Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 9 takich materiałów
    Gry planszowe dla całej rodziny - idealne na jesienne wieczory – Co zrobić, by długie jesienne i zimowe wieczory były znacznie ciekawsze? Wybierz gry planszowe dla całej rodziny i zaproś najbliższych do rozgrywki! Cała rodzina będzie się świetnie bawić, a najmłodsi dodatkowo mogą się wiele nauczyć. Sprawdź, w jakie gry warto zagrać tej jesieni - i bawcie się dobrze!
Gra w gry planszowe (bogata oferta na TaniaKsiazka.pl) z całą rodziną to nie tylko doskonała rozrywka, ale także sposób na budowanie silniejszych więzi i kolekcjonowanie wspomnień, które będą towarzyszyć nam przez lata. Wspólne spędzanie czasu przy planszówkach nie tylko rozwija umiejętności logicznego myślenia i współpracy, ale także wprowadza do naszego domu atmosferę pełną śmiechu i radości. Podczas gry wszyscy członkowie rodziny mają okazję do nawiązania bliższych relacji, poznania nawzajem swoich mocnych stron i (czasem zaskakujących) reakcji, to także idealna okazja do dzielenia się kreatywnymi pomysłami i strategiami. Dla dzieci to często pierwsza sposobność do doświadczania emocji zwycięstwa i nauki z porażek.
Gry planszowe dla całej rodziny - 7 emocjonujących tytułów
Gry planszowe stwarzają bezpieczną, swobodną przestrzeń do rozmów i zabawy. W dzisiejszym zabieganym świecie wydaje się to szczególnie ważne. Mogą stać się znakomitą rodzinną tradycją, sposobem na wypoczynek offline i umilenie sobie czasu w zimne, jesienne wieczory. Dlatego zaskocz bliskich – wybierz kilka tytułów gier z naszej listy i zaproś rodzinę do gry!
Mistakos (Trefl)
To gra zręcznościowa dostępna dla graczy już od 5 roku życia. Zadanie jest proste: gracze muszą ułożyć jak najwyższą wieżę z małych krzesełek, które znajdą w pudełku. Wygrywa osoba, która pozbędzie się wszystkich swoich krzesełek, a za zburzenie wieży są naliczane punkty karne. Niestabilna wieża z krzesełek wymaga rozwagi, sporo szczęścia i spostrzegawczości - który z członków Waszej rodziny okaże się najlepszy?
Trudniejsza wersja to Mistakos. Wyższy szczebel - w tej grze znajdują się także drabiny, które skomplikują rozgrywkę.
La Cucaracha (Ravensburger)
Ta gra może ożywić wieczory spędzane w domu, a wszystko za sprawą… karalucha! Gracze wcielają się w kucharzy, w których kuchni pojawiły się karaluchy. Muszą jak najszybciej zwabić szkodnika do pułapki, równocześnie odciągając go od pułapek przeciwników. Główny bohater całego zamieszania to nanorobot, który udaje karalucha i porusza się po planszy - labiryncie stworzonym z obrotowych sztućców. Rzut kostką wskazuje, który sztuciec gracz może przesunąć, tym samym otwierając lub zamykając karaluchowi drogę. Ta gra wywołuje sporo śmiechu i ma proste zasady - można w nią grać od 6. roku życia.
Wędrujące wieże (Rebel)
To nieco trudniejsza gra (dla dzieci od 8. roku życia), jednak nietypowa forma rozgrywki z okrągłą planszą z pewnością wciągnie całą rodzinę. Rozgrywka przenosi nas do fantastycznej krainy - Kruczego Królestwa, w którym uczniowie szkoły magii, aby zdać ostatni egzamin, muszą dotrzeć do zamku kruków, po drodze pokonując Wędrujące Wieże i rzucając zaklęcia. Wygrywa ten gracz, który jako pierwszy umieści wszystkich swoich uczniów magii w zamku kruków. Zasady tej gry są na tyle proste, że możemy w nią grać z nieco starszymi dziećmi, a równocześnie możliwość tworzenia strategii i kombinowania, jak osiągnąć cel, wciągnie nawet dorosłych miłośników planszówek.
Baśniowa Gospoda (Paolo Mori i Remo Conzadori)
Ta gra z pewnością zwróci Waszą uwagę piękną szatą graficzną i ciekawą formą rozgrywki. Kiedy rozpoczyna się Baśniowy Targ, różne stworzenia z baśni szukają noclegu w gospodzie. Trzeba odpowiednio ulokować je w wolnych pokojach oraz wykorzystać ich zdolności. Gracze walczą o tytuł najbogatszego gospodarza i zwycięża ten, któremu uda się zdobyć najwięcej monet.
Rozgrywka trwa zaledwie 15-20 minut, więc jest idealna dla dzieci, które szybko się nudzą. Bardzo jednak możliwe, że kiedy już poznacie tę grę, zechcecie zagrać w Baśniową Gospodę kilka razy z rzędu!
Dzieci kontra Rodzice. Czego o sobie nie wiecie? (NetMedia)
Ta niedroga gra stanowi odpowiedź na potrzeby dzisiejszego, zabieganego świata. Coraz mniej czasu spędzamy w rodzinnym gronie, rozmawiamy o sobie nawzajem i lepiej poznajemy własne potrzeby, marzenia, a nawet codzienne życie poza domem. Dzieci kontra Rodzice. Czego o sobie nie wiecie? zachęci nas do tego, stając się początkiem wielu ciekawych rozmów między dziećmi i rodzicami.
Gra zawiera pytania o kilku poziomach trudności, podzielone na te, które dzieci zadają rodzicom i te, które rodzice zadają dzieciom. Pytania, z jakimi się zmierzycie, to m.in. “Jaki jest ulubiony film mamy i taty?” albo “Czy chcę mieć więcej rodzeństwa?”. Gra jest przeznaczona dla dzieci od 6. roku życia i dostępne są różne jej warianty (np. edycja świąteczna). Przygotujcie ulubione przekąski, zróbcie ciepłe kakao i zacznijcie grę!
5 sekund. Junior (Trefl)
Wersja Junior tej popularnej gry towarzyskiej jest dedykowana maluchom od 6. roku życia, a zwykła - dzieciom od 8. roku życia. Powstały też warianty 5 sekund 2.0 oraz wersja dla dorosłych. Zasady są banalnie proste i z pewnością obudzą ducha rywalizacji nawet w najspokojniejszych członkach waszej rodziny. Gracze po kolei losują karty i mają 5 sekund, by wymienić trzy rzeczy, np. trzy smaki dżemu.
Co ważne, gra daje wszystkim równe szanse - pytania dla młodszych uczestników są umieszczone na żółtej stronie kart, a dla starszych - na stronie czerwonej. Presja czasu wymaga szybkiego myślenia, refleksu, a także prowokuje zabawne pomyłki, więc w czasie rozgrywki możecie liczyć na dużo śmiechu!
Każda z tych gier może ożywić nudny jesienny wieczór. Wspólna rozgrywka pozwala na ciekawe spędzenie czasu w gronie rodziny, wzbudza wiele pozytywnych emocji i daje możliwość dowiedzenia się czegoś więcej o sobie nawzajem. Dla najmłodszych jest także okazją do nauki. Warto wykorzystać chłodne i ciemne miesiące na grę w gry planszowe! Być może stanie się to Waszą rodzinną tradycją?

