Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 8 takich materiałów
    Dojeżdżam do zwężki gdzie zawsze sprawnie funkcjonuje jazda na suwak, przede mną też widać że w miarę się to odbywa ale czarne audi TT jednak na drodze uznaje swoje zasady - płynnie wykonuję manewr ale kierowca trąbi i miga długimi, na całe szczęście po prawej jest pusto więc trochę naginam przepisy ale zachowuje jako-taką płynność ruchu i jadę jak gdyby nigdy nic w swoim kierunku ... dojeżdżam do przejazdu przez torowisko tramwajowe, kierowca audi dojeżdża do mnie i szybko od krzyków próbuje przejść do czynów, wyskakuje z auta i idzie w kierunku moich drzwi z pałką w ręku - nie mam chęci na konfrontację z ... i odjeżdżam w swoim kierunku.
    27 stycznia 2021, 21:43 przez Charakterek (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Skrzypienie zawieszenia - co zrobić? – Skrzypienie zawieszenia jest zmartwieniem wielu użytkowników pojazdów, które nie są pierwszej nowości. Najczęściej wywołują je zużyte lub uszkodzone elementy auta, ale każdy z nich da się naprawić.
Zadbanie o samochód wymaga dużo zachodu. Należy nie tylko na bieżąco uzupełniać paliwo czy poziom oleju, ale też wymieniać części, dokonywać napraw i dbać o jego wnętrze. Niestety, wielu kierowców całkowicie zaniedbuje samochody. Stojąc na stanowisku, że dopóki nic od auta nie odpada, to wszystko jest dobrze, idziesz (a właściwie jedziesz) prostą drogą do uszkodzenia, często nieodwracalnego, swojego pojazdu. A czasem, kiedy zawieszenie generuje dziwne w odbiorze dźwięki, problem może nawet zagrażać twojemu życiu, dlatego dobrze jest poświęcić nieco czasu na przyjrzenie się mu.
Gdzie szukać przyczyn skrzypienia?
Dźwięki, wskazujące na potrzebę zareagowania generuje najczęściej układ zawieszenia, a także układ kierowniczy. Stukanie, piszczenie i zgrzyty są powodowane nieraz przez łożyska mocowań kolumn, które są już nadwyrężone długim użytkowaniem. Jeśli sprężyna zawieszenia została uszkodzona, lub też nieprawidłowo zamontowana, najmniejsze nierówności będą generować przykre i sygnalizujące problem dźwięki. Zgrzytanie generować potrafią nawet amortyzatory, które przeszły testy, a jednak nie ujawniły w nich wad. Wtedy przyczyna może być wewnętrzna. W takiej sytuacji powinieneś dokładnie sprawdzić swój układ kierowniczy oraz to, czy w zawieszeniu nie ma luzów.

