Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • zarchiwizowany

    TEST: Mercedes-Benz C 220 BlueTEC

    TEST: Mercedes-Benz C 220 BlueTEC – We wnętrzu czujesz się jak w małym czołgu, a czarne obicia, podsufitka i niewielkie, mocno przyciemnione szyby, stwarzają atmosferę jakbyś żył z kradzieży i rozbojów. Do tego po wejściu do środka nie miałem pojęcia jak używać nawigacji, jak uruchomić wycieraczki, nie wiedziałem nawet gdzie jest skrzynia biegów i nie umiałem przesunąć fotela.

Podczas gdy Dacia zignorowała nasze gorące prośby o udostępnienie samochodu testowego, dostaliśmy na kilka dni Mercedesa. Pojeździliśmy nim trochę, bardzo często używając wśród znajomych zwrotu "ćwierć miliona złotych". Taka kwota dotyczy jednak tylko dobrze wyposażonej odmiany, bowiem ceny nowej C klasy zaczynają się od 128 tys. zł, a podstawową wersję z tym silnikiem dostaniemy za 163 tys zł. Gdy mamy trochę więcej pieniędzy, jak np. 404 tys. zł, wtedy z salonu wyjedziemy edycją AMG C63 S z V8 o mocy 502 KM.

Już sama kwota, na jaką został wyceniony ten egzemplarz, wprowadzała lekko nerwową atmosferę. Poza tym ciężko o samochód, w którym można się pokazać godniej niż w Mercedesie. Było to dla mnie nieco kłopotliwe, bo chwilę wcześniej byłem bardzo zadowolony jeżdżąc miejskim Mitsubishi Space Star wycenionym na 6x razy niższą kwotę i słowo honoru, nic mi w nim nie brakowało. Ponadto to nasz pierwszy samochód od Mercedesa, więc chciałem aby wszystko poszło dobrze. Bo gdy coś zepsujemy, porysujemy albo urwiemy, to raczej nie pomoże nam testować samochodów Mercedesa w przyszłości. Tym bardziej Dacii.

Całą tą wzniosłą atmosferę podkręcał fakt, że Mercedes-Benz to marka często porównywana do tego, czym Apple jest w świecie smartfonów. W końcu są setki tańszych telefonów, które również zrobią to, czego od nich wymagamy. Mimo to tylko w ostatnim kwartale Apple z jakiegoś powodu sprzedało aż 37 mln iPhone’ów. No i sam Jobs prawdopodobnie zgadzał się z taką teorią, bo jeździł modelem SL55. Do tego Mercedes nawet w swoich informacjach prasowych zaznacza, że te samochody nie tylko służą do przemieszania się z punktu A do punktu B, co zrobi każdy inny samochód. Te auta podkreślają status właściciela.

Czekając na auto doczytałem jeszcze, że to właśnie Mercedes wprowadził pojęcie stref zgniotu oraz bezpieczną kolumnę kierowniczą i to jeszcze w latach 60 tych. To oznacza, ze chciało im się zainteresować tematem w czasach, kiedy nawet nie było czegoś takiego jak testy zderzeniowe. Niemieccy inżynierowie również jako pierwsi zastosowali hamulce na kołach przednich, potem wprowadzili hydrauliczny układ hamulcowy, poduszkę powietrzną, układ ESP, aktywny tempomat oraz asystent martwego pola. Cała ta świadomość spowodowała, że odbierając samochód byłem nieco zdenerwowany. Bo w końcu trudno o lepsze auto od Mercedesa – przynajmniej tak było w mojej głowie. No i nigdy wcześniej nie posiadałem żadnego z nich.

Wnętrze
Po wejściu do środka… tu jest wszystko inaczej. Nie miałem pojęcia jak używać nawigacji, jak uruchomić wycieraczki, nie wiedziałem nawet gdzie jest skrzynia biegów i nie umiałem przesunąć fotela. Na domiar złego osoba wydająca mi kluczyki patrzyła bezradnie, jak palcuje ekran znajdujący się na konsoli centralnej, który okazał się z dotykiem nie współgrać. Ten obsługujemy za pomocą specjalnej gałki z funkcją touchpada, która też jest przedziwna. Tak samo jak bezlik przycisków przymocowanych w miejscach, gdzie żaden inny producent ich nie umieszcza.

