Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 85 takich materiałów
    14 września 2018, 15:47 przez FlashbackFM (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Nie popełniaj tych błędów, żeby mała awaria nie zamieniła się w tragedię!
    4 lipca 2018, 18:09 przez pojechani (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    pojechani.tv

    Vel Satis czyli łamiemy stereotypy – Nadszedł czas podsumować prawie 2 lata użytkowania auta jakim jest Renault Velsatis. Jako prawdziwy fan motoryzacji nie boję się "wynalazków", powiedziałbym nawet że wolę takie auta niż kolejnego golfa, mondeo czy civica. Ileż to ja się nasłuchałem niestworzonych historii o tym jakie to renault nie jest beznadziejne i awaryjne, historii od osób które takim autem nie jechały nawet na taksówce. Oczywiście pewnie zaraz fanboye pewnych aut w dieslu mnie wyśmieją i napiszą w komentarzach jaki to velsatis nie jest brzydki, ale to chociaż da się zrozumieć - kwestia gustu. Najgorzej robi się wtedy gdy mowa jest o awaryjności i do tego właśnie zmierzam... Przyznajcie ile przez ostatnie dwa lata włożyliście w swojego passata, a6 czy e39? Tak szczerze. Ja w renault nic. Oczywiście nie mówię tu o zaniedbaniu, olej wymieniany co 10 tys km, zawieszenie i hamulce to kwestia eksploatacyjna i oczywista. Na myśli mam 0 wkład w awarie tego jakże "beznadziejnego" auta. Fakt, zerwała mi się linka mechanizmu szyby kierowcy ale umówmy się, ten egzemplarz ma 16 więc nie nazwałbym tego nawet awarią a jeśli mam być całkowicie szczery to wydałem 50zł na naprawę instalacji gazowej, która notabene nie jest wyposażeniem fabrycznym. Naprawdę, auto przez ten czas kilka razy przejechało Polskę z północy na południe, nie mówiąc o codziennej eksploatacji i weekendowych wyjazdach. Bądźmy szczerzy, ile razy słyszeliście ile to znajomy nie wpakował kasy w swojego bezawaryjnego passata ale dalej twierdzi, że jest ok bo... ZDARZA SIĘ. No pewnie, zdarza się i tu jest klu tego wszystkiego. Awarie zdarzają się w każdym aucie, każdym dlatego proszę nie mówcie więcej że renault się sypie, kiedy przez ostatnie 3 miesiące wydaliście 2000zł na naprawy waszego bezawaryjnego cudu techniki. Łamiemy stereotypy #2. Mój egzemplarz wyposażony był w 3.5 litrowy silnik V6."Panie a kto to utrzyma, a ile to pali..." Już odpowiadam. Ubezpieczenie to, w moim przypadku, 680zł za cały rok a spalanie na poziomie 20l gazu w mieście i 16l na autostradzie nie schodząc ze 160KM/H. Dużo? No pewnie, przeliczcie sobie teraz to na złotówki i koszt benzyny. Przy podobnej eksploatacji nawet 1.6 (bez gazu) będzie kosztowało tyle samo a jazda..? Bez porównania. Tym czy innym autem o podobnej mocy można spokojnie ustawić na tempomacie 180KM/H i nie martwić się o to czy aby nie męczy to silnika. Jak bardzo można nienawidzieć tego auta, tak komfortu podróżowania nie można mu odmówić. Ogromne, wygodne fotele (choć dla mnie nieco za wysoka pozycja za kierownicą), duży podłokietnik, równie wygodna tylna kanapa i sporo miejsca w kabinie stawiają to auto dużo wyżej niż przeciętnego hachback'a. Jest to auto z resztą dużo większe mimo podobnej linii nadwozia. Taka nietypowa limuzyna. Oczywiście mój egzemplarz, jak każdy z tym silnikiem, wyposażony był w skrzynię automatyczną. To wszystko sprawia, że po przyjeździe z północy Polski w góry, po zameldowaniu się w hotelu czułem się na tyle dobrze, że kolejne kilometry nie stanowiły dla mnie żadnego problemu. Ale bądźmy obiektywni (o czym zapomina wielu fanów innych marek), nie jest to auto idealne, w końcu to tylko renault. Mój egzemplarz był o tyle niefortunny, że plastiki nie trzeszczą tak nawet w, o kilka klas niższej, megance z podobnego rocznika. O dziwo zastosowane we wnętrzu drewniane dekory są z prawdziwego drewna, niestety czar pryska kiedy patrzy się na, klejące w dotyku, dekory plastikowo/gumowo/lakierowane. Po latach schodzi z nich warstwa ochronna i to przypadłość każdego velsatisa. Wracając jeszcze na chwilę do, podobno, ponad przeciętnej awaryjności tego modelu. Samochód ma już swoje naście lat, większość rzeczy która mogła się popsuć najprawdopodobniej została już wymieniona, velsatis ma wiele części wspólnych z laguną i espace'm co sprawia, że z kupnem części nie ma problemu, ceny nie zwalają z nóg a wiele egzemplarzy z silnikami 2.2dci, które stoją "na części" powoduje to że nawet z typowymi tylko dla tego modelu elementami nie ma problemu. Podsumowując, cudów nie ma, nie ma aut nieawaryjnych co obiektywnie patrząc klasuje ten model, jak i każdego francuza, na przeciętym poziomie usterkowości. W końcu biorąc pod uwagę ilość elektroniki powinniśmy te auta porównywać nie do B5 czy Golfa IV a raczej do passata B6, audi A6 C6 lub BMW E60 które w tej kwestii nie wypadają wcale już tak dobrze. To tyle ode mnie, zachęcam aby na motoryzację spojrzeć szerzej, obiektywnie a nie tylko przez pryzmat tego co mówił szwagier. Pozdrawiam :)