    Co zrobić, by długie jesienne i zimowe wieczory były znacznie ciekawsze? Wybierz gry planszowe dla całej rodziny i zaproś najbliższych do rozgrywki! Cała rodzina będzie się świetnie bawić, a najmłodsi dodatkowo mogą się wiele nauczyć. Sprawdź, w jakie gry warto zagrać tej jesieni - i bawcie się dobrze!

    Gra w gry planszowe (bogata oferta na TaniaKsiazka.pl) z całą rodziną to nie tylko doskonała rozrywka, ale także sposób na budowanie silniejszych więzi i kolekcjonowanie wspomnień, które będą towarzyszyć nam przez lata. Wspólne spędzanie czasu przy planszówkach nie tylko rozwija umiejętności logicznego myślenia i współpracy, ale także wprowadza do naszego domu atmosferę pełną śmiechu i radości. Podczas gry wszyscy członkowie rodziny mają okazję do nawiązania bliższych relacji, poznania nawzajem swoich mocnych stron i (czasem zaskakujących) reakcji, to także idealna okazja do dzielenia się kreatywnymi pomysłami i strategiami. Dla dzieci to często pierwsza sposobność do doświadczania emocji zwycięstwa i nauki z porażek.

    Gry planszowe dla całej rodziny - 7 emocjonujących tytułów

    Gry planszowe stwarzają bezpieczną, swobodną przestrzeń do rozmów i zabawy. W dzisiejszym zabieganym świecie wydaje się to szczególnie ważne. Mogą stać się znakomitą rodzinną tradycją, sposobem na wypoczynek offline i umilenie sobie czasu w zimne, jesienne wieczory. Dlatego zaskocz bliskich – wybierz kilka tytułów gier z naszej listy i zaproś rodzinę do gry!

    Mistakos (Trefl)

    To gra zręcznościowa dostępna dla graczy już od 5 roku życia. Zadanie jest proste: gracze muszą ułożyć jak najwyższą wieżę z małych krzesełek, które znajdą w pudełku. Wygrywa osoba, która pozbędzie się wszystkich swoich krzesełek, a za zburzenie wieży są naliczane punkty karne. Niestabilna wieża z krzesełek wymaga rozwagi, sporo szczęścia i spostrzegawczości - który z członków Waszej rodziny okaże się najlepszy?