"W przypadku podpór przednich amortyzatorów, w których zostały uszkodzone łożyska, skrzypienie będzie słyszalne podczas skrętów. Uszkodzenie sworzni wahaczy to kolejny powód zgrzytów, które informują o potrzebie podreperowania stanu swojego auta - dodaje Tomasz Wykowski z portalu motoryzacyjnego motoklub.pl."
Inne przyczyny skrzypienia
Niekiedy podwozie już od samego początku ma po prostu wadę konstrukcyjną. Wówczas wszelkie bardziej nadwyrężające auto nawierzchnie powodują przeciążenie układu i źle wyprofilowane elementy odkształcają się a przez to hałasują. Czasem dzieje się też tak, że skrzynia biegów zostaje uszkodzona. Problem potrafi leżeć również w poduszkach silnika, które są już zwyczajnie zużyte. Nieraz dochodzi do przykrych trzasków z powodu luzu tulei wahacza, drążków kierowniczych oraz przewodów hamulcowych. Układ hydrauliczny, mimo swojej sprawności, także potrafi zaznaczać swoją obecność skrzypieniem. Czasami, podczas jazdy zwyczajnie ocierają o siebie nawzajem różnego rodzaju gumowe i plastikowe elementy, które powodują hałasy dochodzące z dołu pojazdu.
Do kogo jak nie do fachowca?
U mechanika możesz dokonać wszelkich niezbędnych napraw, dzięki czemu hałasy przestaną być problemem i nie będą już zaprzątać ci głowy. Czasami nie są potrzebne gruntowne wymiany i remonty, a wystarczyć będzie jedynie obfite posmarowanie skrzypiących części. Sprawdzenie czy w zawieszeniu nie ma luzu będzie czasami wystarczające i pozwoli dobrze zdefiniować, które miejsce wymaga interwencji.
Jakie mogą być skutki drobnych uszkodzeń?
Niestety, niewielkie uszkodzenia mogą rzutować na pozostałe części pojazdu, powodując większe szkody, dużo bardziej przykre niż tylko stukanie i skrzypienie. Dla przykładu, jeżeli dojdzie do pęknięcia sprężyny zawieszenia, może dojść do uszkodzenia jakiegoś podzespołu lub zniszczenia opony.
Dlaczego eliminować takie dźwięki?
Dobre funkcjonowanie wszystkich części samochodu jest niezbędne do bezpiecznej jazdy.  Poza tym nie bez znaczenia jest też komfort, który zapewnia płynność pojazdu i przyjemność wynikająca z tego faktu. Oprócz tego, aby nie pogorszyć stanu swojego samochodu, tylko zapewnić mu długi żywot, lepiej żebyś w porę lokalizował trzaski, namierzał miejsca w których występują i eliminował je. Aby mieć pewność, że wszystko działa jak należy, powinieneś jak najszybciej reagować i usuwać źródła trzasków w zawieszeniu.
Jak widać, skrzypienie zawieszenia jest spowodowane zużytymi i nadwyrężonymi wiekiem elementami układu zawieszenia. Problemy powoduje też układ kierowniczy. Wszystkie problemy ze swoim skrzypiącym autem usuniesz u mechanika, który zlokalizuje ich źródło i usunie usterki.

    Skrzypienie zawieszenia jest zmartwieniem wielu użytkowników pojazdów, które nie są pierwszej nowości. Najczęściej wywołują je zużyte lub uszkodzone elementy auta, ale każdy z nich da się naprawić.

    Zadbanie o samochód wymaga dużo zachodu. Należy nie tylko na bieżąco uzupełniać paliwo czy poziom oleju, ale też wymieniać części, dokonywać napraw i dbać o jego wnętrze. Niestety, wielu kierowców całkowicie zaniedbuje samochody. Stojąc na stanowisku, że dopóki nic od auta nie odpada, to wszystko jest dobrze, idziesz (a właściwie jedziesz) prostą drogą do uszkodzenia, często nieodwracalnego, swojego pojazdu. A czasem, kiedy zawieszenie generuje dziwne w odbiorze dźwięki, problem może nawet zagrażać twojemu życiu, dlatego dobrze jest poświęcić nieco czasu na przyjrzenie się mu.

    Gdzie szukać przyczyn skrzypienia?

    Dźwięki, wskazujące na potrzebę zareagowania generuje najczęściej układ zawieszenia, a także układ kierowniczy. Stukanie, piszczenie i zgrzyty są powodowane nieraz przez łożyska mocowań kolumn, które są już nadwyrężone długim użytkowaniem. Jeśli sprężyna zawieszenia została uszkodzona, lub też nieprawidłowo zamontowana, najmniejsze nierówności będą generować przykre i sygnalizujące problem dźwięki. Zgrzytanie generować potrafią nawet amortyzatory, które przeszły testy, a jednak nie ujawniły w nich wad. Wtedy przyczyna może być wewnętrzna. W takiej sytuacji powinieneś dokładnie sprawdzić swój układ kierowniczy oraz to, czy w zawieszeniu nie ma luzów.

