Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • zarchiwizowany

    TEST: Citroën C4 Cactus 1.2 PureTech 82

    TEST: Citroën C4 Cactus 1.2 PureTech 82 – Wygląda na drogiego, a jest w miarę tani i można nim tanio jeździć. Citroen twierdzi, że C4 Cactus ma być alternatywą hatchbacków. Poza tym jest tak dziwny, jak wygląda. Ma 4,15 m długości, ale waży tylko 965 kg, a pod jego maską pracuje silnik z trzema cylindrami o mocy 82 KM.

Zacznijmy od przewinień, bo posiadając samochód tak bardzo inny od tego co jeździ po polskich drogach, co chwilę będziesz słyszał dziwne pytania. Musisz być na nie gotowy i wiedzieć m.in., że Cactus nie ma prawego nawiewu powietrza. Oznacza że wioząc spoconego człowieka w słotny, jesienny dzień, prawa szyba szybko zaparuje i będzie trochę niezręczne. Nie ma też dzielonej tylnej kanapy. Przynajmniej wszyscy mówią, że nie ma. Ja w żadnym samochodzie jej nie szukałem, bo zawsze trzeba było składać całą kanapę, a przewożony obiekt i tak zwykle się nie mieścił.

Nie otwierają się tylne szyby, można je tylko uchylić. Nic to nie zmienia, o ile nie masz z jakiegoś powodu nawyku częstego otwierania prawej tylnej szyby z przedniego lewego fotela. Poza tym te uchylane szyby w rzeczywistości były fajne, a ja spędziłem stanowczo za dużo czas otwierając i zamykając jedną z nich. Dlatego jakby ktoś mi powiedział że trzeba do tego dopłacić, prawdopodobnie bym uwierzył. 

3 CYLINDRY W AUCIE ZA 100 TYS ZŁ?
No i silnik... w pierwszym kontakcie też nie robi najlepszego wrażenia. Po prostu nie tego dźwięku spodziewasz się po samochodzie, który wygląda na dwa razy więcej niż kosztuje. Jednak właśnie ten silnik w połączeniu z niewielką masą 965 kg sprawia, że Cactusem jeździ się ekonomicznie. Podczas trasy o długości 140 km, przy ok. 100 km/h osiągnąłem 5,4 litra na 100 km. Taki wynik po przetestowaniu paru podobnych samochodów sprawia, że czuję się bardzo usatysfakcjonowany. Dlatego jeżeli od silnika wymagasz kosztów, a nie dźwięków – dobrze dla ciebie. 

3 cylindrowy silnik o pojemności 1.2 litra brzmi jednak na tak, że odbierając samochód ucieszyłem się, że dali nam mocniejszego diesla. Po kilku chwilach okazało się jednak, że jest to dźwięk silnika zasilanego benzyną. Był wprawdzie wyjątkowo zimny, ale po 10 minutach jazdy moje zobojętnienie wobec tego odgłosu sięgnęło zenitu. Nie zmienia to faktu, że musisz być gotowy na jedno – dźwięk tych 3 cylindrów będzie tematem licznych rozmów o wyższości jednych rzecz nad drugimi.

OSIAGI
Moc 82 KM też nie jest wartością imponującą, ale w mieście zupełnie wystarczy. Sprint do 100 km/h wersji testowej Citroen tajemniczo określa określa na 12,9 – 14,5 s. To oznacza, że wyprzedzanie w trasie jest możliwe, ale rozsądne tylko do 90-100 km/h. Potem w ten manewr wkrada się wiele niepewności. Jeżeli twoje nerwy wciąż sprawiają, że musisz jeździć znacznie szybciej, lepiej żebyś zdecydował się na wersję turbo o mocy 110 KM. Tylko wtedy robi się już mniej tanio – cena auta wzrasta do 61 900 zł.

Jeszcze fajniej byłoby mieć pod maską 100 konnego 1.6 BlueHDI, który wyróżnia się niższym spalaniem i lepszymi osiągami. Do tego moment obrotowy 254 Nm powinien bardzo pomagać przy wyprzedzaniu w trasie. Cactus z tym silnikiem kosztuje jednak minimum 68 900 zł.

