„Jadłem w domu obiad i nagle usłyszałem potężny huk. Wyjrzałem przez okno, zdążyłem tylko zauważyć, że ktoś wyjeżdża z mojego podwórka. Wyszedłem na dwór, garaż był zamknięty. Nie było samochodu ani roweru górskiego, który był warty 36 tysięcy złotych. Pod bramą był samochodzik dla dziecka, widocznie nie zdążyli go zabrać. Na monitoringu widziałem, że najpierw ukradli rower, a po jakimś czasie przyszli ponownie. Jeden z nich staranował bramę na posesję. Wyjeżdżał na pełnym gazie z garażu i zawadził o drzwi. Dziwi mnie to, że ukradli ten samochód, bo on nie ma zderzaka, prawego błotnika i reflektorów. Na takie auto na pewno zwrócą uwagę na drodze inni kierowcy. Sprawę zgłosiłem na policję. To kradzież w biały dzień” – opowiadał poszkodowany właściciel, który udostępnił nagranie z monitoringu i wyznaczył nagrodę za pomoc w identyfikacji złodziei.
Siemka. Chciałbym opowiedzieć krótką historie Uniaka. Samochodzik miał w sumie ciekawa historię. Kupiłem go w bardzo dobrym stanie od młodego pasjonata owego Uno. Fiacik praktycznie przez 18 lat był w jednej rodzinie i był użytkowany przez starszych ludzi. Swap przeszedł w 2017 a kupiłem go w 2019 roku, ostatni rocznik (2002). Normalnie byłem zakochany w tym samochodzie.