Samochód ten zaprojektowano w siedem dni, wydając na projekt około 100 000 dolarów. W czasach gdy projektowanie nowego samochodu trwa latami, a koszt projektu nowego samochodu liczony jest w setkach milionów dolarów - czas i suma przeznaczone na to Ferrari wydają się absurdalnie niskie. Co zatem otrzymamy za tak śmieszną (promocyjną wręcz) kwotę?
Jeśli za projektowanie nadwozia weźmie się Pininfarina, i to w najlepszych dla tej firmy latach, to możemy liczyć na piękny samochód. Ferrari sięgnęło po części ze swych przepastnych magazynów i oto mamy obiekt westchnień milionów ludzi. Ale zacznijmy od początku, bo tak się powinno zaczynać. W roku 1966 Lamborghini wypuszcza na rynek model Miura. Jest to bardzo nowatorski samochód, z silnikiem V12 umieszczonym centralnie i prędkością maksymalną wynoszącą 275 km/h. Na odpowiedź Ferrari trzeba było poczekać dwa lata. W roku 1968 Ferrari pokazuje swoją wizję samochodu z silnikiem V12. I tu następuje szok. Inżynierowie Ferrari umieścili silnik klasycznie - z przodu, a napęd był przekazywany klasycznie - na koła tylne. Przy ekstrawaganckim Lamborghini z centralnie umieszczonym silnikiem ten samochód wydawał się reliktem minionej epoki. Fani aut sportowych uważali go za zbyt konserwatywny i wieszczyli firmie rychły upadek. Ale to Ferrari śmiało się jako ostatnie. Miura na wskutek wadliwej aerodynamiki była bardzo niestabilna przy wyższych prędkościach, wobec czego jej użytkownicy bali się osiągać zakładaną przez producenta prędkość maksymalną. Natomiast użytkownicy Ferrari nie mieli takich kłopotów i ich auta bez najmniejszych problemów osiągały deklarowane przez producenta 280 km/h. Miura znalazła 475 nabywców - Ferrari o 900 więcej. Głównie wśród gwiazd kina. Bo to oni pokochali ten przepiękny samochód. A było co kochać.
Przepiękne klasyczne linie, chowane reflektory, opadająca linia dachu i długa maska. Czy z boku samochód nie przypomina Jaguara E-type? Owszem, takie było założenie - Enzo kochał te Jaguary i miał ich 3 sztuki w swojej kolekcji. Polecił zatem stylistom z Pininfariny wzorować się na Jaguarze - delikatnie unowocześniając jego sylwetkę. A ponieważ najlepiej lubimy to, co już kiedyś słyszeliśmy lub widzieliśmy, to Ferrari było wręcz skazane na sukces. No bo w końcu jak tu się nie zakochać w tak obłędnych kształtach? Oczywiście Ferrari dodało trochę swojej magii. Można było włączyć reflektory nie podnosząc ich - wtedy było widać, że świecą poprzez szczeliny nad zderzakami. Wyglądało to obłędnie. Można też było podnieść światła nie zapalając ich - dla każdego coś miłego. W ostatnich rocznikach w autach na rynek USA chowane lampy zastąpiono reflektorami schowanymi za pleksiglasową szybką. Same zderzaki to także małe dzieło sztuki. Zarówno przednie, jak i tylne. Nie ciągnęły się przez całą szerokość samochodu, a zaprojektowano je w rogach auta. Takie rozwiązanie dziś by nie przeszło. Dlaczego zderzaki wyglądały właśnie tak? Odsyłam do artykułu o Jaguarze E-type (http://motokiller.pl/240905) i przyjrzeniu się zdjęciom tego samochodu.
Enzo wiedział, że kupcami tego samochodu będą głównie aktorzy i osoby, które lubią luksus. Więc luksusów nie skąpił. Skórzana tapicerka, deska rozdzielcza obita zamszem, klimatyzacja, elektrycznie sterowane fotele oraz elektrycznie podnoszone szyby - to było w standardzie. Wysokiej klasy radio oczywiście także. Samochód to typowy Gran Tourismo, więc miał za zadanie pożerać kilometry, a jego naturalnym środowiskiem stała się Riwiera Francuska oraz Włoska, a także Kalifornia i Floryda. Nic dziwnego, że Ferrari wypuściło też kabriolet, który także stał się sprzedażowym hitem.
Zegary zgodnie z duchem tamtych lat były i to w ilościach dość sporych. Więc kierowca miał przegląd wszystkiego, co się w samochodzie dzieje. I dobrze, bo ja także lubię, jak w samochodzie jest dużo kontrolek czy zegarów. Najczęściej patrzę na prędkościomierz, ale jak mawiają - od przybytku głowa nie boli.
Silnik 12-cylindrowy, o pojemności 4,4 litra i mocy 352 KM rozpędzał ten ważący 1600 kg pojazd do 280 km/h, a pierwszą setkę kierowca widział już po 5,4 sekundy. Nawet dziś takie osiągi robią wrażenie, a w roku 1968 były one obłędne. Enzo wiedząc o kłopotach rywala ze sterownością zadbał, by Daytona prowadziła się perfekcyjnie, wobec czego skrzynię biegów nakazał swoim inżynierom zespolić z tylnym mechanizmem różnicowym i umieścić z tyłu (układ Transaxle). Dziś taka skrzynia jest dostępna na rynku wtórnym w okazyjnej cenie za jedyne 14 000 dolarów.
Samochód stał się gwiazdą filmową - zagrał między innymi w serialu Miami Vice. W dalszych epizodach zastąpiony został przez białą Testarossę. Dlaczego? Bo do potrzeb filmu używano repliki samochodu 365 GTB/4. Ferrari stanowczo zakazało używania tego pojazdu, jednak by nie robić przykrości producentom (i samemu Sonny'emu, który kochał Ferrari) udostępniło poprzez lokalnego dealera 5 nowiutkich egzemplarzy modelu Testarossa. Jednak to właśnie z Daytoną ja będę kojarzył Sonny'ego Crocketta.
Komentarze