Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
  • Szukaj


     

    Znalazłem 128 takich materiałów
    Nissan S13 – Mała próba w photoshopie.  Mam nadzieje, że się wam spodoba - Złączyłem 2 obrazki pocieniowałem i pozmieniałem kolory. 
Oryginalne zdjęcia 
http://prntscr.com/7msxx8 - samochód
http://prntscr.com/7msybk - tło
    Mała próba w photoshopie. Mam nadzieje, że się wam spodoba - Złączyłem 2 obrazki pocieniowałem i pozmieniałem kolory.
    Oryginalne zdjęcia
    http://prntscr.com/7msxx8 - samochód
    http://prntscr.com/7msybk - tło
    29 czerwca 2015, 20:50 przez ~Photoshoper | Do ulubionych | Skomentuj (3)
    Źródło:

    Własne

    Mój Kropek – Mój kropek po drobnych modach. 
Kupiłem go pół roku temu, na stalowej feldze z chińskimi lampami, z czerwonymi plastikami w środku, ogólnie był w kiepskim stanie. Fiat kosztował mnie tysiąc złotych, a ponad trzy razy tyle w niego wsadziłem, a zrobiłem w nim:
-LPG BRC w tym silniku (55KM) może i nie jest demonem prędkości ale pali 7-8l gazu na 100km
- wymieniłem rozrząd 
- wymieniłem lampy i kierunkowskazy na orginał
- wsadziłem żarówki Bosma Blue Laser
- dołożyłem halogeny
- zmieniłem wszystkie plastiki w środku na oryginalne
- kupiłem alufelgi
- zrobiłem poprawki lakiernicze
- wymieniłem wszystkie płyny i uszczelniłem silnik
- zamontowałem kilka innych przydatnych pierdół takie jak : porządne radio, głośniki 240w na półkę, siłowniki przedniej maski etc...
Wielu z was powie po co ładować w Fiata tyle kasy... może i macie racje ale mam do Kropka jakiś specjalny sentyment i będę go dofinansowywał i starał się żeby trzymał się jak najlepiej i dbał o niego wizualnie jak i mechanicznie mimo, że to Fiat i ma tylko 55KM + LPG to robię nim tygodniowo ponad 1000 km i nigdy mnie nie zawiódł.
    Mój kropek po drobnych modach.
    Kupiłem go pół roku temu, na stalowej feldze z chińskimi lampami, z czerwonymi plastikami w środku, ogólnie był w kiepskim stanie. Fiat kosztował mnie tysiąc złotych, a ponad trzy razy tyle w niego wsadziłem, a zrobiłem w nim:
    -LPG BRC w tym silniku (55KM) może i nie jest demonem prędkości ale pali 7-8l gazu na 100km
    - wymieniłem rozrząd
    - wymieniłem lampy i kierunkowskazy na orginał
    - wsadziłem żarówki Bosma Blue Laser
    - dołożyłem halogeny
    - zmieniłem wszystkie plastiki w środku na oryginalne
    - kupiłem alufelgi
    - zrobiłem poprawki lakiernicze
    - wymieniłem wszystkie płyny i uszczelniłem silnik
    - zamontowałem kilka innych przydatnych pierdół takie jak : porządne radio, głośniki 240w na półkę, siłowniki przedniej maski etc...
    Wielu z was powie po co ładować w Fiata tyle kasy... może i macie racje ale mam do Kropka jakiś specjalny sentyment i będę go dofinansowywał i starał się żeby trzymał się jak najlepiej i dbał o niego wizualnie jak i mechanicznie mimo, że to Fiat i ma tylko 55KM + LPG to robię nim tygodniowo ponad 1000 km i nigdy mnie nie zawiódł.
    18 maja 2015, 20:43 przez Baczek (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (3)
    Źródło:

    Własne

    Moja Calibra – Witam wszystkich. Chciałem wam pokazać swój pierwszy samochód. Jestem jego właścicielem od zimy. Oczywiście Calineczka jest w 100% oryginalna i nie zamierzam tego zmieniać. Jak widać kupiłem tylko felgi na lato i myślę że pasują. Natomiast na zimę mam oryginalne oplowskie felgi z zimówkami i z nimi na prawdę prezentują się kozacko. Od razu wiadomo że mamy zimę. Teraz przechodzi generalny remont silnika, a później będzie lekko obniżona, zakonserwowana i w całości pomalowana na nowo na oryginalny kolor czyli taki sam jak na zdjęciu.
Jak by ktoś był z moich okolic to chętnie się ustawię troszkę pośmigać, bo jazda tym samochodem i spojrzenia zdziwionych przechodniów na Calibrę w oryginale to wspaniałe uczucie.
    Witam wszystkich. Chciałem wam pokazać swój pierwszy samochód. Jestem jego właścicielem od zimy. Oczywiście Calineczka jest w 100% oryginalna i nie zamierzam tego zmieniać. Jak widać kupiłem tylko felgi na lato i myślę że pasują. Natomiast na zimę mam oryginalne oplowskie felgi z zimówkami i z nimi na prawdę prezentują się kozacko. Od razu wiadomo że mamy zimę. Teraz przechodzi generalny remont silnika, a później będzie lekko obniżona, zakonserwowana i w całości pomalowana na nowo na oryginalny kolor czyli taki sam jak na zdjęciu.
    Jak by ktoś był z moich okolic to chętnie się ustawię troszkę pośmigać, bo jazda tym samochodem i spojrzenia zdziwionych przechodniów na Calibrę w oryginale to wspaniałe uczucie.
    Polski smaczek w Portugalii – Oryginalne C-335 na chodzie.
    Oryginalne C-335 na chodzie.
    7 maja 2015, 0:00 przez Sylo (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Znalezione w garażu – Witam, nie jest to zdjęcie auta a znaleziska które odkopałem w garażu. Oryginalne radio Blaupunkta, które pochodzi z mercedesa W115 z 1968 roku. Wie ktoś może ile takie radio może być warte?
    Witam, nie jest to zdjęcie auta a znaleziska które odkopałem w garażu. Oryginalne radio Blaupunkta, które pochodzi z mercedesa W115 z 1968 roku. Wie ktoś może ile takie radio może być warte?
    27 marca 2015, 23:46 przez piotreix (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (6)
    Źródło:

    Własne.

    Nazywam się Janusz – Nazywam się Janusz. Kowalski Janusz. Piszę do internetu, żeby powiedzieć, że już mnie nosi. Nie mogę dłużej znieść tej ludzkiej zawiści, tej zazdrości, tego zaglądania sobie do kieszeni. A wszystko to przez samochód. Co ludzie mają do Passata? Dlaczego tak się śmieją z jego właścicieli? Niedawno sprawiłem sobie takie właśnie auto. Nie nowe. Na nowe, to wiadomo, tylko złodzieje mają, a ja jestem normalny człowiek, z pracy rąk żyję, nie to, co te letkusy przy komputerach i na jaki zarobiłem, taki mam. Złotówki kredytu na to nie wziąłem, to i teraz nie płaczę. Ale od jakiego czasu słyszę, że ludzie nie mogą przeżyć, że ja mam.Tak bardzo ich ten Passat uwiera. A zaczynało się tak dobrze...
Żeby nie skłamać, muszę powiedzieć, że żyje nam się całkiem nieźle. Na wiosce jesteśmy jednymi z lepszych. Domek mamy ładny, z ogródkiem, niedawno ze szwagrem żem go ocieplił styropianem piąteczką, na dach się dało nową blachodachówkę, co ją jeden znajomy za flaszkę odkładał z tych odrzutów z trzeciego gatunku, polbruk się położyło z tych foremek, co żem je na giełdzie kupił, altana do grilla się robi, w domu plazma el dżi stoi, no można powiedzieć przepych. A to co się dzieje od kiedy zamieniłem Tico na Passata TDI to już w ogóle szaleństwo. Od razu zauważyłem takie jakby większe uważanie wśród ludzi. Niestety, pojawiła się i zazdrość. Zresztą nie ma się co dziwić, jak się widzi kogoś taką furą, to oko jednak trochę bieleje. Ja tam nikomu nie zazdroszczę, daj im tam Boże, po co to się denerwować. A co, mi ubędzie od tego, że sąsiad ma lepiej?

Ale wracając do samochodu. Mój Passat to najlepszy wóz z najlepszym silnikiem pod słońcem, diesel 110-tka. Nie jakieś tam 90 koni dla pospólstwa, Danka, żonka, nawet chciała, bo widziała taniej, ale się uparłem i powiedziałem, że dziadować nie będę. Pamiętam jak dziś, jak pojechaliśmy z synem go oglądać do jednego handlarza. Miał na podwórku tych samochodów z pięć, ale albo jakaś francuszczyzna, albo włoskie badziewie, jakiś Ford wiadomo czego wort, he he, no i ten jeden jedyny Pasacik. Od razu widać klasę. Nadwozie karawan, kolor granat akryl, oryginalne kołpaki, tapicerka czarny welur i ten błyszczący znaczek VW na kierownicy. Słabo mi się zrobiło jak go zobaczyłem. Co prawda nigdy mi się kombi nie podobało, ale handlarz mówi, że to szczyt szpanu i za granicą nikt już sedana nie kupuje. Chłop kawał świata widział, to co się bedę z nim sprzeczał. Przebieg jedynie 152 tysiące. 100% oryginalny. Skąd wiem? Po pierwsze handlarz brał go dla siebie. Mówił, że nawet nie myślał o sprzedaży, bo jak jechał i go na trzech stacjach po drodze przy tankowaniu pytali czy nie sprzeda, to już wiedział, że trafił perełkę. Ale okazuje się, że jego znajomy akurat pozbywa się Audi A6 2.5 tdi kombi, interkuler, automat, no to skorzystał z okazji i przerzuca się na wyższą półkę. Audi A6...ech, może kiedyś. No więc dla siebie kręconego by nie brał. Poza tym przejechaliśmy się kawałek i jak przycisnął gaz do deski, to tylko czarno się za nami zrobiło, a mnie w welur wcisnęło. Pomyślałem: jakie odejście, jak ja tym będę jeździł? Sebek mówi:

- Tata, ale pocisk.

Nie ma to jednak jak 110-tka. Co prawda chłopak po przejażdżce przejrzał papiery i mówi, że tam w miejscu na moc jest wpisane 66 kW i to chyba jest 90 KM. Ale handlarz spojrzał na niego wrogo, potem z politowaniem pokiwał głową, wziął mnie za rękaw do tyłu samochodu i mówi:

- Panie, wyglądasz pan na inteligentnego faceta, toć jakby to nie było 110 to to "I" w napisie TDI by było srebrne, tak? A jakie jest? Czerwone, panie, czerwone. To Niemiec by sobie malował literki na klapie? Toć pomyśl pan chwilę.

I powiem że przekonał mnie tym argumentem. Co prawda jakaś pinda w okienku w rejestracji też mówiła, że to 90-tka, ale co ona tam wie. Zresztą, czy ja będę z bryfem na szybę naklejonym jeździł? Jest czerwone "I" na klapie i tyle w tym temacie.

Jak już tak stałem z tyłu to chciałem zobaczyć jak wygląda bagażnik. Niestety nie chciał się otworzyć. Handlarz mówi, że Niemiec miał obcierkę parkingową i klapa się lekko zakleszczyła, ale da mi puszkę towotu, żebym sobie krawędzie przesmarował. To powinno pomóc. Swój chłop.

No i najważniejsze - klima. Powiedziałem żonie, że co by to nie było, po Tikusiu klima musi być. I nie jakaś tam ręczna, bo to dla biedoty jest, ale full klimatronik. Więc pytam, czy jest, a handlarz:

- Panie, no w takim aucie by nie było? - prowadzi mnie do środka i pokazuje rząd przycisków nad dziurą po radiu. - Klima jest do nabicia, bo Niemiec nie używał, kupił, ale
wiecznie się przeziębiał i nie używał.

Widać ten germański naród tak różny od nas nie jest. Ja tam też nie zamierzam używać. A co to za problem szybkę sobie trochę opuścić, żeby świeżego powietrza wpadło? A tak, włączę klimę i od razu ile więcej spali! Kogo stać na takie fanaberie!?

Sporządziliśmy umowę, tzn. handlarz miał już gotową, wystarczyło podpisać. Nie bardzo ją rozumiałem, bo była po niemiecku, ale tam nad moim nazwiskiem było napisane Hans jakiś tam, czyli prawdę mówił ze od Niemca kupił. Później w wydziale komunikacji, jak się chwaliłem jaka to okazja mi się trafiła, pani się pytała gdzie byłem po to auto, to mówię, że tu i tu. A ona pyta, skąd je w Niemczech kupiłem, bo przecież osobiście musiałem być skoro jest umowa. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć, pani się tylko roześmiała, pokiwała głową i poszła robić swoje. Skrzywiłem się tak lekko w uśmiechu i powiem, że do dzisiaj nie łapię tego żartu z moim wyjazdem do Niemiec.

Tego dnia jak wracaliśmy nowym nabytkiem do domu, to puchłem z dumy. Zajechaliśmy przed dom, Danka wyszła, fartuch otrzepała, złożyła ręce jak do modlitwy i mówi:

- Jezu jaki piękny. Toć to limuzyna.