Do tego we wnętrzu czujesz się jak w małym czołgu, a czarne obicia, podsufitka i niewielkie, mocno przyciemnione szyby, stwarzają atmosferę jakbyś żył z kradzieży i rozbojów. Na szczęście wnętrze można wybrać w nieco jaśniejszym klimacie, a rozmieszczenie przycisków i pokręteł po jakimś czasie zaczyna nabierać sensu. I choć wciąż nie rozumiem dlaczego Mercedes nie użył ekranu dotykowego, trzeba przyznać że jakość wykonania stoi na poziomie bardziej niż satysfakcjonującym.

Zawieszenie
Spodziewałem się faktycznie komfortu znanego z Mercedesa, ale producent w testowym modelu postanowił zamontować pakiet AMG. Ten dotyczący jedynie elementów zewnętrznych kosztuje ponad 12 tys. zł, a w jego skład wchodzi również sportowe zawieszenie. Oznacza to bardzo niewielkie przechyły podczas dynamicznej jazdy, ale na nierównościach, choć wciąż cicho, nie było aż tak komfortowo.

Pakiet AMG to również m.in. 18-calowe felgi, które sprawiają że samochód prezentuje się znakomicie. Do tego stopnia, że jeżdżąc po małym mieście, ludzie często oglądali się za samochodem. I nie mieli świadomości, że to wyjątkowo ekonomiczny Diesel z atrapami rur wydechowych w tylnym zderzaku, bo prawdziwe końcówki tłumików zostały schowane za zderzakiem.

Inteligentne, automatyczne światła LED
Jednak nic z tych rzeczy nie jest najciekawszą informacją o testowanym Mercedesie. Nową C klasę pamiętam głównie przez system Intelligent LED System (ILS), w który wyposażone są reflektory przednie. Dzięki temu światła zachowują się dokładnie tak samo, jak automatyczne wycieraczki – można o nich zapomnieć. ILS dba o wszystko, co oznacza dla nas koniec nerwowego przełączania dźwigni świateł w jedną i drugą stronę, zastanawiając się czy zza górki faktycznie coś jedzie.

Jak to działa? Samochód wyposażony jest w kamerę, komputer i reflektory LED, które w trybie drogowym (czyli automatycznym), potrafią zaciemniać określone fragmenty jezdni. Dzięki temu będąc w trasie możemy cieszyć się ogromnym strumieniem światła. Gdy jednak jakieś auto pojawi się w zasięgu, ILS zaciemni niewielki fragment drogi, wraz z samochodem znajdującym w tym miejscu. I to nawet wtedy, gdy jego pozycja szybko się zmienia. Efekt jest taki, że ja wciąż widziałem wszystko dookoła, a kierowcy innych samochodów nie byli oślepiani. To ten moment, kiedy zastanawiasz, dlaczego tej funkcji nie ma w samochodach od zawsze.

W efekcie moja cała moja podróż z Warszawy polegała na podjeżdżaniu do innych samochodów i obserwowaniu jak z taką sytuacją radzą sobie reflektory. Równie fajne było wjeżdżanie na zupełnie ciemne fragmenty drogi i wyczekiwanie jakiegoś samochodu. Nie zabrakło również funkcji doświetlania zakrętów, a także osobnej funkcji – doświetlania skrętów za pomocą dodatkowego reflektora, ale to jest już strasznie nudny temat. Takie inteligentne światła to jednak dodatek za niemal 7600 zł.