KANAPA Z PRZODU
Skrzynia biegów jest manualna, ma 5 przełożeń w przód i choć trudno ją nazwać sportową, robi co do niej należy. Jej największym mankamentem jest to, że wymagała znalezienia miejsca na lewarek. Bowiem tylko z automatem ETG możemy zdecydować się na kanapę z przodu zamiast dwóch zwykłych foteli, a ja wciąż głęboko wierzę, że cały sens Cactusa sprowadza się właśnie do tej kanapy.

SKRZYNIA BIEGÓW
Niestety jest też druga strona medalu. Problemem przednią kanapą jest wspomniany automat, a w zasadzie skrzynia zautomatyzowana. Jej zaletą jest brak konieczności przerzucania biegów i niższe spalanie w porównaniu klasycznego automatu. Citroen w katalogu podaje nawet, że jest lepsze niż w skrzyni manualnej, co już wydaje się nieco podejrzane, ale niech im będzie.

Jej wadą w porównaniu do automatu jest znowu konieczność popuszczania gazu przy zmianie biegów. Wszystko po to, by zachować idealną płynność, jak w skrzyni manualnej. Wersją ETG jeździłem tylko kilkadziesiąt minut (a egzemplarzem testowym ze skrzynią manualną – tydzień) i zautomatyzowana przekładnia sprawiała wrażenie leniwej, a inni recenzenci w większości też nie są zachwyceni. Ale prawda jest jedna, nie ma ETG, nie ma kanapy.

WNĘTRZE
Poza tym to idealny samochód jeżeli chodzi o wnętrze, a każdy kto myśli inaczej ten nie zna umiaru. Cactus ma wyrzucone absolutnie wszystko co niepotrzebne, a takie rozwiązania chwalę ponad miarę. Zamiast nadmiaru gałek i przycisków wsadzono 2 ekrany. Wnętrze wygląda przez to bardzo nowocześnie i efektownie. Z racji, że pół życia spędziłem ze smartfonem w ręku, chciałbym żeby więcej aut wyglądało w środku jak C4 Cactus. To jednak wyjątkowo mało popularna opinia, sprzeczna ze zdaniem licznej frakcji konserwatywnej.

DACH PANORAMICZNY
No i dach panoramiczny powinien być w standardzie, a nie jest. Jeżeli taki dach został stworzony z myślą o jakimkolwiek aucie, to jest nim właśnie Cactus. Trzeba jednak do niego dopłacić 2000 zł i jest dostępny dopiero od wersji Feel, która też nie jest wersją najtańszą.

BRAK OBROTOMIERZA I NAWIGACJI
Citroen trochę popłynął w dwóch kwestiach. Pierwsza to obrotomierz. Tutaj wprawdzie wyraźnie było wiadomo, kiedy silnik wkręca się na obroty, no ale... Druga to nawigacja. W każdym Cactusie standardowo montowany jest duży ekran na samym środku, stanowiący przecież droższą część każdej nawigacji. W naszym zabrakło czujnika GPS, jednego przycisku i oprogramowania, a fakt takiego oszczędzania wywołuje u mnie silny dyskomfort. Poza tym wykończenie i oryginalna stylistyka robią pozytywne wrażenie, a projektanci nie olali przy tym funkcjonalności, a tak łatwo przecież popłynąć.

Być może jakieś plastiki były gdzieśtam twarde, ale ja wciąż zupełnie nie wiem po co mam zajmować swoją głowę takimi rzeczami. Ważniejsze było to, że kierownica była wygodna, chociaż dla mnie trochę za duża. Zwłaszcza po tym, co zobaczyłem w nowym Peugeocie 308. Część osób marudziła też na złą pozycję za kierownicą. Jako osobnik o wzroście 190 cm, nie potwierdzam tych podłych przytyków, jechało się bardzo wygodnie.

WYCIERACZKI BEZ SPRYSKIWACZY
Są też wycieraczki, które nie mają spryskiwaczy na masce. Te zostały wbudowane w wycieraczkę, przez co nie mamy mgiełki na szybie, która zawsze przez krótką chwilę przesłania nam widok przed autem. W tym przypadku woda cieknie bezpośrednio z pióra już podczas ruchu po szybie i to cała historia. Bardzo fajnie, ale to akurat jeden z nudniejszych elementów dla których Cactus mi się podoba.