    Trudniejsza wersja to Mistakos. Wyższy szczebel - w tej grze znajdują się także drabiny, które skomplikują rozgrywkę.

    La Cucaracha (Ravensburger)

    Ta gra może ożywić wieczory spędzane w domu, a wszystko za sprawą… karalucha! Gracze wcielają się w kucharzy, w których kuchni pojawiły się karaluchy. Muszą jak najszybciej zwabić szkodnika do pułapki, równocześnie odciągając go od pułapek przeciwników. Główny bohater całego zamieszania to nanorobot, który udaje karalucha i porusza się po planszy - labiryncie stworzonym z obrotowych sztućców. Rzut kostką wskazuje, który sztuciec gracz może przesunąć, tym samym otwierając lub zamykając karaluchowi drogę. Ta gra wywołuje sporo śmiechu i ma proste zasady - można w nią grać od 6. roku życia.

    Wędrujące wieże (Rebel)

    To nieco trudniejsza gra (dla dzieci od 8. roku życia), jednak nietypowa forma rozgrywki z okrągłą planszą z pewnością wciągnie całą rodzinę. Rozgrywka przenosi nas do fantastycznej krainy - Kruczego Królestwa, w którym uczniowie szkoły magii, aby zdać ostatni egzamin, muszą dotrzeć do zamku kruków, po drodze pokonując Wędrujące Wieże i rzucając zaklęcia. Wygrywa ten gracz, który jako pierwszy umieści wszystkich swoich uczniów magii w zamku kruków. Zasady tej gry są na tyle proste, że możemy w nią grać z nieco starszymi dziećmi, a równocześnie możliwość tworzenia strategii i kombinowania, jak osiągnąć cel, wciągnie nawet dorosłych miłośników planszówek.

    Baśniowa Gospoda (Paolo Mori i Remo Conzadori)

    Ta gra z pewnością zwróci Waszą uwagę piękną szatą graficzną i ciekawą formą rozgrywki. Kiedy rozpoczyna się Baśniowy Targ, różne stworzenia z baśni szukają noclegu w gospodzie. Trzeba odpowiednio ulokować je w wolnych pokojach oraz wykorzystać ich zdolności. Gracze walczą o tytuł najbogatszego gospodarza i zwycięża ten, któremu uda się zdobyć najwięcej monet.

    Rozgrywka trwa zaledwie 15-20 minut, więc jest idealna dla dzieci, które szybko się nudzą. Bardzo jednak możliwe, że kiedy już poznacie tę grę, zechcecie zagrać w Baśniową Gospodę kilka razy z rzędu!

    Dzieci kontra Rodzice. Czego o sobie nie wiecie? (NetMedia)

    Ta niedroga gra stanowi odpowiedź na potrzeby dzisiejszego, zabieganego świata. Coraz mniej czasu spędzamy w rodzinnym gronie, rozmawiamy o sobie nawzajem i lepiej poznajemy własne potrzeby, marzenia, a nawet codzienne życie poza domem. Dzieci kontra Rodzice. Czego o sobie nie wiecie? zachęci nas do tego, stając się początkiem wielu ciekawych rozmów między dziećmi i rodzicami.

    Gra zawiera pytania o kilku poziomach trudności, podzielone na te, które dzieci zadają rodzicom i te, które rodzice zadają dzieciom. Pytania, z jakimi się zmierzycie, to m.in. “Jaki jest ulubiony film mamy i taty?” albo “Czy chcę mieć więcej rodzeństwa?”. Gra jest przeznaczona dla dzieci od 6. roku życia i dostępne są różne jej warianty (np. edycja świąteczna). Przygotujcie ulubione przekąski, zróbcie ciepłe kakao i zacznijcie grę!

    5 sekund. Junior (Trefl)

    Wersja Junior tej popularnej gry towarzyskiej jest dedykowana maluchom od 6. roku życia, a zwykła - dzieciom od 8. roku życia. Powstały też warianty 5 sekund 2.0 oraz wersja dla dorosłych. Zasady są banalnie proste i z pewnością obudzą ducha rywalizacji nawet w najspokojniejszych członkach waszej rodziny. Gracze po kolei losują karty i mają 5 sekund, by wymienić trzy rzeczy, np. trzy smaki dżemu.

    Co ważne, gra daje wszystkim równe szanse - pytania dla młodszych uczestników są umieszczone na żółtej stronie kart, a dla starszych - na stronie czerwonej. Presja czasu wymaga szybkiego myślenia, refleksu, a także prowokuje zabawne pomyłki, więc w czasie rozgrywki możecie liczyć na dużo śmiechu!

    Każda z tych gier może ożywić nudny jesienny wieczór. Wspólna rozgrywka pozwala na ciekawe spędzenie czasu w gronie rodziny, wzbudza wiele pozytywnych emocji i daje możliwość dowiedzenia się czegoś więcej o sobie nawzajem. Dla najmłodszych jest także okazją do nauki. Warto wykorzystać chłodne i ciemne miesiące na grę w gry planszowe! Być może stanie się to Waszą rodzinną tradycją?