https://www.youtube.com/watch?v=UPHd6S_4180

Silnik
Pod maską Mercedesa klasy C 220 BlueTEC zamontowano silnik Diesla o pojemności 2143 cm3 i mocy 167 KM. Jest ona dostępna w zakresie 3000-4200 obr./min. Przy przyspieszaniu daje znać o sobie 400 Nm osiąganych już przy 1400 obr./min. To sprawiało, że wyprzedzanie szło zaskakująco gładko i wprawiło w lekkie niedowierzanie 3 osoby znajdujące się wtedy w samochodzie. Nie miałem za dużych oczekiwań, jeżeli chodzi o spalanie. W końcu pojemność silnika jest dosyć duża, jest trochę mocy, a całe auto waży 1495 kg, co po testowanym ostatnio Cactusie (965 kg) wydawało mi się wartością z pogranicza absurdu.

Co ciekawe, Mercedes rezygnuje powoli z silników o dużej pojemności. W najnowszej odmianie C klasy jednostki benzynowe zaczynają się od 1.6 litra i mocy 156 KM (C180), a wersja C300 ma 2 litry pojemności i 238 KM. W ofercie jest też 3 litrowy… C400. W przypadku silników Diesla, podstawową jednostką jest C180 BlueTec, również o pojemności 1.6 litra i mocy 116 KM. Najwyższą odmianą jest C250 BlueTec, także o pojemności 2.2 litra, z tym że jego moc wynosi 204 KM, a moment obrotowy – 500 Nm.

W ofercie Mercedesa znajduje się także C 300 BlueTEC HYBRID, czyli połączenie 204 konnego Diesla z jednostką elektryczną o mocy 27 KM. Właściciele tej wersji – wg producenta – mogą cieszyć się spalaniem nie przekraczającym 4 litrów na 100 km.

Spalanie
Do auta wsiadłem w Warszawie przed godz. 16, co budziło we mnie wiele obaw, a następnie przejechałem całą, mocno zatkaną trasę toruńską. Dotarłem tak do Modlina z wynikiem ok. 6 litrów na 100 km. Również na trasie był to jeden z niewielu samochodów, gdzie nawet przy prędkości 140 km/h jechało się ze spalaniem około 6 litrów. Kiedy jednak starość pozwala na przemieszczanie się w okolicach 110 km/h, można liczyć na wynik rzędu 5 litrów. To jeden z bardziej ekonomicznych samochodów, jakimi ostatnio zdarzyło mi się jeździć.

Skrzynia biegów
Należy podejrzewać, że jest to m.in. zasługa 2 sprzęgłowej skrzyni automatycznej, która ma aż 7 przełożeń. Warto dodać, że jej praca podczas wyprzedzania jest niezauważalna. To oznacza, że nie trzeba się denerwować, kiedy skrzynia zechce zredukować bieg i jak jej to ostatecznie wyjdzie. Ponadto do dyspozycji mamy także łopatki znajdujące się przy kierownicy.

Oczywiście nic za darmo i bez dopłaty z salonu możemy wyjechać z 6 stopniowym manualem. Gdy chcemy zdecydować się na przekładnie o skomplikowanej nazwie 7G-TRONIC PLUS, musimy dorzucić do kwoty podstawowej kolejne 11 tys. zł. W praktyce auto przyspiesza do 100 km/h w 7,4 sekundy, a kończy ten proces przy 233 km/h.

Wymiary
Choć testowany Mercedes klasy C W205 nie należy do największych, to jako osobnik o wzroście 190 cm nie mogłem narzekać na brak miejsca w środku. Auto ma 4,69 m długości, 1,81 m szerokości (z lusterkami 2,02 m) oraz 1,44 m wysokości. Bagażnik… zupełnie nie zwróciłem na niego uwagi, ale wg danych producenta pomieści 480 litrów w wersji sedan i od 490 do 1510 litrów w odmianie kombi.