    "W przypadku podpór przednich amortyzatorów, w których zostały uszkodzone łożyska, skrzypienie będzie słyszalne podczas skrętów. Uszkodzenie sworzni wahaczy to kolejny powód zgrzytów, które informują o potrzebie podreperowania stanu swojego auta - dodaje Tomasz Wykowski z portalu motoryzacyjnego motoklub.pl."

    Inne przyczyny skrzypienia

    Niekiedy podwozie już od samego początku ma po prostu wadę konstrukcyjną. Wówczas wszelkie bardziej nadwyrężające auto nawierzchnie powodują przeciążenie układu i źle wyprofilowane elementy odkształcają się a przez to hałasują. Czasem dzieje się też tak, że skrzynia biegów zostaje uszkodzona. Problem potrafi leżeć również w poduszkach silnika, które są już zwyczajnie zużyte. Nieraz dochodzi do przykrych trzasków z powodu luzu tulei wahacza, drążków kierowniczych oraz przewodów hamulcowych. Układ hydrauliczny, mimo swojej sprawności, także potrafi zaznaczać swoją obecność skrzypieniem. Czasami, podczas jazdy zwyczajnie ocierają o siebie nawzajem różnego rodzaju gumowe i plastikowe elementy, które powodują hałasy dochodzące z dołu pojazdu.

    Do kogo jak nie do fachowca?

    U mechanika możesz dokonać wszelkich niezbędnych napraw, dzięki czemu hałasy przestaną być problemem i nie będą już zaprzątać ci głowy. Czasami nie są potrzebne gruntowne wymiany i remonty, a wystarczyć będzie jedynie obfite posmarowanie skrzypiących części. Sprawdzenie czy w zawieszeniu nie ma luzu będzie czasami wystarczające i pozwoli dobrze zdefiniować, które miejsce wymaga interwencji.

    Jakie mogą być skutki drobnych uszkodzeń?

    Niestety, niewielkie uszkodzenia mogą rzutować na pozostałe części pojazdu, powodując większe szkody, dużo bardziej przykre niż tylko stukanie i skrzypienie. Dla przykładu, jeżeli dojdzie do pęknięcia sprężyny zawieszenia, może dojść do uszkodzenia jakiegoś podzespołu lub zniszczenia opony.

    Dlaczego eliminować takie dźwięki?

    Dobre funkcjonowanie wszystkich części samochodu jest niezbędne do bezpiecznej jazdy. Poza tym nie bez znaczenia jest też komfort, który zapewnia płynność pojazdu i przyjemność wynikająca z tego faktu. Oprócz tego, aby nie pogorszyć stanu swojego samochodu, tylko zapewnić mu długi żywot, lepiej żebyś w porę lokalizował trzaski, namierzał miejsca w których występują i eliminował je. Aby mieć pewność, że wszystko działa jak należy, powinieneś jak najszybciej reagować i usuwać źródła trzasków w zawieszeniu.

    Jak widać, skrzypienie zawieszenia jest spowodowane zużytymi i nadwyrężonymi wiekiem elementami układu zawieszenia. Problemy powoduje też układ kierowniczy. Wszystkie problemy ze swoim skrzypiącym autem usuniesz u mechanika, który zlokalizuje ich źródło i usunie usterki.

