Dnia 16.01.13r. Kupiłem tego właśnie Ogara za cenę 200zł. Jak widać wymagał wiele pracy i poświęcenia, a co gorsza dokumentacja nie była kompletna. Jednakże, niemal natychmiastowo, ta maszyna przerodziła się w prawdziwą pasję, której poświęciłem się w całości. Powoli, po swojemu; dążyłem do przywrócenia Ogarkowi blasku sprzed lat, lecz w nieco odmienionej formie. Wszelkie zmiany starałem się dokumentować zdjęciami, przez co nazbierałem dość pokaźną galerię. Na zdjęciu powyżej przedstawiam wam go w niemal niezmienionej od zakupu formie (zdjęcie robione raptem 4 dni po kupnie). Za chwilę zamierzam dodać drugie zdjęcie, jak wygląda Ogar dziś. Serdecznie pozdrawiam wszystkich jednośladowców. LwG!
Zgodnie z obietnicą, dodaję zdjęcie ukazujące mojego Ogara dziś. Zdjęcie wykonane zostało 07.09.13, czyli prawie 9 miesięcy po kupnie. Jak widać, maszyna przeszła masę zmian, które mógłbym długo wymieniać. Udało się nawet go legalnie zarejestrować, dzięki czemu mogę już bez strachu jeździć nim po drogach. Co prawda maszyna wciąż nie jest idealna, ale w porównaniu do tego co zmieniłem, to pozostałe "wady" są po prostu niczym. Najważniejsze, że mogę śmiało i bezproblemowo poruszać się nim na co dzień, bez obaw że coś się stanie. Przez te 9 miesięcy zdążyłem poznać go na wylot, więc wiem czego mogę się spodziewać a o co można być spokojnym. Romet to prawdziwa maszyna z duszą, nie to co dzisiejsze chińskie odkurzacze. Romet to maszyna dla ludzi z Pasją, bowiem jego albo się kocha, albo nienawidzi!
Jego historia jest smutna ze szczęśliwym zakończeniem. Ogar ze 1984r ze starym dowodem jeszcze z pieczątkami CPN został kupiony przez mojego ojca od pewnego pana, który używał go do wożenia różnych ciężkich rzeczy. Był trochę zaniedbany brudny itd. Tata go kupił tylko dlatego, żeby mieć czym jeździć na kopalnie. Potem kupił auto i rzucił go w kąt, jedynie to był wyciągany raz w roku na grzyby do lasu. Potem kiedy miałem 5-7 lat powiedziałem ojcu żeby wyciągnął Ogara bo chcę jeździć. Tak długo mu zawracałem głowę, że wyciągnął, a ja po wielu trudach i błędach nauczyłem się jeździć. Nie trwało to zbyt długo góra 2 dni, a już normalnie jeździłem. Potem kupiłem motorynkę, która była tak stuningowana, że się ciągle psuła, bo silnik był max w 20% oryginalny, tylko pokrywy, a cylinder od Simka sprawiał, że motorynka w niektórych momentach leciała 70km/h. Teraz leży zepsuta w garażu już 2 lata. Potem tata kupił Quada, a Ogar poszedł w zapomnienie w kąt. Podczas gdy tata malował wujkowi auto, przykrył Ogara byle jak, dlatego osadziła się farba na błotniku i oponach. Kiedy tak jeździłem na quadzie to pomyślałem, że co z tym Ogarem? Wyciągnąłem go z garażu i umyłem okazało się że nie jest tak źle, jedyne co nieoryginalne to lusterka i żarówki. Chociaż jest wolny nigdy go nie sprzedam i będę na nim jeździł. Można mnie spotkać w Rybniku.