No i jest też zbiornik paliwa o pojemności… 41 litrów. Wg producenta można na nim zrobić ok. 950 km, więc raczej nie powinniście się obawiać niskiego zasięgu. Zbiornik można jednak powiększyć do 66 litrów za dopłatą 262 zł.
    We wnętrzu czujesz się jak w małym czołgu, a czarne obicia, podsufitka i niewielkie, mocno przyciemnione szyby, stwarzają atmosferę jakbyś żył z kradzieży i rozbojów. Do tego po wejściu do środka nie miałem pojęcia jak używać nawigacji, jak uruchomić wycieraczki, nie wiedziałem nawet gdzie jest skrzynia biegów i nie umiałem przesunąć fotela.

    Podczas gdy Dacia zignorowała nasze gorące prośby o udostępnienie samochodu testowego, dostaliśmy na kilka dni Mercedesa. Pojeździliśmy nim trochę, bardzo często używając wśród znajomych zwrotu "ćwierć miliona złotych". Taka kwota dotyczy jednak tylko dobrze wyposażonej odmiany, bowiem ceny nowej C klasy zaczynają się od 128 tys. zł, a podstawową wersję z tym silnikiem dostaniemy za 163 tys zł. Gdy mamy trochę więcej pieniędzy, jak np. 404 tys. zł, wtedy z salonu wyjedziemy edycją AMG C63 S z V8 o mocy 502 KM.

    Już sama kwota, na jaką został wyceniony ten egzemplarz, wprowadzała lekko nerwową atmosferę. Poza tym ciężko o samochód, w którym można się pokazać godniej niż w Mercedesie. Było to dla mnie nieco kłopotliwe, bo chwilę wcześniej byłem bardzo zadowolony jeżdżąc miejskim Mitsubishi Space Star wycenionym na 6x razy niższą kwotę i słowo honoru, nic mi w nim nie brakowało. Ponadto to nasz pierwszy samochód od Mercedesa, więc chciałem aby wszystko poszło dobrze. Bo gdy coś zepsujemy, porysujemy albo urwiemy, to raczej nie pomoże nam testować samochodów Mercedesa w przyszłości. Tym bardziej Dacii.

    Całą tą wzniosłą atmosferę podkręcał fakt, że Mercedes-Benz to marka często porównywana do tego, czym Apple jest w świecie smartfonów. W końcu są setki tańszych telefonów, które również zrobią to, czego od nich wymagamy. Mimo to tylko w ostatnim kwartale Apple z jakiegoś powodu sprzedało aż 37 mln iPhone’ów. No i sam Jobs prawdopodobnie zgadzał się z taką teorią, bo jeździł modelem SL55. Do tego Mercedes nawet w swoich informacjach prasowych zaznacza, że te samochody nie tylko służą do przemieszania się z punktu A do punktu B, co zrobi każdy inny samochód. Te auta podkreślają status właściciela.

    Czekając na auto doczytałem jeszcze, że to właśnie Mercedes wprowadził pojęcie stref zgniotu oraz bezpieczną kolumnę kierowniczą i to jeszcze w latach 60 tych. To oznacza, ze chciało im się zainteresować tematem w czasach, kiedy nawet nie było czegoś takiego jak testy zderzeniowe. Niemieccy inżynierowie również jako pierwsi zastosowali hamulce na kołach przednich, potem wprowadzili hydrauliczny układ hamulcowy, poduszkę powietrzną, układ ESP, aktywny tempomat oraz asystent martwego pola. Cała ta świadomość spowodowała, że odbierając samochód byłem nieco zdenerwowany. Bo w końcu trudno o lepsze auto od Mercedesa – przynajmniej tak było w mojej głowie. No i nigdy wcześniej nie posiadałem żadnego z nich.

    Wnętrze
    Po wejściu do środka… tu jest wszystko inaczej. Nie miałem pojęcia jak używać nawigacji, jak uruchomić wycieraczki, nie wiedziałem nawet gdzie jest skrzynia biegów i nie umiałem przesunąć fotela. Na domiar złego osoba wydająca mi kluczyki patrzyła bezradnie, jak palcuje ekran znajdujący się na konsoli centralnej, który okazał się z dotykiem nie współgrać. Ten obsługujemy za pomocą specjalnej gałki z funkcją touchpada, która też jest przedziwna. Tak samo jak bezlik przycisków przymocowanych w miejscach, gdzie żaden inny producent ich nie umieszcza.