    7 stycznia 2021, 14:48 przez Charakterek (PW) | Do ulubionych
    Mercedes W124 – Kolega jest w trakcie renowacji klasyka
"Witajcie! Jestem Mietek, potocznie zwany "baleron". Pierwsze modele z mojej rodziny pojawiły się w roku 1984, ja zostałem wypuszczony na świat 4 lata później tj. w 1988 roku.Było nas wiele wersji zarówno silnikowych jak i wyposażeniowych. Niektórzy z nas się śmieją i uważają za niewypał, ale są też tacy, którzy potrafią docenić nasze atuty. Ja można powiedzieć jestem jednym z pierwszych i nie mogę pochwalić się takimi udogodnieniami jak klimatyzacja, elektryczne szyby, poduszki powietrzne czy skórzana tapicerka, jednak mimo to oferuję komfort, płynność jazdy, wygodne fotele, w gorące dni, bądź gwieździste noce pozwolę nacieszyć się panoramą nieba dzięki szyberdachowi, potrafię przenieść Was w niezapomniany klimat lat 80-tych, a tego nie zapewnią żadne bajery. Nie jestem już młody, ale mój kolejny właściciel postanowił dać mi kolejną szansę i rozpoczynamy naszą przygodę od początku. Na zdjęciach jestem w takim stanie, w jakim zjawiłem się pierwszego dnia w nowych rękach."
    Kolega jest w trakcie renowacji klasyka
    "Witajcie! Jestem Mietek, potocznie zwany "baleron". Pierwsze modele z mojej rodziny pojawiły się w roku 1984, ja zostałem wypuszczony na świat 4 lata później tj. w 1988 roku.Było nas wiele wersji zarówno silnikowych jak i wyposażeniowych. Niektórzy z nas się śmieją i uważają za niewypał, ale są też tacy, którzy potrafią docenić nasze atuty. Ja można powiedzieć jestem jednym z pierwszych i nie mogę pochwalić się takimi udogodnieniami jak klimatyzacja, elektryczne szyby, poduszki powietrzne czy skórzana tapicerka, jednak mimo to oferuję komfort, płynność jazdy, wygodne fotele, w gorące dni, bądź gwieździste noce pozwolę nacieszyć się panoramą nieba dzięki szyberdachowi, potrafię przenieść Was w niezapomniany klimat lat 80-tych, a tego nie zapewnią żadne bajery. Nie jestem już młody, ale mój kolejny właściciel postanowił dać mi kolejną szansę i rozpoczynamy naszą przygodę od początku. Na zdjęciach jestem w takim stanie, w jakim zjawiłem się pierwszego dnia w nowych rękach."
    Jazda na suwak - dlaczego powinna być obowiązkowa? – No właśnie. Najpierw podstawy. Co to takiego? To zasada zamka błyskawicznego. Jeden z lewej, jeden z prawej, jeden z lewej, jeden z prawej. Jest to najlepsza wymyślona do tej pory metoda utrzymania płynności ruchu. Działa na całym Zachodzie, nie działa w Polsce. Dlaczego? Bo tu znajdują się myślący inaczej. Ale o wszystkim po kolei.

Dwa pasy ruchu w jednym kierunku. Świetna sprawa. Ruch jest płynny i bezpieczny. Załóżmy, że to droga w mieście. Dopóki pasy są dwa, jakoś to idzie. Cały dramat zaczyna się, jak jeden pas się kończy, a droga łączy się z inną wielopasmową drogą. 

W świecie idealnym kierowcy jadą do końca pasa (wykorzystują oba pasy do samego końca) i tuż przed zwężeniem zmieniają pas na właściwy (ten, który się nie kończy). I robią to bardzo sprytnie. Jedzie jeden samochód z pasa, który się kończy i jeden z pasa, który ciągnie się dalej. Samochody wolniej, ale jadą cały czas. I teraz pas, na którym zjechały się pojazdy wpada do kolejnej drogi wielopasmowej. Tam w zależności od natężenia ruchu albo stosuje się podobną zasadę (czyli jeden z pasa drogi głównej, jeden z pasa dojazdowego), albo jak jest mniejszy ruch kierowcy z drogi głównej zmieniają pas na środkowy lub lewy, by umożliwić włączenie się do ruchu kierowcom z drogi dojazdowej. Ważne jest także, że pas rozbiegowy zawsze jest wykorzystywany do samego końca. I dopiero tam po uprzednim rozpędzeniu się powinno nastąpić włączenie do ruchu. Albo poprzez płynny wjazd, albo poprzez zasadę zamka błyskawicznego. W ten sposób wykorzystuje się całą możliwą szerokość drogi i wydatnie zmniejsza się długości korków i zwiększa płynność ruchu. To działa wszędzie... Natomiast w Polsce...