Ok, są jeszcze dwa dosyć nudne tematy, o których trzeba wspomnieć. Pierwszy to zawieszenie, które naprawdę sprawdzało się na dziurawych drogach w mieście. Jazda po Lublinie sprawiała przyjemność, a nie o każdym samochodzie mogę tak napisać. Kolejna sprawa to air bump, czyli takie czarne te zamontowane na drzwiach. Mają kilka funkcji. Po pierwsze można je wciskać, jak się jest zdenerwowanym. Po drugie, nie obijemy drzwi na parkingu przed sklepem. No i dobrze wyglądają, zwłaszcza że można zmieniać ich kolory.

Standardowo i bez żadnej dopłaty są też światła LED z przodu, które z jakiegoś powodu pasują, choć w C4 Picasso i nowym Cherokee budzą lekkie niedowierzanie. LED-ów z tyłu zabrakło, a szkoda. W nietypowych reflektorach zamontowano zwykłe żarówki, więc przynajmniej wiemy co się zmieni po liftingu.

Trzeba też wiedzieć, że Cacatus bardzo zwraca uwagę. Do tego, jeżeli kupisz go w kolorze żółtym, masz wrażenie jakbyś nad autem miał wielką strzałkę z napisem „TUTAJ JESTEM”, co nie zawsze jest najlepszym pomysłem. C4 wygląda tak wprawdzie bardzo fajnie, ale w innych odcieniach karoseria wciąż robi wrażenie, ale jakby nieco mniej zabiega o atencję gawiedzi.

CENA
No i najważniejsze – nikt nie spodziewa się, że ten Citroen zaczyna się od 52 tys. zł, a wersja z testowanym przez nas silnikiem kosztuje niewiele więcej – 55 tys. zł. Ludzie oglądający C4 stawiali raczej na coś w okolicach 100 tys. zł, a chyba niezależnie od kwoty trudno o nowocześniej wyglądający samochód. Oznacza to również, że Cactus jest o 10 tys. tańszy w stosunku do najtańszego Nissana Juke, którego miałem okazję testować kilka tygodni temu. No i Juke nie wydaje mi się już tak fajny jak wcześniej.
    Wygląda na drogiego, a jest w miarę tani i można nim tanio jeździć. Citroen twierdzi, że C4 Cactus ma być alternatywą hatchbacków. Poza tym jest tak dziwny, jak wygląda. Ma 4,15 m długości, ale waży tylko 965 kg, a pod jego maską pracuje silnik z trzema cylindrami o mocy 82 KM.

    Zacznijmy od przewinień, bo posiadając samochód tak bardzo inny od tego co jeździ po polskich drogach, co chwilę będziesz słyszał dziwne pytania. Musisz być na nie gotowy i wiedzieć m.in., że Cactus nie ma prawego nawiewu powietrza. Oznacza że wioząc spoconego człowieka w słotny, jesienny dzień, prawa szyba szybko zaparuje i będzie trochę niezręczne. Nie ma też dzielonej tylnej kanapy. Przynajmniej wszyscy mówią, że nie ma. Ja w żadnym samochodzie jej nie szukałem, bo zawsze trzeba było składać całą kanapę, a przewożony obiekt i tak zwykle się nie mieścił.

    Nie otwierają się tylne szyby, można je tylko uchylić. Nic to nie zmienia, o ile nie masz z jakiegoś powodu nawyku częstego otwierania prawej tylnej szyby z przedniego lewego fotela. Poza tym te uchylane szyby w rzeczywistości były fajne, a ja spędziłem stanowczo za dużo czas otwierając i zamykając jedną z nich. Dlatego jakby ktoś mi powiedział że trzeba do tego dopłacić, prawdopodobnie bym uwierzył.

    3 CYLINDRY W AUCIE ZA 100 TYS ZŁ?
    No i silnik... w pierwszym kontakcie też nie robi najlepszego wrażenia. Po prostu nie tego dźwięku spodziewasz się po samochodzie, który wygląda na dwa razy więcej niż kosztuje. Jednak właśnie ten silnik w połączeniu z niewielką masą 965 kg sprawia, że Cactusem jeździ się ekonomicznie. Podczas trasy o długości 140 km, przy ok. 100 km/h osiągnąłem 5,4 litra na 100 km. Taki wynik po przetestowaniu paru podobnych samochodów sprawia, że czuję się bardzo usatysfakcjonowany. Dlatego jeżeli od silnika wymagasz kosztów, a nie dźwięków – dobrze dla ciebie.