Nie mieliśmy specjalnie większych potrzeb, bo to i mortadeli jeszcze zostało, i kaszanka nie ruszona, ale nie mogliśmy się powstrzymać i pojechaliśmy na zakupy do Biedronki. No radość nas rozpierała po prostu jak wysiadaliśmy na parkingu. Miałem wrażenie, że wszyscy patrzą tylko na nas. Dla takich chwil się żyje. Zrobiliśmy zakupy i po raz pierwszy przekonałem się o zaletach kombi. Bagażnik wielki jak piwnica. Co prawda tej klapy jeszcze nie posmarowałem i za cholerę nie chciała się otworzyć, ale od środka, przez tylne oparcie, dało się wszystko spokojnie wrzucić, bo nie było rolety. Tzn. podobno była, ale handlarz miał ją u kolegi w warsztacie, potem miał dosłać, ale mówił że pomylił adresy. Potem dzwoniłem jeszcze kilka razy, ale już nikt nie odbierał, a potem był tylko nagrany głos, że abonent ma wyłączony telefon. Pewnie pojechał za granicę. Głupio mi się zrobiło, że bym go na koszty romingu naciągnął i dałem sobie spokój. W sumie bez tej rolety jest dużo wygodniej, bo to i sięgnąć można swobodnie, i przez szybę widać jaki piękny kufer ma nasze autko. A jak będę wiózł bosza od szwagra to się wsunie pod siedzenie i też będzie dobrze.

Niestety kilka dni później przeżyłem spore załamanie nerwowe, częściowo związane z moim nowym nabytkiem. Akurat wróciłem z roboty, z jedynki, wszedłem do przedpokoju, omiotłem wszystko wzrokiem dookoła i pomyślałem, że razem z cyklinowaniem klepki na podłodze to i boazerię trzeba będzie papierem przelecieć, bo to już 20 lat jak lakierowana była. Weźmie się wolne w przyszłym tygodniu, to się akurat zrobi. Ale słyszę, że Danka po kuchni się miota i jakaś taka podminowana, garnkami tłucze, szafkami trzaska, a mdf drogi, więc pytam się, co do cholery wyprawia? A ona że Jarzyńscy, sąsiedzi nasi, dwa domy dalej, kupili Woldzwagena. Nagle poczułem się jakby mi ktoś przyłożył obuchem w łeb, zachwiałem się na nogach, ale przytrzymałem futryny i usiadłem na krześle w kuchni. Dobrze że koraliki zdjęte bo bym pozrywał.

- Kedy? - zapytałem z trudem łapiąc oddech.
- Wczoraj.

Wiedziałem. Nasze szczęście nie mogło trwać wiecznie, ale dlaczego tak krótko? Już mi Sebek, syncio znaczy, mówił, że w tych internetach ciągle ktoś się z Passata nabija, ale myślę sobie: to daleko, to nas nie dotyczy. A tu taki cios w plecy i to od znajomych. Co za ludzie. Co za zazdrośniki. Nie wytrzymali. Jak to ich cudze szczęście w oczy kole. Rzuciłem na stół piterek spod pachy, co w nim noszę dokumenty i przepustkę na bramę i wskoczyłem do samochodu. Przejechałem koło Jarzyńskich raz i drugi, ale nic nie zauważyłem. Wreszcie postanowiłem iść na całość, zajechałem na ich podwórko.

- Jest Stasiek? - zapytałem wysiadając.
- A kręci się tu gdzieś. - odpowiedziała jego żona.

Po chwili zobaczyłem go, jak idzie w moją stronę. Co by tu powiedzieć?

- Cześć Stasiu, słuchaj.... nie masz pożyczyć widiowej dziesiątki? Kobita mnie męczy, żeby jej coś tam przymocować - człowiek w stresie wpada na najlepsze pomysły.
- No mam, chodź do garażu. Przy okazji coś ci pokażę. Samochód nowy kupiłem - uśmiechnął się Stasiek.
- Taa? Ja nie wiem, ja zarobiony jestem. Mówię ci, roboty tyle, że nie przerobisz, ale nadgodziny wpadną to i wypłatę się ładną odbierze.
- Woldzwagena kupiłem.

I otwiera drzwi do garażu, własnoręcznie zrobionego z tej płyty po rozebranych kontenerach, cośmy ją pożyczyli kiedyś z budowy. Jest. Już widzę błyszczący znaczek VW na klapie, ciśnienie mi rośnie, oddech przyśpiesza. Stasiek otwiera drugą stronę drzwi i...Golf! Golf! Twarz mi nieco pojaśniała. Tylko Golf. I do tego czerwony. Czuję, że wraca mi oddech i jasność widzenia.

- Jaki rocznik? A silnik? Benzyna!?
- Benzyna
- Czuję, że wracam do życia - aha, a klimę ma?
- No jakby nie miał? Ma!
- A daj zajrzeć.

Patrzę, a tam zwykłe okrągłe pokrętła. Ręczna! Roześmiałem się już całkiem rozluźniony, wychodząc klepnąłem Staśka po ramieniu i mówię:

- No Stasiu niezłe autko, pojeździsz sobie.
Stasiu kiwnął głową i cicho powiedział:
- Chciałem TDI.
- Tak, Stasiu, ale widzisz, za TDI to trzeba kupę kasy zapłacić, Kuupę. Toć płaciłem, to wiem. Danka mi mówi: tyle kasy, tyle kasy, Jezu. Jak pojechalim podjąć pieniądze na niego, to torebkę z kopertą z banku tak ściskała przy sobie jak niemowlaka, aż jej ręce zbielały. Dobrze, Stasiu, pojeździsz sobie. A co to, benzynka zła?