W Polsce to nie działa. Wąsaci Janusze i szeryfowie dróg mają swój własny punkt widzenia świata i nie będzie im żaden tłumok z zachodu mówił, jak mają jeździć. Oni wiedzą lepiej. Pierwszy poważny zgrzyt następuje przed zwężeniem. I to nie przed samym zwężeniem, tylko parę kilometrów wstecz. Kończy się lewy pas. Szeryf jedzie okrakiem pomiędzy dwoma pasami i spycha wszystkich na prawy pas. Bo ci co na lewym jadą do końca to cwaniaki, a ci co na prawym, to uczciwie czekający. Do głowy szeryfowi nie przyjdzie, że o wiele lepiej jest, jak kierowcy się zaczną zjeżdżać przed zwężeniem. Szeryf tego nie ogarnia. On tylko zatrzymuje cwaniaków. Stój karnie i czekaj na swoją kolej. I teraz jest tak. Na dwóch pasach mamy korek długości 3 kilometrów. Ale na jednym pasie będzie to już 6 kilometrów. Taki tasiemiec blokuje kolejne skrzyżowania i ruch praktycznie zamiera. Przez głupie widzimisię Janusza - nieudacznika lub szeryfa z własną wizją świata. Załóżmy, że dotelepiesz sie do zwężenia stojąc karnie w 6 kilometrowym (zamiast 3 kilometrowym) korku. Czy to koniec? A gdzieżby tam. Pas rozbiegowy to także szaleństwo. Jedni jadą jak powinni do końca, inni wskakują w połowie, a jeszcze inni na linii ciągłej i polu wyłączonym, bo akurat na pasie prawym się luka zrobiła. Kołowrotek i samowolka. No i kierowcy z drogi głównej (także Janusze i szeryfi) widzą świat jasno. Jadę na prawym, zderzak w zderzak i tak, aby tylko ten z wjazdówki nie wskoczył przede mną. Bo łolaboga, będę jeden samochód dalej i świat się skończy.  Więc jedzie za poprzednikiem i nie wpuszcza. Tamten niech czeka karnie. Bo tak mówią przepisy. Koniec. A nawet jak nie ma korka na mojej drodze i ktoś się włącza z rozbiegówki, to... jadę swoim pasem, a tamten niech się martwi jak się włączyć do ruchu. Bo on powinien o tym wiedzieć. My Grażyna jedziemy swoje i swoim. 

Właśnie tak to wygląda w Polsce. Za grosz empatii, zrozumienia i kultury. Ja z niecierpliwością czekam na czasy, kiedy zasada zamka błyskawicznego będzie obowiązkowa. I kiedy szeryfom sztucznie robiącym korki będzie obligatoryjnie nakładany mandat. Najlepiej taki z 1000 złotych i 15 punktów karnych. Wtedy szeryfowanie skończy się raz na zawsze... 

I oby to się stało jak najszybciej.

Jeśli chcesz się wypowiedzieć na jakiś temat związany z motoryzacją, chcesz pokazać nowości samochodowe, chcesz się pochwalić swoim autem - opisuj. Rób galerie. Ja takie rzeczy jak gorące wiadomości opublikuję i to od razu na pierwszej stronie serwisu.
    No właśnie. Najpierw podstawy. Co to takiego? To zasada zamka błyskawicznego. Jeden z lewej, jeden z prawej, jeden z lewej, jeden z prawej. Jest to najlepsza wymyślona do tej pory metoda utrzymania płynności ruchu. Działa na całym Zachodzie, nie działa w Polsce. Dlaczego? Bo tu znajdują się myślący inaczej. Ale o wszystkim po kolei.

    Dwa pasy ruchu w jednym kierunku. Świetna sprawa. Ruch jest płynny i bezpieczny. Załóżmy, że to droga w mieście. Dopóki pasy są dwa, jakoś to idzie. Cały dramat zaczyna się, jak jeden pas się kończy, a droga łączy się z inną wielopasmową drogą.