    3 cylindrowy silnik o pojemności 1.2 litra brzmi jednak na tak, że odbierając samochód ucieszyłem się, że dali nam mocniejszego diesla. Po kilku chwilach okazało się jednak, że jest to dźwięk silnika zasilanego benzyną. Był wprawdzie wyjątkowo zimny, ale po 10 minutach jazdy moje zobojętnienie wobec tego odgłosu sięgnęło zenitu. Nie zmienia to faktu, że musisz być gotowy na jedno – dźwięk tych 3 cylindrów będzie tematem licznych rozmów o wyższości jednych rzecz nad drugimi.

    OSIAGI
    Moc 82 KM też nie jest wartością imponującą, ale w mieście zupełnie wystarczy. Sprint do 100 km/h wersji testowej Citroen tajemniczo określa określa na 12,9 – 14,5 s. To oznacza, że wyprzedzanie w trasie jest możliwe, ale rozsądne tylko do 90-100 km/h. Potem w ten manewr wkrada się wiele niepewności. Jeżeli twoje nerwy wciąż sprawiają, że musisz jeździć znacznie szybciej, lepiej żebyś zdecydował się na wersję turbo o mocy 110 KM. Tylko wtedy robi się już mniej tanio – cena auta wzrasta do 61 900 zł.

    Jeszcze fajniej byłoby mieć pod maską 100 konnego 1.6 BlueHDI, który wyróżnia się niższym spalaniem i lepszymi osiągami. Do tego moment obrotowy 254 Nm powinien bardzo pomagać przy wyprzedzaniu w trasie. Cactus z tym silnikiem kosztuje jednak minimum 68 900 zł.

    KANAPA Z PRZODU
    Skrzynia biegów jest manualna, ma 5 przełożeń w przód i choć trudno ją nazwać sportową, robi co do niej należy. Jej największym mankamentem jest to, że wymagała znalezienia miejsca na lewarek. Bowiem tylko z automatem ETG możemy zdecydować się na kanapę z przodu zamiast dwóch zwykłych foteli, a ja wciąż głęboko wierzę, że cały sens Cactusa sprowadza się właśnie do tej kanapy.

    SKRZYNIA BIEGÓW
    Niestety jest też druga strona medalu. Problemem przednią kanapą jest wspomniany automat, a w zasadzie skrzynia zautomatyzowana. Jej zaletą jest brak konieczności przerzucania biegów i niższe spalanie w porównaniu klasycznego automatu. Citroen w katalogu podaje nawet, że jest lepsze niż w skrzyni manualnej, co już wydaje się nieco podejrzane, ale niech im będzie.

    Jej wadą w porównaniu do automatu jest znowu konieczność popuszczania gazu przy zmianie biegów. Wszystko po to, by zachować idealną płynność, jak w skrzyni manualnej. Wersją ETG jeździłem tylko kilkadziesiąt minut (a egzemplarzem testowym ze skrzynią manualną – tydzień) i zautomatyzowana przekładnia sprawiała wrażenie leniwej, a inni recenzenci w większości też nie są zachwyceni. Ale prawda jest jedna, nie ma ETG, nie ma kanapy.

    WNĘTRZE
    Poza tym to idealny samochód jeżeli chodzi o wnętrze, a każdy kto myśli inaczej ten nie zna umiaru. Cactus ma wyrzucone absolutnie wszystko co niepotrzebne, a takie rozwiązania chwalę ponad miarę. Zamiast nadmiaru gałek i przycisków wsadzono 2 ekrany. Wnętrze wygląda przez to bardzo nowocześnie i efektownie. Z racji, że pół życia spędziłem ze smartfonem w ręku, chciałbym żeby więcej aut wyglądało w środku jak C4 Cactus. To jednak wyjątkowo mało popularna opinia, sprzeczna ze zdaniem licznej frakcji konserwatywnej.

