Reklama
Innymi słowy, sytuacja jest idealna. Kupujesz typowego vana, żona jest zachwycona, bo nie dość że nowy samochód jest definicją przeciętności i ludzie nie będą gadali, to jeszcze jest beżowy, a beżowy jest praktyczny. Żona nie wie jednak i wiedzieć nie musi, że ten samochód rozpędza się do setki w czasie krótszym, niż większość pojazdów o sportowym zacięciu i z literkami na tylnej klapie w kolorze czerwonym. Ta historia trwałaby w najlepsze gdyby nie fakt, że właśnie czytasz o pierwszym BMW... z napędem na przód.
Reklama
Komentarze