    W świecie idealnym kierowcy jadą do końca pasa (wykorzystują oba pasy do samego końca) i tuż przed zwężeniem zmieniają pas na właściwy (ten, który się nie kończy). I robią to bardzo sprytnie. Jedzie jeden samochód z pasa, który się kończy i jeden z pasa, który ciągnie się dalej. Samochody wolniej, ale jadą cały czas. I teraz pas, na którym zjechały się pojazdy wpada do kolejnej drogi wielopasmowej. Tam w zależności od natężenia ruchu albo stosuje się podobną zasadę (czyli jeden z pasa drogi głównej, jeden z pasa dojazdowego), albo jak jest mniejszy ruch kierowcy z drogi głównej zmieniają pas na środkowy lub lewy, by umożliwić włączenie się do ruchu kierowcom z drogi dojazdowej. Ważne jest także, że pas rozbiegowy zawsze jest wykorzystywany do samego końca. I dopiero tam po uprzednim rozpędzeniu się powinno nastąpić włączenie do ruchu. Albo poprzez płynny wjazd, albo poprzez zasadę zamka błyskawicznego. W ten sposób wykorzystuje się całą możliwą szerokość drogi i wydatnie zmniejsza się długości korków i zwiększa płynność ruchu. To działa wszędzie... Natomiast w Polsce...

    W Polsce to nie działa. Wąsaci Janusze i szeryfowie dróg mają swój własny punkt widzenia świata i nie będzie im żaden tłumok z zachodu mówił, jak mają jeździć. Oni wiedzą lepiej. Pierwszy poważny zgrzyt następuje przed zwężeniem. I to nie przed samym zwężeniem, tylko parę kilometrów wstecz. Kończy się lewy pas. Szeryf jedzie okrakiem pomiędzy dwoma pasami i spycha wszystkich na prawy pas. Bo ci co na lewym jadą do końca to cwaniaki, a ci co na prawym, to uczciwie czekający. Do głowy szeryfowi nie przyjdzie, że o wiele lepiej jest, jak kierowcy się zaczną zjeżdżać przed zwężeniem. Szeryf tego nie ogarnia. On tylko zatrzymuje cwaniaków. Stój karnie i czekaj na swoją kolej. I teraz jest tak. Na dwóch pasach mamy korek długości 3 kilometrów. Ale na jednym pasie będzie to już 6 kilometrów. Taki tasiemiec blokuje kolejne skrzyżowania i ruch praktycznie zamiera. Przez głupie widzimisię Janusza - nieudacznika lub szeryfa z własną wizją świata. Załóżmy, że dotelepiesz sie do zwężenia stojąc karnie w 6 kilometrowym (zamiast 3 kilometrowym) korku. Czy to koniec? A gdzieżby tam. Pas rozbiegowy to także szaleństwo. Jedni jadą jak powinni do końca, inni wskakują w połowie, a jeszcze inni na linii ciągłej i polu wyłączonym, bo akurat na pasie prawym się luka zrobiła. Kołowrotek i samowolka. No i kierowcy z drogi głównej (także Janusze i szeryfi) widzą świat jasno. Jadę na prawym, zderzak w zderzak i tak, aby tylko ten z wjazdówki nie wskoczył przede mną. Bo łolaboga, będę jeden samochód dalej i świat się skończy. Więc jedzie za poprzednikiem i nie wpuszcza. Tamten niech czeka karnie. Bo tak mówią przepisy. Koniec. A nawet jak nie ma korka na mojej drodze i ktoś się włącza z rozbiegówki, to... jadę swoim pasem, a tamten niech się martwi jak się włączyć do ruchu. Bo on powinien o tym wiedzieć. My Grażyna jedziemy swoje i swoim.

