W roku 1977 Porsche wypuściło model 928, który według konserwatywnych fanów Porsche nie miał prawa zaistnieć. Dla nich Porsche to chłodzony powietrzem 4- lub 6-cylindrowy silnik typu bokser umieszczony w jedynie słusznym miejscu - z tyłu lub w ostateczności centralnie.
Fani Porsche zdążyli wybaczyć firmie wpadkę, jaką było 924, z silnikiem z dostawczaka. Ale ten samochód miał się nazywać Volkswagen i tylko przez wycofanie się Volkswagena z projektu nazywał się Porsche, bo nie było co z nim zrobić, a samochód był gotowy. Więc konserwatywni fani przełknęli jednorazowy policzek w twarz od firmy, jakim był tani (o matko!), czterocylindrowy, rzędowy (o zgrozo!), chłodzony cieczą (o niebiosa!) silnik umieszczony z przodu (i wszyscy święci!). To było straszne, więc zaczęto kupować na potęgę 911, by firma powróciła na utarte szlaki i przestała eksperymentować jak daleko można się posunąć, by nie przyprawić fanów o zawał.
Niestety - eksperyment został powtórzony w roku 1977 i nosił nazwę 928. Samochód ten miał być pokazem siły Porsche. Znów miał niewłaściwą liczbę cylindrów, niewłaściwe umiejscowienie silnika i niewłaściwe jego chłodzenie. Wszystko było w nim nie tak. I by dopełnić tragedii, jaką przeżywali konserwatyści, silnik nie był bokserem. Oto narodził się chłodzony cieczą ośmiocylindrowy potwór w układzie V, pojemności 4,5 litra i mocy 240 KM. Silnik umieszczono tam, gdzie zwykło się umieszczać silniki, czyli z przodu (choć w świecie Porsche przód to nie miejsce na silnik), skrzynia biegów była z tyłu (znany z 924 układ transaxle) dla idealnego rozkładu mas.
Samochód w topowej wersji wyposażenia posiadał wszystko, a nawet więcej, niż można oczekiwać od auta sportowego. Chociaż nie był to samochód sportowy, bo jak na auto sportowe był za duży. A jak na auto GT z mały. Taki totalny odmieniec. W świecie fanów Porsche nic w nim nie było jak potrzeba. Fani go nie zaakceptowali, za to świat go pokochał. Na tyle, że samochód jako pierwsze (i jedyne) Porsche w historii konkursu zdobył tytuł Samochodu Roku (obecnie ten plebiscyt nazywa się Europejski Samochód Roku). A to wszystko działo się w roku 1978. Z perspektywy czasu widać, że to Porsche, a nie jego konserwatywni fani, miało rację i samochód wzorowo przeszedł próbę czasu i się obronił. Zatem przejdźmy do szczegółowego opisu tego wyjątkowego modelu. I dalsza część opisu będzie już na poważnie.
Z zewnątrz auto wyróżnia się opływowymi i miękkimi liniami. Nie był w kształcie klina, jak Lamborghini Silhouette lub Countach i Lotus Esprit, a zderzaki pięknie wkomponowano w auto, pomalowano w kolor nadwozia i wmontowano w nie światła pozycyjne i kierunkowskazy z przodu oraz światła tylne. Zderzaki stanowiły integralną część samochodu i nie straszyły czernią jak w Ferrari 308. Za kształt sylwetki należą się projektantom Porsche najwyższe słowa uznania.
Za to światła tego samochodu to temat na osobny artykuł. W owych czasach były modne podnoszone światła. Każdy szanujący się producent auta sportowego miał takie. Najczęściej pod osłonką mieściły się światła. Gdy nie były zapalone, nie było ich widać, a linia pojazdu nie była zakłócona - światła stanowiły integralną część samochodu. Po zapaleniu światła się podnosiły i kierowca widział nocą dokąd jedzie. W Porsche poszli jeszcze dalej. Światła podnosiły się właśnie tak.
I o ile jak były złożone i samochód wyglądał obłędnie...
Komentarze