To mówiąc wziąłem z rąk Staśka wiertło, które mi wyszukał, odetchnąłem głęboko z wielką ulgą i z szerokim uśmiechem poszedłem do mojego Paska, który wydał mi się jeszcze lepszy niż wczoraj, jeśli to w ogóle możliwe. Wszedłem do domu, Danka właśnie nakładała obiad. Założyłem kapcie i włączyłem plazmę. Akurat leciały "Trudne sprawy". Lubię na to popatrzeć, nie powiem, bo to takie bardziej życiowe jest. Żona przyniosła mi talerz z zupą i postawiła na ławie, a ja jej mówię:

- Danka, nie masz się co martwić, na wsi ciągle nikt nas nie przebił - i rozluźniony siorbnąłem pierwszą łyżkę krupniku.
    Nazywam się Janusz. Kowalski Janusz. Piszę do internetu, żeby powiedzieć, że już mnie nosi. Nie mogę dłużej znieść tej ludzkiej zawiści, tej zazdrości, tego zaglądania sobie do kieszeni. A wszystko to przez samochód. Co ludzie mają do Passata? Dlaczego tak się śmieją z jego właścicieli? Niedawno sprawiłem sobie takie właśnie auto. Nie nowe. Na nowe, to wiadomo, tylko złodzieje mają, a ja jestem normalny człowiek, z pracy rąk żyję, nie to, co te letkusy przy komputerach i na jaki zarobiłem, taki mam. Złotówki kredytu na to nie wziąłem, to i teraz nie płaczę. Ale od jakiego czasu słyszę, że ludzie nie mogą przeżyć, że ja mam.Tak bardzo ich ten Passat uwiera. A zaczynało się tak dobrze...
    Żeby nie skłamać, muszę powiedzieć, że żyje nam się całkiem nieźle. Na wiosce jesteśmy jednymi z lepszych. Domek mamy ładny, z ogródkiem, niedawno ze szwagrem żem go ocieplił styropianem piąteczką, na dach się dało nową blachodachówkę, co ją jeden znajomy za flaszkę odkładał z tych odrzutów z trzeciego gatunku, polbruk się położyło z tych foremek, co żem je na giełdzie kupił, altana do grilla się robi, w domu plazma el dżi stoi, no można powiedzieć przepych. A to co się dzieje od kiedy zamieniłem Tico na Passata TDI to już w ogóle szaleństwo. Od razu zauważyłem takie jakby większe uważanie wśród ludzi. Niestety, pojawiła się i zazdrość. Zresztą nie ma się co dziwić, jak się widzi kogoś taką furą, to oko jednak trochę bieleje. Ja tam nikomu nie zazdroszczę, daj im tam Boże, po co to się denerwować. A co, mi ubędzie od tego, że sąsiad ma lepiej?

    Ale wracając do samochodu. Mój Passat to najlepszy wóz z najlepszym silnikiem pod słońcem, diesel 110-tka. Nie jakieś tam 90 koni dla pospólstwa, Danka, żonka, nawet chciała, bo widziała taniej, ale się uparłem i powiedziałem, że dziadować nie będę. Pamiętam jak dziś, jak pojechaliśmy z synem go oglądać do jednego handlarza. Miał na podwórku tych samochodów z pięć, ale albo jakaś francuszczyzna, albo włoskie badziewie, jakiś Ford wiadomo czego wort, he he, no i ten jeden jedyny Pasacik. Od razu widać klasę. Nadwozie karawan, kolor granat akryl, oryginalne kołpaki, tapicerka czarny welur i ten błyszczący znaczek VW na kierownicy. Słabo mi się zrobiło jak go zobaczyłem. Co prawda nigdy mi się kombi nie podobało, ale handlarz mówi, że to szczyt szpanu i za granicą nikt już sedana nie kupuje. Chłop kawał świata widział, to co się bedę z nim sprzeczał. Przebieg jedynie 152 tysiące. 100% oryginalny. Skąd wiem? Po pierwsze handlarz brał go dla siebie. Mówił, że nawet nie myślał o sprzedaży, bo jak jechał i go na trzech stacjach po drodze przy tankowaniu pytali czy nie sprzeda, to już wiedział, że trafił perełkę. Ale okazuje się, że jego znajomy akurat pozbywa się Audi A6 2.5 tdi kombi, interkuler, automat, no to skorzystał z okazji i przerzuca się na wyższą półkę. Audi A6...ech, może kiedyś. No więc dla siebie kręconego by nie brał. Poza tym przejechaliśmy się kawałek i jak przycisnął gaz do deski, to tylko czarno się za nami zrobiło, a mnie w welur wcisnęło. Pomyślałem: jakie odejście, jak ja tym będę jeździł? Sebek mówi:

    - Tata, ale pocisk.