    27 listopada 2023, 21:14 przez Charakterek (PW) | Do ulubionych
    Film pokazuje przykładową procedurę wymiany mikrostyku w zamku drzwi. Jest on odpowiedzialny za zapalanie oświetlenia wnętrza oraz informacji o otwartych drzwiach.
    6 stycznia 2020, 11:02 przez ShotFix (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    YouTube.com/ShotFix

    Po raz kolejny na teren Zamku Topacz zjechały setki klasycznych samochodów z różnych zakątków Europy
    12 września 2018, 19:48 przez xwiewior (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    Własne

    Spot 3xFSO – Duży Fiat, Polonez Kryzysowy (wersja C) i Polonez 1500 :) 
Sesja z zjazdu Starych Samochodów na Zamku w Chudowie. (śląskie)
    Duży Fiat, Polonez Kryzysowy (wersja C) i Polonez 1500 :)
    Sesja z zjazdu Starych Samochodów na Zamku w Chudowie. (śląskie)
    18 czerwca 2018, 12:05 przez mlodzieniecfso (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    własne

    Przestało Ci się zapalać oświetlenie wnętrza? Nie masz sygnału otwartych drzwi? Nie brzęczy, jak otwierasz drzwi i masz włączone światła? Winę za to ponosi uszkodzony mikrostyk w zamku drzwi. A jak zamek wymienić? Zobacz!
    16 czerwca 2018, 23:38 przez Charakterek (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Szlachecka Astra – Astra f 1.7 TD w Tosterup (Szwecja)
    Astra f 1.7 TD w Tosterup (Szwecja)
    1 grudnia 2017, 10:13 przez Barteklabro (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    Prywatne zbiory

    W tym vlogu wybieramy się do Augustowa na mały pokaz łodzi Bayliner Polska oraz Mercedes-Benz, również zahaczyliśmy o II Podlaskie Auto Cafe - Zamek w Tykocinie które odbywa się na zamku w Tykocinie. Zapraszamy do oglądania.
    4 sierpnia 2017, 17:23 przez clayde (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Nowa Warszawa – Nowa Warszawa

Pol­ska mo­to­ry­za­cja po­wo­li się od­ra­dza. Na razie bar­dzo nie­śmia­ło, przede wszyst­kim na de­skach kre­ślar­skich i w ga­ra­żach fa­scy­na­tów. Można jed­nak od­waż­nie po­wie­dzieć, że duch w na­ro­dzie nie zgi­nął.

Jakiś czas temu grupa za­pa­leń­ców roz­po­czę­ła "wy­ścig na Sy­re­ny Sport". Trzy nie­za­leż­ne ekipy po­sta­no­wi­ły wskrze­sić "ce­sa­rzo­wą szos". Tak po­ja­wi­ły się re­pli­ki Sy­re­ny Sport - "naj­pięk­niej­sze­go sa­mo­cho­du zza że­la­znej kur­ty­ny".

Dwóch pro­jek­tan­tów z Wro­cła­wia także po­sta­no­wi­ło oddać hołd pol­skiej mo­to­ry­za­cji. Mi­chał i Paweł Ko­zioł­ko­wie chcą zbu­do­wać na­stęp­cę FSO War­sza­wy.

Ini­cja­ty­wą prze­wod­nią pro­jek­tu jest po­łą­cze­nie in­no­wa­cyj­no­ści po­jaz­du na miarę XXI wiwku z re­tro­de­si­gnem cha­rak­te­ry­stycz­nym dla kul­to­we­go auta.

Prace są już na mocno za­awan­so­wa­nym eta­pie. Jak za­po­wia­da ini­cja­tor przed­się­wzię­cia za kil­ka­na­ście mie­się­cy po­wi­nien po­ja­wić się pro­to­typ.

Sama kon­struk­cja bę­dzie ba­zo­wać na BMW M5, prze­ka­za­nej eki­pie przez bel­gij­skie­go in­we­sto­ra. Ka­ro­se­ria i wnę­trze zo­sta­ły za­pro­jek­to­wa­ne od nowa. W po­rów­na­niu do BMW M5 roz­staw osi bę­dzie więk­szy o 8 cm. Pod maską znaj­dzie się 5-li­tro­wy sil­nik V10 o mocy 600 KM po­cho­dzą­cy z ba­war­skie­go mo­de­lu.

Bu­do­wa pierw­sze­go eg­zem­pla­rza po­chło­nie około pół mi­lio­na zło­tych. Moce prze­ro­bo­we ob­li­czo­ne są na trzy sa­mo­cho­dy rocz­nie – do­ce­lo­wo ma po­wstać 10 sztuk. Pre­mie­ro­wy pokaz pro­to­ty­po­we­go auta za­pla­no­wa­ny jest na maj/czer­wiec 2014 na zamku w Klicz­ko­wie.