    Właśnie tak to wygląda w Polsce. Za grosz empatii, zrozumienia i kultury. Ja z niecierpliwością czekam na czasy, kiedy zasada zamka błyskawicznego będzie obowiązkowa. I kiedy szeryfom sztucznie robiącym korki będzie obligatoryjnie nakładany mandat. Najlepiej taki z 1000 złotych i 15 punktów karnych. Wtedy szeryfowanie skończy się raz na zawsze...

    I oby to się stało jak najszybciej.

    Jeśli chcesz się wypowiedzieć na jakiś temat związany z motoryzacją, chcesz pokazać nowości samochodowe, chcesz się pochwalić swoim autem - opisuj. Rób galerie. Ja takie rzeczy jak gorące wiadomości opublikuję i to od razu na pierwszej stronie serwisu.
    Nie tylko prędkość robi wynik, ale styl, balans auta - tym razem na torze wyścigowym ale wiele z tego odcinka można przełożyć na codzienność - przede wszystkim płynność jazdy.
    12 października 2016, 20:07 przez motodoradca (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Na anglojęzycznych stronach internetowych często słyszy się technice jazdy nazywanej heel-and-toe, co w tłumaczeniu na język polski oznacza “Pięta i Palec”. Technika ta owiana jest tajemnicą i niestety niewiele kierowców w ogóle rozumie po co się ją wykonuje.
    Zanim przejdę do opisu samej techniki, pozwólcie, że przedstawię założenia, na których się ona opiera, a następnie wspólnie przeanalizujemy co z nich wynika.


    Podwaliny teoretyczne
    Technika opiera się na uniwersalnych prawach rządzących jazdą samochodem. A oto one:

    hamowanie jest najbardziej efektywne, gdy hamujemy jednocześnie hamulcem nożnym oraz silnikiem.
    Jeżeli chcemy jeździć szybki i bezpiecznie, musimy nauczyć się jeździć płynnie – płynność jazdy to klucz do sukcesu

    Eksperyment
    Zastosujmy zatem naszą teorię w praktyce – przeprowadźmy mały eksperyment. Wsiądźmy do samochodu, znajdźmy jakiś duży i pusty plac i rozpędźmy się do ok 80-90 km/h na czwartym biegu, następnie spróbujmy wyhamować do zera przy użyciu hamulca nożnego oraz silnika. Zapewne spróbujecie to zrobić w ten sposób:

    naciśniecie hamulec nożny, auto zacznie zwalniać, a obroty silnika zaczną spadać


    gdy obroty będą już stosunkowo niskie, w związku z tym hamowanie silnikiem mało skuteczne, naciśniecie sprzęgło, włożycie niższy bieg i puścicie sprzęgło (cały czas trzymając wciśnięty pedał hamulca). Samochód ponownie zacznie mocniej hamować silnikiem


    gdy obroty znowu spadną i będą stosunkowo niskie, a hamowanie silnikiem mało skuteczne, raz jeszcze naciśniecie sprzęgło, włożycie niższy bieg (w naszym przypadku będzie to już 2 bieg), puścicie sprzęgło itd. Oczywiście cały czas trzymając wciśnięty pedał hamulca.
    Gratuluję! Właśnie wykonaliście najskuteczniejsze hamowanie z możliwych – hamowanie silnikiem połączona z hamowaniem hamulcem nożnym. Wykonaliście zatem punkt pierwszy naszej teorii…

    I na tym moglibyśmy zakończyć, gdyby nie punkt drugi, czyli płynność jazdy. Zapewne niektórzy z was próbowali wykonać nasz eksperyment najszybciej jak jest to możliwe i… podczas puszczania pedału sprzęgła auto gwałtownie zwalniało i szarpało. Powodem tego było niedopasowanie obrotów silnika z prędkością danego biegu. To w końcu oczywiste, że gdy jadąc 100 km/h wrzucimy trzeci bieg, silnik zacznie wyć, a samochód gwałtownie hamować. Samo hamowanie jest jak najbardziej korzystne – w końcu chcemy się jak najszybciej zatrzymać – coś jednak należałoby zrobić z tym szarpaniem.