    Nie ma to jednak jak 110-tka. Co prawda chłopak po przejażdżce przejrzał papiery i mówi, że tam w miejscu na moc jest wpisane 66 kW i to chyba jest 90 KM. Ale handlarz spojrzał na niego wrogo, potem z politowaniem pokiwał głową, wziął mnie za rękaw do tyłu samochodu i mówi:

    - Panie, wyglądasz pan na inteligentnego faceta, toć jakby to nie było 110 to to "I" w napisie TDI by było srebrne, tak? A jakie jest? Czerwone, panie, czerwone. To Niemiec by sobie malował literki na klapie? Toć pomyśl pan chwilę.

    I powiem że przekonał mnie tym argumentem. Co prawda jakaś pinda w okienku w rejestracji też mówiła, że to 90-tka, ale co ona tam wie. Zresztą, czy ja będę z bryfem na szybę naklejonym jeździł? Jest czerwone "I" na klapie i tyle w tym temacie.

    Jak już tak stałem z tyłu to chciałem zobaczyć jak wygląda bagażnik. Niestety nie chciał się otworzyć. Handlarz mówi, że Niemiec miał obcierkę parkingową i klapa się lekko zakleszczyła, ale da mi puszkę towotu, żebym sobie krawędzie przesmarował. To powinno pomóc. Swój chłop.

    No i najważniejsze - klima. Powiedziałem żonie, że co by to nie było, po Tikusiu klima musi być. I nie jakaś tam ręczna, bo to dla biedoty jest, ale full klimatronik. Więc pytam, czy jest, a handlarz:

    - Panie, no w takim aucie by nie było? - prowadzi mnie do środka i pokazuje rząd przycisków nad dziurą po radiu. - Klima jest do nabicia, bo Niemiec nie używał, kupił, ale
    wiecznie się przeziębiał i nie używał.

    Widać ten germański naród tak różny od nas nie jest. Ja tam też nie zamierzam używać. A co to za problem szybkę sobie trochę opuścić, żeby świeżego powietrza wpadło? A tak, włączę klimę i od razu ile więcej spali! Kogo stać na takie fanaberie!?

    Sporządziliśmy umowę, tzn. handlarz miał już gotową, wystarczyło podpisać. Nie bardzo ją rozumiałem, bo była po niemiecku, ale tam nad moim nazwiskiem było napisane Hans jakiś tam, czyli prawdę mówił ze od Niemca kupił. Później w wydziale komunikacji, jak się chwaliłem jaka to okazja mi się trafiła, pani się pytała gdzie byłem po to auto, to mówię, że tu i tu. A ona pyta, skąd je w Niemczech kupiłem, bo przecież osobiście musiałem być skoro jest umowa. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć, pani się tylko roześmiała, pokiwała głową i poszła robić swoje. Skrzywiłem się tak lekko w uśmiechu i powiem, że do dzisiaj nie łapię tego żartu z moim wyjazdem do Niemiec.

    Tego dnia jak wracaliśmy nowym nabytkiem do domu, to puchłem z dumy. Zajechaliśmy przed dom, Danka wyszła, fartuch otrzepała, złożyła ręce jak do modlitwy i mówi:

    - Jezu jaki piękny. Toć to limuzyna.

    Nie mieliśmy specjalnie większych potrzeb, bo to i mortadeli jeszcze zostało, i kaszanka nie ruszona, ale nie mogliśmy się powstrzymać i pojechaliśmy na zakupy do Biedronki. No radość nas rozpierała po prostu jak wysiadaliśmy na parkingu. Miałem wrażenie, że wszyscy patrzą tylko na nas. Dla takich chwil się żyje. Zrobiliśmy zakupy i po raz pierwszy przekonałem się o zaletach kombi. Bagażnik wielki jak piwnica. Co prawda tej klapy jeszcze nie posmarowałem i za cholerę nie chciała się otworzyć, ale od środka, przez tylne oparcie, dało się wszystko spokojnie wrzucić, bo nie było rolety. Tzn. podobno była, ale handlarz miał ją u kolegi w warsztacie, potem miał dosłać, ale mówił że pomylił adresy. Potem dzwoniłem jeszcze kilka razy, ale już nikt nie odbierał, a potem był tylko nagrany głos, że abonent ma wyłączony telefon. Pewnie pojechał za granicę. Głupio mi się zrobiło, że bym go na koszty romingu naciągnął i dałem sobie spokój. W sumie bez tej rolety jest dużo wygodniej, bo to i sięgnąć można swobodnie, i przez szybę widać jaki piękny kufer ma nasze autko. A jak będę wiózł bosza od szwagra to się wsunie pod siedzenie i też będzie dobrze.