Do pro­jek­tu do­łą­czy­ły także Pol­skie firmy, które wspie­ra­ją przed­się­wzię­cie re­kla­mą, fi­nan­so­wo, w for­mie prze­ka­za­nych czę­ści, a także słu­żą­ce po­mo­cą przy wy­ko­na­niu  po­szcze­gól­nych ele­men­tów auta. Cały pro­jekt udaje się re­ali­zo­wać dzię­ki po­łą­cze­niu sił ekipy New War­saw i firmy Abo­ut-S.

Do­dat­ko­wo przy pro­jek­cie współ­pra­cu­ją: E-pro­to­ty­py.​pl, 3r­Stu­dio, Novol, Le­xa­ni, Tenzi, Ga­le­ria In­di­go, Urban, We're­4de­ta­iling, Mind­field pro­ject, In­ter­me­dio, Pe­tro­ba­za, In­vent, Ae­ro­graf Piotr Par­czew­ski, Mad­pi­xel.​pl
    Nowa Warszawa

    Pol­ska mo­to­ry­za­cja po­wo­li się od­ra­dza. Na razie bar­dzo nie­śmia­ło, przede wszyst­kim na de­skach kre­ślar­skich i w ga­ra­żach fa­scy­na­tów. Można jed­nak od­waż­nie po­wie­dzieć, że duch w na­ro­dzie nie zgi­nął.

    Jakiś czas temu grupa za­pa­leń­ców roz­po­czę­ła "wy­ścig na Sy­re­ny Sport". Trzy nie­za­leż­ne ekipy po­sta­no­wi­ły wskrze­sić "ce­sa­rzo­wą szos". Tak po­ja­wi­ły się re­pli­ki Sy­re­ny Sport - "naj­pięk­niej­sze­go sa­mo­cho­du zza że­la­znej kur­ty­ny".

    Dwóch pro­jek­tan­tów z Wro­cła­wia także po­sta­no­wi­ło oddać hołd pol­skiej mo­to­ry­za­cji. Mi­chał i Paweł Ko­zioł­ko­wie chcą zbu­do­wać na­stęp­cę FSO War­sza­wy.

    Ini­cja­ty­wą prze­wod­nią pro­jek­tu jest po­łą­cze­nie in­no­wa­cyj­no­ści po­jaz­du na miarę XXI wiwku z re­tro­de­si­gnem cha­rak­te­ry­stycz­nym dla kul­to­we­go auta.

    Prace są już na mocno za­awan­so­wa­nym eta­pie. Jak za­po­wia­da ini­cja­tor przed­się­wzię­cia za kil­ka­na­ście mie­się­cy po­wi­nien po­ja­wić się pro­to­typ.

    Sama kon­struk­cja bę­dzie ba­zo­wać na BMW M5, prze­ka­za­nej eki­pie przez bel­gij­skie­go in­we­sto­ra. Ka­ro­se­ria i wnę­trze zo­sta­ły za­pro­jek­to­wa­ne od nowa. W po­rów­na­niu do BMW M5 roz­staw osi bę­dzie więk­szy o 8 cm. Pod maską znaj­dzie się 5-li­tro­wy sil­nik V10 o mocy 600 KM po­cho­dzą­cy z ba­war­skie­go mo­de­lu.

    Bu­do­wa pierw­sze­go eg­zem­pla­rza po­chło­nie około pół mi­lio­na zło­tych. Moce prze­ro­bo­we ob­li­czo­ne są na trzy sa­mo­cho­dy rocz­nie – do­ce­lo­wo ma po­wstać 10 sztuk. Pre­mie­ro­wy pokaz pro­to­ty­po­we­go auta za­pla­no­wa­ny jest na maj/czer­wiec 2014 na zamku w Klicz­ko­wie.

    Do pro­jek­tu do­łą­czy­ły także Pol­skie firmy, które wspie­ra­ją przed­się­wzię­cie re­kla­mą, fi­nan­so­wo, w for­mie prze­ka­za­nych czę­ści, a także słu­żą­ce po­mo­cą przy wy­ko­na­niu po­szcze­gól­nych ele­men­tów auta. Cały pro­jekt udaje się re­ali­zo­wać dzię­ki po­łą­cze­niu sił ekipy New War­saw i firmy Abo­ut-S.

