienił rozrząd, to znaczy że zmienił tylko pasek. Jak Mirek mówi, że klimę trzeba nabić, to znaczy że klima nie działa. Bo gdy klima jest sprawna to Mirki bardzo chętnie ją nabijają. Podbija cenę sprzedaży.
    A wszystkie te ich wyuczone teksty, wszystkie kłamliwe argumenty jakimi się posługują to chyba najmniejszy ich grzech. Sprowadzony dla żony, ale za duży. Niemiec płakał jak sprzedawał. Od dziadka lekarza. Jeździli nim tylko do kościoła. Niemiec wszystko przed sprzedażą powymieniał.


    Dlaczego mój wujek splajtował?
    Od razu muszę zaznaczyć, że wujek od początku postanowił że nie będzie ludzi robił w ch*ja jak 99% handlarzy. Liczniki nie były kręcone, a powypadkowe wraki nie były sprzedawane jako bezwypadkowe. Jeśli sprowadzałem auta po drobnych stłuczkach, to wszystko przed naprawami blacharskimi było dokumentowane zdjęciami i pokazywane potem klientom. Jak się okazało uczciwość była przyczyną upadku jego interesu.
    Przeciętny janusz kupujący pastucha B5 ucieka, gdy widzi egzemplarz z przebiegiem z 2 na początku. Mało ludzi decydowało się na zakupy takich aut. Czasem braliśmy 2 auta i jechaliśmy na giełdy samochodowe typu Elizówka, gdzie największe wieśniaki z momotów górnych przyjeżdżali auta oglądać.
    Typowa sytuacja: ja z wujkiem i jego 2 auta a obok znajomy handlarz z jednym. 3 paski B4. Nasze mają 300 i 400 tysięcy kilometrów. Ten obok 600 skręcone na 190. Mimo, że nasze auta były w zdecydowanie lepszym stanie zainteresowanie większe było tym drugim passatem. 300 tysięcy według nich to już grat. I efekt placebo - twierdzili, że tamten jest w lepszym stanie, bo były niższe cyferki na blacie.

    Z czasem coraz mniej robiłem kursów dla wuja. Auta, które były w Polsce zalegały mu na placu, pod domem. Musiał mocno schodzić z cenami, przez co biznes stawał się coraz mniej opłacalny. Kilka aut poszło do znajomych handlarzy, którzy skręcili licznik, podpicowali autko i sprzedali drożej. W końcu, po dwóch latach zamknął swój komis. Z prawie zerowym zyskiem. Przez to, że był uczciwy. Przez to, że Polacy lubią być oszukiwani i lubią jak im się kłamie prosto w oczy.

    Prawda jest taka, że to KUPUJĄCY robią zapotrzebowanie na przekręty. Nie bronię tu nieuczciwych handlarzy, których powinno się karać wysokimi odszkodowaniami i więzieniem. Ale no do ciężkiej k***y. Jeśli patrzysz na przebieg przy kupnie auta jesteś idiotą. Jeśli wierzysz, że 15 letnie auta ma mniej niż 250 tysięcy jesteś idiotą. Przez pomoc wujkowi i obracanie się w tych kręgach wyrobiłem sobie opinię o kupujących wieśwageny i auta z czterema zerami na masce. Większość z nich to zapatrzeni w jedyną słuszną markę idioci kompletnie nie znający się na motoryzacji, a ich głównym kryterium oceny auta jest przebieg.

    Moje rady dla kupujacych:
    1, Kategorycznie nie kupujcie aut w komisach i u handlarzy. Uczciwi handlarze nie istnieją, bo bankrutują!
    2. Jeśli kupujecie auto od osoby prywatnej, to pamiętajcie że i tak mogła je ona zakupić od handlarza, który poskładał to autko z 3 innych.
    3. Co jest typowe dla polaków. Typowy polak ma na auto powiedzmy 30 tysięcy. I mając do wyboru kupić model starszej generacji, z lepszym wyposażeniem, w lepszym stanie lub nowszy model, trup w wersji bieda to i tak muszą k***a kupić ten nowszy. Żeby się pokazać. Lepiej kupcie starsze auto w lepszym stanie niż nowszego trupa.
    4. Proponuję samemu poszukać auta za granicą. Wyjdzie drożej, ale pewniej. A nie k***a, to nie zda egzaminu! Bo większość zobaczy prawdziwy przebieg i się k***a przestraszy!
    5. Na wieśwagenach i autach z czterema zerami na masce świat się nie kończy. Nawet ten motoryzacyjny. I nie, k***a nie wszędzie na świecie pastuch to premióm. Tylko w Polsce panuje jeszcze taki pogląd z komuny. Gdzie jak Pasek B3 jechał po ulicy to pewnie jakiś bogol pie**olony. Bo się wyróżniał pośród maluchów i dużych fiutów. Dziś na takiego trupa stać dużo ludzi. Auto dużo poniżej przeciętnej pod każdym względem.
    6. Nie sugerujcie się przebiegiem. Tylko stanem technicznym. Zabierzcie auto na kanał, sprawdźcie pod komputerem, obadajcie czujnikiem grubości lakieru. Zapytajcie o jego historię w ASO. "

    Historyjka skopiowana z innej strony. Postanowiłem wam ja pokazać. Link do oryginału w źródle. Co o tym myślicie?