    Do tego we wnętrzu czujesz się jak w małym czołgu, a czarne obicia, podsufitka i niewielkie, mocno przyciemnione szyby, stwarzają atmosferę jakbyś żył z kradzieży i rozbojów. Na szczęście wnętrze można wybrać w nieco jaśniejszym klimacie, a rozmieszczenie przycisków i pokręteł po jakimś czasie zaczyna nabierać sensu. I choć wciąż nie rozumiem dlaczego Mercedes nie użył ekranu dotykowego, trzeba przyznać że jakość wykonania stoi na poziomie bardziej niż satysfakcjonującym.

    Zawieszenie
    Spodziewałem się faktycznie komfortu znanego z Mercedesa, ale producent w testowym modelu postanowił zamontować pakiet AMG. Ten dotyczący jedynie elementów zewnętrznych kosztuje ponad 12 tys. zł, a w jego skład wchodzi również sportowe zawieszenie. Oznacza to bardzo niewielkie przechyły podczas dynamicznej jazdy, ale na nierównościach, choć wciąż cicho, nie było aż tak komfortowo.

    Pakiet AMG to również m.in. 18-calowe felgi, które sprawiają że samochód prezentuje się znakomicie. Do tego stopnia, że jeżdżąc po małym mieście, ludzie często oglądali się za samochodem. I nie mieli świadomości, że to wyjątkowo ekonomiczny Diesel z atrapami rur wydechowych w tylnym zderzaku, bo prawdziwe końcówki tłumików zostały schowane za zderzakiem.

    Inteligentne, automatyczne światła LED
    Jednak nic z tych rzeczy nie jest najciekawszą informacją o testowanym Mercedesie. Nową C klasę pamiętam głównie przez system Intelligent LED System (ILS), w który wyposażone są reflektory przednie. Dzięki temu światła zachowują się dokładnie tak samo, jak automatyczne wycieraczki – można o nich zapomnieć. ILS dba o wszystko, co oznacza dla nas koniec nerwowego przełączania dźwigni świateł w jedną i drugą stronę, zastanawiając się czy zza górki faktycznie coś jedzie.

    Jak to działa? Samochód wyposażony jest w kamerę, komputer i reflektory LED, które w trybie drogowym (czyli automatycznym), potrafią zaciemniać określone fragmenty jezdni. Dzięki temu będąc w trasie możemy cieszyć się ogromnym strumieniem światła. Gdy jednak jakieś auto pojawi się w zasięgu, ILS zaciemni niewielki fragment drogi, wraz z samochodem znajdującym w tym miejscu. I to nawet wtedy, gdy jego pozycja szybko się zmienia. Efekt jest taki, że ja wciąż widziałem wszystko dookoła, a kierowcy innych samochodów nie byli oślepiani. To ten moment, kiedy zastanawiasz, dlaczego tej funkcji nie ma w samochodach od zawsze.

    W efekcie moja cała moja podróż z Warszawy polegała na podjeżdżaniu do innych samochodów i obserwowaniu jak z taką sytuacją radzą sobie reflektory. Równie fajne było wjeżdżanie na zupełnie ciemne fragmenty drogi i wyczekiwanie jakiegoś samochodu. Nie zabrakło również funkcji doświetlania zakrętów, a także osobnej funkcji – doświetlania skrętów za pomocą dodatkowego reflektora, ale to jest już strasznie nudny temat. Takie inteligentne światła to jednak dodatek za niemal 7600 zł.