    Do­dat­ko­wo przy pro­jek­cie współ­pra­cu­ją: E-pro­to­ty­py.​pl, 3r­Stu­dio, Novol, Le­xa­ni, Tenzi, Ga­le­ria In­di­go, Urban, We're­4de­ta­iling, Mind­field pro­ject, In­ter­me­dio, Pe­tro­ba­za, In­vent, Ae­ro­graf Piotr Par­czew­ski, Mad­pi­xel.​pl
    16 lipca 2013, 20:35 przez pawel3 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (7)
    Lech z Opalenicy - pierwszy polski motocykl – Czy wiecie Państwo, że mamy w Polsce pomnik motocykla? Ja także o tym nie wiedziałem, dopóki nie trafiłem do Opalenicy pod Poznaniem, która stała się ostatnio znana jako siedziba reprezentacji Portugalii podczas Euro 2012. Historykom osada, założona pod koniec XIV wieku, kojarzy się przede wszystkim z jednym z najświetniejszych rodów Rzeczpospolitej, Opalińskimi herbu Łodzia, który wydał osobistości tak znakomite jak Łukasz Opaliński, marszałek koronny wiernie stojący przy królu Janie Kazimierzu podczas szwedzkiego potopu, a przy tym poeta, pisarz polityczny i teoretyk literatury. Była też królowa Polski Katarzyna z Opalińskich, żona Stanisława Leszczyńskiego. W XIX wieku Prusacy zatarli ostatnie ślady po zamku Opalińskich nad brzegiem rzeki Mogielnicy, za to wjeżdżając dziś do dziesięciotysięcznego miasteczka szosą od strony Poznania nie sposób nie zauważyć sporej tablicy informującej, że to właśnie tu wyprodukowano pierwszy polski motocykl! Nazywał się Lech. Zarówno tablicę jak i  metalowy posążek motocykla na rynku ufundował miejscowy klub motorowy, który wśród swoich statutowych celów zapisał kultywowanie pamięci o tym ambitnym przedsięwzięciu. 
W niektórych opracowaniach jako twórcę pierwszych w Polsce motocykli wymienia się Henryka Choińskiego, znanego w Warszawie sportowca, gwiazdę toru na Dynasach. Trudno jednak uznać jego konstrukcje przeznaczone do ścigania się na betonowym owalu u podnóża wiślanej skarpy za wyroby przemysłowe, a jego samego - za producenta. Za datę początkową polskiej produkcji motocykli przyjmuje się więc początek roku 1929, gdy w Państwowej Wytwórni Samochodów przy ulicy Terespolskiej na warszawskiej Pradze powstała seria CWS-ów M 55, dość wiernie skopiowanych z Harleya-Davidsona i Indiana. Pośpiech i niekompetencja konstruktorów sprawiły, że maszyny były pełne wad i usterek. Pełnowartościowym motocyklem okazała się dopiero udoskonalona wersja z początku lat 30. nosząca nazwę CWS 111, a następnie Sokół. W Opalenicy przedsiębiorstwo noszące trochę na wyrost nazwę "Pierwsza Fabryka Motocykli w Polsce" wystartowało 1 stycznia roku 1929. Budowę próbnej serii motocykli rozpoczęto w dwa tygodnie później, prototyp z nazwą "Lech" na zbiorniku paliwa gotowy był do prób w lutym!
Tak szybkie tempo nazywano kiedyś amerykańskim i w przypadku opalenickim nie była to wcale metafora. Lecha zaprojektował inżynier Władysław Zaleski, który po odrodzeniu Polski w roku 1918 powrócił do kraju z USA. Legitymował się przeszło dwudziestoletnią praktyką w tamtejszych biurach konstrukcyjnych. Spiritus movens całego przedsięwzięcia był obywatel Opalenicy Wacław Sawicki, który wcześniej przez kilka lat prowadził w miasteczku garbarnię parową noszącą nazwę "Towarzystwo Akcyjne W. Sawicki i Spółka". Po