    Niestety kilka dni później przeżyłem spore załamanie nerwowe, częściowo związane z moim nowym nabytkiem. Akurat wróciłem z roboty, z jedynki, wszedłem do przedpokoju, omiotłem wszystko wzrokiem dookoła i pomyślałem, że razem z cyklinowaniem klepki na podłodze to i boazerię trzeba będzie papierem przelecieć, bo to już 20 lat jak lakierowana była. Weźmie się wolne w przyszłym tygodniu, to się akurat zrobi. Ale słyszę, że Danka po kuchni się miota i jakaś taka podminowana, garnkami tłucze, szafkami trzaska, a mdf drogi, więc pytam się, co do cholery wyprawia? A ona że Jarzyńscy, sąsiedzi nasi, dwa domy dalej, kupili Woldzwagena. Nagle poczułem się jakby mi ktoś przyłożył obuchem w łeb, zachwiałem się na nogach, ale przytrzymałem futryny i usiadłem na krześle w kuchni. Dobrze że koraliki zdjęte bo bym pozrywał.

    - Kedy? - zapytałem z trudem łapiąc oddech.
    - Wczoraj.

    Wiedziałem. Nasze szczęście nie mogło trwać wiecznie, ale dlaczego tak krótko? Już mi Sebek, syncio znaczy, mówił, że w tych internetach ciągle ktoś się z Passata nabija, ale myślę sobie: to daleko, to nas nie dotyczy. A tu taki cios w plecy i to od znajomych. Co za ludzie. Co za zazdrośniki. Nie wytrzymali. Jak to ich cudze szczęście w oczy kole. Rzuciłem na stół piterek spod pachy, co w nim noszę dokumenty i przepustkę na bramę i wskoczyłem do samochodu. Przejechałem koło Jarzyńskich raz i drugi, ale nic nie zauważyłem. Wreszcie postanowiłem iść na całość, zajechałem na ich podwórko.

    - Jest Stasiek? - zapytałem wysiadając.
    - A kręci się tu gdzieś. - odpowiedziała jego żona.

    Po chwili zobaczyłem go, jak idzie w moją stronę. Co by tu powiedzieć?

    - Cześć Stasiu, słuchaj.... nie masz pożyczyć widiowej dziesiątki? Kobita mnie męczy, żeby jej coś tam przymocować - człowiek w stresie wpada na najlepsze pomysły.
    - No mam, chodź do garażu. Przy okazji coś ci pokażę. Samochód nowy kupiłem - uśmiechnął się Stasiek.
    - Taa? Ja nie wiem, ja zarobiony jestem. Mówię ci, roboty tyle, że nie przerobisz, ale nadgodziny wpadną to i wypłatę się ładną odbierze.
    - Woldzwagena kupiłem.

    I otwiera drzwi do garażu, własnoręcznie zrobionego z tej płyty po rozebranych kontenerach, cośmy ją pożyczyli kiedyś z budowy. Jest. Już widzę błyszczący znaczek VW na klapie, ciśnienie mi rośnie, oddech przyśpiesza. Stasiek otwiera drugą stronę drzwi i...Golf! Golf! Twarz mi nieco pojaśniała. Tylko Golf. I do tego czerwony. Czuję, że wraca mi oddech i jasność widzenia.

    - Jaki rocznik? A silnik? Benzyna!?
    - Benzyna
    - Czuję, że wracam do życia - aha, a klimę ma?
    - No jakby nie miał? Ma!
    - A daj zajrzeć.

    Patrzę, a tam zwykłe okrągłe pokrętła. Ręczna! Roześmiałem się już całkiem rozluźniony, wychodząc klepnąłem Staśka po ramieniu i mówię:

    - No Stasiu niezłe autko, pojeździsz sobie.
    Stasiu kiwnął głową i cicho powiedział:
    - Chciałem TDI.
    - Tak, Stasiu, ale widzisz, za TDI to trzeba kupę kasy zapłacić, Kuupę. Toć płaciłem, to wiem. Danka mi mówi: tyle kasy, tyle kasy, Jezu. Jak pojechalim podjąć pieniądze na niego, to torebkę z kopertą z banku tak ściskała przy sobie jak niemowlaka, aż jej ręce zbielały. Dobrze, Stasiu, pojeździsz sobie. A co to, benzynka zła?