    Nadszedł czas podsumować prawie 2 lata użytkowania auta jakim jest Renault Velsatis. Jako prawdziwy fan motoryzacji nie boję się "wynalazków", powiedziałbym nawet że wolę takie auta niż kolejnego golfa, mondeo czy civica. Ileż to ja się nasłuchałem niestworzonych historii o tym jakie to renault nie jest beznadziejne i awaryjne, historii od osób które takim autem nie jechały nawet na taksówce. Oczywiście pewnie zaraz fanboye pewnych aut w dieslu mnie wyśmieją i napiszą w komentarzach jaki to velsatis nie jest brzydki, ale to chociaż da się zrozumieć - kwestia gustu. Najgorzej robi się wtedy gdy mowa jest o awaryjności i do tego właśnie zmierzam... Przyznajcie ile przez ostatnie dwa lata włożyliście w swojego passata, a6 czy e39? Tak szczerze. Ja w renault nic. Oczywiście nie mówię tu o zaniedbaniu, olej wymieniany co 10 tys km, zawieszenie i hamulce to kwestia eksploatacyjna i oczywista. Na myśli mam 0 wkład w awarie tego jakże "beznadziejnego" auta. Fakt, zerwała mi się linka mechanizmu szyby kierowcy ale umówmy się, ten egzemplarz ma 16 więc nie nazwałbym tego nawet awarią a jeśli mam być całkowicie szczery to wydałem 50zł na naprawę instalacji gazowej, która notabene nie jest wyposażeniem fabrycznym. Naprawdę, auto przez ten czas kilka razy przejechało Polskę z północy na południe, nie mówiąc o codziennej eksploatacji i weekendowych wyjazdach. Bądźmy szczerzy, ile razy słyszeliście ile to znajomy nie wpakował kasy w swojego bezawaryjnego passata ale dalej twierdzi, że jest ok bo... ZDARZA SIĘ. No pewnie, zdarza się i tu jest klu tego wszystkiego. Awarie zdarzają się w każdym aucie, każdym dlatego proszę nie mówcie więcej że renault się sypie, kiedy przez ostatnie 3 miesiące wydaliście 2000zł na naprawy waszego bezawaryjnego cudu techniki. Łamiemy stereotypy #2. Mój egzemplarz wyposażony był w 3.5 litrowy silnik V6."Panie a kto to utrzyma, a ile to pali..." Już odpowiadam. Ubezpieczenie to, w moim przypadku, 680zł za cały rok a spalanie na poziomie 20l gazu w mieście i 16l na autostradzie nie schodząc ze 160KM/H. Dużo? No pewnie, przeliczcie sobie teraz to na złotówki i koszt benzyny. Przy podobnej eksploatacji nawet 1.6 (bez gazu) będzie kosztowało tyle samo a jazda..? Bez porównania. Tym czy innym autem o podobnej mocy można spokojnie ustawić na tempomacie 180KM/H i nie martwić się o to czy aby nie męczy to silnika. Jak bardzo można nienawidzieć tego auta, tak komfortu podróżowania nie można mu odmówić. Ogromne, wygodne fotele (choć dla mnie nieco za wysoka pozycja za kierownicą), duży podłokietnik, równie wygodna tylna kanapa i sporo miejsca w kabinie stawiają to auto dużo wyżej niż przeciętnego hachback'a. Jest to auto z resztą dużo większe mimo podobnej linii nadwozia. Taka nietypowa limuzyna. Oczywiście mój egzemplarz, jak każdy z tym silnikiem, wyposażony był w skrzynię automatyczną. To wszystko sprawia, że po przyjeździe z północy Polski w góry, po zameldowaniu się w hotelu czułem się na tyle dobrze, że kolejne kilometry nie stanowiły dla mnie żadnego problemu. Ale bądźmy obiektywni (o czym zapomina wielu fanów innych marek), nie jest to auto idealne, w końcu to tylko renault. Mój egzemplarz był o tyle niefortunny, że plastiki nie trzeszczą tak nawet w, o kilka klas niższej, megance z podobnego rocznika. O dziwo zastosowane we wnętrzu drewniane dekory są z prawdziwego drewna, niestety czar pryska kiedy patrzy się na, klejące w dotyku, dekory plastikowo/gumowo/lakierowane. Po latach schodzi z nich warstwa ochronna i to przypadłość każdego velsatisa. Wracając jeszcze na chwilę do, podobno, ponad przeciętnej awaryjności tego modelu. Samochód ma już swoje naście lat, większość rzeczy która mogła się popsuć najprawdopodobniej została już wymieniona, velsatis ma wiele części wspólnych z laguną i espace'm co sprawia, że z kupnem części nie ma problemu, ceny nie zwalają z nóg a wiele egzemplarzy z silnikami 2.2dci, które stoją "na części" powoduje to że nawet z typowymi tylko dla tego modelu elementami nie ma problemu. Podsumowując, cudów nie ma, nie ma aut nieawaryjnych co obiektywnie patrząc klasuje ten model, jak i każdego francuza, na przeciętym poziomie usterkowości. W końcu biorąc pod uwagę ilość elektroniki powinniśmy te auta porównywać nie do B5 czy Golfa IV a raczej do passata B6, audi A6 C6 lub BMW E60 które w tej kwestii nie wypadają wcale już tak dobrze. To tyle ode mnie, zachęcam aby na motoryzację spojrzeć szerzej, obiektywnie a nie tylko przez pryzmat tego co mówił szwagier. Pozdrawiam :)
    19 maja 2018, 22:03 przez Charakterek (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Kolejny pstryczek w nosa dla... – Ciężarówka marki Tesla przed dwie godziny stojąca na poboczu w związku z awarią. Ten widok ucieszył niemałą grupę osób. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie wielu kierowców zawodowych wręcz skręca na samą myśl o elektrycznym ciągniku siodłowym z autopilotem.