zlikwidowanym w 1927 roku zakładzie pozostały trzy hale o łącznej powierzchni 840 metrów kwadratowych i w jednej z nich ulokowano warsztat, w którym powstały pierwsze Lechy. Dwie pozostałe hale miały być zagospodarowane po uruchomieniu produkcji seryjnej. Z zachowanych dokumentów wynika, że Pierwsza Fabryka Motocykli w Polsce dysponowała dwiema tokarniami, szlifierką, wiertarką, piłą poprzeczną, hartowniczym piecem gazowym, piecem i tyglami do wykonywania odlewów aluminiowych oraz warsztatem ślusarskim i małą kuźnią. Takich "fabryk" było jednak wtedy mnóstwo.
Rok 1929 - z czym kojarzy się nam ta data? Oczywiście z wybuchem wielkiego kryzysu, który rozpoczął się krachem na nowojorskiej giełdzie, a niebawem rozlał się na cały świat. Czas, gdy społeczeństwa gwałtownie ubożały, banki i przedsiębiorstwa bankrutowały, a bezrobocie rosło lawinowo był chyba najgorszym z możliwych do rozkręcania interesu. Sawicki zdawał sobie z tego sprawę i zabiegał o pozyskanie zamówień wojskowych. W grudniu 1929 roku wystąpił z pismem do MSWojsk. prosząc o określenie warunków, jakie musiałby spełniać motocykl by był uznany za przydatny dla armii. W Opalenicy pojawili się przedstawiciele Wojskowego Instytutu Badań Inżynierii w Warszawie. Pozytywnie ocenili intencje przedsiębiorcy, ale zwrócili uwagę na pewne niedostatki techniczne prototypów oraz na fakt, że motocykle budowano nie na podstawie szczegółowej dokumentacji lecz pobieżnych szkiców. To ostatnie może nasuwać wątpliwości co do kompetencji inżyniera Zaleskiego, ale przecież w podobnym stylu, kreśląc projekty na serwetkach i dokonując obliczeń w pamięci pracował genialny konstruktor, twórca m.in. samochodu CWS T-1, Tadeusz Tański. 
Zaleski znał motoryzację amerykańską i trudno się dziwić, że Lech wyglądał na nieco zmniejszoną kopię Harleya-Davidsona. Miał silnik dwucylindrowy, widlasty, dolnozaworowy połączony ze skrzynią biegów o trzech przełożeniach w osobnej obudowie. Jego pojemność - 500 cm sześć., moc 5 KM. W pierwszej wersji zbiornik paliwa znajdował się pod górną belką ramy, później wprowadzono nowocześniejszy, obły zbiornik osadzony na ramie. W prototypie brakowało też hamulca przedniego koła. Oryginalnie prezentowało się trapezowe zawieszenie przedniego koła resorowanego za pomocą tzw. sprężyn płaskich. Motocykl osiągał prędkość ok. 75 kilometrów na godzinę.
Korespondencja z ministerstwem trwała przez cały rok 1930. Wojskowi chwalili jakość motocykli i stosowanie w nich dużej liczby surowców i podzespołów krajowych. Formułowali też dość mgliste, ale budzące nadzieję obietnice "szerszej współpracy". Na wystawach przemysłowych stoisko Lecha było oblegane, a firma zdobywała dyplomy uznania. Lech w wersji sportowej uczestniczył w wielu rajdach i wyścigach. Nie wygrywał, ale w rękach czołowych wielkopolskich motocyklistów wykazywał się solidnością i niezawodnością. Gdy zaczęło brakować pieniędzy, Sawicki próbował przekształcić firmę w spółkę akcyjną. Bez powodzenia. Pierwsza próba stworzenia polskiej prywatnej fabryki motocykli zakończyła się fiaskiem po wyprodukowaniu kilkunastu bądź kilkudziesięciu jednośladów. Do naszych czasów nie przetrwał żaden z nich.

