Mydelniczka, dykta, Ford Karton - to jedne z wielu przezwisk, jakie towarzyszyły trabantowi. Popularny samochód w czasach PRL dziś staje się pojazdem kultowym. Ale trabant to także krewniak Audi. Jest to samochód o wspaniałej historii. Zakochał się w nim bojownik Joe Monster o nicku Puzon1. I niniejszy artykuł przedstawia zdjęcia jego samochodu oraz historię odbudowy. Ale najpierw...
Rys historyczny:
Jest rok 1904. W Zwickau niejaki August Horch otwiera fabrykę Horch & Cie. Motorwagen-Werke AG. Buduje tam samochody marki Horch. Co ciekawe - Horch wypuścił pierwsze niemieckie auta czterocylindrowe i pierwsze na świecie sześciocylindrowe. Horch był wizjonerem, ale niekoniecznie miał głowę do interesów. Wskutek perturbacji i kłótni z zarządem zostaje usunięty z własnej firmy. W roku 1909 Horch zakłada nową firmę - Audi (jest to łaciński odpowiednik jego nazwiska) i dalej kontynuuje produkcję samochodów w Zwickau, ale już z nową marką. Po różnych perturbacjach w roku 1932 firmy Audi, DKW, Wanderer i Horch utworzyły spółkę Auto Union. Symbolem spółki były cztery splatające się pierścienie (każdy z nich symbolizował jedną firmę).
Dlaczego piszę o całej tej historii? Bo istotna rzecz, która się wydarzyła, to przyjęcie DKW (dotychczas znanego jako producent motocykli) do Auto Union i rozpoczęcie produkcji aut tej marki na skalę masową w zakładach Audi w Zwickau. Po II wojnie światowej Zwickau trafiło pod kuratelę Rosjan, bowiem znajdowało się w Niemczech Wschodnich, czyli w rosyjskiej strefie okupacyjnej. Fabryka została przemianowana na VEB Sachsenring Automobilwerke i zaczęto w niej produkować popularne samochody. A nasz bohater, czyli Trabant, całymi garściami czerpał z przedwojennych patentów i rozwiązań technicznych DKW. No i właściciel DKW Jorgen Shafte Rasmussen był fanem silników dwusuwowych, a jego oczkiem w głowie był dwusuwowy, dwucylindrowy rzędowy silnik, który po wojnie przejął samochód AWZ P70, a potem jego następca, czyli Trabant. Skąd wzięła się nazwa Trabant? Jest to tłumaczenie nazwy Sputnik, czyli pierwszego sztucznego satelity Ziemi. Tak oto po całej historycznej zawierusze mamy rok 1964 i oto powstaje trzecia generacja Trabanta - model 601. (A w zasadzie to druga i pół, bo drugiej generacji nie można traktować na poważnie, bo prócz zmiany nazwy i powiększenia pojemności silnika i delikatnego liftingu nie zmieniło się nic). No, ale Niemcy model 601 traktują jako trzecią generację, więc i my będziemy go tak traktować.
Opis samochodu:
Z zewnątrz - sylwetka przyjemna dla oka, jak na tamte lata bardzo nowoczesna. Nadwozie to dwudrzwiowy sedan. Silnik, jak słowo się rzekło, dwucylindrowy, o pojemności 0,6 litra i oszałamiającej mocy 23 KM. Ale dzięki temu, że nadwozie było lekkie z duroplastu, samochód ważył niewiele ponad 600 kg, więc moc była naprawdę wystarczająca.
W środku - zaskakująco dużo miejsca. Zadziwiająco przestronna kabina i bagażnik o maksymalnej pojemności do 1400 litrów, a wszystko to w samochodzie wielkości współczesnego Fiata 500.
Wewnątrz - ascetyzm. Prędkościomierz i to wszystko. Nawet poziom paliwa trzeba było sprawdzać za pomocą specjalnego bagnetu.
Według słów właściciela auto prowadzi się znakomicie, jest dość precyzyjne w sterowaniu, choć ma dość miękkie zawieszenie. No i nie wolno o tym zapominać i nie wolno przesadzać w zakrętach, bo sam osobiście widziałem czym kończy się taka przesada. Trabant przewrócił się na bok i poszło mu to dość sprawnie. Więc jeżeli weźmiemy pod uwagę, że nie jest to samochód sportowy, to frajdę z jazdy możemy czerpać całymi garściami. Przedni napęd i lekkie nadwozie powodowały to, że układ kierowniczy pomimo braku wspomagania chodzi lekko i jest zadziwiająco precyzyjny. Radek chwali sobie właściwości jezdne Trabanta. Z przodu nic nie przeszkadza w relacjach z pasażerką, bowiem dźwignia zmiany biegów umieszczona jest w kierownicy.
Wygłuszenie samochodu? Jak się o to spytałem właściciela, zapytał mnie: A co to takiego? Otóż wygłuszenie nie istnieje i kierowca napawa się brzmieniem silnika. A ten jest niezapomniany. Z komfortowych dodatków: w wybranych modelach ogrzewanie tylnej szyby i tyle. Za to, ponieważ w trabancie silnik był z przodu, ogrzewanie samochodu działało wyśmienicie. No i jeszcze najważniejsze. Obecny właściciel zakochał się w Trabancie... za zapach. Zapach dzieciństwa, który zrozumieją ci, którzy mieszają paliwo i olej w proporcjach 1:50 przed dolaniem go do baku...
Komentarze