Czy jednak Tesla naprawdę uległa awarii? Tak twierdzi kierowca, który wykonał te zdjęcia w amerykańskim stanie Missouri. Dostrzegł on zepsuty zestaw na poboczu i postanowił się zatrzymać. Jak twierdzi, wtedy okazało się, że to Tesla, w której rozpadła się metalowa opaska jednego z węży. Samochód tkwił na poboczu aż dwie godziny i wymagał naprawy na drodze.

Autor zdjęć dodaje też, że w naczepie elektrycznej ciężarówki znajdował się cały magazyn części zamiennych. W ten sposób Tesla ma się zabezpieczać na wypadek problemów z testowymi ciężarówkami.

Sama firma Tesla ma jednak inną wersję. Zgodnie z nią, ciężarowa Tesla Semi nie uległa żadnej awarii, stojąc na poboczu w celu “przeprowadzenia testów” oraz “wprowadzenia poprawek”. 


Patrząc na zdjęcia w ogóle tego nie widać. Można takie poprawki robić na parkingu a nie drodze.
    Ciężarówka marki Tesla przed dwie godziny stojąca na poboczu w związku z awarią. Ten widok ucieszył niemałą grupę osób. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie wielu kierowców zawodowych wręcz skręca na samą myśl o elektrycznym ciągniku siodłowym z autopilotem.

    Czy jednak Tesla naprawdę uległa awarii? Tak twierdzi kierowca, który wykonał te zdjęcia w amerykańskim stanie Missouri. Dostrzegł on zepsuty zestaw na poboczu i postanowił się zatrzymać. Jak twierdzi, wtedy okazało się, że to Tesla, w której rozpadła się metalowa opaska jednego z węży. Samochód tkwił na poboczu aż dwie godziny i wymagał naprawy na drodze.

    Autor zdjęć dodaje też, że w naczepie elektrycznej ciężarówki znajdował się cały magazyn części zamiennych. W ten sposób Tesla ma się zabezpieczać na wypadek problemów z testowymi ciężarówkami.

    Sama firma Tesla ma jednak inną wersję. Zgodnie z nią, ciężarowa Tesla Semi nie uległa żadnej awarii, stojąc na poboczu w celu “przeprowadzenia testów” oraz “wprowadzenia poprawek”.


    Patrząc na zdjęcia w ogóle tego nie widać. Można takie poprawki robić na parkingu a nie drodze.
    Startujemy!
    Początek przygody w naszym wehikule, docieramy do Belgradu, sprawdźcie jak nam idzie ;)
    Pierwsza awaria już za nami!
    1 listopada 2017, 18:59 przez ~ChlopakiVLOG | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    www.youtube.com/c/chlopakivlog

    2 lipca 2017, 14:15 przez ~drifter69 | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    Drift Patriot

    16 czerwca 2017, 16:34 przez Amadi90 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    auto-bloger.pl