źródło: strona klubu motorowego "Lech 1929 Opalenica"
    Czy wiecie Państwo, że mamy w Polsce pomnik motocykla? Ja także o tym nie wiedziałem, dopóki nie trafiłem do Opalenicy pod Poznaniem, która stała się ostatnio znana jako siedziba reprezentacji Portugalii podczas Euro 2012. Historykom osada, założona pod koniec XIV wieku, kojarzy się przede wszystkim z jednym z najświetniejszych rodów Rzeczpospolitej, Opalińskimi herbu Łodzia, który wydał osobistości tak znakomite jak Łukasz Opaliński, marszałek koronny wiernie stojący przy królu Janie Kazimierzu podczas szwedzkiego potopu, a przy tym poeta, pisarz polityczny i teoretyk literatury. Była też królowa Polski Katarzyna z Opalińskich, żona Stanisława Leszczyńskiego. W XIX wieku Prusacy zatarli ostatnie ślady po zamku Opalińskich nad brzegiem rzeki Mogielnicy, za to wjeżdżając dziś do dziesięciotysięcznego miasteczka szosą od strony Poznania nie sposób nie zauważyć sporej tablicy informującej, że to właśnie tu wyprodukowano pierwszy polski motocykl! Nazywał się Lech. Zarówno tablicę jak i metalowy posążek motocykla na rynku ufundował miejscowy klub motorowy, który wśród swoich statutowych celów zapisał kultywowanie pamięci o tym ambitnym przedsięwzięciu.
    W niektórych opracowaniach jako twórcę pierwszych w Polsce motocykli wymienia się Henryka Choińskiego, znanego w Warszawie sportowca, gwiazdę toru na Dynasach. Trudno jednak uznać jego konstrukcje przeznaczone do ścigania się na betonowym owalu u podnóża wiślanej skarpy za wyroby przemysłowe, a jego samego - za producenta. Za datę początkową polskiej produkcji motocykli przyjmuje się więc początek roku 1929, gdy w Państwowej Wytwórni Samochodów przy ulicy Terespolskiej na warszawskiej Pradze powstała seria CWS-ów M 55, dość wiernie skopiowanych z Harleya-Davidsona i Indiana. Pośpiech i niekompetencja konstruktorów sprawiły, że maszyny były pełne wad i usterek. Pełnowartościowym motocyklem okazała się dopiero udoskonalona wersja z początku lat 30. nosząca nazwę CWS 111, a następnie Sokół. W Opalenicy przedsiębiorstwo noszące trochę na wyrost nazwę "Pierwsza Fabryka Motocykli w Polsce" wystartowało 1 stycznia roku 1929. Budowę próbnej serii motocykli rozpoczęto w dwa tygodnie później, prototyp z nazwą "Lech" na zbiorniku paliwa gotowy był do prób w lutym!
    Tak szybkie tempo nazywano kiedyś amerykańskim i w przypadku opalenickim nie była to wcale metafora. Lecha zaprojektował inżynier Władysław Zaleski, który po odrodzeniu Polski w roku 1918 powrócił do kraju z USA. Legitymował się przeszło dwudziestoletnią praktyką w tamtejszych biurach konstrukcyjnych. Spiritus movens całego przedsięwzięcia był obywatel Opalenicy Wacław Sawicki, który wcześniej przez kilka lat prowadził w miasteczku garbarnię parową noszącą nazwę "Towarzystwo Akcyjne W. Sawicki i Spółka". Po zlikwidowanym w 1927 roku zakładzie pozostały trzy hale o łącznej powierzchni 840 metrów kwadratowych i w jednej z nich ulokowano warsztat, w którym powstały pierwsze Lechy. Dwie pozostałe hale miały być zagospodarowane po uruchomieniu produkcji seryjnej. Z zachowanych dokumentów wynika, że Pierwsza Fabryka Motocykli w Polsce dysponowała dwiema tokarniami, szlifierką, wiertarką, piłą poprzeczną, hartowniczym piecem gazowym, piecem i tyglami do wykonywania odlewów aluminiowych oraz warsztatem ślusarskim i małą kuźnią. Takich "fabryk" było jednak wtedy mnóstwo.
    Rok 1929 - z czym kojarzy się nam ta data? Oczywiście z wybuchem wielkiego kryzysu, który rozpoczął się krachem na nowojorskiej giełdzie, a niebawem rozlał się na cały świat. Czas, gdy społeczeństwa gwałtownie ubożały, banki i przedsiębiorstwa bankrutowały, a bezrobocie rosło lawinowo był chyba najgorszym z możliwych do rozkręcania interesu. Sawicki zdawał sobie z tego sprawę i zabiegał o pozyskanie zamówień wojskowych. W grudniu 1929 roku wystąpił z pismem do MSWojsk. prosząc o określenie warunków, jakie musiałby spełniać motocykl by był uznany za przydatny dla armii. W Opalenicy pojawili się przedstawiciele Wojskowego Instytutu Badań Inżynierii w Warszawie. Pozytywnie ocenili intencje przedsiębiorcy, ale zwrócili uwagę na pewne niedostatki techniczne prototypów oraz na fakt, że motocykle budowano nie na podstawie szczegółowej dokumentacji lecz pobieżnych szkiców. To ostatnie może nasuwać wątpliwości co do kompetencji inżyniera Zaleskiego, ale przecież w podobnym stylu, kreśląc projekty na serwetkach i dokonując obliczeń w pamięci pracował genialny konstruktor, twórca m.in. samochodu CWS T-1, Tadeusz Tański.
    Zaleski znał motoryzację amerykańską i trudno się dziwić, że Lech wyglądał na nieco zmniejszoną kopię Harleya-Davidsona. Miał silnik dwucylindrowy, widlasty, dolnozaworowy połączony ze skrzynią biegów o trzech przełożeniach w osobnej obudowie. Jego pojemność - 500 cm sześć., moc 5 KM. W pierwszej wersji zbiornik paliwa znajdował się pod górną belką ramy, później wprowadzono nowocześniejszy, obły zbiornik osadzony na ramie. W prototypie brakowało też hamulca przedniego koła. Oryginalnie prezentowało się trapezowe zawieszenie przedniego koła resorowanego za pomocą tzw. sprężyn płaskich. Motocykl osiągał prędkość ok. 75 kilometrów na godzinę.
    Korespondencja z ministerstwem trwała przez cały rok 1930. Wojskowi chwalili jakość motocykli i stosowanie w nich dużej liczby surowców i podzespołów krajowych. Formułowali też dość mgliste, ale budzące nadzieję obietnice "szerszej współpracy". Na wystawach przemysłowych stoisko Lecha było oblegane, a firma zdobywała dyplomy uznania. Lech w wersji sportowej uczestniczył w wielu rajdach i wyścigach. Nie wygrywał, ale w rękach czołowych wielkopolskich motocyklistów wykazywał się solidnością i niezawodnością. Gdy zaczęło brakować pieniędzy, Sawicki próbował przekształcić firmę w spółkę akcyjną. Bez powodzenia. Pierwsza próba stworzenia polskiej prywatnej fabryki motocykli zakończyła się fiaskiem po wyprodukowaniu kilkunastu bądź kilkudziesięciu jednośladów. Do naszych czasów nie przetrwał żaden z nich.

    źródło: strona klubu motorowego "Lech 1929 Opalenica"

    1