    DACH PANORAMICZNY
    No i dach panoramiczny powinien być w standardzie, a nie jest. Jeżeli taki dach został stworzony z myślą o jakimkolwiek aucie, to jest nim właśnie Cactus. Trzeba jednak do niego dopłacić 2000 zł i jest dostępny dopiero od wersji Feel, która też nie jest wersją najtańszą.

    BRAK OBROTOMIERZA I NAWIGACJI
    Citroen trochę popłynął w dwóch kwestiach. Pierwsza to obrotomierz. Tutaj wprawdzie wyraźnie było wiadomo, kiedy silnik wkręca się na obroty, no ale... Druga to nawigacja. W każdym Cactusie standardowo montowany jest duży ekran na samym środku, stanowiący przecież droższą część każdej nawigacji. W naszym zabrakło czujnika GPS, jednego przycisku i oprogramowania, a fakt takiego oszczędzania wywołuje u mnie silny dyskomfort. Poza tym wykończenie i oryginalna stylistyka robią pozytywne wrażenie, a projektanci nie olali przy tym funkcjonalności, a tak łatwo przecież popłynąć.

    Być może jakieś plastiki były gdzieśtam twarde, ale ja wciąż zupełnie nie wiem po co mam zajmować swoją głowę takimi rzeczami. Ważniejsze było to, że kierownica była wygodna, chociaż dla mnie trochę za duża. Zwłaszcza po tym, co zobaczyłem w nowym Peugeocie 308. Część osób marudziła też na złą pozycję za kierownicą. Jako osobnik o wzroście 190 cm, nie potwierdzam tych podłych przytyków, jechało się bardzo wygodnie.

    WYCIERACZKI BEZ SPRYSKIWACZY
    Są też wycieraczki, które nie mają spryskiwaczy na masce. Te zostały wbudowane w wycieraczkę, przez co nie mamy mgiełki na szybie, która zawsze przez krótką chwilę przesłania nam widok przed autem. W tym przypadku woda cieknie bezpośrednio z pióra już podczas ruchu po szybie i to cała historia. Bardzo fajnie, ale to akurat jeden z nudniejszych elementów dla których Cactus mi się podoba.

    Ok, są jeszcze dwa dosyć nudne tematy, o których trzeba wspomnieć. Pierwszy to zawieszenie, które naprawdę sprawdzało się na dziurawych drogach w mieście. Jazda po Lublinie sprawiała przyjemność, a nie o każdym samochodzie mogę tak napisać. Kolejna sprawa to air bump, czyli takie czarne te zamontowane na drzwiach. Mają kilka funkcji. Po pierwsze można je wciskać, jak się jest zdenerwowanym. Po drugie, nie obijemy drzwi na parkingu przed sklepem. No i dobrze wyglądają, zwłaszcza że można zmieniać ich kolory.

    Standardowo i bez żadnej dopłaty są też światła LED z przodu, które z jakiegoś powodu pasują, choć w C4 Picasso i nowym Cherokee budzą lekkie niedowierzanie. LED-ów z tyłu zabrakło, a szkoda. W nietypowych reflektorach zamontowano zwykłe żarówki, więc przynajmniej wiemy co się zmieni po liftingu.

    Trzeba też wiedzieć, że Cacatus bardzo zwraca uwagę. Do tego, jeżeli kupisz go w kolorze żółtym, masz wrażenie jakbyś nad autem miał wielką strzałkę z napisem „TUTAJ JESTEM”, co nie zawsze jest najlepszym pomysłem. C4 wygląda tak wprawdzie bardzo fajnie, ale w innych odcieniach karoseria wciąż robi wrażenie, ale jakby nieco mniej zabiega o atencję gawiedzi.

    CENA
    No i najważniejsze – nikt nie spodziewa się, że ten Citroen zaczyna się od 52 tys. zł, a wersja z testowanym przez nas silnikiem kosztuje niewiele więcej – 55 tys. zł. Ludzie oglądający C4 stawiali raczej na coś w okolicach 100 tys. zł, a chyba niezależnie od kwoty trudno o nowocześniej wyglądający samochód. Oznacza to również, że Cactus jest o 10 tys. tańszy w stosunku do najtańszego Nissana Juke, którego miałem okazję testować kilka tygodni temu. No i Juke nie wydaje mi się już tak fajny jak wcześniej.

    Komentarze

    Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…