    Rozwiązanie jest bardzo proste – możemy dłużej przytrzymać sprzęgło podczas redukcji biegu (jazda na półsprzęgle), lub przy pomocy gazu podnieść trochę obroty. Pierwsze rozwiązanie odpada ponieważ zajmuje za dużo czasu, a dodatkowo podczas jazdy na półsprzęgle hamowanie silnikiem jest ograniczone.

    Pozostaje zatem drugie rozwiązanie, czyli podnoszenie obrotów przy pomocy gazu – przed puszczeniem pedału sprzęgła powinniśmy nacisnąć na moment gaz, aby podnieść obroty silnika. W teorii, wszystko jasne, w praktyce pojawia się jednak pewien problem anatomiczny. Mamy tylko dwie nogi. Nie jesteśmy zatem w stanie jednocześnie naciskać sprzęgła lewą stopą, trzymać hamulca prawą i do tego jeszcze zwiększać obrotów przy pomocy pedału gazu… A może jednak jesteśmy?


    Hamujesz normalnie prawą stopą


    Wciskasz pedał sprzęgła lewą nogą


    Naciskasz – niemal uderzasz, aczkolwiek z wyczuciem – piętą prawej stopy na pedał gazu w celu podniesienia obrotów silnika.


    Zdejmujesz piętę z gazu i puszczasz pedał sprzęgła


    Jeżeli masz odpowiednią prędkość zdejmujesz nogę z hamulca i przyśpieszasz


    Gdy musisz dalej hamować i redukować biegi wracasz do punktu 2 i powtarzasz procedurę raz jeszcze. Kierowcy wyścigowi potrafią zredukować w ten sposób z biegi z 6 do 1 przed ostrymi zakrętami po długich prostych. Dobrym pomysłem jest ćwiczenie na sucho czyli powtarzania wszystkich czynności do bólu podczas postoju.

    Najwięcej problemów podczas nauki tej techniki sprawia bez wątpienia punkt 3, kiedy potrzebne jest jednoczesne naciskanie 3 pedałów (dowiedz się więcej o pedałach w samochodzie). Są na to dwa sposoby. Pierwszy z nich został pokazany powyżej i polega na naciskaniu gazu przy pomocy pięty. Niestety, nie wszystkie auta nadają się do jego wykorzystania. W wielu seryjnych samochodach pedał gazu jest celowo umieszczony dużo głębiej niż pedał hamulca, aby zapobiec jego przypadkowemu naciśnięciu podczas awaryjnego hamowania.
    Zdarza się, że nie możemy go po prostu dosięgnąć, zwłaszcza że dodatkowo pedały gazu bywają bardzo krótkie.

    Jako ciekawostkę dodam, że ten sposób obchodzenia się z pedałami jest często nazywany mianem “starej szkoły” ponieważ niegdyś auta posiadały pedał hamulca po prawej stronie, a gaz po środku, co powodowało naciskanie hamulca piętą, gazu – palcami.

    Gdy poprzednia metoda się nie sprawdza, można spróbować innego podejścia. W tym wypadku należy naciskać lewą połową prawej stopy hamulec, a prawą połową – gaz. Niestety, w tym wypadku stosunkowo ciężko jest dozować precyzyjnie siłę hamowania. Dodatkowo istnieje obawa przed ześlizgnięciem się stopy z hamulca na gaz. Nic przyjemnego podczas mocnego hamowania z dużych prędkości.
    11 grudnia 2013, 0:17 przez motomaniac (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (4)
    Tak naprawdę, to wszyscy wygrywają – Szanowny nowy Ministrze Transportu. Drobna sugestia jeśli chodzi o zmniejszenie korków i płynność funkcjonowania miast.
    Szanowny nowy Ministrze Transportu. Drobna sugestia jeśli chodzi o zmniejszenie korków i płynność funkcjonowania miast.
    3 grudnia 2013, 18:42 przez Maxiking (PW) | Do ulubionych | Skomentuj

    1