    To mówiąc wziąłem z rąk Staśka wiertło, które mi wyszukał, odetchnąłem głęboko z wielką ulgą i z szerokim uśmiechem poszedłem do mojego Paska, który wydał mi się jeszcze lepszy niż wczoraj, jeśli to w ogóle możliwe. Wszedłem do domu, Danka właśnie nakładała obiad. Założyłem kapcie i włączyłem plazmę. Akurat leciały "Trudne sprawy". Lubię na to popatrzeć, nie powiem, bo to takie bardziej życiowe jest. Żona przyniosła mi talerz z zupą i postawiła na ławie, a ja jej mówię:

    - Danka, nie masz się co martwić, na wsi ciągle nikt nas nie przebił - i rozluźniony siorbnąłem pierwszą łyżkę krupniku.
    Artystycznie : A3 8L – Moje skromne autko uchwycone, w pierwszy prawdopodobnie tak piękny wschód słońca tego roku.
Jeżeli się przyjmie dodam więcej zdjęć i informacji.

Z miejsca chciałbym pozdrowić bezczelnych ludzi (prawdopodobnie grupka młodzieży 15-20 lat 4-7 osób) która 16-03-2015 między 18:45 a 20:30 w Legnicy na ul. Cisowej 7 ukradła z mojej Audi plastikowe dekielki felg (oryginalne z 15''). Jeden z nich miał defekt w postaci braku chromowanej obrysówki. 
Proszę o jakiekolwiek informacje, walczmy z chamstwem, mało kto z nas śpi na pieniądzach.
    Moje skromne autko uchwycone, w pierwszy prawdopodobnie tak piękny wschód słońca tego roku.
    Jeżeli się przyjmie dodam więcej zdjęć i informacji.

    Z miejsca chciałbym pozdrowić bezczelnych ludzi (prawdopodobnie grupka młodzieży 15-20 lat 4-7 osób) która 16-03-2015 między 18:45 a 20:30 w Legnicy na ul. Cisowej 7 ukradła z mojej Audi plastikowe dekielki felg (oryginalne z 15''). Jeden z nich miał defekt w postaci braku chromowanej obrysówki.
    Proszę o jakiekolwiek informacje, walczmy z chamstwem, mało kto z nas śpi na pieniądzach.
    17 marca 2015, 11:29 przez Andruch (PW) | Do ulubionych | Skomentuj
    Źródło:

    Własne, robione telefonem

    Mój Szczupaczek – Hej, jestem tu od dawna ale dopiero teraz założyłem konto i postanowiłem się pochwalić moim autkiem. Jakie jest każdy widzi dbam jak tylko potrafię i ile sił i środków wystarczy, 
Silnik to 1.6aft z podtlenkiem lpg na pokładzie, z bajerów jest szyberdach elektryka przód klimatyzacja manualna i tu fanfary poproszę tatartata! oryginalne białe zegary i komputer podkładowy mfa. autko w rodzinie jest od paru lat a w moich łapkach od 4 miesięcy. Pozdrawiam wszystkich i szerokich dróg, gumowych drzew i miękkich rowów.
    Hej, jestem tu od dawna ale dopiero teraz założyłem konto i postanowiłem się pochwalić moim autkiem. Jakie jest każdy widzi dbam jak tylko potrafię i ile sił i środków wystarczy,
    Silnik to 1.6aft z podtlenkiem lpg na pokładzie, z bajerów jest szyberdach elektryka przód klimatyzacja manualna i tu fanfary poproszę tatartata! oryginalne białe zegary i komputer podkładowy mfa. autko w rodzinie jest od paru lat a w moich łapkach od 4 miesięcy. Pozdrawiam wszystkich i szerokich dróg, gumowych drzew i miękkich rowów.
    Seria: "dawcy" – Oryginalne GSi.
Niestety ktoś nie potrafił zadbać i zakończyła swój żywot.
    Oryginalne GSi.
    Niestety ktoś nie potrafił zadbać i zakończyła swój żywot.
    W124 – Ładna pogoda była, to "baleron" został zabrany na myjnię, a potem na wiosenny spacer nad Wisłę.
Powoli zaczynam się rozglądać za felgami, bo stalówki ładne nie są. Prawdopodobnie będą oryginalne alufelgi 15".
    Ładna pogoda była, to "baleron" został zabrany na myjnię, a potem na wiosenny spacer nad Wisłę.
    Powoli zaczynam się rozglądać za felgami, bo stalówki ładne nie są. Prawdopodobnie będą oryginalne alufelgi 15".
    18 lutego 2015, 0:59 przez Jackass89 (PW) | Do ulubionych | Skomentuj (13)
    Źródło:

    własne