    https://www.youtube.com/watch?v=UPHd6S_4180

    Silnik
    Pod maską Mercedesa klasy C 220 BlueTEC zamontowano silnik Diesla o pojemności 2143 cm3 i mocy 167 KM. Jest ona dostępna w zakresie 3000-4200 obr./min. Przy przyspieszaniu daje znać o sobie 400 Nm osiąganych już przy 1400 obr./min. To sprawiało, że wyprzedzanie szło zaskakująco gładko i wprawiło w lekkie niedowierzanie 3 osoby znajdujące się wtedy w samochodzie. Nie miałem za dużych oczekiwań, jeżeli chodzi o spalanie. W końcu pojemność silnika jest dosyć duża, jest trochę mocy, a całe auto waży 1495 kg, co po testowanym ostatnio Cactusie (965 kg) wydawało mi się wartością z pogranicza absurdu.

    Co ciekawe, Mercedes rezygnuje powoli z silników o dużej pojemności. W najnowszej odmianie C klasy jednostki benzynowe zaczynają się od 1.6 litra i mocy 156 KM (C180), a wersja C300 ma 2 litry pojemności i 238 KM. W ofercie jest też 3 litrowy… C400. W przypadku silników Diesla, podstawową jednostką jest C180 BlueTec, również o pojemności 1.6 litra i mocy 116 KM. Najwyższą odmianą jest C250 BlueTec, także o pojemności 2.2 litra, z tym że jego moc wynosi 204 KM, a moment obrotowy – 500 Nm.

    W ofercie Mercedesa znajduje się także C 300 BlueTEC HYBRID, czyli połączenie 204 konnego Diesla z jednostką elektryczną o mocy 27 KM. Właściciele tej wersji – wg producenta – mogą cieszyć się spalaniem nie przekraczającym 4 litrów na 100 km.

    Spalanie
    Do auta wsiadłem w Warszawie przed godz. 16, co budziło we mnie wiele obaw, a następnie przejechałem całą, mocno zatkaną trasę toruńską. Dotarłem tak do Modlina z wynikiem ok. 6 litrów na 100 km. Również na trasie był to jeden z niewielu samochodów, gdzie nawet przy prędkości 140 km/h jechało się ze spalaniem około 6 litrów. Kiedy jednak starość pozwala na przemieszczanie się w okolicach 110 km/h, można liczyć na wynik rzędu 5 litrów. To jeden z bardziej ekonomicznych samochodów, jakimi ostatnio zdarzyło mi się jeździć.

    Skrzynia biegów
    Należy podejrzewać, że jest to m.in. zasługa 2 sprzęgłowej skrzyni automatycznej, która ma aż 7 przełożeń. Warto dodać, że jej praca podczas wyprzedzania jest niezauważalna. To oznacza, że nie trzeba się denerwować, kiedy skrzynia zechce zredukować bieg i jak jej to ostatecznie wyjdzie. Ponadto do dyspozycji mamy także łopatki znajdujące się przy kierownicy.

    Oczywiście nic za darmo i bez dopłaty z salonu możemy wyjechać z 6 stopniowym manualem. Gdy chcemy zdecydować się na przekładnie o skomplikowanej nazwie 7G-TRONIC PLUS, musimy dorzucić do kwoty podstawowej kolejne 11 tys. zł. W praktyce auto przyspiesza do 100 km/h w 7,4 sekundy, a kończy ten proces przy 233 km/h.

    Wymiary
    Choć testowany Mercedes klasy C W205 nie należy do największych, to jako osobnik o wzroście 190 cm nie mogłem narzekać na brak miejsca w środku. Auto ma 4,69 m długości, 1,81 m szerokości (z lusterkami 2,02 m) oraz 1,44 m wysokości. Bagażnik… zupełnie nie zwróciłem na niego uwagi, ale wg danych producenta pomieści 480 litrów w wersji sedan i od 490 do 1510 litrów w odmianie kombi.

    No i jest też zbiornik paliwa o pojemności… 41 litrów. Wg producenta można na nim zrobić ok. 950 km, więc raczej nie powinniście się obawiać niskiego zasięgu. Zbiornik można jednak powiększyć do 66 litrów za dopłatą 262 zł.

    Komentarze

    Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…